Название: Damy Władysława Jagiełły
Автор: Kamil Janicki
Издательство: PDW
Жанр: Биографии и Мемуары
isbn: 9788308072462
isbn:
Z obecnych na miejscu członków rady królewskiej na pierwszy plan wysuwał się jednak Jan Tęczyński. Nie tylko zwierzchnik dworu monarchini, ale też kasztelan wojnicki i krakowski (co dawało prestiż oraz pozycję honorową) i przede wszystkim stołeczny starosta (z czym wiązała się już realna, niemała władza). Jan, pieczętujący się herbem Topór, był postacią bez dwóch zdań nietuzinkową. Trafił na sam szczyt po tym, jak szesnaście lat wcześniej, w przełomowym okresie bezkrólewia, jako jedyny wystąpił w obronie praw Jadwigi Andegaweńskiej do tronu. Matka dziewczyny, węgierska królowa wdowa Elżbieta Bośniaczka, opóźniała jej przyjazd i na każdym kroku okłamywała polskich panów. Siała zamęt, jeśli nie dla własnej satysfakcji, to przez zupełne niezrozumienie reguł rządzących polityką. Polskie rycerstwo miało dość jej szachrajstw i wykrętów. Na specjalnym zjeździe wiosną 1383 roku okrzyknęło nowym królem Siemowita IV. Arcybiskup Gniezna, popierający mazowieckiego kandydata, już sięgał po koronę i święte oleje. Niewiele brakowało, a upadłby projekt kobiecej sukcesji w Polsce, złota obręcz wróciłaby zaś na skronie Piastów – tyle że bocznej linii dynastii. Cała historia kraju potoczyłaby się nowym torem. Nie byłoby Jadwigi, a więc także Jagiełły, a w konsekwencji – rodu Jagiellonów.
Jeśli tak się nie stało, to tylko dlatego, że w ostatniej chwili o głos poprosił obecny na zjeździe Jan – pośledni członek rodu Toporczyków, wówczas będący tylko kasztelanem wojnickim. Trzeźwe przemówienie młodego mężczyzny ostudziło nastroje i przekonało panów szlachtę, by wstrzymać się z radykalną, podyktowaną wzburzeniem decyzją. W efekcie żadna koronacja się nie odbyła. Siemowit zaczął wytracać impet w wyścigu do polskiego tronu, a w kolejnym roku dziesięcioletnia Jadwiga przybyła wreszcie nad Wisłę i została uznana za panią królestwa.
Zasługi Jana nie zostały zapomniane. Nie dość, że zyskał nowe urzędy, to jeszcze stał się najbliższym powiernikiem, czy wręcz mentorem młodej władczyni. Cały jej dwór obsadził swoimi krewniakami i protegowanymi. Kto był kanclerzem Jadwigi? Naturalnie rodowiec Tęczyńskiego. Kto cześnikiem, podskarbim, podkomorzym? Kolejno: krewniak, krewniak, krewniak. Nawet za kuchnię Andegawenki odpowiadał człowiek Tęczyńskiego. Także z rywalizacji z potężnymi Melsztyńskimi – z wojewodą krakowskim Spytkiem na czele – Jan wyszedł obronną ręką.
Monarchini ufała ochmistrzowi do tego stopnia, że właśnie jego uczyniła egzekutorem swego testamentu. Wydaje się też ze wszech miar prawdopodobne, że wyznaczyła mu w ostatnich dniach zadanie pokierowania przyszłością kraju w sposób, jakiego sobie życzyła. A tym samym także przyszłością Jagiełły[7].
Czy pośrednictwo Tęczyńskiego było konieczne, by król zechciał złożyć wizytę umierającej? Tego już się nie dowiemy. Jest natomiast faktem, że do rozmowy małżonków doszło, a królowa wydała w jej trakcie najbardziej osobliwą dyspozycję. Sprawa była znana jak zawsze dobrze poinformowanym Krzyżakom. Johann von Posilge – proboszcz z Iławy i autor jednej z najważniejszych kronik dokumentujących dzieje Zakonu Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego – zanotował, że na łożu śmierci Jadwiga Andegaweńska poleciła mężowi, by wstąpił w nowy związek z jedyną kobietą zdolną ją zastąpić: Anną z Celje. Odumarłą przez ojca i porzuconą przez matkę dziewczyną, wychowywaną w mało znanym Polakom hrabstwie na terenie obecnej Słowenii[8].
