Автор: Thomas Sowell
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: О бизнесе популярно
isbn: 978-83-907621-6-6
isbn:
Ludzi często szokuje, że w okolicach zamieszkałych przez ludność o niskich dochodach, nie tylko ceny są wyższe niż gdzie indziej, wyższe od bankowego jest także oprocentowanie pożyczek zaciąganych w lombardach i w działających na terenie takich dzielnic małych firmach pożyczkowych. Winą za te warunki obarcza się właścicieli tych firm, przypisując im bardzo często właśnie chciwość czy chęć wykorzystania czyjegoś trudnego położenia.
Tymczasem badania dowodzą, że poziom zysku w tego typu firmach nie jest wcale wyższy od poziomu osiąganego w innych rejonach miasta. Najlepszy dowód, że wiele biznesów wyprowadza się z tych ubogich miejsc. Ten bolesny fakt, że ludzie zamieszkujący ubogie okolice płacą za niektóre usługi więcej niż mieszkańcy okolic prestiżowych ma swoje – głęboko systemowe – wytłumaczenie. Koszty dostarczania towarów czy świadczenia usług są w takich okolicach wyższe niż gdzie indziej.
Wyższe koszty ubezpieczeń czy profilaktyki związanej z koniecznością zachowania bezpieczeństwa wywołane wyższą przestępczością czy wandalizmem panującym w dzielnicach ubogich, to tylko przykłady niektórych zjawisk systemowych. Niestety wiele ludzi ignoruje te zjawiska, starając się wyższe ceny wytłumaczyć podłymi intencjami biznesmenów. Ponadto, koszt prowadzenia biznesu – w przeliczeniu na jednostkę obrotu – też jest w takich okolicach wyższy. Udzielenie pożyczki w wysokości 50 dol. stu klientom firmy finansowej czy lombardu jest wyższy, niż koszt pożyczki w wysokości 5000 dol. udzielonej przez bank jednemu przedstawicielowi klasy średniej.
Koszt dostarczenia banknotów o małych nominałach do niewielkiej agencji pożyczkowej zlokalizowanej na terenie „getta" jest taki sam, jak koszt dostarczenia wielokrotnie większej kwoty do oddziału Bank of America zlokalizowanego na terenie podmiejskiego centrum handlowego. Trudno się zatem dziwić, że wyższy jednostkowy koszt prowadzenia biznesu przekłada się na wyższe ceny czy wyższe oprocentowanie udzielanych pożyczek.
Wysokie ceny dla ludzi ubogich są bolesną prozą życia, mają one jednak swoje przyczyny systemowe. I nie chodzi tu wcale o jakieś wyjaśnienie filozoficzne. Ten związek przyczynowo-skutkowy ma swoje głębokie konsekwencje praktyczne. Traktowanie wysokich cen czy wyższego oprocentowania kredytów w dzielnicach zamieszkiwanych przez ludność ubogą jako przejawu czyjejś chciwości, a zwłaszcza próby przeciwdziałania mu, zmierzające do wprowadzania regulacji cen czy ustanawianie cen maksymalnych, doprowadzają do tego, że jeszcze trudniej jest w takich okolicach cokolwiek kupić czy zaciągnąć doraźną pożyczkę. Podobnie jak kontrola czynszów doprowadza do zmniejszenia podaży mieszkań, tak kontrola cen towarów czy ustalenie „maksymalnego" oprocentowania kredytów udzielanych w dzielnicach ubogich powodują zmniejszenie się liczby sklepów, lombardów czy firm finansowych, które są gotowe prowadzić w takich miejscach interesy. Odstrasza je wysoki koszt prowadzenia działalności i zakaz ustalania cen na poziomie, który gwarantowałby w sposób legalny pokrycie wydatków oraz jako taki zysk.
Likwidacja sklepów czy firm udzielających pożyczki w dzielnicach zamieszkiwanych przez ludność ubogą zmusiłoby ich mieszkańców do korzystania ze sklepów czy firm pożyczkowych w innych, oddalonych od ich miejsca zamieszkania dzielnicach. Wymagałoby to ekstra wydatków na dojazd autobusem lub taksówką. Ubodzy kredytobiorcy, pozbawieni w swoich dzielnicach lombardów czy możliwości zaciągnięcia „chwilówek" lub innych rodzajów pożyczek, mają niewielką szansę otrzymania kredytu w banku przywykłym do bardziej zamożnej, a więc oparzonej mniejszym ryzykiem, klienteli. Konieczność korzystania z takiego oddalonego od miejsca zamieszkania banku przy stosunkowo niewielkim saldzie na koncie bankowym pociąga za sobą dość znaczne wydatki na transport – autobusem lub taksówką. Łącznie więc usługa taka kosztuje ich więcej, niż gdyby płacili za nią w swojej własnej dzielnicy.
