Damy Władysława Jagiełły. Kamil Janicki
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Damy Władysława Jagiełły - Kamil Janicki страница 11

Название: Damy Władysława Jagiełły

Автор: Kamil Janicki

Издательство: PDW

Жанр: Биографии и Мемуары

Серия:

isbn: 9788308072462

isbn:

СКАЧАТЬ pozycji. Dopiero w roku 1390 Granowskiego po raz pierwszy widać w działaniu. I to w osobliwym towarzystwie. Wystąpił wówczas jako świadek dokumentu Władysława Opolczyka, przyszłego wroga królestwa numer jeden. Utrzymywał najwidoczniej kontakty z dawnym namiestnikiem, te jednak nie mogły być przesadnie zażyłe. Gdy rozpętała się wojna, Granowski ani myślał buntować się przeciw władzy Władysława Jagiełły. Postawa kasztelana została doceniona. Król podarował mu Nakło, a następnie przekazał w zastaw pewną wieś w Wielkopolsce. Wincenty miał nią władać i czerpać z niej dochody do czasu, aż suweren ewentualnie wypłaci mu zamiast tego określoną kwotę w srebrze. Odnośny dokument informuje, że była to nagroda „za mnogie objawy wierności i niestrudzone prace”, a także zachęta „do większych jeszcze zasług”. Zachęta chyba skuteczna, skoro potem Granowski dostał od Jagiełły posiadłość we Wschowie, natomiast od Jadwigi Andegaweńskiej miasteczko Śrem w dożywotnie posiadanie[48].

      W polityce rycerz poczynał sobie, jak widać, całkiem sprawnie. Gorzej było w domu. Pieniądze nigdy się go nie trzymały, nie miał też głowy do interesów. Przede wszystkim zaś nie potrafił liczyć. U znanego krakowskiego lichwiarza, Żyda Hosmana, wziął pożyczkę w sporej kwocie tysiąca sześciuset groszy. Za te pieniądze można było kupić dom w mieście, albo nawet do stu hektarów ziemi. Nie wiadomo, do czego Granowski potrzebował tak znacznego zastrzyku pieniędzy. W każdym razie nie wziął pod uwagę ciążących na nim odsetek. Te ustalono na poziomie aż 108 procent rocznie! Po dwunastu miesiącach rycerz był już winien trzy i pół tysiąca groszy, po dwudziestu czterech – prawie pięć tysięcy. Takich kwot ani nie posiadał, ani nie był w stanie zdobyć. Zapewne też dlatego, że ciążyły na nim inne długi[49].

      Spytko z Melsztyna i król Jagiełło musieli zdawać sobie sprawę z trudnego położenia Granowskiego. Należy sądzić, że to właśnie finansowa pętla, którą nakielski kasztelan sam sobie nałożył, skłoniła go, by starać się o rękę Elżbiety pomimo krążących na jej temat plotek. A ponieważ mężczyzna uchodził za względnie przyzwoitego i miał odpowiednie sympatie polityczne, Elżbieta zgodziła się za niego wyjść. Jadwiga zaś pobłogosławiła związkowi i… szybko tego pożałowała.

      Wesele odbyło się najprawdopodobniej w roku 1397[50]. I dopiero po nim Wincenty z Granowa wyłożył wszystkie karty na stół. Uprzednio przyznawał się do długów, ale nie do ich prawdziwej skali. Teraz Jadwiga z Pilczy z szokiem odkryła, że zięć nie znajduje się blisko dna, lecz już głęboko w rzecznym mule. I to z kamieniem młyńskim przywiązanym do szyi. Możnowładczyni przeszło dekadę spędziła, walcząc o rozbudowę rodzinnego majątku. Nie tolerowała podejrzanych układów i bandyckich pożyczek. Tym bardziej nie zamierzała się godzić na to, by człowiek niepotrafiący zadbać o własną kiesę teraz drenował skarbiec napełniany z myślą o nienarodzonych wnukach.

      Pani na Pilczy, wbrew oczekiwaniom, nie odkręciła kurka z pieniędzmi. Nie dopuściła Wincentego do srebra, a pewnie też nie zapewniła córce posagu w żywej gotówce, by nie narażać rodziny na straty. Przyzwyczajona do władzy, nie zamierzała się nią dzielić, przynajmniej tak długo, aż na świat przyjdą przyszli spadkobiercy. I aż Granowski sam wyplącze się z matni.

      Tymczasem kasztelan, zamiast szukać oszczędności i źródeł dochodu, grał na zwłokę. W listopadzie 1398 roku złożył przed sądem w Krakowie przyrzeczenie, że spłaci kwoty, które był winien Hosmanowi. Wcale jednak tego nie zrobił, a odsetki tylko rosły i rosły. W roku 1400 nie miał już wyjścia. Przyparty do muru, wystawił na sprzedaż rodzinne włości: Granów oraz Kamieniec. Odtąd nie mógł się dłużej określać mianem Wincentego z Granowa. Stał się Wincentym z Pilczy. Czy też, jak doskonale zdawano sobie sprawę w Polsce, Wincentym z Żoninego Zamku albo Wincentym na Łasce Teściowej. Ten drugi, żartobliwy przydomek można by mu z powodzeniem przyprawić, bo nie kto inny, a właśnie Jadwiga… kupiła wielkopolskie dobra. Zapłaciła bankrutowi ponad dziewiętnaście tysięcy groszy. A gdy nawet to nie wystarczyło, by zięć wyswobodził się z długów, nabyła od niego także wieś Dobre oraz pół osady Sławniów.

