Niespokojna krew. Роберт Гэлбрейт
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Niespokojna krew - Роберт Гэлбрейт страница 28

Название: Niespokojna krew

Автор: Роберт Гэлбрейт

Издательство: PDW

Жанр: Ужасы и Мистика

Серия: Cormoran Strike prowadzi śledztwo

isbn: 9788327160645

isbn:

СКАЧАТЬ sukces – powiedział doktor Gupta – ale, niestety, to była smutna przychodnia. Smutna od samego początku.

      – Naprawdę? – zainteresował się Strike. – Dlaczego?

      – Brak chemii między ludźmi – odrzekł natychmiast Gupta. – Im jestem starszy, tym bardziej nabieram przekonania, że wszystko zależy od zespołu. Kwalifikacje i doświadczenie są oczywiście ważne, ale jeśli zespół nie jest zgrany… – splótł kościste palce – …można zapomnieć o sprawie! Nigdy nie osiągnie się pełni możliwości. I właśnie tak było w naszej przychodni. A szkoda, wielka szkoda, bo mieliśmy potencjał. Przychodnia była popularna wśród pań, które zazwyczaj wolą się leczyć u przedstawicielek swojej płci. Zarówno Margot, jak i Janice były bardzo lubiane. Od początku zaznaczały się jednak wewnętrzne podziały. Doktor Brenner dołączył do nas ze względu na udogodnienia, jakie stwarzał nowy budynek przychodni, ale nigdy nie zachowywał się jak członek zespołu. W zasadzie to z czasem zaczął okazywać niektórym z nas otwartą wrogość.

      – Do kogo konkretnie był wrogo nastawiony? – spytał Strike, domyślając się odpowiedzi.

      – Myślę – odrzekł ze smutkiem doktor Gupta – że nie lubił Margot. Jeśli mam być zupełnie szczery, wątpię, żeby Joseph Brenner w ogóle lubił panie. Wobec dziewczyn z recepcji też był niemiły. Oczywiście łatwiej było je zastraszyć niż Margot. Janice chyba szanował. Widzi pan, pracowała bardzo wydajnie i była mniej bojowa niż Margot. Zawsze był uprzejmy dla Dorothy, która odpłacała mu absolutną lojalnością. Ale od początku uprzedził się do Margot.

      – Jak pan myśli, dlaczego?

      – Och. – Doktor Gupta uniósł ręce i pozwolił im opaść w geście bezradności. – Prawda wygląda tak, że Margot… Lubiłem ją, pan rozumie, nasze dyskusje zawsze były życzliwe… Ale była jak marmite: kochało się ją albo się jej nie znosiło. Doktor Brenner nie był feministą. Uważał, że miejsce kobiety jest w domu z dziećmi, i dlatego nie pochwalał decyzji Margot, która zostawiła dziecko z opiekunką, by wrócić do pracy w pełnym wymiarze godzin. Na zebraniach panowała bardzo nieprzyjemna atmosfera. Czekał, aż Margot zacznie mówić, a wtedy ją zagłuszał, podnosząc głos. Brenner miał w sobie coś z tyrana. Uważał, że nasze recepcjonistki są guzik warte. Narzekał na długość ich spódnic, na ich fryzury. Dla kobiet był szczególnie niemiły, ale w zasadzie myślę, że w ogóle nie przepadał za ludźmi.

      – Dziwne – powiedział Strike. – Jak na lekarza.

      – Och – zachichotał Gupta – to w żadnym razie nie jest taką rzadkością, jak mogłoby się panu wydawać, panie Strike. My, lekarze, jesteśmy tacy jak reszta ludzi. To mit, że każdy z nas kocha całą ludzkość. Jak na ironię, to właśnie Brenner był największym problemem naszej przychodni. Był uzależniony!

      – Naprawdę?

      – Od barbituranów – wyjaśnił Gupta. – Tak, od barbituranów. W dzisiejszych czasach lekarzowi nie uszłoby to na sucho. Zamawiał je w ogromnych ilościach i trzymał w zamykanej na klucz szafce w swoim gabinecie. Był bardzo trudnym człowiekiem. Nieprzystępny. Nieżonaty. I jeszcze to skrywane uzależnienie.

      – Rozmawiał pan z nim o tym? – spytał Strike.

