Biografie ulic. Jacek Leociak
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Biografie ulic - Jacek Leociak страница 23

Название: Biografie ulic

Автор: Jacek Leociak

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: История

Серия:

isbn: 978-83-62020-90-4

isbn:

СКАЧАТЬ i zastawiono je u… siostry Ojca, która była dość zamożna. Dochody czerpała z herbaciarni, a klientelą była uboga ludność kupująca herbatę bez cukru, z cukrem i niekiedy zabieloną nieco mlekiem. Herbaciarnia miała na zapleczu wielki kocioł, w którym kipiała ciągle woda. To było po jednej stronie bramy na Krochmalnej 11, a po drugiej stronie bramy prowadziła sklep z opałem. Mąż Cioci nie zajmował się interesami, był chasydem, jeździł do swego rabina i studiował Torę. Szyderstwem losu było to, że ich najstarsza córka była zawodową prostytutką. W światku na placyku nie było to żadną sensacją. Ciotka próbowała ją namówić do powrotu na uczciwą drogę. Niekiedy jej się to udawało, ale na krótko.

      Do kamienicy przy Krochmalnej 13 przyjdzie nam jeszcze powrócić. Związane są z nią mroczne wydarzenia z czasów getta. Natomiast na Krochmalnej pod numerem 11 w warszawskiej księdze adresowej na rok 1920 rzeczywiście odnotowana jest herbaciarnia Jankiela Dutkiewicza. Być może wspomniany w wykazie właściciel herbaciarni to mąż ciotki autora wspomnień.

      Na Krochmalnej synagogi sąsiadowały z domami publicznymi, chasydzi mijali się na chodniku ze złodziejami. Była to ulica kontrastów w pełnym tego słowa znaczeniu. Spojrzenia jednych jej mieszkańców pałały ogniem Tory, ze wzroku innych – jak mówiono – wyzierał szatan. Singer prowadzi nas po Krochmalnej w tomie wspomnień Miłość i wygnanie:

      Na naszej ulicy były synagogi, domy modlitwy i chasydzkie domy nauki, w których Żydzi modlili się, studiowali Torę i służyli Bogu, lecz znajdowały się tam również gospody, domy publiczne oraz melina złodziei, sutenerów i prostytutek. Na ulicy mieszkała kobieta, o której mówiono, że wystarczy, by spojrzała na dziecko, a natychmiast rzuca na nie zły urok. Znałem ją. W czarnych oczach płonął szalejący ogień. Mówiono, że trzech spośród jej mężów zmarło, a dwóch się z nią rozwiodło. Potrafiła uderzyć dziecko, którego nie znała, zedrzeć mu z głowy czapkę albo je opluć. Co trzecim słowem, jakie wypowiadała, było przekleństwo. Nosiła własne włosy zamiast peruki, lecz nie były to włosy, ale jakiś kołtun zmierzwionych kosmyków i splotów. Krzywo osadzone oczy i szerokie nozdrza przywodziły na myśl buldoga. Miała grube wargi i długie, sczerniałe zęby, zakończone ostro jak gwoździe. Moja matka mówiła, że z oczu wyziera jej Szatan. Była rzekomo dostawczynią służby domowej, lecz mówiono, że nakłania wiejskie dziewczęta do prostytucji i sprzedaje niektóre z nich handlarzom żywym towarem w wielkim zamorskim mieście – Buenos Aires.

      Edward J. Bristow, historyk z Yale University, opublikował studium o zorganizowanej prostytucji i handlu kobietami wśród żydowskiej diaspory Europy w latach 1870–1939. Z jego obliczeń wynika, że w 1889 roku w Warszawie zarejestrowano 19 legalnych domów publicznych, z których 16 prowadzili Żydzi. Handel kobietami rozwijał się wówczas prężnie. Dziewczęta porywano i sprzedawano przede wszystkim do Brazylii i Argentyny. W okresie 1889–1913 w samym tylko Buenos Aires zarejestrowano 4248 żydowskich prostytutek. Dane obejmują wyłącznie prostytutki posiadające licencję. Stręczycielstwem zajmowali się polscy i rosyjscy Żydzi, którzy zorganizowali w latach osiemdziesiątych XIX wieku Warszawskie Towarzystwo Wzajemnej Pomocy Cwi Migdal (wieża Jelenia), mające charakter organizacji mafijnej i kontrolujące seksualne podziemie Buenos Aires. Nic dziwnego zatem, że nasycona egzotycznym blaskiem nazwa Buenos Aires na Krochmalnej kojarzyła się z mrocznym procederem sprzedawania dziewcząt do argentyńskich domów publicznych. Warto dodać, że pod koniec lat dwudziestych XX wieku na żądanie konsula polskiego w Argentynie usunięto z nazwy organizacji przymiotnik „warszawskie”.

