Название: Wieczne strapienie
Автор: Jacek Leociak
Издательство: PDW
Жанр: Документальная литература
Серия: Poza serią
isbn: 9788381911306
isbn:
Powędrowałbym spojrzeniem do Waszyngtonu, tam, gdzie żyje, mieszka i pracuje największy przyjaciel Polski. Jest czerwiec 2019 roku. Prezydent Duda, stojący przed Białym Domem ramię w ramię z prezydentem Trumpem, macha z anielskim uśmiechem do przelatujących po amerykańskim niebie myśliwców F-35. W tym geście jest wszystko: spontaniczność męża stanu, który potrafi zrzucić dyplomatyczny gorset; dziecięca niewinność i chłopięcy zachwyt (o! samolot leci!); oraz ta błogosławiona sancta simplicitas, święta naiwność, otwierająca duszom czystym drogę do Nieba. No i oczywiście jest Niebo – niepokalanie błękitne – i trawa soczyście zielona… „Dusza z ciała wyleciała, na zielonej łące stała” – jak czytamy w czternastowiecznej pieśni na Dzień Zaduszny, czyli Wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych. A więc anielski uśmiech, stalowe ptaki niebieskie, Niebo, zieleń łąki i przeświadczenie o realnym obcowaniu świętych.
Biskupi
Według danych oficjalnej strony Konferencji Episkopatu Polski wszystkich biskupów katolickich mamy stu pięćdziesięciu trzech. Biskupi zamknięci i biskupi otwarci w organicznej symbiozie. Świetnie się razem prezentują. Wszyscy, wraz z pionem administracyjnym, mieszczą się w gmachu przy skwerze Kardynała Stefana Wyszyńskiego 6 w Warszawie, którego budowę zainicjował Prymas Tysiąclecia. W 1979 roku prymas Wyszyński poświęcił kamień węgielny. Okazało się po latach, że część robotników budowlanych pracowała na drugim (a raczej na pierwszym) etacie w Służbie Bezpieczeństwa. Założono podsłuchy w kilku pomieszczeniach, między innymi w sali plenarnej. Współczuję agentom zmuszonym do wysłuchiwania tych obrad. Pewnie można było się zanudzić na śmierć. Dziś atrakcyjność siedziby KEP niewątpliwie podnosi przechowywana tam relikwia drugiego stopnia: ornat, w którym święty Jan Paweł II odprawił mszę świętą na placu Defilad podczas III Pielgrzymki do Ojczyzny w czerwcu 1987 roku.
Mnie interesują biskupi o tyle, o ile zabierają publicznie głos: pisząc listy pasterskie, wydając oświadczenia i komunikaty – in gremio, a także wypowiadając się indywidualnie. Naszkicowanie stu pięćdziesięciu trzech portretów polskich biskupów przerasta moje siły, byłoby też nie do strawienia dla czytelników. Poza tym naprawdę nie ma takiej potrzeby. Ograniczę się więc tylko do rzutu oka na dwa dokumenty. Będą to stanowisko szefa Katolickiej Agencji Informacyjnej w związku z emisją filmu braci Sekielskich Tylko nie mów nikomu oraz list biskupów na stulecie niepodległości. Pozwolę sobie opisać też nieco bliżej sześciu wybranych biskupów. Chodzi mi przede wszystkim o język, jakim Kościół i hierarchowie Kościoła przemawiają do wierzących i niewierzących. Myślę, że krytyczna analiza tych sposobów mówienia jest bardzo ważna. Pomoże uchwycić pewne niepokojące właściwości życia społecznego i politycznego w dzisiejszej Polsce, a także zastanowić się, dlaczego – mówiąc słowami Szekspira z Hamleta – „coś w samej rzeczy gnije w państwie duńskim” (w tłumaczeniu Stanisława Barańczaka), to znaczy w państwie polskim.
*
Marcin Przeciszewski, prezes Katolickiej Agencji Informacyjnej, wypowiedział się w maju 2019 roku na temat filmu Tylko nie mów nikomu. To znacząca wypowiedź, ponieważ jest traktowana jako „odważny” głos z wnętrza Kościoła. Autor oplótł swój tekst kokonem słów, formuł, zaklęć, sloganów, pustych deklaracji i sam nie może się z tego kokonu wyplątać. Jest jak w przezroczystej bańce: puka w szkło i myśli, że dotyka rzeczywistości.
