Название: Nóż
Автор: Jo Nesbo
Издательство: PDW
Жанр: Современные детективы
Серия: Harry Hole
isbn: 9788327159571
isbn:
13
Altocumulusy rozpostarły się na niebie nad kościołem Voksen jak szydełkowy obrus.
– Moje kondolencje – powiedział Mikael Bellman pełnym przejęcia głosem i z wyćwiczoną miną. Dawniej młody komendant okręgowy policji, a obecnie dość młody minister sprawiedliwości uścisnął dłoń Harry’ego prawą ręką, dokładając jeszcze lewą, jakby chciał przypieczętować uścisk. Podkreślić, że naprawdę współczuje. Albo upewnić się, że Harry nie cofnie ręki, zanim fotoreporterzy – którym nie pozwolono na robienie zdjęć w kościele – dostaną swoje. Po sesji zatytułowanej „Minister-sprawiedliwości-poświęca-czas-na-uczestniczenie-w-pogrzebach-żon-dawnych-kolegów-z-policji” Bellman odszedł do czekającego SUV-a. Przypuszczalnie wcześniej sprawdził, czy Hole jest poza wszelkimi podejrzeniami.
Harry i Oleg dalej ściskali dłonie i kiwali głowami przesuwającym się przed nimi twarzom, w większości kolegom z pracy i przyjaciołom Rakel. Kilkorgu sąsiadom. Oprócz Olega Rakel nie miała żadnych bliskich krewnych, a mimo to wielki kościół zapełnił się bardziej niż w połowie. Pracownik zakładu pogrzebowego stwierdził, że gdyby wstrzymali się z uroczystościami do następnego tygodnia, to jeszcze więcej osób zdołałoby przeorganizować swoje kalendarze. Harry cieszył się, że Oleg poprosił o nieurządzanie dużej imprezy po pogrzebie. Żaden z nich nie znał zbyt dobrze kolegów Rakel z pracy ani nie miał ochoty rozmawiać z sąsiadami. To, co należało powiedzieć o Rakel, Oleg, Harry i dwie przyjaciółki z dzieciństwa powiedzieli już w kościele i tyle musiało wystarczyć. Nawet pastor pojął, że ma się ograniczyć do psalmów, modlitwy i czynności nakazywanych przez ceremoniał.
– Cholera. – Øystein Eikeland, jeden z dwóch przyjaciół Harry’ego z dzieciństwa, z mokrymi od łez oczami ciężko położył dłonie na ramionach Harry’ego i dmuchnął mu w twarz świeżym alkoholowym oddechem. Może nie tylko wygląd kazał Harry’emu myśleć o Øysteinie za każdym razem, kiedy ktoś rzucił dowcip o Keicie Richardsie. Z każdym wypalonym papierosem Bóg odbiera ci godzinę życia… i przekazuje ją Keithowi Richardsowi. Harry zobaczył, że kumpel wyjątkowo się skupia, zanim wreszcie otworzył usta z brązowymi pieńkami zębów i powtórzył, tylko z większą intensywnością: – Cholera.
– Dzięki – powiedział Harry.
– Drewniak nie mógł przyjść – dodał Øystein, nie puszczając Harry’ego. – On przecież wpada w panikę, kiedy znajdzie się w większej grupie… większej niż dwuosobowa. Ale pozdrawia cię i mówi – Øystein zmrużył jedno oko od popołudniowego słońca – „cholera”.
– Zbieramy się w kilka osób U Schrødera.
– Darmowe piwo?
– Maksymalnie trzy.
– Okej.
– Roar Bohr, byłem przełożonym Rakel. – Harry spojrzał w szare jak łupek oczy mężczyzny o piętnaście centymetrów niższego, a jednak sprawiającego wrażenie dość wysokiego. Było coś w jego sylwetce, co w połączeniu z nieco archaicznym określeniem „przełożony” skojarzyło się Harry’emu z oficerem wojska. Uścisk dłoni miał mocny, a spojrzenie zdecydowane i bezpośrednie, ale tkwiła w nim również wrażliwość, a może nawet delikatność. Zapewne ze względu na sytuację. – Rakel była moją najlepszą współpracownicą, fantastyczną osobą. To wielka strata dla Narodowego Instytutu Praw Człowieka i dla nas wszystkich, którzy tam pracujemy, w szczególności dla mnie, ponieważ tak blisko współdziałaliśmy.
