Название: Wieczne strapienie
Автор: Jacek Leociak
Издательство: PDW
Жанр: Документальная литература
Серия: Poza serią
isbn: 9788381911306
isbn:
Jak daleko może uciec rozum od ducha, jak głęboka może być przepaść między tym, co się intelektualnie ogarnia, a tym, jak się człowiek zachowuje na urzędzie i jaki naprawdę – w praktyce, nie w teorii – ma stosunek do Drugiego człowieka. Przypadek Jędraszewskiego metropolity krakowskiego to dla mnie przykład bankructwa i rozumu, i ducha zarazem. Myśliciel – odklejony od myśli, którą studiował; duchowny odklejony od ludu, który ma prowadzić na zielone pastwiska; kapłan niewidzący człowieka, owego Lévinasowskiego Drugiego.
Arcybiskup Marek Jędraszewski jest białym mężczyzną w okularach i przestrzega nas przed upadkiem cywilizacji białego człowieka: „Mogę sobie wyobrazić, że w roku 2050 nieliczni biali będą pokazywani tak jak dzisiaj Indianie w rezerwatach”– powiedział w listopadzie 2013 roku podczas spotkania z młodzieżą w Pabianicach. Uważam, że nie wolno nam czekać do 2050 roku. Trzeba działać już teraz. Musimy włożyć Jędraszewskiego do wielkiego słoja z formaliną i pokazywać go jako ginący gatunek białego człowieka. We wszystkich miastach Europy i całego świata.
Metropolita krakowski nie lubi ateistów, ale – jak twierdzi – nawet ateiści „w pewnych momentach swego życia byli wyraźnie dotykani przez Boga”. Jędraszewski jest dotykany przez Boga każdego dnia, każdej godziny. Cóż z tego, skoro jest on na ten dotyk Boga bardzo odporny.
*
W sierpniu 2019 roku pod Pałacem Arcybiskupim w Krakowie odbył się wiec poparcia dla metropolity-epidemiologa, walczącego z tęczową zarazą. Podczas tego wiecu Jan Paweł II pod swoim własnym oknem na Franciszkańskiej został proklamowany Hetmanem w walce z tęczową zarazą w Polsce. Zgromadzeni cytowali jego wezwania i modlitwy, między innymi „Od Tatr po Bałtyk, brońcie krzyża” (to z czerwca 1997). Śpiewali też Góralu, czy ci nie żal. Twórcza lektura papieskich homilii i encyklik w umiłowanym kraju autora rozwija się i pogłębia. To cieszy. Martwi mnie natomiast postulat barda „żołnierzy wyklętych” pana Dariusza Walusiaka, który wezwał biskupów, by „zajęli się” katolikami, którzy według niego „już dawno odstąpili od ortodoksji i stanęli wręcz w pierwszym szeregu rewolucji obyczajowej, promując homoherezję, i przez swe działania rozmywają grzech i wprowadzają zamęt wśród wiernych”. To był bojowy cytat z pana Walusiaka. Zatem pod papieskim oknem zapowiedziano wyraźnie: koniec promowania, które rozmywa.
Z rozmywaniem mamy w Krakowie pewien problem od dawna. Zdarzyło się bowiem w 2016 roku, że ówczesny metropolita kardynał Stanisław Dziwisz uznał, iż podanie ręki homoseksualiście jest „rozmywaniem Ewangelii”. Do wymówienia słowa „homoseksualista” zmusiła kardynała akcja środowisk LGBT „Przekażmy sobie znak pokoju”, w której udział wziął też między innymi krakowski „Tygodnik Powszechny”. Bard „żołnierzy wyklętych” nie pozwoli na rozmywanie Ewangelii, a rozmywaczy nazwie po imieniu: homoheretykami. Szkoda, że kardynał Dziwisz tego nie doczekał na stolicy metropolitalnej. Wojna z „homoherezją” została ogłoszona już pod oknami innego metropolity, wykazującego większą czujność niż jego poprzednik.
