Nabór. Vincent V. Severski
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Nabór - Vincent V. Severski страница 43

Название: Nabór

Автор: Vincent V. Severski

Издательство: PDW

Жанр: Шпионские детективы

Серия: Zamęt

isbn: 9788381433846

isbn:

СКАЧАТЬ – pomyślała.

      – Hm… – zamruczał Wesołowski, jakby ważył sugestię Gerber. – Pomyślę o tym. Może jednak będzie trzeba – powiedział, kręcąc głową.

      W tej chwili Maria straciła jakąkolwiek nadzieję na pozytywne zakończenie sprawy. Zrozumiała, że jest tylko jedna strona, po której może się opowiedzieć. Spojrzała na zatroskanego Wesołowskiego, który w milczeniu wpatrywał się w widok za oknem, i poczuła satysfakcję, że zdecydowała się zaprosić Marcela do siebie. To nie był jakiś chwilowy impuls, tylko głębokie przekonanie, że trzeba walczyć z arogancką władzą. Nawet jeśli musi się to odbywać wewnątrz Agencji Wywiadu, a może właśnie dlatego. Kiedy audi skręciło z alei Szucha w bramę URM, Maria wiedziała już, co ma robić. Pomyślała, że chce być razem z takimi ludźmi jak Dima, Marcel czy Roman, chce być taka jak oni, i z odrazą popatrzyła na milczącego Wesołowskiego.

      W holu, przestępując z nogi na nogę, czekał już Jerzy Kaziura.

      – Premier prosi na dół – oznajmił bez powitania i pierwszy ruszył szybkim krokiem w stronę schodów.

      Po chwili weszli do dołka, ale Boleckiego jeszcze nie było.

      – Premier zaraz przyjdzie. Proszę poczekać – rzucił Kaziura i znikł za drzwiami.

      Gerber usiadła na krześle w rogu, a Wesołowski zaczął spacerować po pomieszczeniu, grzebiąc w smartfonie.

      – Muszę wymienić ten telefon – wymruczał. – Internet ciągle się rwie.

      – Tu nie ma zasięgu – rzuciła Gerber.

      – Aaa… Tak. – Schował telefon do kieszeni.

      – Ciekawe, że nie było ochroniarza – dodała. – Nie sprawdzali nas? Zostawili telefony? Dziwne…

      Nie dokończyła, bo otworzyły się drzwi i do pomieszczenia wszedł Bolecki, a za nim Kaziura. Gerber wstała, a premier bez słowa podał jej rękę i przytrzymując dłoń w uścisku, spojrzał w oczy, jakby chciał coś zademonstrować.

      Słabe – pomyślała Maria i zajęła miejsce za stołem konferencyjnym, które wskazał jej Bolecki.

      – Mam bardzo mało czasu – rzucił zdecydowanie i zwracając się do Wesołowskiego, zapytał: – Ma pan coś nowego? Proszę usiąść – dorzucił i sam ciężko opadł na krzesło. – Czyli co? Spierdolił nam… – Spojrzał na Gerber. – Bardzo panią przepraszam. To, niestety, jedyne słowo adekwatne do tego, co się stało. Znikł nam… ostatni świadek, z którego można było coś wyciągnąć. Gdzie on jest? – Pokiwał głową, patrząc w stronę Kaziury.

      – Tego jeszcze nie wiemy – odparł Wesołowski jak uczeń wezwany do odpowiedzi.

      – Ja wiem! Nie trzeba być szpiegiem, żeby się tego domyślić. On jest w Grecji i razem z Leskim dalej spiskuje. Zawiódł mnie pan.

      – Jak już mówiłem panu przez telefon, panie premierze, dzisiaj rano w Agencji mieliśmy naradę z panem prokuratorem i zastępcą szefa ABW. Przygotowujemy intensyfikację działań.

      Gerber przyglądała się tej scenie i zastanawiała, co ona tu robi. Powoli zaczynała się domyślać. Czekała tylko, kto zacznie pierwszy, premier czy szef.

      – Pani naczelnik… – zwrócił się do niej Bolecki. – Chciałbym zaproponować pani stanowisko zastępcy szefa do spraw bezpieczeństwa Agencji Wywiadu. Cieszy się pani nieposzlakowaną opinią i prawdziwym autorytetem. Znam i doceniam pani profesjonalizm. Oczywiście zmienimy przepisy i stworzymy stanowisko trzeciego zastępcy szefa, nie będzie z tym żadnego problemu. Co pani na to?