      „Rycerska duma mocno ucierpiała” – skomentowała jedna ze znawczyń tematu. Jakby tego było mało, problemy Wincentego wcale nie zniknęły, a na jaw zaczął wychodzić jego prawdziwy charakter. Nie wiadomo, czy rycerz kiedykolwiek spłacił wszystkie kredyty. Można za to powiedzieć, że nawet częściej niż dotąd stawał przed sądem. Tyle że oskarżany przez teściową, nie zaś wierzycieli.

      Wydawało mu się, że przeprowadzone transakcje może uważać za fikcję. Nadal czuł się panem ojcowizny i okazał to, potajemnie wysyłając chłopów, by zbierali zboże w jego dawnych majątkach. Jadwiga ani nie puściła mu płazem kradzieży, ani nie zgodziła się na polubowne załatwienie sprawy. Wytoczyła Wincentemu proces. On, wściekły, zaprzeczał, że do sprzedaży w ogóle doszło, natomiast majątki, za które wziął pieniądze od pani na Pilczy, zaczął „napadać, grabić, a nawet zajmować”.

      Antoni Prochaska, który przed przeszło stuleciem analizował sprawozdania z prowadzonych rozpraw, zwrócił uwagę, że poza kwestiami bezprawnych omłotów i napadów wyniknął również temat podziału dóbr, którego oczekiwał nie tylko Wincenty, ale też… jego żona Elżbieta.

      Młodsza pani z Pilczy znalazła się w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Pragnęła zachować wierność matce, której tak wiele zawdzięczała, ale przecież miała męża i również jemu była winna lojalność. Enigmatyczna zapiska sądowa sugeruje nawet, że aby pomóc Wincentemu, sama zaciągnęła jakieś „długi żydowskie”. Widocznie w ogniu konfrontacji także ją rodzicielka odcięła od pieniędzy.

      W procesach matka chrzestna króla brała górę, a Wincenty był zmuszony płacić dotkliwe kary. W jednym znanym przypadku aż siedemset dwadzieścia groszy[51]. Prawie połowę tego, co kiedyś pożyczył u Hosmana. Czy spokorniał na skutek poniesionych porażek? Wątpliwe. Raczej to okoliczności z czasem uległy zmianie.

      Elżbieta zaszła w ciążę, a potem w kolejną i następną. Łącznie urodziła przynajmniej czworo dzieci: dwie lub trzy córki (w źródłach pojawiają się Jadwiga, Elżbieta i Eufemia, zdrobniale Ofka) oraz dwóch synów – Ottona i Jana. Przyszłość rodu została zabezpieczona. A Jadwiga z Pilczy miała dobry powód, by pojednać się z zięciem. Bo że doszła do zgody z córką, można poznać choćby po imieniu jednej z wnuczek. Czy inaczej dziewczynkę ochrzczono by jako „Jadwigę”?[52]

      NIEMIECKIE KAZANIE

      „W społeczeństwie średniowiecznym była to niespotykana sytuacja, by przez dwadzieścia lat niewiasta pozostawała właścicielką dóbr ziemskich” – podkreśla Maria Nitkiewicz[53]. Stwierdzenie nieco na wyrost, bo znano podobne przypadki, zwłaszcza poza Polską. Były jednak istotnie rzadkie.

      Historia Jadwigi z Pilczy tym bardziej jawi się jako wyjątkowa, bo możnowładczyni zdołała utrzymać swą niezależność i majątek nawet po tym, jak straciła wszelkie punkty oparcia. Jej potężny brat, Spytko z Melsztyna, w 1399 roku zginął w wielkiej bitwie z Tatarami nad rzeką Worsklą. Wdowa po wojewodzie nie miała talentów Jadwigi i w ciągu paru lat została pozbawiona wszystkich niemal włości[54]. Do niespodziewanej tragedii doszło też na Wawelu. Po przeszło dekadzie od ślubu królowa wreszcie znalazła się w odmiennym stanie. Spory między koronowanymi małżonkami przycichły, dwór z nadzieją wyczekiwał narodzin następcy tronu. Na świat nie przyszedł jednak upragniony syn, lecz córeczka, która zresztą zmarła wkrótce po porodzie. Zaraz po niej ducha wyzionęła także Jadwiga Andegaweńska. To również działo się w roku 1399. Pozycja Jagiełły stała się chwiejna, a jego perspektywy – wątpliwe. I na pewno w tych trudnych chwilach monarcha nie był władny nadal wspierać swojej matki chrzestnej[55].

СКАЧАТЬ