Martwię się trochę o moich znajomych katolików otwartych, którzy od dawna „wprowadzają zamęt”. Redakcja „Tygodnika Powszechnego” (Wiślna 12) graniczy ściana w ścianę z pałacem arcybiskupim Marka Jędraszewskiego. W redakcyjnych pokojach słychać zapewne ten tłum prawdziwych katolików. Klaszczą prawdziwemu arcybiskupowi prawdziwego Kościoła. Klaszczą pod zamurowanym z polecenia arcybiskupa Jędraszewskiego oknem papieskim. Klaszczą pod betonowym pokolorowanym wizerunkiem Jana Pawła II, wykrzykują jego słowa i śpiewają jego ulubione piosenki. Gdyby papież tu jakimś cudem przyszedł (a mógłby, bo przecież jest świętym), już przez to swoje słynne okno nie wyjrzy, już przez nie na ulicę Franciszkańską nie popatrzy, nie zamacha ręką, nie zaśpiewa. Okno zamurowane.
*
W czerwcu 2019 roku ulicami Warszawy przeszła Parada Równości, czyli „seans pogardy i nienawiści”. Arcybiskup Marek Jędraszewski zareagował na to z Krakowa. Jest czujny. W swoim przemówieniu programowym podczas ingresu w katedrze wawelskiej w 2017 roku mówił: „od chwili przyjęcia chrztu przez Mieszka I czuwanie stało się szczególnie wyrazistym słowem polskiego ludu”. Niestety arcybiskup ten wciąż myli „czuwanie” z „czujnością”. Arcybiskupa niepokoi sprawa kobiet i mężczyzn oraz ich człowieczeństwa na gruncie prawa Bożego i na fundamencie Prawdy. Szczególnie żarliwie broni „piękna samego człowieka jako kobiety” i z nie mniejszą żarliwością walczy w obronie „piękna samego człowieka jako mężczyzny”. Arcybiskupowi chodzi o człowieczeństwo człowieka jako kobiety i jako mężczyzny. Ja to bardzo dobrze rozumiem i tę troskę podzielam. Słusznie pyta arcybiskup: gdzie są granice tolerancji? I odpowiada, że tolerancja oczywiście jest bez granic, dopóki nie paraduje w Paradach Równości, dopóki nie jest „zamachem na prawdziwą wolność, zwłaszcza na wolność religijną zdecydowanej większości członków naszego narodu”. Bo przecież jest „wolność” i wolność prawdziwa. Tak jak „demokracja” i demokracja ludowa oraz centralizm demokratyczny. Nie ma tolerancji dla bezkarnego „wyszydzania ludzi wierzących”, nie ma tolerancji dla tych, którzy urządzają „szyderstwa z Eucharystii”, nie ma tolerancji dla poniżania „człowieka jako kobiety i mężczyzny” oraz kpin z „ich człowieczeństwa”, jeśli są oni ludźmi wierzącymi i należą do „zdecydowanej większości członków naszego narodu”.
Nie mogę odmówić sobie przyjemności oddania głosu samemu arcybiskupowi. Niech mówi. Oto fragment tego mądrego przemówienia, przytoczony in extenso.
Zamachem na prawdziwą wolność, zwłaszcza na wolność religijną zdecydowanej większości członków naszego narodu, są również organizowane przez zwolenników LGBT tak zwane parady równości. Są one nie tylko całkowitym zaprzeczeniem piękna samego człowieka jako kobiety i mężczyzny, ich człowieczeństwa. Ostatnie z tego rodzaju imprez, nagłośnione przez media, zorganizowane w Gdańsku i w Warszawie, stały się bowiem również okazją do szyderstwa z Eucharystii, która jest największą świętością dla katolików. Stały się prawdziwymi seansami pogardy i nienawiści. […] Pytam zatem wszystkich odpowiedzialnych za nasze życie społeczne i narodowe: gdzie w tych paradach jest jeszcze miejsce na tolerancję, którą ich organizatorzy mają nieustannie na ustach i której domagają się dla siebie? Czy tolerancja polega na tym, aby bezkarnie móc wyszydzać ludzi wierzących i publicznie sobie z nich kpić i ich poniżać?
– pytał metropolita krakowski.
Kościół nie stosuje już СКАЧАТЬ