      Maria od razu się zorientowała, że to nie może być pomysł Wesołowskiego, a to zupełnie zmieniało sytuację. Najwyraźniej Bolecki był z niego niezadowolony, ale nie mógł go teraz usunąć. Sytuacja była dynamiczna, więc szukał możliwości zintensyfikowania działań i potrzebował do tego jakiegoś profesjonalisty. Maria Gerber nie była związana z żadną grupą i sprawiała wrażenie lojalnej. Pasowała idealnie, a awans powinien ją jeszcze mocniej zmotywować. Wiedziała, że to prosta kalkulacja Boleckiego oparta na arogancji, która pozwala mu skutecznie sterować podwładnymi i politykami, ale wobec niej nie będzie mieć zastosowania. Jeszcze mocniej utwierdziła się w przekonaniu, że dobrze wybrała.

      – Oczywiście, panie premierze. To dla mnie zaszczyt – wyrzuciła z siebie uroczyście. – Jestem do dyspozycji. – Uśmiechnęła się służbowo i żeby podkreślić swoją lojalność, trzy razy kiwnęła głową.

      Bolecki też się uśmiechnął, wyraźnie zadowolony.

      – Wiedziałem, że pani nie odmówi. – Spojrzał na Wesołowskiego, który także z satysfakcją pokiwał głową. – Szef będzie teraz miał solidne wsparcie.

      – Zawsze je miał – wtrąciła Maria.

      – Przejdzie pani na etat podsekretarza stanu, więc nie tylko gratuluję… – Bolecki podniósł się, obszedł stół i wyciągnął do niej rękę – ale też liczę na częstszą bezpośrednią współpracę.

      Maria wstała i uniosła głowę, podkreślając swoją satysfakcję i szacunek dla szefa rządu. W rzeczywistości śmieszyła ją ta groteskowa pantomima i pompatyczne słowa, ale wiedziała, że tak trzeba.

      – Właściwie możemy już rozmawiać, jakby wszystko było załatwione. Formalnościami zajmie się pan Kaziura i dział prawny Agencji. Jeszcze raz pani gratuluję i cieszę się z pani pozytywnej decyzji. – Wrócił na swoje miejsce. – W takim razie zajmiemy się teraz sprawą tak zwanej Sekcji, która przysparza nam ostatnio tyle problemów.

      – Oczywiście, panie premierze – odparła Gerber.

      – Ten Grek uciekł z kraju, bo ma jakiś ważny powód. Nie mam co do tego wątpliwości. – Bolecki mówił z przejęciem, jakby nie zamierzał ukrywać przed Gerber swoich emocji. – A wiemy też, że ten… Leski podobno jeździ gdzieś i zwiedza. W mojej ocenie Grek wyjechał, żeby spotkać się z Leskim, bo obaj wiedzą, że tutaj nie są anonimowi, delikatnie mówiąc. Więc trzeba zająć się nimi za granicą i ustalić, co planują…

      – Rozumiem, że mamy poprosić greckich partnerów o pomoc? – weszła mu w słowo Maria.

      – Absolutnie nie! – Bolecki uniósł głos. – Grecy nic nie powinni wiedzieć, przynajmniej nie na tym etapie, bo jest tam mało nam przychylny rząd tego lewaka Kapustolosa czy jak mu tam. – Silił się na ironię. – Chcę, żeby to pani zorganizowała zespół, który pojedzie do Grecji i zajmie się wszystkim na miejscu. Tylko bez ludzi z Agencji… no, chyba że będzie to ktoś, do kogo ma pani stuprocentowe zaufanie. Najlepiej niech pani wybierze sobie ludzi ze służb wojskowych, CBA, ABW albo z policji. Pani najlepiej ich zna i z pewnością dobrze poprowadzi tę operację. Musimy zebrać odpowiednie dowody na to, że Grek i Leski łamią prawo i narażają bezpieczeństwo państwa. No bo… po co uciekaliby z kraju? Wiedzą, że prokuratura ma słabe dowody… na razie, oczywiście. Zajmiemy się jeszcze tą artystką z Powiśla. – Na moment zamilkł, a po chwili dodał z patosem: СКАЧАТЬ