Название: Login
Автор: Tomasz Lipko
Издательство: PDW
Жанр: Современные детективы
isbn: 9788308059005
isbn:
Doświadczenie spowiednika podpowiadało mi, że mówi prawdę.
Pierwszy raz się uśmiechnął. Mówienie przychodziło mu z coraz większą łatwością, jakby te ostatnie pięćdziesiąt gramów glenlivet dodało mu wiatru w żagle. Zobaczyłem bardzo wyraźnie etykietę whisky, gdy nalał sobie znowu i odstawił butelkę bliżej komputera.
CZŁOWIEK DŁUGO JESZCZE BĘDZIE NAJWAŻNIEJSZYM OGNIWEM, ZWŁASZCZA W TYM PROJEKCIE. OPERATORZY SYSTEMU ZDAJĄ SOBIE SPRAWĘ, ŻE WIELU NAJWAŻNIEJSZYCH NIEDOPOWIEDZEŃ, ALUZJI CZY DWUZNACZNOŚCI SZTUCZNA INTELIGENCJA NIE BĘDZIE W STANIE POJĄĆ BEZ WIEDZY, KTÓRA ZNAJDUJE SIĘ W LUDZKIEJ PAMIĘCI. KTO WIE, GDZIE SZUKAĆ, TEN DOJDZIE ZNACZNIE DALEJ OD ALGORYTMÓW. ZWŁASZCZA JEŚLI CHODZI O WIELU WAŻNYCH LUDZI…
Gdy przypominałem sobie te jego słowa, a przychodziły mi na myśl często i natarczywie, zastanawiałem się, jak mu się żyło ze świadomością, że najważniejsze tajemnice jego zawodu pozostaną w głowie własnej córki. Kiedy żegnałem się z nią nad zimnym ciałem ojca, przytuliła się do mnie mocno i dopiero wtedy poczułem, że cała drży.
– Nie wiem, co jest na tym chipie – powiedziała chwilę przed pożegnaniem cichym, choć bardzo zdecydowanym głosem – ale są rzeczy, których na pewno tam nie schował. I jestem jedyną osobą na świecie, która może połączyć jego wirtualne i realne tajemnice jak dwie połówki banknotu. I zrobię to, nawet gdybym miała przekroczyć Rubikon. Wiem, że tylko w ten sposób będę w stanie dorwać jego morderców.
Ciemna strona mojej duszy nie była wyjątkowo spektakularna. Składała się głównie z drobnych kłamstw, przykładów małostkowości, kilku niewielkich oszustw skarbowych. Zaskakujące, jak to dobrze widać w mailach i SMS-ach. W niedopowiedzeniach, a nawet w braku odpowiedzi na czyjeś pytania. Czarną stronę mojego charakteru dopełniały niewierność, nieczystość, nieopanowane pożądanie – to z pewnością było najbardziej widowiskowe. Zwłaszcza że akty miłosnego uniesienia były udokumentowane na nagraniach wideo i audio. Pierwszy raz zobaczyłem siebie uprawiającego seks, ale nie to dominowało ciemną stronę mojej duszy. Przerażająca była precyzja, z którą algorytmy sztucznej inteligencji to wszystko wyśledziły w gąszczu moich danych. Dotarły nawet do bójki z moim udziałem, jeszcze w poprzedniej parafii. Myślałem, że o tym incydencie już nikt więcej się nie dowie. Ale jeszcze bardziej przerażała mnie prawda bijąca z tego portretu. To byłem ja, jakiego nigdy wcześniej nie znałem. Małostkowy, mściwy, zawistny. Rozpustny. Zawzięty. Proboszcz parafii pod wezwaniem Matki Boskiej Śnieżnej w Piotrkowie Mazowieckim. Ksiądz Bartłomiej Heller. Algorytmy sztucznej inteligencji uporządkowały to. I podały mi na srebrnej tacy. Gdy oglądałem ten profil, wiedziałem już, że przekroczyłem Rubikon. Roboty wzięły mnie pod czujną obserwację i tylko kwestią czasu jest, kiedy przekażą to odpowiednim ludziom, żeby ci mogli zrobić z tego użytek. Zdawałem sobie sprawę, że będzie to dla mnie oznaczało postawienie pod pręgierzem i publiczne upokorzenie. Jednak nie to przerażało mnie najbardziej. Zdałem sobie sprawę, kto jeszcze zostanie ukarany przez ujawnienie wszystkich tych moich słabości.
