Wieczne strapienie. Jacek Leociak
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Wieczne strapienie - Jacek Leociak страница 8

Название: Wieczne strapienie

Автор: Jacek Leociak

Издательство: PDW

Жанр: Документальная литература

Серия: Poza serią

isbn: 9788381911306

isbn:

СКАЧАТЬ Trzeba przed tym krokiem dobro powstrzymać.

      Książka Wierzbickiego była pisana w dekadzie stanu wojennego, która kończy się jednak przełomowym w historii powojennej Polski rokiem 1989: rokiem Okrągłego Stołu i czerwcowych wyborów. Odczytuję końcowe słowa autora jako apel, by nie dać się skorumpować kłamstwu władzy, choćby przybierało ono biało-czerwone szaty troski o Boga, Honor i Ojczyznę.

      4. Kościół

      To, co tu piszę, nie jest wyrazem troski o Kościół katolicki w Polsce, który znalazł się dziś w głębokim kryzysie. Nie troszczę się o Kościół w tym sensie, że jestem zaniepokojony jego stanem i pragnę go w taki czy inny sposób naprawić, zreformować, uzdrowić. Taką troskę zostawiam moim przyjaciołom katolikom. Według mnie Kościół – wielokrotnie już reformowany – jest z gruntu niereformowalny.

      Dla mnie Kościół to potężna instytucja, od blisko dwóch tysięcy lat administrująca tym przesłaniem, które można wyczytać ze zbioru tekstów napisanych mniej więcej w drugiej połowie I i na początku II wieku naszej ery. Instytucja ta nazywa siebie Mistycznym Ciałem Chrystusa, ale hasła religijne wykorzystuje do celów politycznych („politykę” rozumiem tu zgodnie z definicją Maxa Webera – jako dążenie do udziału we władzy lub uzyskania wpływu na podział władzy). Chodzi mi więc o urzędników Pana Boga gospodarujących tu, na ziemi, oraz o ziemską, na wskroś ziemską instytucję.

      Katechizm Kościoła katolickiego twierdzi, że „Kościół jest Ciałem Chrystusa. Przez Ducha Świętego i Jego działanie w sakramentach, przede wszystkim w Eucharystii, Chrystus, który umarł i zmartwychwstał, tworzy wspólnotę wierzących jako swoje Ciało” (KKK 805). Kościół jest więc „Ludem Bożym” (KKK 782), „Ludem kapłańskim, prorockim i królewskim” (KKK 783–786), jest miejscem, w którym dokonuje się „komunia ludzi z Bogiem […] przez miłość” (KKK 773), jest w końcu Oblubienicą Chrystusa. Ten obraz wyraża „jedność Chrystusa i Kościoła, Głowy i członków Ciała, zawiera także różnicę między Chrystusem i Kościołem w relacji osobowej” (KKK 796). To Mistyczne Ciało obleczone jest jednak w ciało materialne, w cielesność instytucjonalną, która śmiertelnikom pozwala obcować z tym, co bezcielesne. Mnie interesuje właśnie to ciało ziemskie, czyli królestwo Jezusa Chrystusa jak najbardziej z tego świata, choć przecież Jezus bardzo wyraźnie powiedział Piłatowi, że jego królestwo z tego świata nie jest (J 18,36).

      To ziemska instytucja władzy, a nie Mistyczne Ciało Chrystusa (który o ile wiem, był bezpartyjny) wspiera partię rządzącą całą mocą swego ziemskiego i niebieskiego autorytetu. To nie Mistyczne Ciało Chrystusa sprawuje suwerenną kontrolę nad nauczaniem religii katolickiej w szkołach publicznych za publiczne pieniądze, prowadzi działania charytatywne, ale też stricte polityczne. To przecież ziemska instytucja ingeruje w proces stanowienia prawa (świeckiego nominalnie) państwa, strasząc posłów Rzeczypospolitej ekskomuniką, jeśli się jej nie podporządkują. To Kościół instytucjonalny, a nie Mistyczne Ciało Chrystusa, nad wyraz skutecznie zabiega o własne korporacyjne interesy, zdobywa nowe przywileje i strzeże starych, dąży do dominacji czy wręcz wyłączności w przestrzeni symbolicznej, uzurpuje sobie prawo do sprawowania władzy nad duszami i ciałami ludzi – jak to się mówi – wierzących i niewierzących.

      Wiem, że takie stanowisko spotyka się zawsze ze sprzeciwem katolików, którzy nie mogą się zgodzić na sprowadzenie Kościoła li tylko do wymiaru ziemskiej instytucji władzy i przytaczają mnóstwo argumentów natury teologicznej na rzecz tezy, że Kościoła tylko do wymiaru ziemskiego zredukować się nie da. Że to jest błędne rozumienie Kościoła. Że hierarchiczna władza istnieje w Kościele od samego początku, więc należy do jego istoty, nierozerwalnie wrosła w dzieje ludzkości i nie może być inaczej. Taki właśnie hierarchiczny Kościół jako głosiciel Ewangelii i szafarz sakramentów świętych jest niezbędnym narzędziem zbawienia.

