Niespokojna krew. Роберт Гэлбрейт
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Niespokojna krew - Роберт Гэлбрейт страница 27

Название: Niespokojna krew

Автор: Роберт Гэлбрейт

Издательство: PDW

Жанр: Ужасы и Мистика

Серия: Cormoran Strike prowadzi śledztwo

isbn: 9788327160645

isbn:

СКАЧАТЬ tonem pewności kojarzącym się Strike’owi z Joan. – Na pewno nie byłaby szczęśliwa bez dzieci”.

      Zaopatrzywszy Strike’a i swojego męża w herbatę podaną w porcelanowych filiżankach oraz talerz ciastek z nadzieniem figowym, pani Gupta wycofała się do kuchni, skąd dobiegały głośne dźwięki Ucieczki na wieś.

      – Tak się składa, że mój ojciec poznał Gandhiego jako młody mężczyzna, gdy Gandhi w trzydziestym pierwszym przyjechał do Londynu z oficjalną wizytą – powiedział doktor Gupta, sięgając po ciastko. – Widzi pan, ojciec też studiował prawo w Londynie, ale nieco później niż Gandhi. Nasza rodzina była jednak zamożniejsza. W przeciwieństwie do Gandhiego, mój ojciec mógł sobie pozwolić na zabranie do Anglii żony. Gdy tatuś zdobył uprawnienia adwokackie, rodzice postanowili zostać w Wielkiej Brytanii. Dlatego moja najbliższa rodzina uniknęła podziału Indii. Mieliśmy wielkie szczęście. Moi dziadkowie i dwie ciotki zginęły podczas próby opuszczenia Bengalu Wschodniego. To była masakra – podsumował doktor Gupta – a obie ciotki zgwałcono przed śmiercią.

      – Przykro mi – powiedział Strike. Nie przypuszczał, że rozmowa potoczy się w takim kierunku, zastygł podczas otwierania notesu i gdy teraz siedział z uniesionym długopisem, zrobiło mu się trochę głupio.

      – Mój ojciec – powiedział doktor Gupta, lekko kiwając głową i przeżuwając ciastko – nosił w sobie poczucie winy aż do śmierci. Uważał, że powinien był tam być i ich wszystkich ochronić albo zginąć razem z nimi. Za to Margot nie chciała słyszeć prawdy o podziale Indii – ciągnął doktor. – Oczywiście wszyscy pragnęliśmy niepodległości, ale zorganizowano to bardzo źle, zdecydowanie źle. Zaginęły blisko trzy miliony ludzi. Gwałty. Okaleczenia. Rozbite rodziny. Popełniono straszliwe błędy. Dopuszczono się przerażających czynów. Kłóciliśmy się o to z Margot. Po przyjacielsku, rzecz jasna – dodał z uśmiechem. – Ale Margot idealizowała ludowe rewolucje w dalekich krajach. Nie oceniała brązowoskórych gwałcicieli i oprawców według tych samych kryteriów, które zastosowałaby wobec białych mężczyzn topiących dzieci za to, że wyznają inną religię. Chyba podobnie jak Suhrawardy uważała, że „rozlew krwi i burzenie porządku nie muszą być złe same w sobie, jeśli służą szlachetnej sprawie”. – Doktor Gupta przełknął ciastko i dodał: – To oczywiście Suhrawardy podżegał do rzezi w Kalkucie. Cztery tysiące ofiar w jeden dzień.

      Strike odczekał, by pokój wypełnił się pełnym szacunku milczeniem, przełamywanym jedynie odległymi dźwiękami Ucieczki na wieś. Gdy wyglądało na to, że nie będzie dalszego ciągu opowieści o rozlewie krwi i terrorze, skorzystał z furtki, którą przed nim uchylono.

      – Lubił pan Margot?

      – O tak – powiedział Dinesh Gupta, wciąż się uśmiechając. – Choć część jej przekonań i postaw wydawała mi się szokująca. Urodziłem się w tradycyjnej, aczkolwiek zeuropeizowanej rodzinie. Zanim zacząłem pracować z Margot w przychodni, nigdy nie przebywałem codziennie w pobliżu zdeklarowanej „kobiety wyzwolonej”. Na studiach i w poprzednim miejscu pracy przyjaźniłem się wyłącznie z mężczyznami.

      – Była feministką?

