Название: Narodziny cywilizacji Wysp Brytyjskich
Автор: Wojciech Lipoński
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: История
isbn: 978-83-7976-655-0
isbn:
Intuicyjnie wyczuwamy, że w tej ich roli jest istotna część owego celtyckiego dystansu do miasta, jaki wytworzył się w czasach rzymskiej Brytanii. Powstaje jednak natychmiast pytanie, czy jest to tylko wynik odrębnych doświadczeń celtyckich (epoka rzymska) i anglosaskich (okres normański), które dopiero w czasach nowszych poczęły różnymi drogami dawać zbliżony efekt w literaturze wyrażanej w języku angielskim, czy też możemy mówić o wcześniejszych fazach ich wzajemnego przenikania? Do niedawna uważano, iż antagonistyczny stosunek obu tych grup etnicznych wykluczał istotniejszą wymianę wartości kulturowych. Idąc tą drogą, można bez większego trudu przekonać się, że stosunek do natury, wsi i miasta np. w średniowiecznej literaturze Walii, jako spadkobierczyni rzymskiej Brytanii w prostej linii, kształtował się mniej pod wpływem większych skupisk urbanistycznych, a bardziej cywilizacyjnego regresu, jakiemu ten kraj uległ w dobie cofania się pod naporem anglosaskim ku kambryjskiej głuszy, gdzie stopniowo tracił kontakt z imperialną niegdyś kulturą łacińską. Natomiast podobny stosunek do country i miasta wśród Anglosasów, przynajmniej po okresie normańskim, wzmacniany był nie tyle niedorozwojem cywilizacji miejskiej, ile wspomnianymi już wyżej jej niedogodnościami.
Wszystkie te czynniki były oczywiste i ważne. Ale istniała również jakaś trudniej uchwytna kontynuacja między pierwszym impulsem, sięgającym starożytnej Brytanii, a zjawiskami czasowo nam bliższymi, rodzącymi się już w obrębie kultury angielskiej. Współczesne badania coraz częściej wykrywają takie wykluczane dotąd zależności. Okazują się one wcale liczne, jeśli tylko spojrzeć na dzieje obu społeczności bez nacjonalistycznych uprzedzeń, tak typowych dla wielu opracowań anglosaskich, pomniejszających lub pomijających dorobek cywilizacyjny Celtów. Są one charakterystyczne również dla współczesnej historiografii krajów celtyckich, która po wiekach zależności od Oksfordu i Cambridge stara się obecnie aż nazbyt często podkreślać raczej to, co różni główne kultury Wysp Brytyjskich, nie zaś to, co było ich nie zawsze dobrowolnym, ale jednak wspólnym dziedzictwem. Jest to podejście zrozumiałe po wiekach celtyckich krzywd zaznanych od Anglosasów, co nie zmienia jednak faktu, że równie dalekie od obiektywizmu jak anglocentryzm. I to za sprawą tych dwu ekstremalnych punktów nie tyle widzenia, ile niedowidzenia, nie mamy dotychczas wyjaśnienia wielu ważnych i mniej ważnych, ogólnych i szczegółowych zjawisk kulturowych. Przekonamy się o tym jeszcze kilkakrotnie na łamach tej książki. Na razie poprzestańmy na jednym, pozornie nie najważniejszym, ale jakże symbolicznym przykładzie, który ściśle wiąże się z omawianą tu „horacjańską” miłością do wsi i powściągliwością wobec miasta. Nie wiemy, w jaki sposób plan architektoniczny rzymskiej willi, w jej romano-celtyckiej, brytońskiej wersji z pierwszych wieków naszej ery, przetrwał wszelkie burze dziejowe, wpływy różnych kultur, przełamał granice epok, bariery etniczne i zachował się w zasadniczym układzie, choć w mniejszej skali, w domach angielskiej (nie celtyckiej!) gentry aż do wieku XVI, w sporej zaś liczbie przypadków nawet XVII. „Jest rzeczą pouczającą – pisał brytyjski historyk I.A. Richmond – porównać te założenia (tj. romano-celtyckie) z tymi, na jakich oparty jest mniejszy angielski dwór (smaller English farm-house) z XVI i XVII w. Te typy przypominają się tak bardzo, że znane proste założenia przykładów angielskich mogły służyć za wzorzec dla tych z epoki wcześniejszej”184.
