Название: 10 minut i 38 sekund na tym dziwnym świecie
Автор: Elif Shafak
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Поэзия
isbn: 9788366553569
isbn:
– Tak, zawołajcie go.
Nie było takiej potrzeby, ponieważ kilka sekund później Haroun, niezdarny, przygarbiony, wyłonił się z cienia na światło dnia. Miał pasmo siwiejących włosów, które nadawało mu wygląd roztargnionego myśliciela, majestatyczny nos o wąskich nozdrzach, szeroką, gładko ogoloną twarz i brązowe oczy o opadających kącikach, lśniące dumą. Z uśmiechem podszedł do łóżka. Spojrzał na dziecko, na swoją drugą żonę, na akuszerkę, na pierwszą żonę i w końcu wzniósł oczy ku niebiosom.
– Allachu, dziękuję ci, mój Panie. Wysłuchałeś moich modlitw.
– To dziewczynka – poinformowała go cicho Binnaz, na wypadek gdyby nie zdawał sobie z tego sprawy.
– Wiem. Następny będzie chłopiec. Nazwiemy go Tarkan. – Palcem wskazującym pogładził czoło dziecka, równie gładkie i ciepłe jak jego ulubiony amulet, pocierany zbyt wiele razy. – Jest zdrowa i to się liczy. Przez cały czas się modliłem. Przemówiłem do Wszechmogącego: „Jeśli pozwolisz temu dziecku żyć, nie wypiję już ani kropli. Ani jednej kropli!”. I miłosierny Allach wysłuchał mojego błagania. To dziecko nie jest moje, podobnie jak nie jest twoje.
Binnaz zwróciła ku niemu oczy, w których malowało się zaskoczenie. Nagle zawładnęło nią złe przeczucie. Przypominała dzikie zwierzę, które – choć za późno – wyczuło, że lada moment wpadnie w sidła. Zerknęła na Suzan, która stała w wejściu, zaciskając usta tak mocno, że prawie zbielały; milcząca i nieruchoma, jeśli nie liczyć niecierpliwego stukania stopą. Coś w jej postawie sugerowało, że była podekscytowana, a nawet uszczęśliwiona.
– To dziecko należy do Boga – oznajmił Haroun.
– Tak jak wszystkie dzieci – mruknęła akuszerka.
Nie bacząc na jej słowa, Haroun ujął dłoń swojej młodszej żony i spojrzał jej prosto w oczy.
– Oddamy to dziecko Suzan.
– Co ty wygadujesz? – wychrypiała Binnaz głosem, który wydał jej się drewniany i odległy, zupełnie obcy.
– Pozwól Suzan ją wychować. Świetnie się spisze. Ty i ja będziemy mieli więcej dzieci.
– Nie!
– Nie chcesz mieć więcej dzieci?
– Nie pozwolę, żeby ta kobieta zabrała moją córkę.
Haroun gwałtownie nabrał powietrza, po czym wypuścił je wolno.
– Nie zachowuj się samolubnie. Allach tego nie pochwala. Dał ci dziecko, czyż nie? Bądź wdzięczna. Kiedy przyszłaś do tego domu, ledwo wiązałaś koniec z końcem.
Binnaz zaczęła kręcić głową i już nie potrafiła przestać; trudno stwierdzić, czy działo się tak, bo nie panowała nad swoim ciałem, czy może właśnie dlatego, że tylko ten drobiazg mogła kontrolować. Haroun przysunął się do niej, chwycił ją za ramiona i przyciągnął do siebie. Dopiero wtedy znieruchomiała, a światło w jej oczach zgasło.
– Nie myślisz racjonalnie. Wszyscy mieszkamy w jednym domu. Będziesz widywała swoją córkę każdego dnia. Przecież nigdzie nie wyjeżdża, na litość boską.
Jeśli chciał ją w ten sposób pocieszyć, nie osiągnął zamierzonego celu. Trzęsąc się, żeby powstrzymać ból rozrywający jej pierś, ukryła twarz w dłoniach.
– A kogo moja córka będzie nazywała mamusią?
