Psychoterapia dziś. Отсутствует
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Psychoterapia dziś - Отсутствует страница 14

Название: Psychoterapia dziś

Автор: Отсутствует

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Публицистика: прочее

Серия:

isbn: 978-83-01-20097-8

isbn:

СКАЧАТЬ na wpływy tych, którzy oferują jedyną prawdziwą opowieść o nim samym i o świecie. Ogromną trudność sprawia mu widzenie szerszej perspektywy, uznanie, że poczucie samotności i rozczarowania to nieodłączna część bliskich relacji. Na przykład w intymnych związkach łatwo dochodzi do wniosku, iż skoro czuje oddalenie i przygnębienie, to sygnał, że natychmiast należy coś zmienić, bo ta relacja uczuciowa już się wypaliła.

      Być może jest w tym jakiś sens.

      Jak najbardziej, można nieustająco unikać rozczarowań i pozostawać w stanie nieustającej ekscytacji. Tylko jaki jest bilans na koniec? Nasze życie nie jest wyłącznie ekscytacją. Jest również szkołą utrat, świadomości nieodwracalności i rozczarowań. Zdolność do łączenia rzeczy pozornie przeciwstawnych – że rozczarowują nas ci, którzy są nam najbliżsi, że my sami rozczarowujemy tych, których najbardziej kochamy, że można być bardzo złym na tych, na których najbardziej nam zależy, że zyskując życie i doświadczenie, nieustannie coś tracimy – to wszystko buduje nas jako ludzi. Szkoda z tego rezygnować. Przeżywanie życia bez zaufania, bez wiary, że coś udało mi się zbudować, że mogę być blisko i się tym z kimś dzielić, to rozpaczliwy wybór tych, którzy są obezwładnieni własnymi trudnymi uczuciami. Wiemy już na pewno, że psychoterapia może im pomóc.

      III

       THE LONG AND WINDING ROAD

      Na czym właściwie polega psychoterapia psychodynamiczna i jak długo powinna trwać, z Moniką Miller-Nadolską i Aliną Neugebauer rozmawia Dariusz Bugalski

      Psychodynamiczna terapia długoterminowa jest jak…

      Monika Miller-Nadolska: …powrót do domu.

      Alina Neugebauer: …jak rozplątywanie splątanego kłębka wełny.

      Jak w piosence Beatlesów: The Long And Winding Road: „Długa i kręta droga, która wiedzie do domu”.

      MM-N: Nasi pacjenci bardzo wcześnie zaznali w domu więcej trudnych doświadczeń niż tych dobrych. Posługując się metaforą: dom ich opuścił i pustkę po tym opuszczonym domu mają teraz w sobie. Podejmują terapię po to, by go odzyskać.

      AN: Ich cierpienie jest często bolesnym doświadczeniem braku. Czego brakowało? Dostępnych, reagujących i kochających opiekunów. Nie dostrzegali emocjonalnych potrzeb dziecka, nie potrafili na nie odpowiedzieć z powodu własnych ograniczeń albo z powodu różnych wydarzeń losowych, które ich spotkały.

      MM-N: Na przykład matka, która właśnie straciła kogoś bliskiego, cierpi; ma depresję, wycofuje się, nie ma energii, by inwestować w rozwój, w opiekę, w dobrą komunikację ze swoim małym dzieckiem. Czyli opuszcza je emocjonalnie. Staje się nieobecna nie na skutek swoich wewnętrznych niedyspozycji, ale dlatego że znalazła się w takim akurat momencie życia. Wielu pacjentów mówi o swoich matkach, że były nadopiekuńcze – co często znaczy, że zajmowały się dzieckiem, zapewniając mu zaspokojenie podstawowych potrzeb w nadmiarze, nie potrafiąc jednak właściwie odczytać tego, czego chce dziecko, co ono przeżywa. Jest też grupa osób, których wczesnodziecięce doświadczenia były całkiem niezłe, miały wystarczająco dobrych rodziców, ale potem w ich życiu pojawiły się traumatyczne przeżycia, na przykład utrata bliskich, utrata zdrowia, trudne wydarzenia w rodzinie.

      „Terapia długoterminowa jest jak powrót do domu”… Skoro dom jest niedobry, po co do niego wracać?