      – Nie – odrzekł ze smutkiem Gupta. – Odwlekałem to. Przed poruszeniem takiego tematu chciałem mieć pewność. Po cichu ustaliłem, że prawdopodobnie wciąż używał adresu swojej dawnej przychodni, dublował zamówienia i korzystał z wielu aptek. Udowodnienie mu czegokolwiek nie byłoby łatwe. Możliwe, że nigdy bym tego nie zauważył, gdyby nie Janice, która do mnie przyszła i powiedziała, że przypadkiem weszła do jego gabinetu, gdy szafka z lekami była otwarta, i zobaczyła, ile tego nagromadził. Potem przyznała, że pewnego wieczoru po wyjściu ostatniego pacjenta zastała Brennera odurzonego, leżącego bezwładnie z głową na biurku. Nie wydaje mi się jednak, by kiedykolwiek wpłynęło to na jakość jego pracy. Raczej nie. Zauważyłem, że pod koniec dnia bywał czasem rozkojarzony i tak dalej, ale zbliżał się do emerytury. Zakładałem, że jest zmęczony.

      – Czy Margot wiedziała o jego uzależnieniu? – spytał Strike.

      – Nie – odrzekł Gupta. – Nie powiedziałem jej o tym, choć powinienem. Była moją wspólniczką i osobą, której powinienem był ufać, żebyśmy mogli wspólnie zadecydować, co robić. Bałem się jednak, że od razu wparuje do gabinetu doktora Brennera i nastąpi konfrontacja. Margot nie należała do kobiet, które wzdragają się przed zrobieniem tego, co uważają za słuszne, i czasami żałowałem, że nie ma trochę więcej taktu. Konsekwencje spięcia z Brennerem byłyby prawdopodobnie poważne. Sytuacja wymagała delikatności, bo przecież nie mieliśmy niepodważalnych dowodów, lecz potem Margot zaginęła i uzależnienie doktora Brennera od barbituranów stało się najmniejszym z naszych zmartwień.

      – Czy po zniknięciu Margot kontynuował pan współpracę z Brennerem? – spytał Strike.

      – Tak, przez kilka miesięcy, bo wkrótce przeszedł na emeryturę. Jeszcze przez jakiś czas pracowałem w przychodni Świętego Jana, potem dostałem pracę w innej. Odszedłem z ochotą. Przychodnia Świętego Jana przywoływała mnóstwo złych wspomnień.

      – Jak by pan opisał stosunki Margot z innymi pracownikami przychodni? – spytał Strike.

      – Cóż, zastanówmy się – powiedział doktor Gupta, sięgając po drugie ciastko. – Dorothy, nasza sekretarka, nigdy jej nie lubiła, ale chyba tylko przez lojalność wobec doktora Brennera. Jak wspomniałem, Dorothy była wdową. Jedną z tych bezgranicznie oddanych kobiet, co to przywiązują się do pracodawcy, którego mogą bronić i wspierać. Ilekroć Margaret albo ja naraziliśmy się czymś Josephowi lub zakwestionowaliśmy jego autorytet, nasze pisma i raporty natychmiast trafiały na sam koniec sterty dokumentów do przepisania na maszynie. Żartowaliśmy sobie z tego. W tamtych czasach nie było komputerów, panie Strike. Nie to co dzisiaj. Aisha – powiedział, wskazując górne zdjęcie po prawej stronie ściany za swoimi plecami – pisze wszystko sama, ma komputer w gabinecie, wszystko jest skomputeryzowane, co gwarantuje większą wydajność, a my ze swoimi pismami i raportami byliśmy zdani na łaskę maszynistki. Nie, Dorothy nie lubiła Margot. Była dla niej uprzejma, lecz oschła. Chociaż – dodał Gupta, który najwyraźniej właśnie coś sobie przypomniał – przyszła na grilla, co było dla mnie zaskoczeniem. Pewnej niedzieli Margot zorganizowała u siebie grilla, to było w lato poprzedzające jej zniknięcie – wyjaśnił. – Wiedziała, że nie dogadujemy się jako zespół, więc zaprosiła nas wszystkich do swojego domu. Ten grill miał nas… – i tym razem bez słów ponownie zilustrował sens swojej wypowiedzi, splatając palce. – Pamiętam, że byłem zaskoczony pojawieniem się Dorothy, ponieważ Brenner odrzucił zaproszenie. Dorothy przyprowadziła syna, który miał wtedy jakieś trzynaście albo czternaście lat. Widocznie urodziła go w późnym wieku, zwłaszcza jak na lata siedemdziesiąte. Niesforny chłopak. Pamiętam, że mąż Margot obsztorcował go za roztrzaskanie cennej misy.

      Strike’owi przemknęło przez myśl wspomnienie Luke’a rozdeptującego w najlepsze jego nowe słuchawki.

      – Margot i jej mąż mieli bardzo ładny dom w Ham. Jej mąż też był lekarzem, hematologiem. Duży ogród. Zabraliśmy z Jheel dziewczynki, ale ponieważ Brenner nie przyszedł, a Dorothy czuła się urażona po tym, jak gospodarz nakrzyczał na jej syna, sądzę, że Margot nie udało się osiągnąć celu. Podziały jeszcze się pogłębiły.

      – Cała reszta przyszła?

      – Tak, СКАЧАТЬ