Wieczne strapienie. Jacek Leociak
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Wieczne strapienie - Jacek Leociak страница 11

Название: Wieczne strapienie

Автор: Jacek Leociak

Издательство: PDW

Жанр: Документальная литература

Серия: Poza serią

isbn: 9788381911306

isbn:

СКАЧАТЬ to jest walka o Kościół”. Ciekawe. Podobno dla „wrogów Kościoła” film jest orężem w bezpardonowych atakach, dla Przeciszewskiego to szansa, żeby „wciąż się nawracać i zbliżać do ewangelicznych ideałów. Bo Kościół tylko siłą swojego świadectwa przekona do swych racji i tylko swoją świętością przyciągnie nowych wyznawców”. Zgoda. Obserwujemy od stuleci, jak Kościół wciąż się nawraca. Trochę to przypomina barona Münchhausena wyciągającego się za włosy z bagna.

      *

      Przeczytałem uważnie list biskupów na stulecie niepodległości. Ten list to kompromitacja. A właściwie nie. Przepraszam. Skompromitować się może ktoś, na kogo liczyliśmy, w kim pokładaliśmy jakieś nadzieje, od kogo jednak czegoś oczekiwaliśmy. W tym sensie list pasterski biskupów, zaczynający się od rytualnej apostrofy: „Umiłowani w Panu, Siostry i Bracia!”, to autoafirmacja, a zarazem autodemaskacja, a nie kompromitacja. Objawia nam się tu Kościół katolicki w całej swojej krasie – taki sam i niezmienny od setek lat.

      Po pierwsze – język. Kościelna nowomowa podniesiona do setnej potęgi z okazji setnej rocznicy. Mamy tu wszystkie frazy, słowa zaklęcia, „ubogacanie” etc., które słyszymy z ust biskupów zawsze. Retoryka zabija treść.

      Po drugie – parciana historiografia. Jakbym czytał pisma konfederatów barskich. Narodowo-katolickie banały i nawet nie stereotypy, ale skamienieliny stereotypów. Język umarłych. Język kruchty. Niepodległość to przede wszystkim dzieło Bożej Opatrzności, gdzieś tam w tle są „wysiłki całego narodu”. Powstanie listopadowe wybuchło oczywiście „z Bożej inspiracji”. Największe zagrożenie dla Polski w XIX wieku to „grzech pijaństwa”. Od połowy wieku XIX mieliśmy do czynienia z nieustającą Bożą krucjatą: nabożeństwa, procesje patriotyczne, modły, akty strzeliste i bezpośrednia Boża interwencja w dzieje. W odrodzeniu narodowym największą rolę odegrali duchowni i świeccy katolicy, Matka Boża Niepokalanie Poczęta i wszyscy święci i święte Boże (oraz błogosławieni). Taką wizję historii Polski mają nam do zaproponowania członkowie Konferencji Episkopatu Polski. Naprawdę warto, żebyśmy to wszyscy usłyszeli. To jest tego listu biskupów nieoszacowana wartość. Walor autodemaskacji.

      Po trzecie – znana argumentacja, zgrane chwyty. Jeśli ktoś choć trochę zna historię Kościoła katolickiego przed wojną, usłyszy znajome tony. Biskupi boleli wtedy nad deprawującą rolą pornografii. I na stulecie niepodległości tak samo boleją. Przed wojną o szerzenie pornografii i deprawowanie katolickich sumień Polaków biskupi oskarżali Żydów, dziś ubolewanie nad zgubnym wpływem pornografii nie wskazuje tak jednoznacznie winnych. Ale obsesja seksualna pozostała. Ba – wzmacnia się w zastraszającym tempie. Na stulecie niepodległości biskupi przestrzegają przed pornografią, hazardem i pijaństwem. To jest historiozoficzny horyzont hierarchów polskiego Kościoła katolickiego. I ani słowa o tym, że na to niepodległe, demokratyczne i praworządne państwo przeprowadzany jest teraz bezprecedensowy od trzydziestu lat zamach. List w tonie Pieśni świętojańskiej o Sobótce Kochanowskiego: „Wsi spokojna, wsi wesoła,/ Który głos twej chwale zdoła”.

      I jeszcze pro domo sua. „Niepodległość została wymodlona” – piszą biskupi. A ja uważam, że to obraża pamięć mojego dziadka Edwarda Herberta, który niepodległość wywalczył z bronią w ręku – a nie wymodlił – w szeregach Legionów. I z czasów tej walki, a nie modlitwy, do końca swego krótkiego życia nosił kulę bolszewicką w boku. Która w końcu go zabiła.

