Название: Noc Sów
Автор: Jacek Karczewski
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Техническая литература
isbn: 9788366517820
isbn:
Z całą pewnością niektóre sowy nie widzą w słońcu ani tak ostro, ani tak daleko jak orły, sokoły albo nawet ludzie. Są jednak takie jak jarzębata czy mszarna, które można zwabić z odległości 800 metrów, wypuszczając mysz na śnieg. Przy takim dystansie większość z nas nie zobaczyłaby nawet sowy. Przekonanie o rzekomej dziennej ślepocie sów mogło wziąć się z tego, że wiele z nich okazuje bardzo mały lęk przed człowiekiem. Młode nie mają żadnego. Gdy spotkamy je na ziemi, wystarczy usiąść i poczekać, aż któreś wdrapie się na nas. (Nie, żebym namawiał lub zachęcał! Poza tym one używają swoich szponów jak haków do wspinaczki. Naprawdę nie warto). W najgorszym razie zastygają w bezruchu, całkowicie polegając na swoim kamuflażu. Nawet jeśli bujamy gałęzią, na której siedzą, dalej zachowują się, jakby ich tam nie było. Podobnie mogą reagować dorosłe sowy, które nigdy wcześniej nie miały do czynienia z człowiekiem, albo ptaki ranne i wygłodzone.
OKO ZA OKO
Jak przystało na zawodowych lotników, oczy to ptasia specjalność. Spośród wszystkich zwierząt to one mają najlepsze wyniki, jeśli chodzi o widzenie dalekie. Również ich widzenie kolorów i głębi oraz prawdopodobnie ruchu należy do najlepszych[26]. I całe szczęście, bo wiele z nich porusza się na co dzień wśród gęstych i kołysanych wiatrem gałęzi oraz poluje na drobne, ruchliwe owady. Oczy, tak samo ich, jak i nasze, zbudowane są jak aparat fotograficzny (lub raczej odwrotnie). Jeśli wierzyć inżynierom, to bardzo prosty w działaniu układ, ale w zależności od jakości i czułości zastosowanych materiałów może dawać zaskakująco różne efekty: różną rozdzielczości (ostrość), jasność, a nawet wielkość obrazu. Potwierdzi to każdy fotograf. Oko i obiektyw możemy opisać według tych samych, podstawowych parametrów. Najważniejsze z nich to ogniskowa i wielkość przesłony. Ogniskowa to odległość pomiędzy punktem centralnym soczewki oka lub obiektywu a tak zwanym ogniskiem obrazowym, czyli miejscem, w którym odzwierciedlony jest obraz. W przypadku oka jest to siatkówka, w aparatach fotograficznych matryca. Krótkie ogniskowe silnie skupiają światło i zmniejszają obraz. Sowie oczy, podobnie jak lornetki, zbudowane są więc w taki sposób, aby maksymalnie wydłużyć ogniskową i zapewnić możliwie jak największy obraz bez utraty ostrości. Drugi parametr, wielkość przesłony, w optyce wyrażany jest tak zwaną liczbą f. Jej wartość określa ilość światła przepuszczanego przez obiektyw i padającego na materiał światłoczuły we wnętrzu aparatu fotograficznego. W oku funkcję przesłony pełni wspomniana już ruchoma tęczówka. Materiałem światłoczułym jest oczywiście siatkówka. Liczba f jest odwrotnie proporcjonalna do wielkości otworu przepuszczającego (źrenicy lub przysłony). Wyższa wartość oznacza mniejszą ilość światła, ale jednocześnie większą głębię i ostrość obrazu. Niższa (większa źrenica i więcej wpadającego do oka światła) zapewnia jaśniejszy obraz, ale powoduje ryzyko utraty ostrości. Ewolucja oraz producenci urządzeń optycznych (aparatów fotograficznych, kamer, lunet, lornetek) wciąż szukają złotego środka. Przeważnie jednak muszą pogodzić się z faktem, że nie można mieć wszystkiego, i stawiają na którąś ze specjalizacji. Coś za coś.
