Noc Sów. Jacek Karczewski
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Noc Sów - Jacek Karczewski страница 11

Название: Noc Sów

Автор: Jacek Karczewski

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Техническая литература

Серия:

isbn: 9788366517820

isbn:

СКАЧАТЬ w Kikindzie, to nawet nie liczba sów na miejskich drzewach, ale cisza, która je spowijała, a która w jakiś nieuchwytny sposób spływała na tych, co wystawali pod drzewami. Może to jednak czary…? Przy tylu ptakach należałoby się spodziewać tradycyjnego dla nich ruchu i gadania. Ale nie pod drzewem pełnym sów. Te, w większości kompletnie nieruchome, przysypiały lub przez zmrużone oczy przyglądały się okolicy. Czasami któraś się przeciągnęła albo zaczęła przeczesywać pióra. Najwięcej uwagi poświęcały swoim sowicie opierzonym stopom. Mogłem tylko zgadywać, że w piórach i pod pazurami wciąż jeszcze były ślady nocnych bliskich spotkań z gryzoniami. Pod drzewem zalegała gruba warstwa dowodów w postaci mniej lub bardziej rozłożonych wypluwek. Początkowo sowy nie zwracały na mnie uwagi, z czasem jednak zaczęły mi się przyglądać niemal z takim samym zainteresowaniem, jak ja im. Poznałem to po postawionych na sztorc uszach, o wlepionych we mnie pomarańczowych oczach nawet nie wspominając. Większość sów po chwili powróciła do swoich zajęć. Kilka, jedna po drugiej, odleciały na dalsze drzewa. Niespiesznie, ale zdecydowanie, jakby na z góry upatrzone stanowiska. Mógłbym przysiąc, że z jakąś teatralną ostentacją albo fochem. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że podświadomie czekałem na coś w rodzaju trzaśnięcia drzwiami… Oczywiście ani szum(r)u, ani mrumru.

      Jedna z wielu sosen na skwerze w centrum Kikindy.

B-3.jpg

      Jest tam też wiele innych drzew… Wszystkie zdjęcia uszatek zimujących w Kikindzie: Arek Glaas

B-4.jpgB-5.jpg

      Czy te oczy mogą kłamać?

      Kolorowe czy czarne, sowie i nasze oczy anatomicznie niewiele się różnią, a podstawowe różnice sprowadzają się do wrażliwości na światło. Sowy potrzebują go dużo mniej, żeby coś zobaczyć, i na cokolwiek patrzą, widzą to dużo jaśniej. W końcu oczy wielu z nich to wysoce specjalistyczne urządzenia do widzenia w ciemnościach. Żeby w naszym czy sowim mózgu powstał obraz czegokolwiek, najpierw jakiś foton (cząstka światła) musi wpaść do oka i pobudzić receptory siatkówki. Tu powstaje odwrócony i pomniejszony obraz tego, na co patrzymy, który przesyłany jest do dalszej obróbki w mózgu. W tym momencie mówimy, że coś widzimy. Cały proces przebiega tak szybko, że mamy wrażenie, jakby wszystko działo się jednocześnie. Gdyby zresztą tak nie było, widzenie nie miałoby większego sensu.

      Mimo że skojarzenie sowy z nocą jest natychmiastowe i uniwersalne, nie wszystkie sowy są ptakami nocnymi. Te, które są, nie są też jedynymi. Ale o ile większość innych nocnych marków lata w otwartej przestrzeni, o tyle sowom nie przeszkadza nawet gęsty las. Wbrew powszechnemu mniemaniu sowy nie widzą w ciemności absolutnej, czyli w miejscu lub sytuacji, gdzie ilość światła wynosi 0,00 kandeli. Nikt nie widzi. W końcu oczy są niczym innym jak receptorami światła. Ale sów to nie ogranicza, bo mają superuszy. Poza tym takie miejsca i sytuacje w naturze zdarzają się tylko na dnie przepastnych oceanów oraz głęboko pod ziemią. Sowy tam nie zaglądają, bo i po co, skoro nie ma tam gryzoni. Nieliczne zwierzęta, które tam żyją, posługują się echolokacją albo rozbudowanymi narządami czuciowymi. Sowy jednak mają zupełnie inną definicję ciemności niż my czy ptaki dzienne. Dla sów ciemność zaczyna się dużo później i ciemniej. Mówi się, że one widzą w nocy tak, jak my w bardzo pochmurny dzień! Te nocne. Bo dzienne widzą tak jak my.

      To, że sowy bez problemu poruszają się w ciemnościach, to nie tylko zasługa ich czułego wzroku. Co najmniej połowa sukcesu to doskonała znajomość terenu i typowa dla ptaków fenomenalna pamięć. Połączenie obydwu zapewnia im coś na kształt mentalnej mapy, która działa jak GPS. My też nie musimy zapalać w naszym mieszkaniu światła, idąc w środku nocy do łazienki. Ale każdy medal ma dwie strony. W połowie XIX wieku niemiecki uczony Hermann von Helmholtz jako pierwszy zwrócił uwagę na fakt, że wiele z naszej bieżącej percepcji i z tego, jak rozumiemy świat, zależy od ugruntowanej już wiedzy i poprzedniego doświadczenia. Tak u ludzi, jak u zwierząt. Dzisiaj nikt już nie dyskutuje z tak oburzającą kiedyś tezą. Zamiast zastanawiać się, jak on śmiał, zadajemy sobie pytanie, ile z nowej wiedzy i informacji jest w ten sposób zniekształcanych. Badania na kierowcach potwierdzają, że ci, prowadząc po znanych sobie drogach, nie czytają znaków. My jeździmy, a sowy latają na pamięć. Może dlatego mają dużo więcej kolizji i wypadków ze złamaniami niż dzienne drapieżniki. Niewiele pomaga to, że sowy inaczej podlatują do swoich ofiar w ciemnościach, a inaczej w dobrym, to jest bezpiecznym świetle. W pierwszym przypadku robią to wolniej i bardziej chronią głowę. Przez cały czas trzymają opuszczone nogi, które w każdej chwili są gotowe do ataku lub dodatkowej amortyzacji. Być może nie bez powodu szczyt aktywności wielu sów to czas wkrótce po zachodzie oraz przed wschodem słońca, czyli poza godzinami największego mroku. Ale może to tylko reakcja na głód po całym dniu niejedzenia, podczas gdy nad ranem opychają się na zapas, bo wiedzą, że do kolacji jeszcze daleko… Z drugiej strony w tych samych porach najbardziej ruchliwe są też drobne gryzonie, ulubiona zdobycz sów. Wyjątkiem są księżycowe, jasne noce. Wówczas i drapieżniki, i ich ofiary są tak samo pobudzone. Sowy chętnie też osiedlają się i polują w pobliżu wód. Rozległe lustro, podobnie jak pokrywa śnieżna, odbija każde ilości światła i dzięki temu rozjaśnia najgłębsze zakątki lasu. Na pewno umieją to wykorzystać puszczyki mszarne, które zimą… przybierają na wadze! Być może to jedyny taki przypadek w przyrodzie.

      To, że sowy nie widzą w ciągu dnia albo że nie widzą kolorów, jest takim samym mitem jak to, że widzą w zupełnych ciemnościach. Sowy widzą w dzień СКАЧАТЬ