      – Och, zdecydowanie tak – potwierdził Gupta z uśmiechem. – Wytykała mi wsteczne poglądy. Margot uwielbiała naprawiać ludzi. Bez względu na to, czy chcieli zostać naprawieni czy nie – dodał, zaśmiewając się cicho. – Poza tym była wolontariuszką w WEA – Towarzystwie Kształcenia Robotników, kojarzy pan? Pochodziła z ubogiej rodziny i była wielką orędowniczką kształcenia dorosłych, zwłaszcza kobiet. Moje córki z pewnością zyskałyby jej aprobatę – powiedział Dinesh Gupta, odwracając się w fotelu, by wskazać cztery wiszące za nim zdjęcia z ceremonii rozdania dyplomów. – Jheel wciąż ubolewa, że nie mieliśmy syna, ale ja się nie skarżę. Nie skarżę się – powtórzył, odwracając się do Strike’a.

      – W archiwach medycznych przeczytałem – powiedział Strike – że w przychodni Świętego Jana był jeszcze trzeci lekarz, doktor Joseph Brenner. Zgadza się?

      – Tak, doktor Brenner, w rzeczy samej – potwierdził Gupta. – Wątpię, czy wciąż żyje, biedaczysko. Miałby teraz ponad setkę. Przez wiele lat pracował w tej okolicy sam, zanim dołączył do nas w nowej przychodni. Przyprowadził ze sobą Dorothy Oakden, która ponad dwadzieścia lat była jego maszynistką. W naszej przychodni została sekretarką. Starsza pani… w każdym razie taka mi się wtedy wydawała – powiedział Gupta, znowu cicho chichocząc. – Wątpię, żeby miała więcej niż pięćdziesiąt lat. Późno wyszła za mąż i niedługo potem owdowiała. Nie mam pojęcia, co się z nią stało.

      – Kto jeszcze pracował w tej przychodni?

      – Cóż, zastanówmy się… Była Janice Beattie, najlepsza pielęgniarka środowiskowa, z jaką kiedykolwiek współpracowałem. Urodziła się na East Endzie. Podobnie jak Margot, rozumiała, czym jest ubóstwo, ponieważ sama go doświadczyła. W tamtych czasach Clarkenwell bynajmniej nie było takie eleganckie, jakie stało się później. Wciąż dostaję od Janice kartki na Boże Narodzenie.

      – A czy ma pan jej adres? – spytał Strike.

      – Możliwe, że tak – odrzekł doktor Gupta. – Spytam Jheel.

      Wykonał ruch, jakby chciał wstać.

      – Nie ma pośpiechu, najpierw porozmawiajmy – powiedział Strike w obawie, że przerwie strumień wspomnień. – Proszę mówić dalej. Kto jeszcze pracował w przychodni?

      – Zastanówmy się, zastanówmy się – powtórzył doktor Gupta, opadając z powrotem na fotel. – Mieliśmy dwie recepcjonistki, młode kobiety, ale, niestety, z obiema straciłem kontakt… Zaraz, jak one się nazywały…?

      – Gloria Conti i Irene Bull? – podpowiedział Strike, który znalazł oba nazwiska w starych doniesieniach prasowych. Niewyraźne zdjęcie obu młodych kobiet przedstawiało drobną ciemnowłosą dziewczynę i blondynkę, przypuszczalnie tlenioną. Zdjęcie zrobiono, gdy wchodziły do przychodni i obie wyglądały na przygnębione. W towarzyszącym zdjęciu artykule w „Daily Express” zacytowano wypowiedź „recepcjonistki Irene Bull (25 l.)”, która powiedziała: „To okropne. Nic nie wiemy. Wciąż mamy nadzieję, że ona wróci. Może straciła pamięć albo coś”. We wszystkich doniesieniach prasowych, które przeczytał, cytowano słowa Glorii, ponieważ to ona ostatnia widziała Margot żywą. „Powiedziała tylko: »Dobranoc, Glorio, do zobaczenia jutro«. Zachowywała się normalnie, no, może była trochę zmęczona, był koniec dnia i mieliśmy niezapowiedzianą pacjentkę, która zajęła jej więcej czasu, niż przypuszczała. Była już spóźniona na spotkanie z przyjaciółką. W drzwiach otworzyła parasolkę i wyszła”.

      – Gloria i Irene – powiedział doktor Gupta, kiwając głową. – Tak, zgadza się. Obie były młode, więc wciąż powinny być wśród żywych, ale nie mam zielonego pojęcia, gdzie teraz są.

      – To już wszyscy? – spytał Strike.

      – Tak, chyba tak. Nie, chwileczkę. – Doktor Gupta uniósł rękę. – Była jeszcze sprzątaczka. Pani z Indii Zachodnich. Jak ona się nazywała? – Wykrzywił twarz. – Niestety, nie pamiętam.

      Wiadomość o sprzątaczce była dla Strike’a czymś nowym. W agencji zawsze sprzątali on albo Robin, a ostatnio pomagała im Pat. Zapisał: „Sprzątaczka, Indie Zachodnie”.

      – Pamięta pan, ile miała СКАЧАТЬ