Patria. Fernando Aramburu
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Patria - Fernando Aramburu страница 16

Название: Patria

Автор: Fernando Aramburu

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Поэзия

Серия:

isbn: 978-83-8110-477-7

isbn:

СКАЧАТЬ Natychmiast cofnęła palec, jakby dotknęła płomienia.

      – Nie powiem ci, dlaczego to zrobiłam, bo sama nie wiem. Poniosło mnie.

      Wyszła z baru. Błękitne niebo, przejeżdżające samochody. Nie zdążyła dojść do zbiegu ulic, kiedy ją zobaczyła.

      – Na początku jej nie poznałam.

      Kiedy jednak zrozumiała, kto to jest, Jezus, Maria, Józefie święty! Osłupiała z wrażenia i swego rodzaju strachu. Naprawdę ją sparaliżowało. Kobiety szły dalej, a Bittori nie była w stanie ruszyć się z miejsca. Wbiło ją w ziemię. Przecież to jest…

      – Opowiem ci dokładnie.

      Bittori szła słoneczną stroną ulicy. Przeciwległym chodnikiem, w przeciwnym kierunku do niej zdążało kilka osób, między innymi niska kobieta o rysach andyjskiej Indianki. Peruwianka albo z tamtego regionu, nieważne. Pchała przed sobą wózek inwalidzki, na którym siedziała inna kobieta z głową opadającą lekko na jedno ramię i podkurczoną ręką. Drugą dłonią poruszała bez problemu.

      – Wtedy zauważyłam, że pokiwała do mnie. W każdym razie potrząsnęła ręką blisko piersi, jakby chciała mnie pozdrowić. I patrzyła na mnie, ale nie na wprost. Jakby ci to wytłumaczyć? Twarz miała zwróconą w bok i uśmiechnęła się szeroko, jakby wymuszenie, przymrużone oczy, ślina w kąciku ust. Na pierwszy rzut oka była nie do poznania, przysięgam. Wyglądała, jakby miała drgawki, rozumiesz? No dobrze, to była Arantxa. Jest sparaliżowana. Nie pytaj, co jej się stało. Nie miałam odwagi przejść przez ulicę i ją o to zapytać.

      Bittori nie była pewna, czy Arantxa ją pozdrawiała, czy dawała znaki, żeby podeszła. Skupiona na pchaniu wózka opiekunka niczego nie zauważyła. Szły niespiesznie dalej, a Bittori stała, obserwując je z prawdziwym żalem, dopóki nie straciła ich z oczu.

      – Teraz wiesz już wszystko, Txato. Cóż mogę dodać? Żal mi jej. Zawsze uważałam, że Arantxa była najlepsza z całej ich rodziny. Polubiłam ją, jeszcze kiedy była dzieckiem. Najrozsądniejsza i najnormalniejsza z nich wszystkich. Już ci kiedyś wspomniałam, że jako jedyna okazała mnie i naszym dzieciom współczucie.

      Złożywszy foliowy kwadrat i chustę, Bittori ruszyła do wyjścia z cmentarza, lawirując między grobami, okrężną drogą, i bacznie się rozglądając, żeby nikogo nie spotkać. Kiedy dochodziła już niemal do bramy, w luce między dwoma nagrobkami zauważyła gołębicę i napuszonego w zalotach gołębia. Sio! Wystraszyła ptaki mocnym tupnięciem.

      16

      Niedzielna msza

      Dzwon jest ten sam, ale w niedzielę wczesnym rankiem nie brzmi tak jak w pozostałe dni. Niedzielne dźwięki są spokojniejsze, mniej ponure, mniej ponaglające, jakby ogłaszały w leniwym rytmie: ludzie, bim, jest ósma rano, bam, jak dla mnie, bim, możecie dalej leżeć w łóżkach, bam.

      O tej porze Joxian już od czterdziestu pięciu minut pedałował po okolicznych szosach. Powiedział, że gdzie jedzie? Wszystko jedno. Do jakiegoś baru w sercu prowincji Guipúzcoa, gdzie podają jajka sadzone na szynce, co do tego nie ma wątpliwości. Wszystkie wycieczki klubu rowerowego kończą się nad talerzem jajek sadzonych na szynce, a potem wraca się do domu.

