To nie jest hip-hop. Rozmowy II. Jacek Baliński
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу To nie jest hip-hop. Rozmowy II - Jacek Baliński страница 13

Название: To nie jest hip-hop. Rozmowy II

Автор: Jacek Baliński

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Биографии и Мемуары

Серия:

isbn: 978-83-948551-4-7

isbn:

СКАЧАТЬ to, co jest dziś. To, że możemy sobie spokojnie rozmawiać i pić kawę. Jestem minimalistą. Nie potrzebuję ani wielkich zwycięstw, ani wielkich tragedii.

      Na koniec: uważasz się za ekscentryka? Albo czy zdarza się, że ludzie określają cię takim mianem?

      Chyba tak, ale ujmują to nieco inaczej. Nieraz słyszałem o sobie, że jestem „dziwny w chuj” (śmiech). Wiele moich rozkmin o rzeczywistości i jej strukturze nijak nie nadaje się do druku. Jestem jak latająca ryba, która na kilkadziesiąt lat wyleciała z wody i żegluje w powietrzu. Prędzej czy później wrócę do tego oceanu, z którego się wydobyłem.

      Forin

Szacunku nie zdobywa się siłą

      Dlaczego?

      Nie ma w Polsce drugiego równie uznanego projektanta okładek rapowych płyt, co Forin. Będąc aktywnym na tym polu od 2000 roku, przygotował oprawy graficzne blisko dwustu albumów dla największych tuzów rodzimej sceny. Projekty jego autorstwa zaskakują, intrygują, zachwycają. Wkład Forina w ewolucję myślenia o tym, jak można opakować muzykę, jest nie do przecenienia. Wydatnie przyczynił się również do zmiany postrzegania zawodu projektanta okładek – dziś już nikogo nie dziwi, że nie jest to wyłącznie ekscentryczne hobby po godzinach. Grzegorz Piwnicki jest marką samą w sobie, a przy tym nieuznającym półśrodków, stuprocentowym profesjonalistą, który chętnie dzieli się wiedzą z młodymi adeptami projektowania. Biorąc pod uwagę przeszłość związaną z malowaniem graffiti oraz fakt, że tworzenie okładek jest jedynie wycinkiem jego aktywności zawodowej, było więcej niż oczywiste, że zaproszenie do wzięcia udziału w „To nie jest hip-hop. Rozmowy II” musiało powędrować również do niego.

      Jak?

      Z plecakiem pełnym zaprojektowanych przez Forina płyt udałem się do jego mieszkania w majestatycznej kamienicy na Starej Pradze. Grudniowy termin dograliśmy po tym, jak mój rozmówca – ze względu na to, że rozchorowały się jego żona i córka – musiał odwołać poprzednie spotkanie. Usiedliśmy w salonie i przy akompaniamencie muzyki Milesa Davisa, Bonobo czy The Cinematic Orchestra przegadaliśmy ponad trzy godziny. Wydaje mi się, że przez ten czas udało się odpowiednio uchwycić charakter i podejście Forina. Po co cały czas mówić o sobie, skoro można porozmawiać o tym, co się ostatnio przeczytało lub obejrzało? Po co cały czas mówić o sobie, skoro – patrz: tytuł wywiadu? Niezwykle owocne spotkanie, na bazie którego powstał bardzo ciekawy, wyważony i mądry materiał.

      Autor: Jacek Baliński

      Data: 4 grudnia 2018

      Od marca 2017 roku jesteś szczęśliwym rodzicem. Dużą zmianę w twoim życiu spowodowały narodziny córki?

      Maksymalną. Przede wszystkim przyjście na świat Janiny ułożyło moje życie. W pewnym momencie człowiek dorasta do podjęcia decyzji o zostaniu rodzicem i trochę żałuję, że w moim przypadku nie nastąpiło to wcześniej. Z mojego dzieciństwa dobrze pamiętam dziadków, podczas gdy ludzie z mojego pokolenia dopiero teraz – mając trzydzieści kilka lat – decydują się na dzieci, przez co najprawdopodobniej dzieci ich dzieci nie będą znały ich jako dziadków. Instytucja dziadków wyginie. Na szczęście w moim życiu pojawiła się żona Agata, a od niedawna jest z nami Janina. Głupio mówić, ale zaplanowaliśmy jej narodziny pięć lat do przodu.

