Название: Niespokojna krew
Автор: Роберт Гэлбрейт
Издательство: PDW
Жанр: Ужасы и Мистика
Серия: Cormoran Strike prowadzi śledztwo
isbn: 9788327160645
isbn:
– Tak, tak, oczywiście – odrzekł Gupta. Udało mu się wstać z fotela za trzecim podejściem.
Minęło pół godziny, nim Guptowie znaleźli w starej książce adresowej ostatni, jaki mieli, adres Janice Beattie.
– Nie mogę zaręczyć, że jest aktualny – zaznaczył Gupta w przedpokoju, podając Strike’owi karteczkę.
– Będę miał jakiś punkt wyjścia, zwłaszcza jeśli posługuje się teraz nazwiskiem męża – powiedział Strike. – Bardzo mi pan pomógł, doktorze. Jestem naprawdę wdzięczny, że poświęcił mi pan czas.
– Oczywiście to byłby cud, gdyby udało się panu ją znaleźć po tylu latach – powiedział doktor Gupta, przypatrując się Strike’owi bystrymi piwnymi oczami – ale cieszę się, że ktoś znów jej szuka. Tak, bardzo się cieszę, że ktoś jej szuka.
11
Tak się złożyło, że na drodze swojej
Zoczył z daleka lub tak mu się zdało
Armider jakiś albo nawet boje.
Edmund Spenser
The Faerie Queene
Strike wracał pieszo na dworzec w Amersham, mijając formowane żywopłoty oraz dwustanowiskowe garaże przedstawicieli wolnych zawodów z klasy średniej i myśląc o Margot Bamborough. Ze wspomnień starego lekarza wyłaniała się barwna, silna osobowość i z nieuzasadnionych powodów było to dla Strike’a zaskoczenie. Znikając, Margot Bamborough stała się dla niego ulotna niczym zjawa, jakby zawsze było jej pisane, że pewnego dnia rozpłynie się w deszczowym zmierzchu i nigdy nie wróci.
Przypomniał sobie siedem kobiet ukazanych na okładce Demona z Paradise Park. Żyły dalej w upiornej czerni i bieli, nosząc fryzury, które z każdym kolejnym dniem ich nieobecności w życiu ich rodzin i ich własnym stawały się coraz bardziej niemodne. Jednak każdy z tych negatywowych obrazów przedstawiał istotę ludzką, której serce kiedyś biło, a ambicje i opinie, triumfy i rozczarowania były równie prawdziwe jak te doświadczane przez Margot Bamborough, nim spotkały na swojej drodze człowieka nagrodzonego kolorowym zdjęciem na okładce straszliwej historii ich śmierci. Strike wciąż jeszcze nie doczytał jej do końca, lecz wiedział, że Creed odpowiadał za śmierć rozmaitych ofiar, wśród nich uczennicy, agentki nieruchomości i farmaceutki. Według ówczesnej prasy to między innymi było powodem przerażenia, które budził Rzeźnik z Essex: nie ograniczał się do napadania na prostytutki będące, jak sugerowano, naturalnymi ofiarami tego rodzaju morderców. W rzeczywistości jedyna zaatakowana przez niego „dziewczyna pracująca” przeżyła.
Helen Wardrop, bo o niej mowa, opowiedziała swoją historię w telewizyjnym filmie dokumentalnym o Creedzie, który Strike obejrzał na YouTubie kilka wieczorów wcześniej, jedząc chińszczyznę na wynos. Program był sprośny i melodramatyczny, pełen kiepsko zagranych rekonstrukcji i muzyki wyjętej z horroru z lat siedemdziesiątych. W czasie jego kręcenia Helen Wardrop była powolnie mówiącą kobietą ze zwiotczałą twarzą, ufarbowanymi na rudo włosami i źle przyczepionymi sztucznymi rzęsami. Jej ospała ekspresja i monotonny głos wskazywały albo na zażywanie środków uspokajających, albo na jakieś uszkodzenia neurologiczne. Creed, usiłując wepchnąć pijaną i krzyczącą Helen na tył swojego vana, zadał jej młotkiem w głowę cios, który mógł być śmiertelny. Na prośbę redaktora przeprowadzającego wywiad kobieta uprzejmie odwróciła głowę, by pokazać wklęśniętą część czaszki. Mężczyzna wyraził przypuszczenie, że czuje się wielką szczęściarą, skoro to przeżyła. Zawahała się, lecz szybko potwierdziła.
