Nigdy nie pozwolę ci odejść. Katy Regnery
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Nigdy nie pozwolę ci odejść - Katy Regnery страница 23

Название: Nigdy nie pozwolę ci odejść

Автор: Katy Regnery

Издательство: PDW

Жанр: Эротика, Секс

Серия:

isbn: 9788378898481

isbn:

СКАЧАТЬ – każda najmniejsza cząstka tlenu – została wyssana z tego miejsca.

      Nie mógł oddychać. Stał sparaliżowany, otworzył szeroko oczy, a jego ciało zaczęło drżeć. Próbował mrugnąć, ponieważ – cholera jasna! – to, co widział musiało być jakąś halucynacją albo było spowodowane urazem głowy, jakiego doznał podczas walki. A może był martwy i to właśnie było niebo. Wściekła dziewczyna, stojąca za Quintem z założonymi rękami na piersiach, wyglądała jak Griselda. Była dziesięć lat starsza, jej bursztynowe włosy falowały, niebieskie oczy były mu tak znajome, że serce w tym samym momencie zaczęło łomotać i boleć.

      Student położył dłoń na jej ramieniu i odwrócił ją częściowo do siebie, więc teraz stała bokiem do Setha; znów to poczuł, jak kopnięcie w brzuch: była znajoma. Była tak cholernie znajoma, że myślał, iż to jakaś magiczna sztuczka, że jest w filmie albo ciosy przeciwnika uszkodziły mu mózg. Ponieważ – o mój Boże – ta dziewczyna wyglądała tak podobnie do Gris, że prawie uwierzył, że to ona… w tym momencie nie istniała na tej planecie siła, która mogłaby powstrzymać go przed podejściem bliżej.

      Przedzierając się przez tłum swoich sympatyków, przeszedł przez ring, ze wzrokiem wlepionym w dziewczynę, która zażarcie kłóciła się z chłopakiem. Była tak zajęta kłótnią, że miał idealny widok na jej profil. Kolana zmiękły mu z przerażenia. Słaby, zdziwiony, zdezorientowany i szalony jednocześnie, wciąż posuwał się naprzód, badając dokładnie jej twarz z każdym zbliżającym go do niej krokiem.

      To nie może być ona.

      Ona nie żyje.

      Masz halucynacje.

      Kiedy dzieliły go od niej zaledwie trzy metry, student skupił na nim swój wzrok, a po chwili dziewczyna odwróciła się by zobaczyć, na co patrzy jej chłopak. Otworzyła szeroko usta, a jej wzrok zatrzymał się na jego oczach. Wzdrygnęła się, przyglądając się jego twarzy, a po chwili jej niebieskie oczy rozszerzyły się ze wstrętem. Nie rozpoznała go. Skoro twarz jego przeciwnika wyglądała jak hamburger, istniało duże prawdopodobieństwo, że on wyglądał podobnie. Nie rozpoznała go, ale on był już pewien.

      Gris. To ty.

      – To ty? – wydyszał, serce waliło mu jak młot, płuca ledwo mogły wypełnić się powietrzem, wirowało mu w głowie.

      Niczym najsłodszy z najsłodszych snów lub najsilniejsze urojenie, znów stała przed nim, żywa. Jego Gris. Martwa, a jednak żywa. Czy to możliwe? Czy to możliwe, że jakimś cudem przeżyła? Wykopała się z grobu i przeżyła?

      Nie. Martwi ludzie nie wracają do życia.

      Widzę martwych ludzi. Oszalałem, pomyślał, śmiejąc się z siebie. Bolało jak diabli. Nawet z takimi samymi włosami i podobnymi niebieskimi oczami, to nie mogła być Gris. Była martwa. Widział jej grób. Odwiedził go tego samego dnia, gdy wrócił do Wirginii Zachodniej, i nie było tam śladu po jej ciele, które zostało wywleczone przez dzikie zwierzęta. Odeszła. Odeszła, odeszła, odeszła. Ale jednak… gdyby mógł podejść trochę bliżej, może dałby radę spojrzeć jej w oczy… by się upewnić.

