Król darknetu. Nick Bilton
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Król darknetu - Nick Bilton страница 9

Название: Król darknetu

Автор: Nick Bilton

Издательство: PDW

Жанр: Документальная литература

Серия: Amerykańska

isbn: 9788381910095

isbn:

СКАЧАТЬ wymiarze godzin zaangażował się w organizację non profit o nazwie Good Wagon Books, w której pomagał swemu staremu kumplowi Donny’emu. Krążyli po Austin od drzwi do drzwi, zbierali stare książki i sprzedawali je w internecie. Czego nie udało się spylić, oddawali do lokalnych więzień. Nie było z tego wielkich zarobków. Pieniądze na swoje nieliczne wydatki Ross miał z grania na giełdzie, zaoszczędził także trochę ze sprzedaży małego domu na wynajem, który kupił, kiedy studiował na Penn State. (Oszczędny styl życia pozwolił mu odłożyć z pensji asystenta wykładowcy dość funduszy, żeby kupić, a potem sprzedać niewielki domek w mieście). Przy ognisku opowiedział kolegom, że przez ostatnie miesiące właśnie z tego się utrzymywał.

      Nie powiedział natomiast, że porzucił day trading, bo nie przynosił on zysków, a w tych nielicznych przypadkach, kiedy coś zarobił, nienawidził nadmiernie rozbudowanych przepisów i podatków, które Wujek Sam nakładał na inwestorów. Nie wspomniał również, że oblał egzamin na studia doktoranckie ani że nie cierpiał wynajmowania domu studentom, bo jako właściciel musiał się użerać z mnóstwem błahych problemów. A już z całą pewnością nie powiedział, że praca nad grą symulującą projekt seasteadingu, której poświęcił wiele miesięcy, zakończyła się fiaskiem, bo nikt nie chciał jej kupić. Nie napomknął o mnóstwie dorywczych prac z ogłoszeń w serwisie Craigslist, które wykonywał, żeby zarobić parę dolarów – w tym redagowaniu artykułów naukowych. Nie powiedział, że wszystko, co robił, wydawało mu się kompletną porażką. Genialny pomysł za genialnym pomysłem, choć nikt oprócz niego ich za takie nie uważał.

      Na szczęście temat uległ zmianie i ludzie zaczęli opowiadać historie sprzed dekady. Ross co prawda się śmiał, ale zdawał się zawstydzony tym, co wydarzyło się przed chwilą. Jasne, jego koledzy mieli nudną, prozaiczną pracę, ale ją mieli. A co on mógł wpisać do CV? Dwa dyplomy i całą serię ślepych zaułków. Tak bardzo chciał mieć na coś wpływ. Osiągnąć coś ważniejszego niż robota na prozaicznym etacie.

      Było już późno, kiedy Ross i Julia uściskali wszystkich na do widzenia i wsiedli do pikapa, żeby wrócić do Austin. Gdy on zatrzasnął drzwi i zapiął pas, ona zauważyła, że coś jest nie tak. Samochód wyjechał tyłem po podjeździe na krętą drogę.

      – Nic z tego, co robiłem, nie wypaliło – poskarżył się Ross. – Nie osiągnąłem niczego wielkiego.

      Cedry za oknem przemykały w ciemności.

      – Och, skarbie, nie przejmuj się – odpowiedziała Julia. – Próbujesz różnych rzeczy. Znajdziesz…

      – Chciałem być przedsiębiorcą – przerwał jej. – Starałem się zacząć różne rzeczy, ale nic się nie udało.

      – Uda się. Po prostu musisz…

      Ross mówił dalej, jakby był w samochodzie sam:

      – Chcę widzieć rezultaty. Chcę stworzyć coś naprawdę udanego.

      – Po prostu musisz próbować dalej.

      Julia trafiła w sedno, o czym Ross miał się przekonać wkrótce.

      7

      Silk Road

      Dla Rossa rzeczy były tylko rzeczami. Nie interesowały go.

      Był jednak przedmiot, bez którego nie umiał żyć: jego laptop. Pod wieloma względami w tej prostokątnej skorupie mieściło się całe jego życie. Wszystkie pliki i foldery tworzyły mapę genialnego i dla wielu osób enigmatycznego umysłu. Właśnie na tym komputerze pewnego poranka pod koniec lata 2010 roku Ross zaczął pracę nad projektem, który miał zmienić wszystko.