Takie zależności to chyba jednak coś więcej niż tylko jakieś brytyjskie genius loci, choć i ono – przynajmniej w swej fizycznie uchwytnej części, geograficznych determinantach krajobrazu, klimatu, roślinności i typu upraw, jednakowych przecież dla obu skłóconych etniczności – odegrało zapewne niepoślednią rolę…
Wydawałoby się, że skoro w epoce rzymskiej miasta Brytanii nie stanowiły centrów życia artystycznego, to przynajmniej na wsi, skoro okazała się ona tak ważna dla epok późniejszych, znajdziemy pierwsze tego zapowiedzi w postaci dalekich choćby epigonów Horacego czy Wergiliusza. Ale i tu spotka nas zawód. Okupacja rzymska, tworząc brytyjskie miasto, kształtując i zarysowując jego pozycję w cywilizacyjnym biegu rzeczy, nie uczyniła automatycznie wsi romano-celtyckiej ośrodkiem wyższej działalności kulturalnej w rodzaju horacjańskiego Sabinum, pozostawiając ziemskim rezydencjom rolę zwierciadła tego, co tworzono gdzie indziej. Przeciętny posiadacz czy choćby tylko dzierżawca majątku, kolonista legionowy czy nawet właściciel latyfundiów budował w odpowiednim stylu swą willę, interesował się stosownymi do swego statusu dobrami. Ale nie wiemy nic o tym, by zapraszał tu poetów lub sam pisywał epody bądź wzorowane na Wergiliuszu georgiki. Nie wydała też Brytania swego Maecenasa, obdarowującego wiejskimi posiadłościami obiecujących wierszopisów. Prowincjonalne villae okazały się równie niedostępne dla muz jak miejskie domicilia.
To, że docierała tu klasyczna literatura Rzymu, zaświadczają zabytki architektury, inskrypcje kamienne, a nade wszystko mozaiki. Willa w Low Ham ma mozaikę ze scenami z Wergiliusza, willa spod Leicester – mozaikę ilustrującą dzieła Owidiusza…
Prorzymski snobizm i ogólna imitacja kultury imperialnej wykluczały też z oficjalnego obiegu tradycje celtyckiej literatury ustnej, którą zapewne w jakimś stopniu kultywowała prosta ludność wiejska, prawie nie znająca łaciny. Natomiast jej nobiles nie dojrzeli do tego, by podjąć trud asymilacji kultury autochtonicznej z rzymską. Wykluczał to również duchowo sprzeczny charakter obu z nich, o czym za chwilę, przy okazji omawiania skutków zderzenia sztuki celtyckiej ze śródziemnomorską.
Pojawieniu się wyższych form kultury łacińskiej, w tym literatury, nie sprzyjała wieloetniczność elit Brytanii. Wbrew pozorom nie wchodziła tu w grę tylko kompozycja celtycko-romańska.
Już pierwsza faza okupacji rzymskiej przyniosła do Brytanii ok. 40 000 legionistów, a z nimi ocenianą na co najmniej 60 000 grupę członków ich rodzin, obsługi taborów, ciągnących za wojskiem handlarzy, rzemieślników, sztukmistrzów i kuglarzy, wreszcie i prostytutek185. Większość tych ludzi nie wracała potem na kontynent, lecz osiedlała się w Brytanii. Najbardziej zdyscyplinowany element żołnierski wywodził się w większości z ludności krajów wcześniej podbitych przez Rzymian. Oblicza się, że ok. 50% pośród nich stanowili Gallowie i Germanie, ok. 25% mieszkańcy dorzecza górnego Dunaju i również ok. 25% ludzie z terenów Iberii. Rdzennych Rzymian było mało. Ich trzon stanowili głównie wyżsi oficerowie (nie wszyscy jednak, przy czym ich odsetek malał z biegiem czasu), a poza wojskiem przedstawiciele rzymskiej administracji.
Tak więc mówiąc o jakiejkolwiek sferze kultury łacińskiej Brytanii, należy pamiętać, iż przez cały okres przynależności do Imperium przypominała ona wrzący tygiel etniczny, nie zaś społeczność ustabilizowaną, z wolna poddającą się wpływom rzymskim. Te ostatnie miały niezbyt szerokie zaplecze pośród ludności posługującej się łaciną jako pierwszym językiem, СКАЧАТЬ
184
L.A. Richmond, op. cit., s. 110.
185
Szacunkowe dane liczbowe za: R.G. Collingwood i J.N.L. Myres, op. cit., s. 181.