      MM-N: To jest skomplikowana historia. Również dlatego, że domu właściwie nigdy się nie opuszcza, niesie się go w sobie. Powrót do domu to powrót do takiego doświadczenia, w którym drugi człowiek odpowiada na nas, na nasz wewnętrzny świat, odczytuje go, nazywa. Czasem jest to odzyskiwanie takiego doświadczenia, a czasem budowanie go na nowo. Ten ktoś, terapeuta, staje się stopniowo – jak to nazywamy w naszym języku – „dobrym obiektem”. Jest reprezentantem tych właściwości, których zabrakło rodzicom pacjenta, daje nadzieję na świat lepszych możliwości w człowieku i w życiu w ogóle. Dzięki dobremu obiektowi można liczyć na bycie zrozumianym i przyjętym, można nauczyć się rozumieć i przyjmować innych.

      AN: Terapia pozwala dotrzeć do różnych uczuć z wczesnego dzieciństwa. Pomaga wydobyć te uczucia na światło dzienne, doświadczyć ich, przeżyć je i wyrazić w bezpiecznych warunkach gabinetu psychoterapeutycznego. Emocjonalne doświadczenie pomaga objąć siebie samego oraz bliskich refleksją i zrozumieniem. Daje szansę na nowe spojrzenie. Niezwykle istotne jest, aby pacjent mógł pozwolić sobie przeżywać wszystkie swoje uczucia do ważnych ludzi. Wszystkie. A więc żeby w terapii znalazło się miejsce i na żal, i na gniew, na smutek i na pretensje, ale także na miłość, wdzięczność i uznanie. Bo przecież nasi pacjenci, podobnie jak my, doświadczyli ze strony swoich bliskich nie tylko krzywd, ale również troski i miłości. Chociaż w skrajnych przypadkach była to troska minimalna – taka, która pozwoliła przeżyć. Powrót do domu, czyli rozplątanie tej splątanej nitki, jest ponownym, świadomym przeżyciem tych wszystkich uczuć, uporządkowaniem, domknięciem. To przynosi ulgę, ukojenie.

      MM-N: I daje wewnętrzną integrację. Zmiana zaś jest możliwa dzięki kontaktowi z terapeutą, dzięki rozmawianiu i dzieleniu się myślami. To nie tylko kontakt emocjonalny, to też uczenie się myślenia, przyjmowania innej perspektywy rozumienia siebie. Często zupełnie nowej, zważywszy, że mówimy też o procesach nieświadomych, które samemu trudno zobaczyć. Można powiedzieć, że pacjent, przychodząc na terapię, nie zna swojej nieświadomości, choć ma poczucie, że ona istnieje. To wyraża się w pytaniach na przykład o to, dlaczego ciągle wybiera podobnych partnerów albo dlaczego nic mu się nie udaje w życiu i wszystko psuje. Czy w zastanawianiu się nad swoimi snami. W toku terapii poznaje nieświadome procesy, które kierują jego wyborami życiowymi i mogą leżeć u podłoża objawów; tego, że ktoś boi się ciemności albo obsesyjnie sprząta. Albo powodują, że przypisuje innym cechy, na przykład uwodzicielstwo czy zazdrość – broniąc się przed uznaniem ich za własne. Włączenie nieświadomości w obszar wiedzy o sobie daje poczucie scalenia i wzmacnia wewnętrznie.

      Terapia nieograniczona w czasie trwa kilka lat. Czy może spowodować uzależnienie od terapeuty?

      AN: Terapia długoterminowa to doświadczenie budowania więzi, bliski kontakt, przywiązanie, ale nie uzależnienie. Żebyśmy mogli zbudować bliską relację z drugim człowiekiem, potrzeba nam odwagi, zaufania, a potem wspólnych doświadczeń i czasu. Więzi nie buduje się szybko, zwłaszcza że często nasi pacjenci nie mają dobrego wzorca takiej bliskiej i bezpiecznej relacji.

      A potem trzeba się „odwiązać”?

      AN: Tak, trzeba przyjąć i zaakceptować fakt, że wszystkie więzi w naszym życiu z czasem tracimy. To doświadczenie jest wpisane w naszą egzystencję. Koniec terapii konfrontuje nas więc z tym, co już utraciliśmy, i z tym, co utracimy wraz z biegiem życia. Z takiej perspektywy zakończenie terapii jest jednym z wielu pożegnań, jakich doświadczamy.

      Czyli, terapeuta to… szukam słowa… wychowawca?

      MM-N: Nie, to za mało. To tak, jakby bycie rodzicem sprowadzić do uczenia СКАЧАТЬ