      Niedawno wprowadził się z Julią do wspólnego mieszkania w centrum Austin, przestrzeni do życia i pracy z lśniącymi betonowymi podłogami. Julia uruchomiła nowy biznes, który nazwała Vivian’s Muse. Fotografowała półnagie kobiety dla ich mężów. Koncepcja była prosta: co można dać mężczyźnie, który ma już wszystko? Zmysłowe zdjęcia żony, niemal zupełnie nagiej. Tak więc na kilka dni w tygodniu Julia rozstawiała świeczki w głównym pokoju, puszczała zmysłową muzykę techno i robiła tysiące buduarowych fotek.

      Kiedy w sąsiedniej sypialni Ross siadał do nowego projektu, słyszał trzaskanie flesza – pyk! pyk! pyk! – i polecenia wydawane kolejnej muzie przez Julię: „Wypnij tyłek do góry! A teraz udawaj, że masz orgazm!”.

      W ich sypialni, gdzie często pracował, zwykle panował bałagan. Na podłodze walały się zmięte dżinsy Julii, porzucone sukienki i bielizna. Kiedy nie pracowali, spędzali długie godziny pod kołdrą, tuląc się albo oglądając seriale na laptopie Rossa.

      Ostatnio obsesyjnie wciągnęli się w Breaking Bad. Leżeli objęci w łóżku, w ciepłym blasku ekranu komputera, i patrzyli, jak Walter White zmienia się w przerażającego i tajemniczego bossa narkotykowego Heisenberga, człowieka, który znajdował intelektualne usprawiedliwienie dla czynionego przez siebie zła. Rossowi podobała się pełna dramatyzmu akcja serialu i trudno mu było nie doceniać osiągnięć Heisenberga. Walter White, niegdyś niespełniony, zahukany nauczyciel chemii w szkole średniej, w narkotykach znalazł najlepszy sposób na wyrażenie swojego technicznego geniuszu jako chemik i jako biznesmen. Może to, co robił, było straszne i niszczycielskie, ale robił to tak pięknie i tak zręcznie, że przynajmniej w jego oczach sam grzech był odpuszczony ze względu na sposób wykonania. Mimo to Ross uważał fabułę za trochę naciąganą.

      – W rzeczywistości coś takiego nie mogłoby się zdarzyć – powiedział do Julii.

      Kiedy nie oglądał serialu, majstrował teraz w sypialni w Austin przy swoim nowym pomyśle: anonimowej stronie internetowej, na której można by sprzedawać i kupować absolutnie wszystko. Zaczątki tej koncepcji nosił w sobie już od pewnego czasu. Było to kolejne z jego marzeń na jawie, które miał nadzieję zrealizować w przyszłości. Jedyny kłopot polegał na tym, że kiedy rok wcześniej po raz pierwszy doznał tego olśnienia, niezbędna technologia po prostu jeszcze nie istniała.

      W owym czasie Ross skontaktował się z poznanym w sieci człowiekiem posługującym się pseudonimem Arto. Wymienili kilka mejli, w których Ross pytał Arta, czy możliwe byłoby stworzenie takiego anonimowego sklepu internetowego (głównie z myślą o nielegalnych narkotykach, które zdaniem Rossa nie powinny być nielegalne), nad którym państwo nie miałoby kontroli.

      Arto, który ewidentnie był ekspertem w tym zakresie, wyjaśnił, że większość technologii potrzebnej do realizacji pomysłu Rossa jest już dostępna. Istniała przeglądarka internetowa o nazwie Tor, pozwalająca użytkownikom przejść przez kurtynę do drugiego, oddzielnego internetu – takiego, którego amerykański rząd nie mógł monitorować. Dzięki Torowi każdy stawał się tam niewidzialny. W przeciwieństwie do normalnego internetu, w którym każdy twój ruch jest rejestrowany w bazach danych Facebooka, Google’a czy Comcastu, po tamtej stronie, zwanej darknetem, po prostu nie mogli cię znaleźć.

      Pomysł Rossa wiązał się jednak z komplikacjami. Chodziło konkretnie o to, że w 2009 roku nie istniał bezpieczny sposób dokonywania anonimowych płatności w sieci za nielegalne produkty. Gotówka była zbyt ryzykowna, a na kartach kredytowych zostawał ślad po tym, że ktoś kupił woreczek kokainy w nielegalnym sklepie z narkotykami.

      W ramach СКАЧАТЬ