Patria. Fernando Aramburu
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Patria - Fernando Aramburu страница 17

Название: Patria

Автор: Fernando Aramburu

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Поэзия

Серия:

isbn: 978-83-8110-477-7

isbn:

СКАЧАТЬ nie pozostawia na nim suchej nitki) są dla niej bardzo ważne. Ze świętym pozostawała w dwa razy większej zażyłości niż z Joxianem.

      W każdym razie nie ma zamiaru siadać z Arantxą w ławkach z przodu kościoła. Nigdy, przenigdy. Wciąż się rumieni na wspomnienie tamtej niedzieli. Co za wstyd! Za pierwszym razem nie wiedziała, gdzie ustawić wózek z córką. W głównej nawie? Zły pomysł. Ruszyła więc pod sam ołtarz, myśląc, że skoro tamtędy nikt nie przechodzi, wózek nie będzie przeszkadzał. Boże, gdyby wiedziała! Arantxa świeżo po wyjściu ze szpitala, Miren pełna nadziei na cud. Przecież Jezus ujął córkę Jaira za rękę i powiedział: „Dziewczynko, wstań”. Mógłby powtórzyć coś podobnego tylko z paralityczką zamiast zmarłej. Ojciec Serapiusz przed rozpoczęciem mszy powitał Arantxę przez mikrofon, a podczas kazania przedstawił ją jako przykład nieskończonej dobroci Boga, Pana naszego. Miren nie chciała się go za to czepiać. We mszy uczestniczyło dużo ludzi, znajome twarze, więc odrobina pocieszenia, otuchy i zwrócenia na nią uwagi nie zaszkodzi, prawda? A może przy okazji jej córka ateistka się nawróci.

      Nadeszła chwila rozdania komunii. I co robi ksiądz Serapiusz? Ten to zawsze musi się do wszystkiego wtrącać! Bierze i schodzi z powagą po trzech stopniach dzielących ołtarz od części z ławkami, podchodzi do Arantxy i z naprawdę wielką czułością, wręcz wzruszeniem, podaje jej opłatek. Jezus, Maria, Józefie święty! Przecież nie była u spowiedzi. Przecież ona nie wierzy w Boga! Taki z niej uparciuch, że jest w stanie wypluć opłatek. A jeśli się zakrztusi? Po zakończeniu mszy, w drodze powrotnej do domu Arantxa otworzyła usta i pokazała przyklejoną do języka, rozmiękłą hostię. Dzięki Ci, Boże! Co zrobić z ciałem Chrystusa? Cóż, Miren ujęła ostrożnie w palce mokry opłatek i włożyła go sobie do ust. Zamknęła oczy i stojąc pośrodku chodnika, wyszeptała krótką modlitwę i przyjęła drugą komunię tego dnia. Co innego mogła zrobić?

      Jej ulubione miejsce było wolne. Ignacy to, Ignacy tamto. Biedny Joxe Mari, jest tak daleko, a przecież on tylko walczy za Euskal Herria i dobrze o tym wiesz. Córka? Sam widzisz, co z nią mam. A najmłodszy syn ani nas nie odwiedza, ani nie zadzwoni. Arantxa drzemała obok w swoim wózku albo tylko udawała, że śpi, na znak protestu. Mam to w nosie! Przecież nie może krzyczeć… A jeśli ktoś zauważy? I co z tego? Niech was błogosławi Bóg Wszechmogący, Ojciec, Syn i Duch Święty. Msza przeleciała jej w mgnieniu oka. Zaczekała, aż ludzie wyjdą. Ależ niektórzy się grzebią, do cholery. Kiedy kościół opustoszał, poszła do zakrystii. A Arantxa? Nic się nie stanie, jeśli zostanie pięć minut sama.

      Od razu przeszła do konkretów.

      – Siedzę jak na szpilkach, proszę księdza. Nocą nie mogę zmrużyć oka. Mam wrażenie, że ona wraca do miasteczka, żeby narobić nam kłopotów, żeby nas dręczyć, na pewno. Jesteśmy ofiarami państwa hiszpańskiego, a teraz staliśmy się ofiarami ofiar. Atakują nas ze wszystkich stron.

      Wreszcie przedstawiła swoją prośbę: żeby poszedł z nią porozmawiać, wybadać, w jakim celu codziennie przyjeżdża do miasteczka. I żeby ją przekonał, aby została w San Sebastián.

      Ksiądz, który lubił kontakt fizyczny, położył Miren rękę na ramieniu i uspokoił ją, zionąc w jej stronę cuchnącym oddechem:

      – Nie martw się, Miren. Ja to załatwię.

