Marksizm. Отсутствует
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Marksizm - Отсутствует страница 16

Название: Marksizm

Автор: Отсутствует

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Философия

Серия:

isbn: 978-83-01-19666-0

isbn:

СКАЧАТЬ kategorii w ramach socjalizmu realnego czy, jak tu wolimy go nazywać, formalnego. Otóż formalność owa w najgłębszym swoim wymiarze oznaczała, że ośrodki decyzyjne w danych krajach bynajmniej nie kierowały się w swoich działaniach wspomnianą ideologią. Błąd perspektywy, popełniany przy rozważaniu tego zagadnienia, bierze się m.in. z zapoznawania znanego w socjologii rozróżnienia między wartościami odświętnymi a realizowanymi. Tak więc, istotnie, bonzowie partyjni mieli zawsze pod ręką odpowiednia hasełka, zaczerpnięte z obowiązującej ideologicznej dostawy; obecność marksizmu w życiu społecznym z tego punktu widzenia była widoczna, a nawet natarczywa: akademie, pochody pierwszomajowe, obowiązkowe wykłady z filozofii marksistowskiej dla studentów itp. Jednakże był to jedynie ornamentowy sztafaż, którego epifenomenalność wyszła na jaw przy mającej wkrótce nastąpić zmianie ustroju, którego nikt nie bronił.

      Po tych wstępnych uwagach można już przejść do merytorycznego sedna.

      2. Marksizm czy materializm historyczny i dialektyczny?

      Pierwszym zagadnieniem, jakim wypada się zająć, jest sprawa, którą redaktorzy „Przeglądu Filozoficznego” przesądzili z góry, tj. sensowności samego pojęcia marksizmu. Jak wspominano, sam autor Kapitału nie zachwycał się, delikatnie mówiąc, tym określeniem, co można by ewentualnie zbyć, wskazując na kontekstowy, konkretno-historyczny charakter owych zastrzeżeń. Jednakże istnieją poważniejsze racje, skłaniające do krytycznego przyjrzenia się naszemu terminowi. Zasadniczą cechę – i zarazem słabość – rozpatrywanego pojęcia stanowi jego odniesienie do konkretnego myśliciela. Rola autora Kapitału jako ojca-założyciela danego prądu myślowego nie ulega dyskusji, jednak stwierdzenie to, historycznie rzecz biorąc, przyniosło bodaj więcej szkody niż pożytku. Formuła „marksizmu” stwarza bowiem określone niebezpieczeństwa. Po pierwsze, jeśli w zakres marksizmu wchodzi twórczość Marksa, to pogląd taki prowadzi w rezultacie do stawiania na jednej płaszczyźnie bardzo niejednakowych teoretycznie i filozoficznie twierdzeń i kategorii. Chodzi tu nie tylko o to, że w niektórych listach i pismach ulotnych ich autor prezentował stanowisko, jakie autor Kapitału mógłby tylko potępić; osobowość teoretyczna i fizyczna nie muszą się bowiem pokrywać – jedna osoba może być twórcą dwóch i więcej, nawet istotnie się różniących, teorii. Tak właśnie sprawy się mają z autorem Rękopisów ekonomiczno-filozoficznych z 1844 r., znanych m.in. z powodu tzw. teorii alienacji, jaka miała być w tym dziele sformułowana. W dziejach marksizmu i socjalizmu istniał – zrozumiały socjologicznie – okres po upadku stalinizmu, kiedy to prawem akcji i reakcji stalinowski dogmatyzm ponadludzkich „żelaznych praw historii” zamieniono na humanizm świeżo odkryty we wcześniej niepublikowanych pismach Marksowskich. Rzecz w tym, że mimo genialnych intuicji, jakie spotyka się w Rękopisach paryskich, są one wyrazem stanowiska idealizmu filozoficznego, jak to szerzej udowadniano gdzie indziej. Nieprzypadkowo już w Ideologii niemieckiej za sztandarową kategorię owej ideologii zostaje uznane właśnie pojęcie alienacji, a na późniejszym etapie twórczości Marks zarysował pozytywną interpretację danej kategorii, wyrażając jej ujęcie z perspektywy materializmu historycznego. Takie bowiem miano nosi naukowa teoria społeczeństwa i historii, jaką klasycy wypracowali nie od razu, ulegając początkowo wpływom młodoheglistów, samego Hegla, Feuerbacha i innych.