      *

      W przedmowie do poematu mesjanistycznego Przedświt Zygmunt Krasiński kreśli ponury obraz tego, co jest, i raduje się tym, co będzie. Ponieważ już świta. Współczesność to domena anarchii, chaosu, żądzy, pomieszania wiar, systemów filozoficznych i politycznych – jak byśmy dzisiaj powiedzieli: „cywilizacja śmierci”. Wszystko dąży do przesilenia, „wzywa koniecznie pomocy Ojca, który jest w niebiesiech!”. Koniec mieści w sobie początek, a świat czeka „na zjawienie się Słowa Bożego”. A jak już Słowo Boże się zjawi, przeniknie wszystko i wszystko napełni. „Za dni naszych – pisze Krasiński – osobnik każden chrześcijaninem jest i wszystkie stosunki między nimi chrześcijańskie są. Gdzież iść dalej idei chrześcijańskiej? Oczywiście w sferę niedotkniętą, nieprzerobioną dotąd, a tą jest sfera polityki”. Słowo Boże wkroczy więc do polityki i ją całą obejmie, nasyci i wypełni.

      Już w tych wyrazach: „Oddajcie tedy, co cesarskiego jest, Cezarowi, a co boskiego, Bogu!”, zawarty jest cały dalszy ruch człowieczeństwa. – Bo ponieważ wszystko Bożym jest, musi stan rozdziału owego chwilowego między właścią Cezarową a Bożą coraz bardziej się zmniejszać i to, co jeszcze wczoraj liczyło się za własność Cezarowi, dziś być już policzonym za należne Bogu: aż stanie się państwo Cezara nicością, a Królestwo Boże wszystkim.

      Jak można się przekonać, wyglądając przez okno, powoli, ale nieuchronnie zbliżamy się do wyprorokowanego przez Zygmunta Krasińskiego stanu rzeczy. Zapisany w Konstytucji anachroniczny już i kompletnie nielogiczny tak zwany rozdział Kościoła od państwa, nawet jeśli nazywalibyśmy go „baaaardzo przyjaznym”, nie ma po prostu racji bytu. Szkoda, że biskupi tak rzadko powołują się na autora Nie-Boskiej komedii. Mogliby przecież odśpiewać razem z nim słynne wersy z wierszowanej części Przedświtu: „Rzeczywistość się pomału/ W świat przemienia ideału,/ W sen ze srebra i kryształu./ Daj mi teraz marzyć, daj!”. Ale Bóg, żeby ostatecznie zatriumfować, potrzebuje Polski i narodu polskiego. Krasiński doskonale zdaje sobie z tego sprawę. „Oczywiście tu nastąpi w sumieniu ludzkim rozszerzenie obecności Bożej. – Pan w całej sferze politycznej, kędy dotąd go nie było, przytomnym się stanie; a narzędziem jego Opatrzności do tego nikt inny – jeno naród polski”. Kwiat naszych biskupów: Marek Jędraszewski, Stanisław Gądecki, Andrzej Dzięga, Józef Zawitkowski, i legion członków Episkopatu to epigoni Zygmunta Krasińskiego. Muszą jeszcze popracować nad stylem i składnią, ale treść jest na piątkę.

      Jędraszewski

      Obserwowałem ingres nowego metropolity krakowskiego arcybiskupa Marka Jędraszewskiego do katedry wawelskiej. Moimi oczami i uszami był Redaktor Senior „Tygodnika Powszechnego”, który ogłosił sprawozdanie z całej uroczystości („Tygodnik Powszechny” 2017, nr 6). Działo się to w sobotę 28 stycznia Roku Pańskiego 2017 po Chrystusie. Ten arcybiskup zawsze chodził i chodzi krok w krok za Chrystusem, ale przecież zawsze skromnie i pokornie – tuż po Chrystusie. Jego program duszpasterski to właśnie: „iść za Chrystusem”, „głosić Ewangelię”, „być blisko z ludźmi”. Nie można lepiej, celniej, krócej i piękniej wyrazić całej złożoności, a jednocześnie prostoty krakowskiego metropolity. Była piękna zimowa pogoda, bezchmurne niebo, temperatura minus siedem stopni Celsjusza. Dopiero pod wieczór zaczęły się nad Krakowem gromadzić lekkie mgły… delikatny smog…

      Uroczystość odbyła się przy dźwiękach dzwonu Zygmunta, przy procesji kardynałów, arcybiskupów, biskupów i księży. Redaktor Senior naliczył „ponad osiemdziesięciu biskupów”, sprawozdawca z krakowskiej „Gazety Wyborczej” widział „około stu biskupów”. Najważniejsze, że był odchodzący ze stanowiska kardynał Stanisław Dziwisz oraz sam nuncjusz papieski arcybiskup Salvatore Pennacchio. Nowy metropolita sunął po katedralnej posadzce i pozdrawiał licznie zgromadzonych. A potem zaczęły się przemówienia, nagradzane oklaskami.

      Z przemówienia przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski arcybiskupa Stanisława Gądeckiego dowiedziałem się, że nowy metropolita „będzie dalej uczestniczył w walce […] z sekularyzmem [czyli ze mną], relatywizmem [znów ze mną], libertynizmem [jeszcze raz ze mną], skrajnym indywidualizmem w materii wiary [to właśnie ja!]”. Posłaniec miłości będzie walczył СКАЧАТЬ