Название: Król darknetu
Автор: Nick Bilton
Издательство: PDW
Жанр: Документальная литература
Серия: Amerykańska
isbn: 9788381910095
isbn:
– O nie, nie, nie – stwierdziła Julia, łopocząc rzęsami. – Musimy to zmienić. Wezmę cię na zakupy i poszukamy ci ciuchów, które naprawdę na ciebie pasują.
– Jasne – zgodził się Ross, a potem pochylił się, by znowu ją pocałować.
Było jednak jeszcze kilka rzeczy, których chciała się o nim dowiedzieć. Jeszcze kilka pytań na temat tego dziwnego, chociaż genialnego mężczyzny.
– Co to za książki? – Julia wskazała stos przy łóżku.
Wtedy Ross oderwał się od niej i udzielił wyczerpującej odpowiedzi. Już na pierwszej randce wyjaśnił, że na Penn State, oprócz członkostwa w klubie bębniarskim NOMMO, jest również gorliwym członkiem College Libertarians, grupy politycznej, która spotykała się raz w tygodniu, by dyskutować o filozofii libertariańskiej oraz czytać książki poświęcone jej teorii i ekonomii. To właśnie te książki – autorstwa Murraya Rothbarda, Ludwiga von Misesa i innych wizjonerów – Ross czytał dla przyjemności, gdy nie był zajęty pochłanianiem artykułów z fizyki stosowanej.
Kiedy Julia zapytała, co to takiego ten libertarianizm, Ross, zupełnie jej nie oceniając, wytłumaczył: decyzja o wszystkim – począwszy od tego, co robisz ze swoim życiem, a kończąc na tym, co wprowadzasz do własnego organizmu – powinna należeć do ciebie, a nie do państwa.
Gdyby nie to, że Ross był taki inteligentny, może Julia wyszłaby tamtego dnia z piwnicy, nie oglądając się za siebie. Gdyby nie to, że był taki przystojny, może po pierwszych randkach nie odebrałaby telefonu. A gdyby nie jego asertywność, której młoda Julia nigdy wcześniej nie doświadczyła u mężczyzny i której w tym smutnym momencie życia potrzebowała jak niczego innego, może w ciągu kolejnych tygodni nie zgodziłaby się zostać jego dziewczyną.
Bardzo ją jednak intrygował ten osobliwy i być może perfekcyjny facet. Spojrzał na nią z uśmiechem i nachylił się, by znowu ją pocałować. Julia widziała wyraźnie, że jest nią zauroczony. Sama z kolei starała się nie okazywać rosnącego zachwytu Rossem. Kiedy tarzali się po jego ciasnym łóżku w piwnicy, żadne z nich nie zdawało sobie sprawy, że relacja, którą właśnie nawiązują, stanie się najbardziej burzliwym romansem w ich dorosłym życiu. Dla Rossa zaś będzie również ostatnim.
4
Debata
Studenci z plecakami i książkami przepychali się w wejściu do Willard Building na terenie uniwersytetu Penn State. Nad kampusem zachodziło jesienne słońce, a w budynku migotały światła. Wśród zwyczajności życia uniwersyteckiego, w jednej z dużych sal wykładowych Ross Ulbricht chodził tam i z powrotem, przygotowując się do uczelnianej debaty.
Pomieszczenie, w którym się znajdował, było szerokie i głębokie, wypełnione rzędami krzeseł, które wkrótce mieli zająć studenci wchodzący do budynku – wszyscy bowiem przybyli na dyskusję między poszczególnymi organizacjami: College Libertarians, College Republicans i College Democrats, dotyczącą szeregu tematów związanych z wyborami. Jednym z zagadnień było to, czy w Stanach Zjednoczonych należy zalegalizować narkotyki.
Minął ponad rok, odkąd Ross nie dostał się do programu The Amazing Race, ale teraz nie miało to znaczenia. Życie na Penn State było dość niezwykłe, głównie ze względu na kluby, do których wstąpił.