      Owszem, tylko że to jest perspektywa wewnętrzna, oparta na wierze spajającej członków tego Kościoła i czyniącej z nich wspólnotę religijną. A co mają zrobić ci, którzy tej wiary nie podzielają, a znajdują się w polu działania Kościoła, który również dla nich chce być narzędziem zbawienia? Jeśli jedynie wiara miałaby być argumentem ostatecznym i definitywnie rozstrzygającym spór o ocenę Kościoła jako instytucji, oznaczałoby to wyjęcie Kościoła spod prawa stanowionego (co de facto ma miejsce), odebranie niewierzącym prawomocności oceniania działań Kościoła i jego funkcjonariuszy (co de facto ma miejsce) i traktowanie wszelkich krytycznych uwag jako „ataku na Kościół” czy „walki z Kościołem”, a także ataku na wiarę, religię, chrześcijaństwo, na samego Pana Boga oraz obrażanie uczuć religijnych osób wierzących (co de facto ma miejsce). Argument „z wiary” jest zatem konstrukcją niewywracalną, zawsze słuszną, zawsze prawdziwą – dla ludzi wierzących oczywiście. A z wiarą przecież są wielkie kłopoty definicyjne. Czym jest? Czy jest łaską, darem, czy czyni cuda i góry przenosi? Refleksja o wierze płynąca z głębi katolicyzmu jest formułowana w języku teologii, więc nieweryfikowalna na gruncie empirycznym. Nie opisuje też „praktyki wiary” uprawianej przez Kościół i jego przedstawicieli w rozumianej po Habermasowsku sferze publicznej.

      Kościół przecież nie jako Mistyczne Ciało Chrystusa obraca ziemią. Raport Stowarzyszenia SOISH, którego misją jest „monitoring relacji państwa z Kościołami”, dowodzi, że od 1 stycznia 1992 do 30 czerwca 2019 Kościół katolicki na tak zwanych Ziemiach Zachodnich nieodpłatnie otrzymał od państwa – reprezentowanego przez wojewodów – 76 244 hektary ziemi rolnej. To niemal tyle samo, ile zwróciła niesławna Komisja Majątkowa dla Kościoła Katolickiego (1989–2011). Otrzymaną na własność ziemią jednostki Kościoła mogą swobodnie operować, niektóre z nich ziemię sprzedają i występują o kolejne działki. Wartość tych gruntów sięga nawet 3,5 miliarda złotych. A chodzi tylko o tak zwane Ziemie Odzyskane. Kościół nie jako Mistyczne Ciało Chrystusa jest beneficjentem różnego rodzaju ulg, zwolnień i przywilejów podatkowych. Pozostaje retoryczne pytanie: czy te wszystkie fiskalne przywileje, te latyfundia, to hojne wsparcie finansowe różnych dzieł Bożych z budżetu państwa, te pastorały „złote, a skromne” są niezbędne, aby Kościół mógł prowadzić wiernych do zbawienia?

      Często ostro krytykuję Kościół instytucjonalny, nie oznacza to jednak u mnie postawy antychrześcijańskiej. Przeciwnie – wydaje mi się, że żarliwie bronię istoty chrześcijaństwa przed instytucją Kościoła katolickiego, który jest dla świata i dla Pana Boga „wiecznym strapieniem”, jak powiedziałby Settembrini z Czarodziejskiej góry Tomasza Manna. W ogóle podziwiam Pana Boga za anielską cierpliwość do swojego Kościoła.

      Postawa antyklerykalna jest dla mnie manifestacją wolności. Wolności od obezwładniającego wpływu potężnej korporacji, która czuje się właścicielem mojego ciała, mojego umysłu i mojej duszy. Pamiętam dobrze to zdanie: „Nie będę służył rzeczy, w którą przestanę wierzyć, choćby się zwała domem, ojczyzną czy kościołem” (Portret artysty z czasów młodości Joyce’a). Tak, nie będę służył pustemu Kościołowi, bo – jak sądzę – nie ma w nim Boga. A gdzie jest? Nie wiem.

      *

      Sądzę, że w dzisiejszej Polsce to nie wiara w Boga jest zagrożona ani Kościół, który wierzących w Boga gromadzi. Według mnie prawdziwym zagrożeniem dla Polski – czyli kraju, w którym wszyscy chcemy żyć w wolności i różnorodności – jest właśnie instytucja Kościoła i jej urzędniczy establishment. To Kościół katolicki głosi „jedynie słuszną” wykładnię wszystkiego i piętnuje ludzi myślących inaczej, niż chcieliby kościelni nadzorcy prawomyślności. To kościelni СКАЧАТЬ