Psychoterapia dziś. Отсутствует
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Psychoterapia dziś - Отсутствует страница 13

Название: Psychoterapia dziś

Автор: Отсутствует

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Публицистика: прочее

Серия:

isbn: 978-83-01-20097-8

isbn:

СКАЧАТЬ można tej narracji zbudować samemu? W końcu tylko my sami mamy dostęp i do naszych wspomnień, i do naszych przeżyć.

      Jon Allen, słynny terapeuta reprezentujący nurt psychoterapii opartej na mentalizacji, powiedział kiedyś pacjentowi: „umysł potrafi być przerażającym miejscem, prawda?”, na co pacjent odpowiedział: „tak, i dlatego nie chce się tam wchodzić samemu”. Terapia czasem jest niezbędna, bo bywa, że pewne obszary w naszym umyśle w pojedynkę są nie do przejścia.

      W towarzystwie terapeuty mniej się boimy?

      Przede wszystkim nie odtwarzamy traumy. Trauma nie sprowadza się wyłącznie do tego, że wydarzyło się coś strasznego, ale też do tego, że straszny był kontekst tego wydarzenia. Gdy nie pojawia się w życiu dziecka ktoś, kto powie „to musiało być dla ciebie okropne, pewnie jest ci smutno, źle, ale ja teraz jestem z tobą, porozmawiajmy”, to ono nie ma szansy poukładać w sobie doznanej krzywdy. Często zaprzecza swoim uczuciom, bo gdy pozostawione jest z takim doświadczeniem samo, nie ma innego dostępnego sposobu na przetrwanie. Przepracowanie traumy polega właśnie na tym, że doświadczamy czegoś, co było nie do wytrzymania, w sposób, który jest do wytrzymania, czyli w bezpiecznym środowisku, w towarzystwie osoby zapewniającej bezpieczeństwo.

      To może w jakiś sposób przekształcać uszkodzenia w mózgu?

      Skoro nawet pójście do restauracji pozostawia ślad w mózgu, to tym bardziej terapia, gdzie mamy do czynienia nie z jednostkowym wydarzeniem, ale powtarzalnym, w miarę stałym procesem, pozbawionym nadmiaru lęku i cały czas monitorowanym przez terapeutę. Stan zbyt głębokiego relaksu albo zbyt dużego napięcia stanowi przeszkodę dla przeprowadzenia zmiany w psychoterapii. Terapeuta nie zawsze mówi łatwe rzeczy, ale mogą być one bardzo pomocne, o tyle, o ile pacjent czuje, że terapeuta jest osobą mu życzliwą, zachęca do poznawania siebie i gotowy jest mu w tym towarzyszyć. Forsowanie jakiejś absolutnej prawdy jest przeciwskuteczne, zresztą jakakolwiek prawda podana bez miłości to czyste okrucieństwo. Umiejętność wyobrażenia sobie, jak to jest być daną osobą, przy jednoczesnym szacunku do niej, jest formą terapeutycznej miłości, która pozwala wspólnie pracować nad zmianą.

      Nowe odkrycia naukowe są pomocne w pracy terapeutycznej?

      Ogromnie. Uwzględnianie ich jest niezbędne do tego, aby nasza praca kliniczna była w zgodzie ze współczesną wiedzą. Abyśmy byli w stanie pomagać pacjentom w najlepszy obecnie dostępny sposób. Dysponujemy naukowymi wyjaśnieniami zachowań pacjenta, w których możemy na sesji zaobserwować coś niepokojącego. Na przykład gdy poprzednie doświadczenie było na tyle pobudzające, że pacjent nie jest w stanie przyswajać najbardziej wnikliwych interpretacji. Zresztą różne sytuacje mogą wzbudzać lęk. Karen Maroda, współczesna analityczka relacyjna, zwróciła uwagę, że gdy pacjent ma do czynienia z nieprzeniknionym i wycofanym terapeutą, to wkłada większość swojej energii w wypełnianie pustki i niepokoju z tym związanego, zamiast skupić się na swoich przeżyciach. Zaangażowany psychoterapeuta autentycznie zaciekawiony pacjentem jest odpowiednim towarzyszem do leczącej podróży w głąb siebie.

      Zmienił się styl pracy, a jak zmieniła się opowieść o pacjencie? Kiedyś mówiono o histeryczkach, o osobowości neurotycznej… Jaki obraz pacjenta wyłania się z teorii więzi?

      Bardzo niepokojący obraz człowieka, który znacznie mniej rozumie siebie i cierpi jeszcze bardziej niż pacjent neurotyczny. Jeśli trzymać się kategorii diagnostycznych, moglibyśmy mówić o osobowości borderline, czyli takim człowieku, który ma trudność z integrowaniem różnych aspektów tego samego zjawiska, bywa bardzo impulsywny (w stosunku do innych lub do samego siebie), trudno mu samemu regulować i kontrolować własne uczucia. Do tego dochodzi szczególny rodzaj zniekształcania rzeczywistości.