– Dziękuję. – Harry mu wierzył. Ale może wiarę tę wzbudziła po prostu ciepła dłoń osoby zajmującej się prawami człowieka. Harry odprowadził Roara Bohra wzrokiem, kiedy ten podchodził do dwóch kobiet na trawniku. Zwrócił przy tym uwagę, że Bohr patrzy, gdzie stawia stopy. Jak ktoś, kto odruchowo wypatruje min przeciwpiechotnych. Zauważył też coś znajomego w jednej z tych kobiet, chociaż stała tyłem. Bohr coś powiedział, najwyraźniej po cichu, bo kobieta musiała się do niego pochylić, a on wtedy lekko dotknął ręką jej pleców.
Wreszcie kolejka składających kondolencje się skończyła. Samochód zakładu pogrzebowego odjechał z trumną. Niektórzy już wyruszyli w drogę powrotną na zebrania i do normalnej codzienności. Harry zobaczył, że Truls Berntsen odchodzi sam, aby autobusem wrócić do komendy, przypuszczalnie po to, żeby dalej układać pasjanse. Inne osoby rozmawiały w grupkach. Komendant Gunnar Hagen i Anders Wyller, młody policjant, od którego Harry wynajmował mieszkanie, stali razem z Katrine i Bjørnem. Ci ostatni przyszli z dzieckiem. Dla niektórych odgłos płaczu niemowlęcia na pogrzebie stanowił zapewne pociechę, przypomnienie, że życie toczy się dalej. To znaczy dla ludzi pragnących, aby toczyło się dalej.
Tym, którzy zostali, Harry ogłosił, że będzie spotkanie U Schrødera. Podeszła do niego Sio, przyjechała aż z Kristiansand razem ze swoim narzeczonym. Długo i mocno ściskała Harry’ego i Olega, a potem oświadczyła, że muszą już ruszać z powrotem. Harry pokiwał głową i powiedział, że szkoda, ale rozumie. W głębi ducha poczuł jednak ulgę. Sio była oprócz Olega jedyną osobą, która mogłaby go skłonić do płakania publicznie.
Helga pojechała z Harrym i Olegiem do Schrødera. Nina przygotowała dla nich długi stół.
Pojawił się mniej więcej tuzin osób. Harry siedział pochylony nad kawą, słuchając rozmów, kiedy nagle ktoś położył mu rękę na plecach. Bjørn.
– Normalnie na pogrzebach nie wręcza się prezentów. – Podał Harry’emu płaski kwadratowy przedmiot, opakowany w ozdobny papier. – Ale mnie pomagało to w ciężkich chwilach.
– Dzięki, Bjørn. – Harry obrócił paczkę w palcach. Nietrudno było się domyślić, co jest w środku. – Przy okazji chciałem cię o coś spytać.
– Tak?
– Sung-min Larsen na przesłuchaniu nie zadał mi żadnego pytania o kamerę leśną. To znaczy, że nie wspomniałeś o niej w swoim zeznaniu.
– Bo nie pytał. Uznałem, że od ciebie zależy, czy o tym powiesz, jeśli będziesz uważał to za istotne.
– Czyli nie mówiłeś?
– Skoro i ty nic nie powiedziałeś, wychodzi mi, że to nie jest istotne.
– Nie mówiłeś nic, bo zrozumiałeś, że planuję ścigać Finnego, nie mieszając w to KRIPOS ani nikogo innego?
– Tego tutaj nie słyszałem. A nawet gdybym słyszał, to i tak bym nie zrozumiał, o czym gadasz.
– Dzięki, Bjørn. I jeszcze jedno. Co wiesz o Roarze Bohrze?
– O Bohrze? Tylko tyle, że jest szefem tej instytucji, w której pracowała Rakel. To coś z prawami człowieka, prawda?
– Narodowy Instytut Praw Człowieka.
– No właśnie. To Bohr zgłosił dyżurowi policyjnemu, że się СКАЧАТЬ