Cała inżynieria widzenia opiera się na dwóch podzespołach. Pierwszym jest oko, gdzie powstaje pomniejszony i odwrócony obraz tego, na co patrzymy[27]. Drugi to ośrodek wzroku w mózgu. Obrabia i nadaje sens obrazom, które wyprodukowała siatkówka oka. Podzespoły łączy nerw wzrokowy, który przesyła dane w obydwu kierunkach. Wszystko to razem działa już nie jak aparat fotograficzny, ale jak najlepszy ze znanych nam systemów kamer online. Siatkówka, która wyścieła tylną ścianę oka, pokryta jest światłoczułymi komórkami zwanymi pręcikami i czopkami. Te pierwsze gęstnieją od środka oka na zewnątrz. Są dużo bardziej wrażliwe na natężenie światła, ale pozwalają jedynie na czarno-białe widzenie kształtów i ruchu[28]. Te drugie skupiają się w centralnej części siatkówki. Zawierają barwniki, które wchodzą w reakcję z podstawowymi barwami fal świetlnych – niebieską, zieloną, czerwoną oraz ich kombinacjami – i odpowiadają za widzenie kolorowe. Czopki regulują ostrość, a pręciki czułość widzenia. U nas jest ich odpowiednio 6 i 100 milionów. U sów dużo więcej. Tyle, ile pomieści się w ich wielkich oczach. Do tego są bardziej wrażliwe. Z anatomicznego i fizjologicznego punktu widzenia sowy mają oczy maksymalne. Teoretycznie mogłyby być jeszcze czulsze lub dawać ostrzejszy obraz, tylko… po co?
Oczy sów, nocnych drapieżników, mają im załatwić dwie najważniejsze sprawy: możliwie najlepsze widzenie w najsłabszym świetle oraz rejestrowanie najmniejszego nawet ruchu. Odpowiednio czułość i ostrość. Gdybyśmy żyli w nocy i nie mieli żarówek do dyspozycji, też byśmy tak chcieli. Oczy większości gatunków wywiązują się z tych zadań z nawiązką. Ale specjalistyczne, lornetkowe narządy do widzenia w ciemnościach narzucają pewne ograniczenia. Sowy nie mają więc oka do szczegółów. Cena, którą płacą za widzenie nocą, to też prawdopodobnie mniejsza wrażliwość na kolory. Na dodatek są dalekowidzami. Gdyby jakaś hipotetyczna mysz usiadła przed puszczykiem i przestała się ruszać, mógłby jej nie dostrzec. (Niech się jednak mysz nie cieszy, bo na pewno by ją usłyszał!) Żeby przygotować się do ataku, puszczyk woli się najpierw oddalić i z odpowiedniego dystansu ocenić sytuację. Niedobory w krótkim widzeniu sowy kompensują sobie piórami czuciowymi wokół dzioba. Długie, sztywne i przypominające kocie wąsy, świetnie sprawdzają się w ciemnych dziuplach, a także podczas zanurzania głowy w śniegu, w liściach czy trawie, kiedy to ptaki i tak przezornie zamykają oczy. Pióra czuciowe pomagają celnie zadać ostateczny cios schwytanej myszy albo ułożyć ją do połknięcia. Sowy mają też bardzo czułe spody stóp. U płomykówek na obrzeżach ich długich palców pojawia się nawet kolejny zestaw piór czuciowych. Ptaki posługują się nimi trochę tak jak my wyciągniętymi przed siebie dłońmi, gdy szukamy czegoś w kompletnych ciemnościach albo z zamkniętymi oczami. Na przykład mydła, gdy piana szczypie w oczy.
Sowy mają jeszcze jeden poważny problem – tak zwane widzenie tunelowe, które nie tylko zawęża pole widzenia, ale też utrudnia rozróżnianie obiektów w bezruchu. Żeby uniknąć błędów lub dobrze się czemuś przyjrzeć, sowy muszą stale zmieniać perspektywę i położenie oczu. Stąd ich charakterystyczne poruszanie głową. Tak się składa, że ich problem możemy przekuć na naszą korzyść. Otóż wybierając się na sowy, najlepiej jakąś wypatrzeć, zająć wygodne miejsce nieopodal i pozostawać w bezruchu. Jeśli mamy na sobie kryjące ubranie i ustawimy się w trudnym świetle, jest duża szansa, że zlejemy się w jej oczach z otoczeniem. A że sowy są z natury mało płochliwe, ta też w końcu przestanie zwracać na nas uwagę.
O ile większość ptaków płynnie przestawia się z patrzenia w dal na widzenie bliskie, sowy za każdym razem muszą łapać ostrość. Znowu rozpoznamy to po charakterystycznych ruchach głowy. To trochę jak z ustawianiem lornetki. Tyle że one ostrzą swoje oczy dużo sprawniej. Sowa jarzębata, na przykład, robi to w tempie 100 dioptrii na sekundę – 10 razy szybciej od najlepszych ludzi. Ciekawe, że u sów, tak jak u nas, problemy z akomodacją oczu narastają z wiekiem. Małe, polujące na owady sowy czy niektóre płomykówki nie mają takich ograniczeń. To dlatego, że one też mają stosunkowo małe oczy. Tyle badania i naukowe wyliczenia. W praktyce nawet puchacze bezbłędnie chwytają owady w locie.
NIEKONIECZNIE OKRĄGŁE
Oczy puchaczy są większe od naszych, mimo że same ptaki СКАЧАТЬ