      17

      Spacer

      Czyż to nie miłe? Mieć syna, który mimo licznych i bardzo ważnych zajęć spędza ze swoją matką przedpołudnie w środku tygodnia. Oto i on! Przystojny, chociaż buty nie pasują mu do ubrania. Wyczucia stylu to on nie ma. Niektórym dzieci wyrosły na terrorystów. A ja mam syna lekarza. Dlaczego o tym milczeć, skoro to prawda? Czterdzieści osiem lat, dobra pozycja, własne mieszkanie, ale nadal bez żony i dzieci. Sam, zawsze sam. Nie interesują go nawet podróże, jak jego siostrę. Zastanawiam się, czy jest szczęśliwy, czy cieszy się życiem.

      Pocałowali się na powitanie pod zegarami La Concha, gdzie się umówili na spotkanie. Xabier zaproponował, żeby usiedli w kawiarni hotelu Londres, Bittori odparła, że nie ma mowy. Siedzieć w zamknięciu przy tak pięknej pogodzie? Xabier rozejrzał się wokoło, jakby chciał się upewnić, że ama ma rację. Rzeczywiście – pogodne niebo, lekka bryza i przyjemne jesienne ciepło zachęcały do spaceru.

      – Co chcesz robić?

      – Chodźmy tam.

      Wskazała podbródkiem w stronę paseo Miraconcha. Nie czekając na zgodę syna, ruszyła w zaproponowanym kierunku, a Xabier po chwili do niej dołączył.

      – Jak to możliwe, że jeszcze nie znalazłeś sobie żony? Nie rozumiem. Jesteś przystojny, wykonujesz prestiżowy zawód. Czego ci brakuje? Chyba nie pieniędzy. Kobiety muszą ustawiać się do ciebie w kolejce!

      – Nie patrzę za siebie.

      – A może masz słabość do mężczyzn, co? Nie martw się, nie będę się bulwersować.

      – Mam słabość do swojej pracy. Lubię pomagać pacjentom, leczyć chorych i tak dalej.

      – To nie jest odpowiedź.

      – Nie nadaję się do małżeństwa, mamo. To wszystko. Nie mógłbym też być rzeźbiarzem ani rugbistą, a mimo to nie pytasz mnie, co sądzę o tych dziedzinach.

      Bittori ujęła go pod ramię. Matka, która chwali się synem na paseo Miraconcha. Po lewej stronie pasażu panuje duży ruch: rowerzyści jadą w dwóch kierunkach, są spacerowicze, ludzie w sportowych strojach uprawiający jogging, po prawej – zatoka, ciesząca wzrok nieustanna feeria niebieskich i zielonych odcieni, fale, baranki z piany, łódki i odległy morski horyzont.

      Poprzedniego dnia Xabier wspomniał matce przez telefon, że udało mu się uzyskać pewne informacje, ale nie podał jej szczegółów. Niech wreszcie powie, bo umiera z ciekawości.

      – Najpierw muszę cię uprzedzić, że robię to po raz ostatni. Za przekazywanie poufnych informacji na temat pacjenta mogę wylecieć z pracy. Tym razem mogłem liczyć na zaufaną koleżankę, która dała mi te dane, ale w tego rodzaju sprawach trzeba być bardzo ostrożnym.

      Bittori mówi, żeby nie zawracał głowy i powiedział wreszcie, czego się dowiedział.

      Szli dalej (morze, biała balustrada, w tle wzgórze Igueldo) i Xabier zaczął opowiadać:

      – Dwa lata temu Arantxa miała udar. Nie pytaj mnie o okoliczności, bo ich nie znam. W historii choroby jest napisane, że na początku została przyjęta na oddział intensywnej terapii szpitala w Palma de Mallorca, z czego można wywnioskować, że przebywała na wyspie na urlopie, kiedy to się wydarzyło. Zapewniam cię, że sytuacja była bardzo poważna. Arantxa uległa tak zwanemu zespołowi zamknięcia z powodu niedrożności tętnicy podstawowej.

      – Mówisz jak lekarz.

      – Nie martw się, już ci tłumaczę: tą tętnicą krew dociera do centralnego układu nerwowego. W uproszczeniu, odpowiedzialna jest za obszar, w którym zbiegają się żyły prowadzące do rdzenia kręgowego. Zaburzenia w tym obszarze mogą spowodować paraliż całego ciała. I tak się w jej przypadku stało, rozumiesz? Jej umysł został zamknięty w nieruchomym ciele. СКАЧАТЬ