Grupa bębniarska była pasjonująca (bębny stały się dla Rossa taką obsesją, że grał na nich nawet w myślach, leżąc nocą w łóżku). Do tego dochodził klub libertariański, w którym nie przegapił ani jednego spotkania. W ciągu ostatniego roku zgłębił każdy aspekt libertariańskiej teorii politycznej. Latał po kraju na konferencje libertariańskie, by słuchać wystąpień ekspertów (za podróż płacił klub). Razem z prezesem klubu Alexem oraz innymi członkami spędzał również niezliczone godziny w barze Corner Room przy College Avenue, gdzie prowadził dyskusje i szlifował poglądy na temat roli państwa w społeczeństwie oraz tego, jak ograniczać jego niesprawiedliwą, często nieludzką wręcz opresyjność.
Wszystko to fascynowało go i inspirowało, jednak miało również swoją cenę. Obsesja na punkcie klubów odbijała się negatywnie na wynikach w nauce.
Nie tylko to odwracało jednak jego uwagę od studiów. Była też jego nowa dziewczyna, Julia. Para zakochanych – powiedzenie sobie „kocham cię” nie zajęło obojgu dużo czasu – spędzała razem niemal każdą chwilę. Ponieważ Julię czekały pierwsze święta Bożego Narodzenia bez matki, Ross zaprosił ją do siebie do Austin. Zanim wyjechali, zakradł się do swojego laboratorium na Penn State i stworzył dla niej kryształ w kształcie pierścionka.
Doceniał, że Julia potrafiła godzinami słuchać, jak on mówi o swoich przekonaniach, między innymi na jeden z tematów dzisiejszej debaty, który znał lepiej niż ktokolwiek: reforma amerykańskich przepisów antynarkotykowych.
– Proszę zająć miejsca – zaskrzeczał do publiczności profesor zawiadujący dyskusją. – Zaraz zaczynamy.
Ross, który miał na sobie, co było u niego rzadkie, koszulę wpuszczoną w spodnie, usiadł za biurkiem obok dwóch kolegów z klubu College Libertarians. Profesor przedstawił pokrótce uczestników, a potem w sali zapadła cisza.
– Państwo nie ma prawa mówić ludziom, co mogą, a czego nie mogą wprowadzać do organizmu – zaczął Ross, po czym wyjaśnił, że narkotyki, i to wszystkie rodzaje, powinno się zalegalizować, ponieważ społeczeństwo byłoby wtedy bezpieczniejsze. Ludzie mają zaś prawo decydować, co chcą robić z własnym ciałem.
Podczas debaty na widowni znajdowało się tylko jakieś czterdzieści osób, a większość wyłącznie dlatego, że dawało to dodatkowe punkty u wykładowcy nauk politycznych. Ross jednak traktował tę dyskusję tak samo poważnie, jakby występował przed Kongresem Stanów Zjednoczonych.
Przedstawiciel College Republicans kontrował jego argumenty:
– Jak można zalegalizować coś, co rokrocznie zabija dziesiątki tysięcy osób?
Poparł go przedstawiciel College Democrats.
Ross zareagował spokojnie.
– Uważasz zatem, że powinniśmy zakazać także big maców w McDonaldzie, bo przez nie ludzie tyją i umierają na zawał?
Jak zawsze podczas debaty o narkotykach, jego rywale prędko się zirytowali. Usiłowali zarzucać go argumentami, nie było jednak takich, na które Ross nie miałby odpowiedzi.
– Czy powinniśmy zakazać samochodów, bo ludzie giną w wypadkach drogowych? – naciskał na przeciwników. Przedstawiał argumenty w obronie ludzi palących trawkę, a nawet biorących heroinę w zaciszu swojego domu. Podkreślał, że nie różnią się niczym od kogoś, kto dla odprężenia wypija po pracy lampkę wina.
Jeśli zaś chodzi o przemoc związaną ze sprzedażą narkotyków, Ross przekonywał, że przyczyną całego bestialstwa są właśnie surowe i podłe prawa narzucone przez rząd próbujący odstraszyć handlarzy, którzy zmuszeni są uciekać się do niegodziwych metod, żeby bronić się w wojnach ulicznych.
СКАЧАТЬ