      Jako mały chłopiec Izaak często spotykał prostytutki na ulicy. Taki oto obrazek znajdujemy w jednym z opowiadań Urzędu mojego ojca:

      Ulica Krochmalna pełna była domów o złej reputacji. W jidysz nazywano je „małymi domami”, choć ludzie z ulicy mieszkali w suterenach, których okna mieściły się pod wejściowymi schodami. Mężczyźni, którzy prowadzili te miejsca, musieli wślizgiwać się do nich przez ciemne, jaskiniowe korytarze. Na podwórzu wystawali złodzieje i alfonsi. Nawet wtedy wiedziałem o istnieniu prostytutek i o tym, że nie można mi na nie patrzeć, ponieważ jedno spojrzenie mogłoby mnie uczynić nieczystym. Jednak nie zastanawiałem się zbytnio, kim były lub czym się zajmowały.

      Widziałem, jak wystawały często przy bramach lub na rynku, z policzkami zaróżowionymi i tuszem na rzęsach, ubrane w kwieciste szale i czerwone lub niebieskie buty. Od czasu do czasu któraś z nich paliła papierosa.

      Kiedy przechodziłem obok, obrzucały mnie wyzwiskami:

      – Co tam, ciołku! Podstępny, mały Żydku! Ej, ty, matołku!

      Lecz kiedy od czasu do czasu dostawałem od którejś z nich kawałek czekolady, dawałem nogi za pas i wyrzucałem ją do rynsztoka. Wiedziałem, że cokolwiek dotknęły, było skalane.

      W maju 1905 roku wybuchły krwawe walki żydowskiego podziemia seksualnego z żydowskimi robotnikami zrzeszonymi w Bundzie. Przeszły do historii jako „pogrom alfonsów”. Starcia trwały trzy dni, bundowcy demolowali domy publiczne, ścigali alfonsów i prostytutki, które jednak uważali za „ofiary wyzysku pracy”. Wydarzenia były relacjonowane przez Agencję Reutera, według której zniszczono 40 domów publicznych. Najbardziej ucierpiały przybytki na Marszałkowskiej i Krochmalnej. W zamieszkach zginęło osiem osób, sto zaś zostało rannych. Jak czytamy w książce Bristowa, Reuter podawał następującą interpretację zajść: „Żydzi nie mogli dłużej znieść utożsamiania ich z alfonsami, prostytutkami, lichwiarzami, właścicielami domów publicznych, złodziejami i postanowili – wobec skorumpowania policji i jej współpracy ze światem przestępczym – wziąć sprawy w swoje ręce, uciekając się do drastycznych środków”.

      U Singera w powieści Szosza spotykamy echo słynnego „pogromu alfonsów”:

      Baszełe pamiętała jeszcze czasy, kiedy krążące wieczorami bandy atakowały młode pary i żądały od nich okupu, a ci, którzy nie chcieli zapłacić, mieli ciężkie życie przez długie tygodnie. To wszystko zmieniło się podobno od rewolucji, kiedy młodzi socjaliści utworzyli własną policję i rozprawili się ostatecznie z szajkami, stręczycielstwem i konfidentami. Ci, którzy wcześniej bili, sami dostawali tęgie lanie. Rozbito też większość burdeli i porozpędzano prostytutki. Burdele i złodzieje wrócili na Krochmalną, ale grandziarze i szantażyści zniknęli na zawsze.

KROCHMALNAKROCHMALNA

      Dwa zdjęcia ukazują wnętrza mieszkań przy ulicy Krochmalnej. Wykonał je Alter Kacyzne (ur. 1885), mocno związany z życiem kulturalnym warszawskich Żydów w okresie międzywojennym. Poeta, dramaturg, eseista, dziennikarz, a także znakomity fotograf, dokumentujący życie polskich Żydów. Po wybuchu wojny Kacyzne znalazł się na Wschodzie. W 1941 roku został zamordowany przez miejscową ludność w okolicach Tarnopola. Jego żona Khana zginęła w obozie zagłady w Bełżcu. Córka Sulamita przeżyła na „aryjskich papierach”.

      Fot. YIVO Institute for Jewish Research

      Na Krochmalnej toczyło się zwyczajne życie w całej pełni i intensywności, a także trywialności. W powieści Dwór Singer tak je opisywał:

      Na Krochmalnej panował huk i zgiełk. Przez otwarte drzwi wylewano pomyje, brudy płynęły wypełnionymi rynsztokami. Ktoś otworzył okno i wyrzucił śmieci. Na tej ulicy znajdowało się wiele piekarń, z kominów wydobywały się kłęby dymu. Stajnie przyciągały roje much. Ulica pulsowała СКАЧАТЬ