      Jest więc ósma. Dźwięk dzwonka u drzwi zbiegł się z jednym z ostatnich uderzeń dzwonu. Miren – potargana, w koszuli nocnej – otworzyła Celeste, która była na tyle miła (nie pierwszy raz), aby przynieść jej na śniadanie pół bochenka świeżo upieczonego chleba.

      – Och, moja droga, nie trzeba było się fatygować.

      We dwie łatwiej im wyciągnąć Arantxę z łóżka. Miren zawsze łapie córkę za tułów od strony głowy. Najpierw jednak podciąga żaluzję w oknie i mówi do niej czule po baskijsku: egun on, polita i w tym podobne. Celeste powtarza z latynoskim akcentem egun on i łapie podopieczną za nogi.

      Za każdym razem, kiedy trzeba ruszyć Arantxę, Miren zaczyna rzucać rozkazy: złap, pociągnij, unieś, opuść. Nie po to, żeby pokazać, kto rządzi. Więc dlaczego? Bo bardzo się boi, że Arantxa wyślizgnie im się z rąk, i chociaż do tej pory nic takiego się nie zdarzyło, woli być ostrożna. Szeroko otwiera oczy, denerwuje się i często Celeste musi ją uspokajać.

      – Spokojnie, pani Miren. Teraz już możemy ją podnieść.

      Posadziły ją jak zwykle na wózku inwalidzkim. Następnie Celeste wyprzedziła matkę i córkę, żeby otworzyć przed nimi drzwi. Arantxa wstała, podtrzymywana przez obie kobiety. Siły w nogach jej nie brakuje. W czym zatem problem? Ma końsko-szpotawą stopę. Doktor Ulacia przewiduje, że w średniookresowej perspektywie Arantxa, z pomocą laski lub podtrzymywana przez kogoś, będzie w stanie przejść kilka kroków, ale jednocześnie absolutnie nie wyklucza możliwości, że pewnego dnia jej pacjentka zacznie samodzielnie chodzić po domu.

      Posadziły ją na muszli klozetowej, potem na specjalnym krześle pod prysznicem. Celeste zabrała się za namydlanie i spłukiwanie podopiecznej, bo lepiej jej to wychodzi i ma więcej cierpliwości, i jest – jakby to określić? – delikatniejsza. Miren nie wiedziała o tym, dopóki Arantxa nie uświadomiła jej tego pewnego dnia za pomocą iPada: „Chcę, żeby zawsze kąpała mnie Celeste”.

      – Dlaczego?

      Arantxa wystukała na klawiaturze: „Bo jesteś zbyt obcesowa”.

      Straciła głos. Czasami można odgadnąć z ruchu jej warg jakieś nieme słowo, które mięśnie twarzy próbują za wszelką cenę wypchnąć w postaci namiastki artykulacji przez usta, Arantxę czeka jednak bardzo długa droga, zanim zacznie wydawać zrozumiałe dźwięki. Mimo to należy zachęcać ją do pracy pochwałami. Tak radzą fizjoterapeuta, neurolożka i dyrektorka centrum rehabilitacyjnego oraz logopedka.

      – Niech pani ją chwali, pani Miren. Trzeba ją nieustannie chwalić. Doceniać zawsze, kiedy próbuje mówić czy się poruszać.

      Miren i Celeste wspólnie – złap mocno, stań tutaj, uważaj – wytarły Arantxę i ubrały. Kiedy opiekunka zajęła się czesaniem, Miren poszła przygotować śniadanie. Arantxę łatwo się czesze, bo ma krótkie włosy. Ścięli jej je w szpitalu bez pytania. W jaki sposób miała zaprotestować, jeśli powieki były jedyną częścią ciała, którą poruszała?

      Celeste poszła sobie. Wybiła dziesiąta, potem jedenasta.

      – No dobra, idziemy do kościoła.

      Arantxa pospiesznie wyjmuje z pokrowca iPada.

      Jej matka:

      – Nie, przecież wiem, co mi powiesz.

      I rzeczywiście Arantxa pisze: „Jestem ateistką”.

      – Znów to samo. Nie módl się, jeśli nie chcesz. Ale nie ma mowy, żebyś została w domu sama albo żebym ja przez twoje kaprysy nie poszła na niedzielną mszę. Równie dobrze możesz skazywać się na wieczne potępienie w domu, jak i w kościele.

      Wyrwała jej iPada. Zrobiło się późno, powiedziała. Matka, gderając pod nosem, i córka z obrażoną miną ruszyły żwawo ulicą. Nie bez powodu: СКАЧАТЬ