Po pierwsze – uderza w tym rozwlekłym i nudnym tekście nieznośna kościelna nowomowa, urzędniczy żargon, który zabija treść i emocje. Fragmenty o bólu, współczuciu i solidarności z ofiarami są odciśnięte z jednej sztancy. Szkoda miejsca na cytowanie, więc tylko dwa przykłady: Kościół „musi dokonać wewnętrznej samorefleksji, włączając w to element wiary”. Mówiąc o ofiarach, Przeciszewski nie potrafi się wyrwać z sideł nowomowy i produkuje taki oto potworek językowy: „priorytet troski o ofiary”. Na plus trzeba Przeciszewskiemu zaliczyć to, że nie posługuje się ani słynnym słówkiem „przemodlić”, ani „ubogacić”.
Po drugie – rytualizacja, jedna z fundamentalnych cech nowomowy. Rytuał odwoływania się do świętego Jana Pawła II przy każdej okazji. W tekście, który komentuje film obnażający proceder krycia pedofilów w sutannach, powoływanie się na Jana Pawła II jest według mnie dość ryzykowne. Ale Przeciszewski idzie jeszcze dalej. Stawia Jana Pawła II za wzór (czysty rytuał), a wytykanie mu błędów uważa za „niesłuszne” i przeciwstawia się niebezpiecznym według niego próbom „dewojtylizacji” w Kościele polskim i powszechnym. „Dewojtylizacja” to określenie Przeciszewskiego. Autor uruchamia też znany i często w nowomowie stosowany mechanizm obronny – rozbrajanie oskarżenia przez wpisanie go w kontekst. Kontekst oczywiście nie ma nic do rzeczy, ale łagodniej to wygląda. Otóż w kontekście filmu Sekielskich pisze Przeciszewski o „totalitarnych represjach”, jakim podlegała „kościelna wspólnota”. Znacznie ciekawszą realizację tej strategii zaprezentował Piotr Semka w swoim komentarzu do filmu: mówił, że w czasach stalinowskich księża głodowali.
Po trzecie – banał i językowe zaklinanie rzeczywistości. Cały ten tekst jest właściwie rozpisanym na dziesiątki fraz zbiorem banałów. Autor kilkakrotnie podkreśla wspaniały gest przeprosin, na jaki zdobyli się biskupi, którzy zapowiedzieli też „dalsze intensywne działania Kościoła celem wyeliminowania tego przestępczego, odrażającego procederu”. Oto kwintesencja nowomowy: banał unurzany w typowej dla języka propagandy PRL formule: „dalsze doskonalenie”. To znaczy: już jest doskonale, ale będzie jeszcze doskonalej. Kościół już prowadzi „intensywne działania”, ale będzie te działania „dalej intensyfikował” i będą one jeszcze bardziej intensywne. Przeciszewski przekonuje nas, jak wiele Kościół już zrobił w sprawie zwalczania tego „odrażającego procederu”. Mamy więc tasiemcowe wypisy z dokumentów, przypominanie, co jaki biskup powiedział i zapowiedział, etc. Przeciszewski bezgranicznie ufa swoim biskupom, czemu się nie dziwię. Jest pasem transmisyjnym ich złotych myśli. Nie dziwię się też, że nie konfrontuje biskupich deklaracji z rzeczywistością. Przecież rzeczywistość nie istnieje. Prawdziwy jest tylko świat utkany ze słów urzędników Pana Boga, a rolą Przeciszewskiego jest udawanie, że ten wymyślony świat jest prawdziwy. Pisze więc szef KAI o „skuteczności procedur” kościelnych. Wolne żarty! Wystarczy wyjrzeć przez okno, by zobaczyć ową skuteczność. Obracamy się więc cały czas w świecie zbudowanym z waty słownej, pięknych deklaracji i mowy-trawy. A film Sekielskich tę językową bańkę brutalnie rozbija. Przeciszewski tego nie widzi.
Po czwarte – Przeciszewski niewiele ma do powiedzenia o samym filmie. Zdobywa się jednak na brawurową odwagę: film „należy potraktować serio, niezależnie od tego, ile uproszczeń czy nawet błędnych tez on zawiera”. Ja film traktuję bardzo serio i szef KAI nie musi mnie do tego namawiać. Musi natomiast jasno wskazać „uproszczenia” i „błędne tezy” filmu – ale tego nie robi! Przeciszewski najwyraźniej chce nam powiedzieć, że film Tylko nie mów nikomu to właściwie burza w szklance wody i gruba przesada ze strony reżysera, bo – jak beztrosko twierdzi – „księża stanowią zaledwie 0,9 procenta [sic!] przestępców z tej sfery”. Stary, zgrany argument obrońców Kościoła, powtarzany bez względu na przynależność partyjną i konfesyjną. Przeciszewski nie chce zrozumieć, że w filmie chodzi przede wszystkim o ujawnienie kościelnego systemu krycia swoich ludzi, systemu w istocie mafijnego, СКАЧАТЬ