10 minut i 38 sekund na tym dziwnym świecie. Elif Shafak
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу 10 minut i 38 sekund na tym dziwnym świecie - Elif Shafak страница 9

Название: 10 minut i 38 sekund na tym dziwnym świecie

Автор: Elif Shafak

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Поэзия

Серия:

isbn: 9788366553569

isbn:

СКАЧАТЬ której opakowaniu widniał obrazek przedstawiający czarną kobietę z ogromnymi kołami w uszach. Ojciec zamawiał dla niej te delicje aż ze Stambułu. W mniemaniu dziewczynki wszystko, co nowe i interesujące, znajdowało się właśnie w Stambule. Z ukłuciem zazdrości myślała o tym mieście cudów i osobliwości. W tajemnicy przed wszystkimi obiecała sobie, że pewnego dnia się tam wybierze – pielęgnowała ten sekret, ukrywając go przed światem niczym ostryga swoją perłę.

      Leila lubiła częstować herbatą swoje lalki, obserwować pstrągi pływające w zimnych strumieniach i wpatrywać się we wzory na dywanach tak długo, aż budziły się do życia; ale przede wszystkim uwielbiała tańczyć. Marzyła, żeby pewnego dnia zostać sławną tancerką brzucha. Ta fantazja zatrwożyłaby jej ojca, gdyby wiedział, ile uwagi poświęciła każdemu detalowi: błyszczącym cekinom, chustom z monetami, klikającym saggatom, potrząsaniu i kręceniu biodrami do taktu wybijanego na bębnie kielichowym – darbuce, czarowaniu publiczności miarowo narastającym klaskaniem synchronicznym, obracaniu się i wirowaniu podczas ekscytującego finału. Na samą myśl o tym szybciej biło jej serce. Ale zawsze powtarzał, że taniec to jedna ze starych jak świat i niezliczonych taktyk Szatana mających sprowadzić ludzi na złą drogę. Mocnymi perfumami i lśniącymi błyskotkami diabeł najpierw uwodził kobiety, słabe i emocjonalne stworzenia, a potem za ich pośrednictwem zwabiał mężczyzn w swoje sidła.

      Jako rozchwytywany krawiec baba tworzył modne stroje alla franga dla pań – rozkloszowane sukienki, dopasowane sukienki, spódnice z koła, bluzki z okrągłymi kołnierzykami, koszulki wiązane na szyi, spodnie trzy czwarte. Żony oficerów wojskowych, urzędników państwowych, inspektorów granicznych, inżynierów kolejowych i handlarzy przypraw należały do jego stałej klienteli. Sprzedawał również pokaźną kolekcję kapeluszy, rękawiczek i beretów – stylowych, jedwabnych produktów, których nigdy nie pozwoliłby nosić członkom własnej rodziny.

      Ponieważ ojciec sprzeciwiał się tańcowi, nie pochwalała go także matka – która jednak, jak zauważyła Leila, była skłonna do ustępstw, kiedy nikt nie patrzył. Matka stawała się całkiem inną osobą, kiedy spędzały czas tylko we dwie. Pozwalała Leili rozplatać, czesać i zaplatać jej barwione henną na czerwono włosy, wcierać krem nawilżający w jej pomarszczoną twarz i nakładać wazelinę wymieszaną z pyłem węglowym na jej rzęsy, aby je przyciemnić. Nie szczędziła jej uścisków i pochwał, robiła dla niej jaskrawe pompony w kolorach tęczy, nawlekała kasztany na kawałki sznurka i grała z nią w karty – ale żadnej z tych rzeczy nie robiła w obecności osób trzecich. Wyjątkowo powściągliwie zachowywała się przy cioci Binnaz.

      – Jeśli twoja ciotka zobaczy, jak dobrze się razem bawimy, zrobi jej się przykro – tłumaczyła matka. – Nie powinnaś całować mnie na jej oczach.

      – Ale dlaczego?

      – Bo nigdy nie miała dzieci. Nie chcemy złamać jej serca, prawda?

      – To nic takiego, mamusiu. Mogę całować was obie.

      Matka wyciągnęła papierosa.

      – Nie zapominaj, moja droga, że twoja ciotka ma nie po kolei w głowie. Podobno po matce. Mają to we krwi. Dziedziczą szaleństwo. Najwyraźniej pojawia się w każdym pokoleniu. Musimy bardzo uważać, żeby jej nie rozstroić.

      Rozstrojona ciocia często robiła sobie krzywdę. Wyrywała sobie garści włosów, drapała się po twarzy i skubała skórę tak długo, aż zaczynała krwawić. Matka mówiła, że tego dnia, gdy urodziła Leilę, ciocia, która czekała wtedy pod drzwiami, czy to z zazdrości, czy z jakiegoś innego kuriozalnego powodu, sama siebie uderzyła w twarz. Zapytana, dlaczego to zrobiła, odparła, że uliczny sprzedawca moreli rzucał w nią śnieżkami przez otwarte okno. Morele! W styczniu! Nic z tego nie miało sensu. Wszyscy martwili się o jej zdrowie psychiczne. Zarówno tej historii, jak i wielu innych, powtarzanych raz za razem, dziecko słuchało w osłupiałej fascynacji.

