Marksizm. Отсутствует
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Marksizm - Отсутствует страница 42

Название: Marksizm

Автор: Отсутствует

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Философия

Серия:

isbn: 978-83-01-19666-0

isbn:

СКАЧАТЬ wartość jest równa nakładowi, jaki trzeba ponieść dla jej wytworzenia. Z tego rzekomo wynika, że robotnikowi wystarczy płacić tyle, by się utrzymał przy życiu i pracował dalej. Tego żąda logika systemu kapitalistycznego – uważa Marks. Tu jego ekonomia wchodzi w jawny konflikt z jego polityką. Marks chce rewolucji, ponieważ kapitaliści morzą robotników głodem. Ale nie żąda, by płace były wyższe, bo „logika systemu” nakazuje płacić jak najmniej. Oczywiście żaden socjalista nie przyjąłby tej tezy, ponieważ socjalizm zawsze domagał się poprawy warunków życia i pracy robotników. Jednakże Marks nie był ani konserwatywnym socjalistą, ani konserwatywnym – wbrew opinii jego apologetów – komunistą. Dostrzegał wyzysk kapitalistyczny, ale widział w tym czynnik rzekomo przyspieszający upadek całego systemu. O sile roboczej pisał:

      Tylko bardzo tani rodzaj sentymentalizmu deklaruje, że taka metoda oszacowania wartości siły roboczej, metoda wynikająca z natury tego przypadku, jest metodą brutalną i należy nad nią załamywać ręce, jak Rossi, gdy przyznaje: „jeśli rozpatrujemy zdolność wykonywania pracy i jednocześnie nie chcemy brać pod uwagę środków utrzymania robotnika, który ma ją wykonywać, to rozpatrujemy jakąś wyimaginowaną postać” (cyt. za: Tucker 1978, s. 341).

      Gdyby robotnik otrzymywał wyższe wynagrodzenie od minimalnego, koniecznego do utrzymania go przy życiu, to byłby opłacany nie za siłę roboczą, tylko za coś innego, np. za realnie wydatkowaną pracę lub za jakąś część wytworzonego towaru – uważa Marks. Siła robocza przestałaby być towarem i kapitalizm przestałby być kapitalizmem.

      Jedną ze szczególnych właściwości siły roboczej rozpatrywanej jako towar jest to, że jej wartość użytkowa nie przechodzi na własność kupującego po zakończeniu kontraktu między nim i sprzedającym. Jej wartość jest ustalona tak jak każdego innego towaru, zanim dojdzie do sprzedaży, ponieważ określona ilość pracy społecznej była już na nią wydatkowana. Ale jej wartość użytkowa polega na wykorzystaniu jej jako siły. […] Oddanie siły roboczej do dyspozycji kupującemu i wykorzystanie jej jako wartości użytkowej zachodzą w różnym czasie. […] We wszystkich krajach pod rządami kapitalizmu jest w zwyczaju płacić za siłę roboczą dopiero po upłynięciu terminu wyznaczonego w umowie. We wszystkich przypadkach zatem wartość użytkowa siły roboczej jest przekazywana jako zaliczka. Sprzedający pozwala na wykorzystanie towaru, zanim otrzyma zapłatę. Wszędzie sprzedaje się siłę roboczą na kredyt (cyt. za: Tucker 1978, s. 342).

      Kredytowanie siły roboczej daje robotnikom szansę obalenia kapitalizmu – Marks wysuwa kolejną hipotezę. Wystarczy, by robotnicy zaprzestali kredytowania i system upadnie. Problem jednak polega na tym, że odmawiając kredytu, robotnik zginie z głodu. Marks pokłada więc nadzieję w dokładnie odwrotnym postępowaniu. Trzeba zadławić system nadmiarem towarów, zadusić go jego własnym bogactwem. W pracy, która powstała jeszcze przed Kapitałem, w Grundrisse z 1857–1858 roku, Marks przewiduje nadejście ostatecznego kryzysu nadprodukcji, który zablokuje kapitalistyczny system wytwarzania towarów.

      Od pewnego momentu rozwój sił wytwórczych staje się barierą dla kapitału. Od tego samego momentu kapitał staje się barierą dla rozwoju sił produkcyjnych pracy. Gdy kapitał dojdzie do tej fazy, […] wejdzie w tę samą relację do społecznego bogactwa i sił produkcyjnych, w jaką wchodził system czeladniczy, pańszczyzna i niewolnictwo. I nieuchronnie zostanie zrzucony jako okowy. Ostatnia forma zniewolenia występująca w ludzkiej działalności, z pracą najemną z jednej strony i kapitałem z drugiej, zostanie porzucona jak stara skóra podczas linienia. I ta przemiana jest prostym wynikiem działania systemu produkcji odpowiadającemu kapitałowi (cyt. za: Tucker 1978, s. 291).