Poznałem ją – jakżeby inaczej – w kościele. Pewnej niedzieli wypatrzyłem ją w tylnych rzędach. Pamiętam tę mszę, byłem wtedy na kacu i przez chwilę tamta sytuacja wydawała mi się nierealna. Chociaż była tylko jedną z ponad stu osób w świątyni, w jakiś dziwny, niezdefiniowany sposób wyróżniała się z tłumu. Od tamtej niedzieli z każdym tygodniem siadała coraz bliżej ołtarza. Początkowo wydawało mi się to złudzeniem, ale po kilku kolejnych nabożeństwach już nie miałem wątpliwości. Patrzyła prosto w oczy. Była w specyficzny sposób wyzywająca. Miała w spojrzeniu mieszankę wiary, miłości i pożądania. A ja czekałem, aż podejdzie do komunii świętej.
Dystrybucja Hostii Przenajświętszej jest umiejętnością na poziomie magisterki w seminarium. W decydującym momencie mszy ludzkie języki niczym macki głodnych dusz wysuwają się łakomie w moim kierunku. Poskromienie tych mokrych, zaślinionych, czasem wręcz kapiących czułków wymaga nie lada umiejętności. Zgodnie z unijnymi dyrektywami bezpieczeństwa i higieny pracy od dawna powinniśmy to robić w lateksowych rękawiczkach. Ale dobrze, że tak się nie stało, bo to jeden z najbardziej intymnych kontaktów kapłana z wiernym.
Wiedziałem, że kiedyś do tego dojdzie, i wydawało mi się, że jestem na to przygotowany. Ale kiedy przystąpiła do komunii świętej, zacząłem się trząść jak galareta. Bardzo trudno było mi się uspokoić. Wtedy zrozumiałem, że jest naprawdę blisko. Kobiety, które starają się poderwać księdza, pogardliwie są nazywane sakrofilkami. Sam spotkałem kilka takich, całkiem zresztą atrakcyjnych. Ale dziś jestem pewien, że to ja jej szukałem, a nie na odwrót. Po tamtej Eucharystii zniknęła na długo. Bezskutecznie wyszukiwałem jej wzrokiem na każdej mszy. W końcu zdesperowany zacząłem nawet przeglądać kościelny monitoring. Aż w końcu wydarzyła się ta spowiedź.
– Zgrzeszyłam.
Zelektryzował mnie ten głos, chociaż nigdy wcześniej go nie słyszałem. Bezwiednie starałem się prześwietlić wzrokiem niewyraźne okna kratki, ale nie musiałem się tak nachalnie wpatrywać.
– Tak, to ja.
Wtedy poznałem jej zapach. Rozgrzeszyłem ją, ale po tym, co powiedziała, nigdy więcej nie zgodziłem się jej wyspowiadać. Miesiąc później poszliśmy do łóżka. Usłyszałem wtedy słowa, których nie zapomnę do końca życia.
Stanowisko proboszcza w niewielkim mieście skazuje go z góry na stały i intensywny kontakt z kilkoma ważnymi ludźmi i instytucjami. Jednym z nich jest miejscowy zakład pogrzebowy i jego właściciel.
„Przedsiębiorca pogrzebowy jest jak dobry seks. Delikatny i zdecydowany jednocześnie”. To było zawodowe credo Jaromira Ciećwierza, jedynego przedsiębiorcy pogrzebowego, z którym zaprzyjaźniłem się w całej swojej karierze kapłańskiej. Ale on urzędował w Warszawie. W Piotrkowie Mazowieckim biznes pogrzebowy funkcjonował na zupełnie innych zasadach. Właściwie trudno było to nazwać interesem. Żeby wyeliminować zabójczą walkę o te wyjątkowo wrażliwe usługi, Rada Miasta już kilka lat temu wprowadziła monopol na serwis pochówkowy. Całość obsługi wziął na siebie komunalny zakład Hades. Jedną z niewielu osób, które pomogły mi w kontaktach z tym domem pogrzebowym, był Zimny.
Mój zaufany grabarz. Ogarniał wszystko: od pierwszych kontaktów z rodzinami zmarłych po nadzór nad miejscowym krematorium, gdzie zastępował głównego menadżera. Jego ksywa, Zimny Ogrodnik, wzięła się z zamiłowania do hodowania marihuany w zakamarkach piotrkowskiego cmentarza. Igor i Rado także go znali, swojego czasu graliśmy nawet razem w amatorskiej drużynie piłkarskiej, kiedy miasto stać było jeszcze na organizowanie takich rozgrywek. Zadzwonił, kiedy siedziałem sam w pustym kościele po wyjściu biskupa Kalwina.
Zazwyczaj telefon od Zimnego oznaczał, że populacja miasta ponownie СКАЧАТЬ