Propozycja tylko z pozoru była egzotyczna. Jagiełło znalazł się w sytuacji nie do pozazdroszczenia i sam świetnie zdawał sobie z tego sprawę. Ze szczególnym dramatyzmem o wydarzeniach opowiadał po latach Jan Długosz. „Po śmierci królowej Jadwigi ogarnął króla polskiego Władysława niemały strach, że zostanie usunięty z Królestwa Polskiego” – stwierdził autor Roczników czyli Kronik. Zdaniem dziejopisa monarcha obawiał się, że „prałaci i panowie” przepędzą go „ze wzgardą”, ponieważ nie posiadał ani męskiego potomka, ani praw do tronu. Władca pogrążył się nawet nie w rozpaczy, ale w ponurej rezygnacji. Ponoć miał poczucie, że „nie wypada mu przebywać dłużej w cudzym królestwie, skoro zmarła jego dziedziczka, Jadwiga”. Zaczął więc przygotowywać się do zwrócenia korony i prosił panów, by pozwolili mu powrócić na rodzinną Litwę[9].
Dawni historycy przyjmowali tę opowieść bez najmniejszej krytyki, a nawet swobodnie ją rozbudowywali. Relacja stanowiła dla nich dowód, że Jagiełło za życia Jadwigi nie był pełnoprawnym, samodzielnym monarchą, ale jedynie bezwładnym figurantem. Królem małżonkiem, stojącym w cieniu prawdziwej suwerenki. Kiedy zaś Andegawenka odeszła do wieczności, stracił jakiekolwiek podstawy swej (i tak wątłej) władzy. Jego prerogatywy pochodziły tylko od wawelskiej pani, za sprawą piastowskiej krwi krążącej w jej żyłach. On, jako Litwin, był nad Wisłą co najwyżej gościem. A zaproszenie, na którego podstawie przebywał na Wawelu, niniejszym wygasło[10].
Taka interpretacja, choć kusząco powieściowa, jest jednak zbyt prosta. Dzisiejsi badacze lepiej od poprzedników sprzed paru pokoleń rozumieją mechanizmy władzy w późnym średniowieczu. O wiele więcej wiedzą też o rzeczywistych działaniach króla Władysława. Przede wszystkim zaś: nie dają już wiary Długoszowym fantazjom o Jagielle jako człowieku chwiejnym, strachliwym i niesamodzielnym.
Fundatorzy Akademii Krakowskiej na obrazie Jana Matejki. Pośrodku – królowa Jadwiga Andegaweńska.
Pozycja Jagiełły w pierwszych latach rządów na pewno nie była równa tej, którą posiadali inni polscy królowie. Nad Wisłą zapanowała swoista dwuwładza. Przybysz ze wschodu nie został królem małżonkiem, ale królem pełnoprawnym i prawdziwym. Namaszczono go, koronowano, złożono mu w pełni obowiązujące hołdy. Tyle tylko że do rangi króla (nie zaś królowej) wyniesiono wcześniej także jego partnerkę. Z formalnej perspektywy każda decyzja Jadwigi miała taką samą moc sprawczą, co ta wydana przez Władysława. Urzędnicy z otoczenia królowej wykorzystywali ten fakt już wtedy, gdy Andegawenka była zaledwie dzieckiem. Kiedy zaś wawelska pani dorosła, sama zaczęła prowadzić niezależną politykę, nawiązywać dyplomatyczne kontakty, a nawet wprost wchodzić w drogę konkurencyjnemu dworowi małżonka i jemu samemu. Pertraktowała z wielkim mistrzem zakonu krzyżackiego, niezależnie, czy podobało się to Jagielle, czy nie. Wydawała sądy, z którymi on mógł się otwarcie nie zgadzać. A nawet ingerowała w sferę, którą Jagiełło uznawał za przynależną wyłącznie jemu. Przykładowo w roku 1398 wprost zażądała od kuzyna króla, wielkiego księcia Witolda, by ten zapłacił jej „czynsz” ze wszystkich ziem ruskich i litewskich, które przecież miały zostać „przyłączone” do Polski na mocy zawiązanej dwanaście lat wcześniej unii.
Jagiełło nie był w stanie hamować zapędów połowicy. Małżonkowie byli równi rangą, ale nie autorytetem. On spędził półtorej dekady, mozolnie budując własne stronnictwo i utwierdzając swoją władzę. Ona już z samej racji urodzenia uchodziła za najwyższą panią. Choć wychowała się na Węgrzech, a po polsku nauczyła się mówić dopiero po przyjeździe do Krakowa, to przez poddanych była uważana za niekwestionowaną Polkę. Ją, jako ostatnią w naszych dziejach, określano mianem „pani przyrodzonej” królestwa. Była prawnuczką Władysława Łokietka, a całe państwo, jeszcze do niedawna rozumiane wprost jako własność monarchy, uchodziło za jej posag małżeński.
Gdyby królowa nie zmarła СКАЧАТЬ