Nóż. Jo Nesbo
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Nóż - Jo Nesbo страница 30

Название: Nóż

Автор: Jo Nesbo

Издательство: PDW

Жанр: Современные детективы

Серия: Harry Hole

isbn: 9788327159571

isbn:

СКАЧАТЬ miał swoich wiernych wyznawców, ale teraz przypominał raczej więzienie, spojrzał w bezsensownie pogodne niebo i przechodząc na drugą stronę ulicy, w momencie oślepienia dostrzegł w pulsującym słońcu drżące S. A kiedy zawyły hamulce tramwaju, zabrzmiało to jak echo jego własnego krzyku, gdy podnosił się z jakiejś podłogi, a jego but poślizgnął się we krwi.

      Truls Berntsen siedział przed komputerem i oglądał trzeci odcinek pierwszego sezonu Świata gliniarzy. Obejrzał już całą serię dwa razy, a teraz znów zaczął od początku. Z serialami telewizyjnymi było bowiem tak jak z pornosami: te stare, pierwotne, pozostawały najlepsze. Poza tym Truls był Vikiem Mackeyem. No dobrze, nie w pełni, ale Vic w każdym razie był taki, jaki Truls Berntsen miał ochotę być: na wskroś skorumpowany, ale trzymający się zasad moralnych, które sprawiały, że nie dało się temu nic zarzucić. Właśnie to było świetne. Że można być takim bad, ale mimo wszystko w porządku, ponieważ ocena zależy tylko od tego, jak się na to patrzy. Z jakiego punktu widzenia. Naziści i komuniści też robili filmy wojenne i przekonywali ludzi do kibicowania świniom. Nic nie było do końca prawdą i nic nie było czystym kłamstwem. Punkt widzenia. Tylko to się liczy. Punkt widzenia.

      Zadzwonił telefon.

      Wywołało to jego niepokój.

      To Hagen zdecydował, że Wydział Zabójstw ma być obsadzony również w weekendy. Wprawdzie tylko przez jedną osobę, ale Truls nie miał nic przeciwko temu, brał też sporo dyżurów za innych. Po pierwsze, i tak nie miał nic do roboty, a po drugie, potrzebował i pieniędzy, i dodatkowych wolnych dni na jesienny wyjazd do Pattai. A po trzecie, nie musiał wtedy nic robić, ponieważ odbieraniem zgłoszeń zajmował się dyżur policyjny. Truls w zasadzie wątpił, by ktokolwiek tam wiedział, że w Wydziale Zabójstw dyżuruje ktoś w weekendy, a sam nie miał zamiaru nikogo o tym informować.

      Właśnie dlatego ten telefon go zaniepokoił, bo numer na wyświetlaczu świadczył o tym, że jednak dzwonią z dyżuru policyjnego.

      Po pięciu dzwonkach Truls zaklął cicho, przyciszył dźwięk Świata gliniarzy, ale filmu nie wyłączył, i podniósł słuchawkę.

      – Tak – powiedział, starając się nadać tej jednej pozytywnej sylabie brzmienie świadczące o pełnym odrzuceniu.

      – Dyżur policyjny. Mamy tu kobietę, która potrzebuje pomocy. Chce obejrzeć zdjęcia gwałcicieli.

      – To działka obyczajówki.

      – Wy macie te same zdjęcia, a u nich nie ma dyżuru weekendowego.

      – Lepiej, żeby przyszła w poniedziałek.

      – Lepiej, żeby zobaczyła te zdjęcia już teraz, dopóki pamięta twarze. Macie dyżur weekendowy czy nie?

      – No dobra – warknął Truls Berntsen. – Przyprowadźcie ją tutaj.

      – My tu mamy urwanie głowy, więc może sam byś po nią przyszedł.

      – Urwanie głowy mam i ja. – Truls zaczekał, ale nie dostał odpowiedzi. – Okej, przyjdę – westchnął.

      – Świetnie. I wiesz co, to już od jakiegoś czasu nie nazywa się obyczajówka. Teraz to Wydział Przestępstw na tle Seksualnym.