      Niemniej szkody, które wyrządzała sobie ciocia, nie zawsze wydawały się zamierzone. Przede wszystkim była niezdarna jak dziecko stawiające pierwsze kroki. Parzyła sobie palce o rozgrzane do czerwoności patelnie, obijała kolana o meble, spadała z łóżka we śnie, raniła dłonie o potłuczone szkło. Całe jej ciało pokrywały żałosne siniaki i paskudne zaognione szramy.

      Emocje cioci oscylowały w tę i we w tę, niczym wahadło zegara szafkowego. W niektóre dni pełna energii, niezmordowana dreptała od jednego zajęcia do drugiego. Zawzięcie trzepała dywany, ścierała kurze z każdej powierzchni bez wyjątku, gotowała pościel, którą prała ledwie dzień wcześniej, godzinami szorowała podłogi i po całym domu rozpylała cuchnący środek dezynfekujący. Miała wiecznie podrażnione, spękane dłonie, którym nie potrafiła przywrócić miękkości, mimo że regularnie nacierała je baranim tłuszczem. Na zawsze miały pozostać szorstkie, ponieważ myła je kilkadziesiąt razy dziennie, przekonana, że nie są wystarczająco czyste – podobnie zresztą jak wszystko inne. Innym razem wydawała się tak wyczerpana, że ledwie mogła się poruszać. Nawet oddychała z trudem.

      Zdarzały się i takie dni, kiedy ciocia sprawiała wrażenie beztroskiej. Odprężona i promienna spędzała długie godziny na zabawie z Leilą w ogrodzie. Na obsypanych pąkami gałęziach jabłoni wieszały kawałki tkanin, które nazywały balerinami. Niespiesznie wyplatały małe koszyki z wierzbowych witek albo wianki ze stokrotek. Wiązały kokardy na rogach barana, który miał zostać poświęcony w kolejne Id al-Fitr. Pewnego razu w wielkiej tajemnicy przed wszystkimi przecięły sznur więżący zwierzę w szopie. Ale baran nie uciekł tak, jak zaplanowały. Chociaż wybrał się na przechadzkę w poszukiwaniu świeżej trawy, wrócił dokładnie w to samo miejsce, z którego wyruszył, najwyraźniej uznawszy znajomą niewolę za milszą od dziwnego zewu wolności.

      Ciocia i Leila uwielbiały robić suknie z obrusów i oglądać kobiety w czasopismach. Naśladowały ich dystyngowane pozy i pewne siebie uśmiechy. Ze wszystkich modelek i aktorek, którym bacznie się przyglądały, szczególnie podziwiały jedną: Ritę Hayworth. Jej rzęsy przypominały strzały, a brwi – łuki; w talii była szczuplejsza od filiżanki, a skórę miała gładką jak przędza jedwabna. Mogłaby stanowić odpowiedź na pytanie każdego otomańskiego poety, gdyby nie jeden drobny błąd: Rita Hayworth urodziła się w złym czasie, w dalekiej Ameryce.

      Chociaż obie ogromnie interesowały się życiem aktorki, musiały zadowolić się oglądaniem jej na zdjęciach, skoro żadna z nich nie umiała czytać. Leila miała dopiero rozpocząć naukę w szkole, a o edukację jej ciotki nikt nigdy nie zadbał. W wiosce, w której dorastała ciocia Binnaz, nie było szkoły, a jej ojciec nie wyraził zgody, aby każdego dnia pokonywała wyboistą drogę do miasta i z powrotem, tak jak to czynili jej bracia. Nie wystarczyłoby dla wszystkich butów, a ponadto ona i tak musiała zajmować się młodszym rodzeństwem.

      W przeciwieństwie do cioci matka Leili była piśmienna i czerpała z tego dumę. Potrafiła rozszyfrowywać przepisy z książki kucharskiej, odnajdywać się na stronach wiszącego na ścianie kalendarza, a nawet zgłębiać treść artykułów w gazetach. To właśnie ona przekazywała im wiadomości o otaczającym je świecie: w Egipcie grupa oficerów wojskowych ogłosiła kraj republiką; w Ameryce stracono parę oskarżoną o szpiegostwo; w Niemczech Zachodnich tysiące ludzi wzięły udział w marszu na znak protestu przeciwko polityce rządu i zostały rozgromione przez sowieckiego okupanta. Z kolei w Turcji, w dalekim Stambule, który sam wydawał się czasem obcym państwem, odbył się konkurs piękności, podczas którego kobiety przechadzały się po wybiegu w jednoczęściowych kostiumach kąpielowych. Grupy religijne wyszły na ulice, aby potępić ten pokaz niemoralności, ale organizatorzy nie zamierzali ulec. Twierdzili, że cywilizowane narody wznoszą się na trzech filarach: nauce, edukacji СКАЧАТЬ