      Co to znaczy?

      Coraz więcej ludzi zaprzecza temu, że życie nieodłącznie wiąże się z ponoszeniem strat i że wszyscy mamy swoje ograniczenia. Oczywiście, niektóre z nich da się przekraczać, ale innych nie. Trudno nam dziś uznać, że się męczymy, że jakieś pokłady zapału w nas ulegają wyczerpaniu, i poszukujemy wszelkich możliwych środków, by temu zapobiegać. Można sztucznie napędzać energię, ale to też ma swoje granice i konsekwencje. Te zjawiska są często przemilczane nie tylko w psychopatologii jednostki, ale w psychopatologii społecznej. Podobnie kuleją nasze relacje. Współczesny pacjent to często osoba, która całkiem nieźle, a czasami świetnie, radzi sobie w życiu zawodowym, zwłaszcza jeśli to nie wymaga angażowania się w głębsze albo długotrwale relacje, natomiast jej życie wewnętrzne i osobiste jest pasmem wstrząsów i cierpień. To zresztą główna przyczyna zgłoszeń na terapię.

      To paradoks, że trafiamy na terapię, bo w świecie, który nas otacza, trudno o bliskość i więź.

      W psychoterapii wciąż mało uwagi poświęcamy szerszemu kontekstowi społecznemu, w jakim żyjemy. Oczywiście żaden terapeuta nie powie, że rodzina i wczesne doświadczenia nie są istotne, ale przecież ta rodzina jest osadzona w konkretnej rzeczywistości, której skalę oddziaływania trudno przeoczyć. To, jaki w danych czasach obowiązuje wizerunek człowieka, co jest cenione, jaką społeczną rolę przypisuje się kobietom, a jaką mężczyznom, kształtuje nasz świat. Nie mniej ważny jest sposób postrzegania dzieci. Tym bardziej jeśli ich rolą jest realizowanie scenariuszy rodziców i uczestnictwo w konkursie na zaprzeczanie utratom. Dziecku łatwo przypisać rolę osoby odzyskującej utracone szanse i niespełnione pragnienia rodziców. Łatwo wykorzystywać je do podtrzymywania iluzji, że można w życiu nic nie stracić, że żałoby po tych stratach nie istnieją albo że trzeba je szybko obejść. Stąd prosta droga do narcystycznych zaburzeń osobowości, bardzo poważnych i trudnych do leczenia. Oczywiście możemy się pocieszać, że ludzie nie tyle bardziej dziś cierpią czy są bardziej chorzy, ile po prostu częściej są diagnozowani, ale nie mam wątpliwości, że dzisiejsze pokolenie nastolatków jest w znacznie gorszej kondycji psychicznej niż ich rówieśnicy sprzed kilku lat.

      Dlaczego?

      Psychiatrzy, z którymi rozmawiam, mówią, że dzisiejsi nastolatkowie częściej przejawiają wczesne symptomy rozwijających się zaburzeń osobowości, występuje u nich mnóstwo różnych uzależnień, a liczba ich prób samobójczych w naszym kraju nieustannie rośnie. To tylko zewnętrzny sygnał, że coś zmierza w złym kierunku.

      To może być pokłosie zaniku więzi, atomizacji społecznej, mitu, że wszystko możemy osiągnąć sami?

      Zdarza się, iż pacjenci przychodzą z oczekiwaniem, że będą nową osobą, że się zmienią, by stać się kimś innym. Trudno wtedy nie zauważyć ogromnej pogardy i nienawiści do samego siebie, do tego, kim się jest w danej chwili, jakiejś bezrefleksyjnej chęci pozbycia się samego siebie wraz ze swoimi doświadczeniami i uczuciami. Może to rodzaj uwewnętrznionego złego odzwierciedlania powoduje, że trudno zbliżyć się do kogoś, będąc takim, jakim się jest. Ktoś taki widzi siebie jako bestię, a bestia nie wychodzi na światło dnia.

      To pokazuje ogromny rozdźwięk między wewnętrznym przeżyciem a przedmiotem aspiracji, wyraża potworny konflikt współczesnego człowieka.

      To pewien rodzaj głębokiego braku zaufania do rzeczywistości i do siebie samego. Również do wagi więzi. Dziś wielu ludziom wydaje się, że nic nie jest prawdziwe, że żyją, w sensie psychologicznym, w baumanowskiej płynnej rzeczywistości, dającej wiele złudzeń, na СКАЧАТЬ