      Mamy mnóstwo książek o tym, jak się przygotować do tego, żeby być najlepszym rodzicem, ale na razie porady z nich się nie sprawdzają. Wychodzi na to, że każde dziecko jest inne. Pierwszy rok w roli ojca był dla mnie mega trudny, bo w moim wieku ma się już jakieś przyzwyczajenia, jest się w pewien sposób rozpieszczonym przez życie, jeśli chodzi o wpływy pieniężne i na co można je przeznaczyć – aż tu nagle wszystko się odwróciło. Ale to fajna zmiana. Niezły detoks.

      Zanim zaczęliśmy nagrywać, powiedziałeś, że długo miałeś problem, żeby znaleźć czas na cokolwiek, co nie jest projektowaniem – wspominam o tym w kontekście stosunkowo późno podjętej decyzji o założeniu rodziny.

      W poprzednim związku nigdy nie myśleliśmy na serio, żeby postarać się o dziecko. Byliśmy zapatrzeni w pracę. Znajdowaliśmy się w otoczeniu ludzi w wieku trzydziestu–trzydziestu pięciu lat – wszystko to mówiło, że zawsze będzie czas. A tak naprawdę tego czasu nie ma wcale tak dużo. Nie wiem jednak, czy w tamtym okresie byłbym dobrym rodzicem. Czy umiałbym zrezygnować z pełnego poświęcenia się pracy na rzecz starania się, aby być najlepszym tatą.

      Przestawiłeś już akcenty między życiem zawodowym a rodzinnym?

      Staram się, żeby się udawało. Oczywiście są terminy, których nie da się przeskoczyć i niekiedy muszę pracować w nocy, ale wtedy Agata mnie odciąża przy Janinie. Doszliśmy do konsensusu. Oboje mamy wolne zawody, więc możemy sobie w miarę zaplanować opiekę nad córką. Idzie się dogadać, jak ludzie chcą się dogadać.

      Patrzyłeś wcześniej na siebie jako na tytana pracy?

      Nadal jestem pracoholikiem, przez co nie umiem odpuścić pewnych rzeczy. Nie potrafię działać na zasadzie: zrobione, zapomniane, następne. Każdym kolejnym projektem chcę przeskakiwać ten, który powstał jako poprzedni. To potrafi generować problemy, ale sądzę, że nauczyłem się już asertywności we współpracy z innymi osobami, przez co wiem, jak rozdzielać wybrane zadania. Wreszcie umiem delegować polecenia, co kiedyś nie przychodziło mi łatwo, bo nie umiałem dzielić się swoją pracą. Wiedziałem, że jak ja czegoś nie zrobię, to nikt tego nie zrobi. A już na pewno nie zrobi tego lepiej.

      Wspomniałeś kiedyś, że jak ktoś cię pozna jako Forina, to znika Grzegorz. Stajesz się postacią kryjącą się pod pseudonimem.

      Staram się oddzielać pracę od wizerunku i wolę, żeby patrzono na mnie przez pryzmat tego, jakim jestem człowiekiem, niż przez to, co zrobiłem. Dorobek zawsze ciąży. To podejście po części wyniosłem z graffiti – w tym środowisku przed laty ludzie znali się z ksywek, a nie z imion. Teraz jednak nie przedstawiam się nikomu jako Forin. Wolę jako Grzegorz.

      Jadąc do ciebie, zastanawiałem się, czy gdyby twoje studio nie nazywało się Forin Studio, tylko – dajmy na to – Grzegorz Piwnicki Studio, coś by to zmieniło?

      Bardzo dużo. Przez wiele lat miałem studio, które nazywało się Projektowanie.Org*, i – patrząc na to pod kątem komercyjnym, bo wykonuje się pracę po to, żeby mieć z niej zarobek – dopiero po zmianie nazwy w 2013 roku na Forin Studio zaczęło ono zwyżkować.

      Jakie były początki Projektowanie.Org*?

      Założyłem je wspólnie z przyjacielem Szymonem Lesiszem w 2002 roku. Robiliśmy przede wszystkim strony internetowe. Prawdę mówiąc – żaden interes. Wtedy jednak nie patrzyłem na to w ten sposób. Studio trzymało się dość długo, ale ostatni okres był już agonią. Głupota. Nie mieliśmy biznesplanu, brakowało profesjonalnego podejścia, założeń, jakie są finansowe plany na rok do przodu i co przynosi nam największe profity… Działaliśmy od projektu do projektu. Nie byliśmy też odpowiednio sprofilowani. Mydło i powidło. Teraz już wiem, że tak interesu się nie prowadzi.

      Poza СКАЧАТЬ