      Pokręcił gwałtownie głową, krew i ślina bryzgały na obie strony, kiedy próbował zablokować gratulującą mu i wiwatującą widownię, mocno odpychając każdego, kto stanął mu na drodze. Przetarł oczy dłonią, po czym znów skupił na niej wzrok. Czuł, jak drętwieje mu klatka piersiowa i staje serce. Z przerażeniem przeniósł wzrok na jej podbródek. Pod ustami widniała pięciocentymetrowa blizna.

      Znów spojrzał jej w oczy, a w uszach słyszał kołatanie własnego serca, które zagłuszało odgłosy wokół niego. Pierwszy raz od dziesięciu lat poczuł jej imię na swoim języku, wypłynęło z zaginionego i prawie zapomnianego miejsca.

      Ostrze noża przebiło jego bok pierwszy, drugi, trzeci raz. Czuł obcy ból, ale wciąż poruszał się naprzód.

      Nie spuszczając jej z oczu, zepchnął kolejną osobę ze swojej drogi, po czym odsunął następnego fana, który chciał położyć rękę na jego ramieniu. Poczuł, jak czwarty cios przecina jego skórę, sprawiając, że lekko się zgiął i jęknął z bólu, lecz wciąż patrzył jej w oczy. Nie mógł pozwolić jej odejść. To niemożliwe, żeby żyła, ale jednak, w jakiś sposób… znów spojrzał dla pewności na jej bliznę, była tam.

      Był prawie na miejscu. Dwa kroki dzieliły go od wyjścia z ringu. Wyciągnąłby do niej ręce i wpadł w jej ramiona. Postawił stopę na stogu siana i zebrał wszystkie siły, by przez niego przejść. Quint krzyczał coś, pochylając się nad Sethem, lecz ten był całkowicie skupiony na dziewczynie.

      – G-G-Gris? – zaszlochał. Otworzyła szeroko oczy na moment przed tym, jak jej twarz została ostro szarpnięta w bok. Jej ciało było wiotkie. Upadła w ramiona mężczyzny, z którym się kłóciła, a Seth krzyknął:

      – G-G-Griiiiiiis!

      Chwiejnym krokiem posuwał się do przodu, wyciągając do niej ręce, kiedy nagle poczuł z tyłu głowy cios i runął na ziemię. Jego nieprzytomne ciało upadło gwałtownie między snopkami siana, wchłaniającymi jego krew.

      Rozdział 7

      

      Było bardzo ciemno, jak każdej nocy, i zaczynało się ochładzać. Griselda zgadywała, że był już późny wrzesień albo wczesny październik, co oznaczało, że mieszkali w piwnicy mężczyzny od roku i trzech miesięcy. Za kilka miesięcy skończy dwanaście lat.

      Mężczyzna był na dole godzinę temu i przyniósł im po misce wodnistej owsianki, którą zjedli na ławce, podczas gdy mężczyzna czytał im Biblię. Jak tylko skończyli jeść, zamknął Griseldę z powrotem w jej pomieszczeniu. Nasłuchiwała, jak wchodził na górę po schodach i zamykał drzwi. Około pół godziny później usłyszała silnik jego furgonetki.

      Od teraz – na następnych kilka godzin – nastanie spokój, lecz istnieje szansa, że wróci do nich później, żądny zemsty i zionący whiskey. Postawi przed nimi dwa wiadra wypełnione gorącą wodą z wybielaczem i będzie kazał im czyścić podłogę w piwnicy aż do świtu.

      Bezczynne ręce są placem zabaw diabła! A ty, Ruth, jesteś dzieckiem szatana!

      Popękane dłonie wciąż bolały ją po całym dniu intensywnej pracy w ogrodzie i marzyła, by posiadali coś innego niż olej do piły łańcuchowej, by mogła posmarować rany. Wpadła na pomysł, żeby nacierać nim ręce, lecz zostało im już tylko pół pojemnika. Mieli szczęście, że znaleźli go gdzieś między narzędziami. Pomyślała, że lepiej nie marnować oleju i poczekać do jutra. Do tego czasu jej ręce nasiąkną wybielaczem i będą piekły, jakby wsadziła je w ogień.

      Przeczołgała się przez dziurę w ścianie i usiadła na podłodze przy łóżku Holdena, opierając ramiona o zardzewiałą, metalową ramę łóżka.

      – Hej – powiedział delikatnie.

      – Hej.

      – Ch-ch-chcesz СКАЧАТЬ