Zła krew. Maria Jaszczurowska
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zła krew - Maria Jaszczurowska страница 8

Название: Zła krew

Автор: Maria Jaszczurowska

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Прочая образовательная литература

Серия:

isbn: 978-83-66500-80-8

isbn:

СКАЧАТЬ przyjaźnił się z Toddem i po cichu połączył w całość wszystkie elementy tej układanki.

      O’Connell habilitował się na Uniwersytecie Stanforda z nanotechnologii. Był przekonany, że udało mu się rozwiązać problemy z mikroprzepływami, przez które system Theranosa nie działał. Następnie namówił Todda, żeby wszedł z nim w spółkę. Nazwali ją Avidnostics. O’Connell rozmawiał też z Howardem. Ten trochę mu pomógł i doradził, ale koniec końców nie chciał przyłączyć się do spółki. Theranos i Avidnostics wyznaczyły sobie podobny cel, z tym że udziałowcy chcieli promować aparat wśród weterynarzy, kierując się założeniem, że łatwiej będzie uzyskać niezbędne atesty dla urządzenia, które bada krew zwierząt, a nie ludzi.

      Próbowali zainteresować swoim pomysłem kilka klinik weterynaryjnych, lecz bezskutecznie. W końcu O’Connell stracił cierpliwość i napisał do Elizabeth z pytaniem, czy nie zechciałaby wykupić licencji na ich technologię.

      Popełnił wielki błąd.

      Elizabeth zawsze obawiała się wycieku zastrzeżonych informacji. Czasami wydawało się wręcz, że przesadza. Wymagała, by nie tylko pracownicy, ale wszyscy, którzy wchodzili do pomieszczeń firmy lub nawiązywali relacje z Theranosem, podpisywali oświadczenia o poufności. Kontrolowała nawet przepływ informacji wewnątrz spółki.

      Działania O’Connella potwierdziły jej najgorsze przypuszczenia. Przez kilka następnych dni przygotowywała materiały do pozwu. 27 sierpnia 2007 roku Theranos złożył czternastostronicowy pozew w sądzie wyższej instancji stanu Kalifornia[6]. We wniosku zawarto prośbę o zasądzenie tymczasowego środka zabezpieczającego wobec trzech byłych pracowników, wyznaczenie „specjalnego urzędnika, który dopilnuje, by wymienione osoby nie wykorzystywały tajemnic handlowych powoda”, oraz przyznanie Theranosowi pięciu różnych rodzajów odszkodowania pieniężnego.

      W nadchodzących tygodniach i miesiącach atmosfera w biurze stała się nie do zniesienia. Mejle z przypomnieniem o przechowywaniu dokumentów regularnie trafiały do skrzynek pracowników; pracę w firmie zablokowano. Kierownik działu IT, informatyk Matt Bissel, wprowadził takie zabezpieczenia, że wszyscy czuli się szpiegowani. Nie dało się włożyć pendrive’a do komputera, żeby Bissel się o tym nie dowiedział. Pewnego razu przyłapano na tym pracownika. Został zwolniony.

      Wśród tego dramatu zwiększyła się rywalizacja między dwoma zespołami inżynierów. Grupą konkurującą z ludźmi Eda kierował Tony Nugent, gburowaty, lecz rzeczowy Irlandczyk. Spędził jedenaście lat w specjalizującym się w akcesoriach komputerowych Logitechu, a później na jakiś czas zahaczył się w firmie Cholestech, produkującej prostszą wersję urządzenia, nad którym pracował Theranos. Podręcznym urządzeniem, zwanym Cholestech LDX, można z niewielkiej próbki krwi pobranej z palca przeprowadzić trzy badania poziomu cholesterolu oraz oznaczyć poziom cukru.

      Tony Nugent dołączył do Theranosa jako konsultant. Sprowadził go Gary Hewett, założyciel Cholestechu. Irlandczyk zajął jego miejsce pięć miesięcy później, po tym jak Hewett został zwolniony ze stanowiska wiceprezesa do spraw badań i rozwoju.

      Hewett zaczął pracę dla Theranosa przekonany, że technologie mikroprzepływowe nie zadziałają w przypadku badań krwi, bo zbyt małe próbki uniemożliwiają dokładny pomiar. Nie zdążył jednak wymyślić żadnej sensownej alternatywy. Jego miejsce zajął Tony.

      Tony uznał, że strategia budowy marki Theranos powinna uwzględniać między innymi automatyzację kolejnych działań wykonywanych przez chemików podczas badania krwi w laboratorium. Do tego potrzebowali robota. Nie chciał tracić czasu na jego budowę od zera, zamówił więc wartego trzy tysiące dolarów robota dozującego klej, wyprodukowanego przez firmę Fisnar z New Jersey. Stał się on sercem nowego systemu Theranosa.