– Co to za różnica? Suzan może być mamusią. Ty ciocią. Powiemy jej prawdę, gdy podrośnie. Na razie nie ma potrzeby mącić w tej małej główce. Kiedy będziemy mieć więcej dzieci, i tak wszystkie będą braćmi i siostrami. Będą biegały i rozrabiały po całym domu, zobaczysz. Nie zdołasz odróżnić, które należy do kogo. Wszyscy będziemy jedną wielką rodziną.
– Kto będzie karmił dziecko? – zapytała akuszerka. – Mamusia czy ciocia?
Haroun spiorunował staruszkę wzrokiem, napinając każdy mięsień twarzy. Widoczne w jego oczach szacunek i obrzydzenie wykonały dziki taniec. Wsunął rękę do kieszeni i wyciągnął garść przedmiotów: pogniecioną paczkę papierosów z zapalniczką upchniętą w środku, zmięte banknoty, kawałek kredy, której używał do zaznaczania poprawek na odzieży, tabletkę na dokuczający mu żołądek. Pieniądze podał akuszerce.
– Dla ciebie, w dowód naszej wdzięczności – powiedział.
Staruszka zasznurowała usta i przyjęła zapłatę. Doświadczenie nauczyło ją, że przebrnięcie przez życie możliwie bez szwanku zależało w znacznej mierze od dwóch podstawowych zasad: trzeba było wiedzieć, kiedy przyjść, i trzeba było wiedzieć, kiedy odejść.
Gdy sąsiadki spakowały swoje rzeczy i uprzątnęły nasiąknięte krwią prześcieradła oraz ręczniki, pokój wypełniła cisza, niczym woda sącząc się w każdy zakamarek.
•
– Pójdziemy już – oznajmiła akuszerka z dyskretną determinacją. Dwie sąsiadki rozważnie zajęły pozycje po obu jej stronach. – Zakopiemy łożysko pod krzewem różanym. A to… – Kościstym palcem wskazała pępowinę, porzuconą wcześniej na krześle. – Jeśli chcecie, możemy wrzucić ją na dach szkoły. Wasza córka zostanie nauczycielką. Albo możemy zabrać to do szpitala. Wtedy będzie pielęgniarką albo, kto wie, może nawet lekarzem.
Haroun rozważył różne opcje.
– Spróbujcie ze szkołą.
Po wyjściu kobiet, odwróciwszy głowę od męża, Binnaz spojrzała na jabłko na stoliku nocnym. Gniło; subtelny, powolny rozkład przebiegał boleśnie wolno. Na widok ciemniejącego brązu wspomniała skarpety imama, który udzielił jej ślubu, i te samotne chwile, kiedy siedziała na tym samym co teraz łóżku, ukrywając twarz za połyskującym welonem, podczas gdy w sąsiednim pokoju jej mąż i goście dogadzali sobie na bankiecie. Matka nie uprzedziła jej, czego spodziewać się w noc poślubną, ale pewna leciwa ciotka, bardziej poruszona obawami Binnaz, dała jej pigułkę, którą poleciła jej wsunąć pod język. „Weź to, a nie poczujesz niczego. Będzie po wszystkim, zanim się zorientujesz”. Ale w panującym tego dnia zamieszaniu zgubiła swoją pigułkę, która, jak podejrzewała, była tylko zwykłą pastylką. Nigdy nie widziała nagiego mężczyzny, nawet na zdjęciach, i chociaż często kąpała swoich młodszych braci, zakładała, że ciało dorosłego mężczyzny wygląda inaczej. Im dłużej czekała na męża, tym większy ogarniał ją lęk. Gdy tylko usłyszała jego kroki, zemdlała i osunęła się na podłogę. Kiedy otworzyła oczy, ujrzała kobietę z sąsiedztwa, która w pośpiechu nacierała jej nadgarstki, zwilżała czoło i masowała stopy. W powietrzu unosił się ostry zapach – wody kolońskiej i octu – z nutą czegoś nieznanego i natrętnego, która, jak Binnaz się potem zorientowała, pochodziła z tubki lubrykantu.
Później, kiedy zostali tylko we dwoje, Haroun podarował jej naszyjnik wykonany z czerwonej wstążki i trzech złotych monet – po jednej za każdą z cnót, które miała wnieść do tego domu: młodość, uległość, płodność. Widząc, jak bardzo jest zdenerwowana, przemawiał do niej łagodnie, sącząc swój głos w СКАЧАТЬ