Lekarze składają przysięgę, znaną jako „przysięga Hipokratesa", brzmi ona tak: „Po pierwsze, rób wszystko, aby nie zaszkodzić". Zrozumienie istoty rozróżnienia pomiędzy systemowym związkiem przyczynowo – skutkowym a związkiem intencjonalnym jest właśnie drogą prowadzącą w ekonomii do „mniejszej szkody". Jest to szczególnie ważne w przypadku tych ludzi, których warunki życia są już i tak wystarczająco bolesne.
Pojawiające się okresowo kryzysy, bardzo często prowadzą do emocji, te zaś do pragnienia zrzucenia odpowiedzialności za trudności nie na przyczyny systemowe, lecz raczej na czyjeś złe intencje. W taki „melodramatyczny", emocjonalny sposób łatwiej jest mediom i politykom ukazać społeczeństwu, gdzie rzekomo leży pies pogrzebany.
Przyczyną niedoborów benzyny w latach 1970. nie była – w przekonaniu społecznym – kontrola cen, lecz rzekome machinacje firm naftowych, których pomimo intensywnego śledztwa nie udało się jednak dowieść. I to na przekór ewidentnym dowodom, że regulacje cenowe prowadzą do niedoboru. Co więcej, personifikacja „społeczeństwa" narzuca niejako posługiwanie się intencjami. Przy ich pomocy łatwiej jest opisać czy wyjaśnić nierówności w dystrybucji dochodu czy inne zjawiska, które się ludziom nie podobają, a które są rezultatem przyczyn systemowych.
To naturalne, że mniej wykształceni ludzie czy mniej oświecone narody i społeczeństwa chętniej sięgać będą po „intencjonalne" wytłumaczenie związku przyczynowo-skutkowego. Bywały przypadki, że zanim ludzie sięgnęli po zdobycze nauki, przez całe wieki starali się wyjaśniać naturę nieznanych im sił przyrody przy pomocy przesądów. Czy w ekonomii okres ten będzie równie długi? Jak długo przyjdzie nam czekać na to, by zmiany systemowe zachodzące w gospodarce tłumaczone były nie poprzez czyjeś złe lub dobre zamiary, lecz przy użyciu elementarnej wiedzy ekonomicznej?
Podstawowe prawa ekonomii nie są wcale skomplikowane, ale właśnie ta ich prostota sprawia, że wszyscy ci, którym wyprowadzone z nich wnioski czy analizy nie pasują do osobistych przekonań czy iluzji, traktują je jako coś uproszczonego.
Ignorowanie faktów oczywistych jest bardziej skomplikowane niż same te fakty. Nie można też twierdzić, że skomplikowany skutek wynika ze skomplikowanych przyczyn. Skutki bardzo prostych przyczyn bywają niekiedy skrajnie skomplikowane. Weźmy na przykład tak banalny fakt, jak to, że oś, wokół której kręci się Ziemia, jest pochylona, ile z niego wynika różnych, bardzo nieraz złożonych konsekwencji dla świata żywego – flory, fauny i ludzi. Jak wielki ma to wpływ na świat nieożywiony, na kierunek prądów oceanicznych, zmian klimatycznych czy choćby długość dnia i nocy.
Gdyby oś, wokół której obraca się Ziemia, ustawiona była prostopadle, dzień i noc miałyby tę samą długość przez cały rok, we wszystkich miejscach na kuli ziemskiej. Wprawdzie klimat na zwrotniku różniłby się od klimatu na biegunach, to jednak w da nym miejscu panowałaby przez cały czas ta sama pora roku. Z faktu skrzywienia osi Ziemi wynika, że promienie słoneczne dochodzą do tego samego miejsca na powierzchni globu pod różnym kątem, w zależności od położenia planety w stosunku do Słońca. Skutkiem tego mamy zmiany klimatyczne, a także różną długość dnia i nocy.
I dalej, opisane zjawiska prowadzą do skomplikowanych reakcji w świecie roślin, do hibernacji niektórych gatunków zwierząt, do ich migracji, a także do zmian w psychice ludzi, jak również wywołanych porami roku reakcji w gospodarce. Zmieniające się warunki pogodowe mają wpływ na przebieg prądów oceanicznych oraz częstotliwość huraganów, że wymienię tylko zjawiska najbardziej widoczne.
Zwróćmy СКАЧАТЬ