      Jednocześnie mianem materializmu dialektycznego można oznaczyć ogólną teorię przyrody, zręby której położył Engels. Dysponując oddzielnymi terminami dla oznaczenia ogólnej teorii społeczeństwa oraz przyrody, zyskujemy możność oceny w ich świetle poglądów i twierdzeń samych autorów Ideologii niemieckiej, które przestają od tej pory być automatycznie częścią zbioru pt. „marksizm”. Aby zatem nie stwarzać wrażenia, jakoby „marksizm” to wyłącznie dorobek Marksa, i potrafić oddzielić w owym dorobku materialistyczne ziarno od idealistycznych plew, najlepiej by było w sumie zrezygnować z owego terminu. Oczywiście piszący te słowa zdaje sobie sprawę z utopijności takiej propozycji; termin „marksizm” jest na to zbyt zakorzeniony w świadomości naukowej i pozanaukowej. Nie będzie to stwarzać problemów, jeśli pamiętać się będzie o ograniczeniach tej formuły i uwagę zwracać na ryzyka poznawcze, jakie ze sobą niesie. W końcu w psychologii także używa się raczej terminu „psychoanaliza” niż „freudyzm” albo „jungizm”. „Teoria ewolucji” jest bardziej informatywna od „darwinizmu”; nie słyszałem też, by jakiś fizyk próbował mówić o „einsteinizmie” zamiast o „teorii względności” itd.

      Takie „odpersonalizowane” postawienie sprawy jest też bardziej zgodne z intencjami redakcji „Przeglądu Filozoficznego”, o tyle że wprost zmusza do uznania faktu, że marksizm nie skończył się, a jedynie zaczął wraz z Marksem, a późniejsze pokolenia badaczy dorzucały swoje cegiełki do tego budowanego międzynarodowymi siłami gmachu. Czy Polacy także wnieśli własny wartościowy wkład do rozwoju tego, jakkolwiek by go nazwać, nurtu? Co najmniej pośrednia odpowiedź na to pytanie będzie wynikała z dalszych rozważań, które są – to zastrzeżenie jest konieczne, choć skądinąd oczywiste – naznaczone piętnem subiektywizmu; nie da się wszak wyzbyć własnego, od lat wypracowywanego stanowiska teoretyczno-metodologicznego lub, mówiąc inaczej, ontologiczno-epistemologicznego. Max Weber mógł namawiać do uprawiania nauki „wolnej od wartości”, lecz miał rację jedynie w raczej patologicznych, co nie znaczy, że niewystępujących w rzeczywistości, przypadkach świadomego wypaczania przebiegu procesu badawczego pod wpływem takiego lub innego wartościującego konceptu; ogólnie jednak formuła weberowska nie docenia złożoności kulminującej w splocie wzajemnych oddziaływań sfery wartościująco-ocennej i działaniowo-behawioralnej.

      3. Marksizm po Marksie

      Chociaż zamierzenia inicjatorów tej książki są nakierowane, jak się zdaje, głównie na rodzimy marksizm, ewentualnie z rozszerzeniem na Europę Wschodnią, kilka słów wypada poświęcić dziejom nurtu wywodzącego się od Marksa po jego śmierci. W ramach artykułu nie można porywać się z motyką na słońce, próbować jakiejś alternatywnej wizji wobec historii przedstawionej w Głównych nurtach marksizmu, polemika z którą to pracą mogłaby śmiało zająć resztę tekstu. Dlatego wspomnimy tu jedynie o momentach z punktu widzenia tej historii węzłowych.

      Oceniając tę historię jako całość, kontynuatorom Marksa należy sporo zarzucić. Sam autor Kapitału był niewątpliwie umysłem genialnym13, ale pracował w określonych warunkach, często brał na siebie za dużo zadań, czego efektem było niekończenie wielu kluczowych projektów. Brak teorii, ba, definicji klas stał się czymś w rodzaju klątwy ciążącej na kolejnych pokoleniach marksistowskich badaczy, przynajmniej jeśli wnioskować na podstawie wypowiedzi wielu z nich. I jest to dobry przykład, ilustrujący szerszą regułę – od kontynuatorów Marksa prędzej można było doczekać się narzekań na brak w jego dorobku tego lub owego lub wręcz otwartej krytyki myśli Marksowskiej niż rzeczywiście twórczego rozwijania teorii materializmu historycznego wychodzącej z przesłanek sformułowanych przez autora Kapitału; ale właśnie takie wychodzenie poza przesłanki obecne w dziele Marksa wymaga poważnego wysiłku i samodzielnej pracy intelektualnej; znacznie łatwiejsze jest szermowanie kilkoma cytatami, powtarzanie, że Marks nie zbudował teorii klas ani teorii formacji społeczeństwa, teorii cen towarów itd., itp. Litanie tych gorzkich żalów, mających w efekcie zasłaniać i tłumaczyć własne nieróbstwo, zajmują znaczną część spuścizny badaczy postmarksowskich. Paradygmatycznym przykładem takiego traktowania jest Marksowska teoria wartości, wśród krytyków której jest zapewne więcej nominalnych marksistów niż nie-marksistów. Nieuprzedzonemu laikowi przyszłoby prawdopodobnie do głowy, że może warto najpierw spróbować rozwinięcia tej teorii w pewnych miejscach, gdyż jej odrzucanie stanowi, jak się СКАЧАТЬ



<p>13</p>

Dowody szerokiej świadomości tego faktu są liczne; jakieś parę lat temu BBC przeprowadziła za pośrednictwem internetu plebiscyt na największego filozofa wszech czasów. Zwyciężył nie Arystoteles, Platon czy Kant, lecz brodaty mędrzec z Trewiru.