      Marks występuje tu zdecydowanie jako rzecznik determinizmu ekonomicznego. Kapitalizmu nie warto zwalczać, bo kapitalizm sam się wykończy. Zniszczy go nadprodukcja i maniacko rozdęta podaż wszystkich dóbr, których nie ma kto kupić, ponieważ robotnicy stanowiący większość społeczną są opłacani na poziomie biologicznego przetrwania, a ich siła robocza jest takim samym towarem, jak każdy inny, więc nie kupuje się go po wyższej cenie niż cena równowagi rynkowej. Spośród wszystkich możliwych wrogów tego proroctwa szczególnie irytujący wydaje się Marksowi David Ricardo, o którym źle pisze w notatkach opublikowanych przez Kautsky’ego pod tytułem Teorie wartości dodatkowej. Ricardo dowodził, że wyraźna i trwała nadprodukcja nie zachodzi w systemie wolnego rynku, bo choć popyt może przesuwać się z jednego towaru na drugi, jego wielkość nigdy w naturalny sposób nie wygasa.

      Można wyprodukować zbyt wiele towarów jakiegoś rodzaju, których nadmiar na rynku może być tak wielki, że nie zwrócą się koszty ich produkcji. Ale to się nie może zdarzyć w odniesieniu do wszystkich towarów na raz. Popyt na zboże jest ograniczony liczbą nienakarmionych żołądków, popyt na buty i płaszcze liczbą osób, które będą w nich chodzić. Ale choć jakaś społeczność lub część społeczności może już mieć tyle zboża i tyle kapeluszy lub butów, ile tylko jest w stanie wykorzystać, to samo nie jest prawdą o wszystkich towarach produkowanych przez naturę lub sztukę. Przecież niektórzy ludzie zawsze wypiją trochę więcej wina, jeśli tylko je zdobędą. Inni, nie gustując w winie, kupią nowe meble lub ozdobią swoją posiadłość albo powiększą dom. Pragnienie, by zrobić to wszystko, lub przynajmniej część z tego wszystkiego, jest głęboko zakorzeniona w ludzkim sercu. Nie potrzeba niczego więcej niż zdobyć środki na te cele. A zdobywa się je przez zwiększenie produkcji (cyt. za: Tucker 1978, s. 449).

      Marks pyta: „Czy można znaleźć bardziej dziecinny argument?”. Ma rację i ma na myśli rzecz oczywistą. Właściciele zróżnicowanych środków produkcji i znacznego kapitału finansowego mogą bez trudu zmienić profil tego, co produkują. Ricardo jednak zapomina, że ludzie bez kapitału finansowego i bez urządzeń produkcyjnych mogą sprzedawać tylko siłę roboczą. Nie są w stanie wyprodukować czegokolwiek innego na sprzedaż. Ricardo broni zatem jakiegoś naiwnie optymistycznego poglądu, że każdy może zawsze zarobić, ile chce i jak chce.

      Jednakże w odpowiedzi Marks znów idzie zbyt daleko. Twierdzi, że kryzysy są nieuniknione. Ktoś mógłby powiedzieć, że kryzysy są tylko chwilowym zaburzeniem równowagi rynkowej, powodowanym przez brak zgody między konkurującymi producentami na zlikwidowanie bestialskiego wyzysku i na dobrowolne, jednolite podniesienie poziomu robotniczych zarobków. Gdyby poziom robotniczych dochodów był większy niż wyznaczony, przy założeniu, że siła robocza jest towarem, to kryzys nadprodukcji nigdy by nie nastąpił. Tu nie wchodzą w grę powody sentymentalne, z których Marks szydził, ale trwałość systemu. Dziś jest to oczywiste, że PKB powinien być tak rozdzielany, aby nakręcać produkcję i zapewnić dla niej popyt. Społeczeństwa działające inteligentnie i zdolne do kolektywnych decyzji dobrze się rozwijają. Społeczeństwa zapatrzone w dziki i rabunkowy kapitalizm przegrywają w konkurencji przez dławienie wartości obrotów na własnym rynku. Marks nie wierzył w możliwość przeprowadzenia takich zmian, ponieważ zaakceptował metafizyczny determinizm ekonomiczny. Wszystko dzieje się tak, jak tego żąda system sztywnych relacji międzyludzkich, zaklętych w wartości określone przez ilość wydatkowanej społecznej pracy. Ceny zawsze dostosowują się do tej wartości i nie można nimi swobodnie manipulować ani w złym, ani dobrym celu, dopóki nie nastanie komunizm. W Teorii wartości dodatkowej znajdujemy coś więcej:

      Pełny proces cyrkulacji [towarowej, czyli T-P-T – JH] oraz pełny proces cyrkulacji kapitału [finansowej, czyli P-T-P – JH] jest jednością fazy produkcyjnej i fazy cyrkulacji, zatem w całości proces ten obejmuje oba te procesy, czyli obie fazy. Tu leży dalsza rozwinięta możliwość – czyli abstrakcyjna forma – kryzysu. Ci ekonomiści, którzy zaprzeczają istnieniu kryzysów, konsekwentnie odmawiają uznania, że te dwie fazy mogą się rozdzielić. СКАЧАТЬ