      – Fuck you too – mruknął Truls tak cicho, że raczej nikt tego nie usłyszał. Odłożył słuchawkę i wcisnął pauzę. Świat gliniarzy zatrzymał się akurat przed jedną z jego ulubionych scen: tą, w której Vic likwiduje innego policjanta, Terry’ego, swego kolegę, kulką trafiającą tuż poniżej lewego oka.

      – A więc nie była pani narażona na gwałt, tylko uważa pani, że coś takiego widziała? – Truls Berntsen przyciągnął do swojego biurka dodatkowe krzesło. – Jest pani pewna, że to był gwałt?

      – Nie – odparła kobieta, która przedstawiła się jako Dagny Jensen. – Ale jeśli rozpoznam któregoś z gwałcicieli z waszego archiwum, to będę tego pewna.

      Truls podrapał się po wysuniętym jak u frankensteina czole.

      – Nie chce pani złożyć zawiadomienia, dopóki nie rozpozna pani sprawcy?

      – Otóż to.

      – Zazwyczaj nie tak się to odbywa – stwierdził Truls. – Ale powiedzmy, że zrobię pani dziesięciominutowy pokaz slajdów na komputerze, a całą resztę, zawiadomienie o przestępstwie i zeznania, załatwi pani z dyżurem policyjnym. Jestem sam i mam roboty po uszy, rozumie pani? Umawiamy się tak?

      – Dobrze.

      – No to zaczynamy. Przypuszczalny wiek gwałciciela?

      Już po trzech minutach Dagny Jensen wskazała zdjęcie na ekranie.

      – Kto to jest?

      Truls wyczuł, że kobieta walczy z drżeniem w głosie.

      – To sam Svein Finne – wyjaśnił Truls. – Jego pani widziała?

      – Co on zrobił?

      – Należałoby raczej spytać, czego nie zrobił. Zaraz zobaczymy. – Truls postukał w klawiaturę, wcisnął Enter i na monitorze pojawił się szczegółowy wyciąg z Rejestru Karnego.

      Widział wzrok Dagny Jensen przesuwający się w dół strony i rosnące przerażenie na jej twarzy, w miarę jak z suchego języka policyjnego coraz wyraźniej wyłaniał się potwór.

      – On zabijał – szepnęła. – Kobiety, które zaszły z nim w ciążę.

      – Uszkodzenie ciała i zabójstwo – poprawił ją Truls. – Odsiedział już wyrok. Ale jeśli jest ktoś, przeciwko komu chętnie przyjmiemy nowe zawiadomienie, to właśnie Finne.

      – Czy… jesteście pewni, że dacie radę go złapać?

      – O, z pewnością, jeśli wystosujemy list gończy – odparł Truls. – Zupełnie inną sprawą jest rzecz jasna to, czy uda się go skazać. W sprawach o gwałt często bywa słowo przeciwko słowu, a wtedy możemy być zmuszeni znów go wypuścić. Ale naturalnie w sytuacji, kiedy jest świadek, taki jak pani, to będą dwa świadectwa przeciwko jednemu. Trzeba więc mieć nadzieję.

      Dagny Jensen kilkakrotnie przełknęła ślinę.

      Truls ziewnął i spojrzał na zegarek.

      – No to skoro już pani zobaczyła to zdjęcie, proszę zejść na dół do dyżurnego i wziąć się do papierkowej roboty, dobrze?

      – Tak – powiedziała kobieta, nie odrywając oczu od ekranu. – Tak, oczywiście.

      15

      Harry siedział na kanapie, wpatrzony w ścianę. Nie zapalił światła, więc zapadająca ciemność powoli zatarła kontury i kolory, przylgnęła do czoła jak chłodzący kompres. Chciał, aby umiała zatrzeć i jego. Kiedy człowiek się zastanowił, życie wcale nie musiało być skomplikowane. Dało się je zawrzeć w dwuczłonowym СКАЧАТЬ