      Robot Fisnara był raczej prostym urządzeniem: składał się z mechanicznego ramienia na stojaku. Ramię poruszało się w trzech płaszczyznach: prawo–lewo, przód–tył i góra–dół. Tony przymocował do niego pipetkę – wąską przezroczystą rurkę, którą odmierza się małe ilości płynów – i zaprogramował go, by wykonywał takie same ruchy jak chemik w laboratorium.

      Wraz z drugim niedawno zatrudnionym inżynierem Dave’em Nelsonem zbudowali mniejszą wersję klejowego robota. Mieściła się w aluminiowym pudełku, odrobinę szerszym i krótszym od jednostki głównej komputera. Tony i Dave pożyczyli z Theranosa 1.0 kilka komponentów, w tym elektronikę i oprogramowanie, a następnie dołożyli je do swojego pudełka, które stało się nowym czytnikiem.

      Nowy wkład do czytnika przypominał tackę z cienkimi plastikowymi rurkami oraz dwiema końcówkami pipetek. Podobnie jak poprzedni model mikroprzepływowy, również ta wersja nadawała się wyłącznie do jednorazowego użytku. Próbkę krwi umieszczano w jednej z rurek, a cały wkład wsuwano do czytnika przez nieduży otwór z klapką. Wtedy do akcji wkraczało ramię robota powielające ruchy chemika.

      Najpierw łapało za koniec jednej z pipetek i zasysało krew, a następnie mieszało ją z rozcieńczalnikami umieszczonymi w innych rurkach we wkładzie. Później chwytało koniec drugiej pipetki i zasysało rozcieńczoną krew. Przeciwciała pokrywające drugą końcówkę przyczepiały się do odpowiedniej cząsteczki, tworząc swego rodzaju mikroskopijną kanapkę.

      Na końcu robot zasysał odczynniki z jeszcze innej rurki we wkładzie. Kiedy zetknęły się z mikrokanapką, zachodziła reakcja chemiczna, a w jej wyniku emitowany był sygnał świetlny. Urządzenie wewnątrz czytnika, zwane kanalikowym fotopowielaczem, zamieniało sygnał świetlny w prąd.

      Stężenie cząsteczek we krwi – czyli to, co miał badać test – odczytywano z mocy prądu, proporcjonalnej do natężenia sygnału świetlnego.

      Tę technikę badania krwi znano pod nazwą oznaczania z wykorzystaniem chemiluminescencji (w żargonie laborantów oznaczanie to inne określenie badania krwi). Sama w sobie nie była nowością: opracował ją na początku lat osiemdziesiątych pewien profesor na Uniwersytecie Walijskim w Cardiff[7]. Tony zautomatyzował ją dzięki maszynie, która – choć większa niż toster lub Theranos 1.0 – wciąż mieściła się w wizji Elizabeth, zakładającej umieszczanie urządzeń w domach pacjentów. Do badania potrzebowano jedynie pięćdziesięciu milimetrów sześciennych krwi. To więcej niż dziesięć milimetrów sześciennych, przy których początkowo upierała się Elizabeth, ale wciąż nie więcej niż kropla.

      We wrześniu 2007 roku, cztery miesiące po rozpoczęciu prac nad maszyną, Tony’emu udało się skonstruować prototyp, i to wykonujący o wiele bardziej wiarygodne badania niż oporne ustrojstwo, nad którym wciąż męczył się Ed Ku w innej części budynku.

      Tony zapytał Elizabeth, jak chciałaby nazwać to urządzenie.

      – Próbowaliśmy wszystkiego, i na nic, dlatego nazwijmy je Edison – zaproponowała.

      Coś, co niektórzy pracownicy dotychczas określali pogardliwie mianem dozownika do kleju, nagle okazało się istotnym krokiem do przodu. W dodatku zyskało o wiele bardziej szacowną nazwę, inspirowaną nazwiskiem człowieka, którego powszechnie uważa się za największego amerykańskiego wynalazcę.

      Decyzja o zarzuceniu systemu opartego na mikroprzepływach na rzecz edisona zakrawała na ironię, gdyż Theranos właśnie złożył pozew o ochronę własności intelektualnej leżącej u podstaw konstrukcji pierwszego urządzenia. Była to również zła wiadomość dla Eda Ku.

      Pewnego ranka, kilka tygodni przed Świętem Dziękczynienia, Eda oraz członków jego zespołu wezwano kolejno СКАЧАТЬ