W tym momencie Strike wyłączył film, sfrustrowany banalnością zadawanych pytań. On też znalazł się kiedyś w niewłaściwym czasie i niewłaściwym miejscu, czego skutki miał znosić do końca życia, toteż doskonale rozumiał wahanie Helen Wardrop. Bezpośrednio po eksplozji, która pozbawiła go stopy i goleni, sierżanta Gary’ego Topleya dolnej połowy ciała, a Richarda Anstisa kawałka twarzy, Strike doświadczał rozmaitych emocji, wśród których były poczucie winy, wdzięczność, dezorientacja, strach, wściekłość, rozżalenie i osamotnienie, lecz nie przypominał sobie, by czuł się szczęściarzem. „Szczęściarzem” byłby wtedy, gdyby bomba nie wybuchła. „Szczęście” oznaczałoby posiadanie obu nóg. Ludzie, którzy nie potrafili znieść myśli o przerażających zdarzeniach, pragnęli słyszeć, jak ofiary przemocy i terroru nazywają siebie „szczęściarzami”. Przypomniał sobie zapewnienie zapłakanej ciotki, że nie czuje bólu, gdy leżał w szpitalnym łóżku otumaniony morfiną. To, co powiedziała, ostro kontrastowało z pierwszymi słowami, które skierował do Strike’a Polworth, gdy odwiedził go w szpitalu Selly Oak.
– Trochę przejebane, Diddy.
– No, trochę – przyznał Strike, trzymając przed sobą wyciągnięty kikut, w którym zakończenia nerwowe uparcie twierdziły, że łydka i stopa wciąż są na swoim miejscu.
Po dotarciu na dworzec w Amersham Strike zorientował się, że właśnie uciekł mu pociąg powrotny do Londynu. Usiadł zatem na ławce w słabym jesiennym słońcu późnego popołudnia, wyjął papierosy, zapalił jednego i spojrzał na komórkę. W czasie rozmowy z Guptą, gdy miał ściszony telefon, przyszły do niego dwa esemesy i miał jedno nieodebrane połączenie.
Esemesy były od jego przyjaciółki Ilsy i od jego przyrodniego brata Ala, a zatem mogły poczekać. Osobą próbującą się do niego dodzwonić był George Layborn, do którego natychmiast oddzwonił.
– Strike, to ty?
– No. Niedawno do mnie dzwoniłeś.
– Tak. Mam to dla ciebie. Kopię akt sprawy Bamborough.
– Żartujesz! – powiedział Strike, wydmuchując dym w przypływie wielkiej radości. – George, to fantastycznie, jestem ci winien wielką przysługę.
– Postaw mi kufel piwa i wspomnij o mnie prasie, jeśli kiedykolwiek uda ci się ustalić, kto to zrobił. „Cenna pomoc”. „Gdyby nie on, na pewno by mi się nie udało”. Dokładne brzmienie uzgodnimy później. Może dzięki temu parę osób sobie przypomni, że zasługuję na awans. Słuchaj – dodał poważniejszym tonem – te akta to bajzel. Istny bajzel.
– W jakim sensie?
– Są stare. Zauważyłem też brak pewnych fragmentów, chociaż możliwe, że są po prostu niepoukładane. Nie miałem czasu dokładnie im się przyjrzeć, są tego cztery pudła. Talbot prowadził dokumentację bez ładu i składu, a Lawson w zasadzie niewiele zdziałał, kiedy przejął dochodzenie i usiłował coś z tego wszystkiego zrozumieć. Nie wiem, ile to wszystko jest warte, ale jest twoje. Jutro będę niedaleko agencji, więc jeśli chcesz, to ci podrzucę.
– George, nie masz pojęcia, jak bardzo jestem ci wdzięczny.
– Mój stary byłby szczęśliwy, wiedząc, że ktoś zamierza się temu jeszcze raz przyjrzeć – powiedział Layborn. – Z radością by zobaczył, jak Creed odpowiada za kolejne morderstwo.
Layborn się rozłączył, a Strike natychmiast zapalił drugiego papierosa i zadzwonił do Robin, by przekazać jej dobre wieści, lecz połączenie trafiło prosto do poczty głosowej. Wtedy sobie przypomniał, że Robin jest na spotkaniu z prześladowanym pogodynkiem, więc skupił uwagę na esemesie od Ala.
СКАЧАТЬ