Niespokojna krew. Роберт Гэлбрейт
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Niespokojna krew - Роберт Гэлбрейт страница 29

Название: Niespokojna krew

Автор: Роберт Гэлбрейт

Издательство: PDW

Жанр: Ужасы и Мистика

Серия: Cormoran Strike prowadzi śledztwo

isbn: 9788327160645

isbn:

СКАЧАТЬ Mąż zostawił ją dla innej kobiety. Poradziła sobie, sama wychowała syna. Takie kobiety jak Janice zawsze sobie radzą. Zasługują na podziw. Gdy się poznaliśmy, nie miała łatwego życia, ale zdaje się, że później ponownie wyszła za mąż. Ucieszyłem się, kiedy się o tym dowiedziałem.

      – Czy Janice i Margot się lubiły?

      – O, tak. Obie miały dar, dzięki któremu można się ze sobą nie zgadzać, nikogo przy tym nie urażając.

      – Często się ze sobą nie zgadzały?

      – Nie, nie – odrzekł Gupta – ale w środowisku pracy należy podejmować decyzje. Byliśmy… albo raczej staraliśmy się być… firmą demokratyczną … Nie, Margot i Janice umiały prowadzić spory racjonalnie, nie obrażając się na siebie. Myślę, że szanowały się i lubiły. Janice mocno przeżyła zniknięcie Margot. W dniu, w którym odchodziłem z przychodni, powiedziała mi, że odkąd to się stało, nie było tygodnia, żeby Margot jej się nie śniła. Zresztą nikt z nas nie był potem taki sam – powiedział cicho doktor Gupta. – Nikt się nie spodziewa, że ktoś z jego przyjaciół rozpłynie się w powietrzu, nie zostawiając po sobie ani śladu. Jest w tym coś… tajemniczego.

      – To prawda – przyznał Strike. – Jak Margot dogadywała się z dwiema recepcjonistkami?

      – No cóż, Irene, starsza z nich, potrafiła zaleźć za skórę – westchnął Gupta. – Pamiętam, że czasami była wobec Margot… może nie niegrzeczna, ale trochę zuchwała. Na naszym przyjęciu bożonarodzeniowym, także zorganizowanym przez Margot, która wciąż próbowała zrobić z nas zgrany zespół, Irene sporo wypiła. Pamiętam lekkie spięcie, ale naprawdę nie zdołam sobie przypomnieć, o co poszło. Wątpię, czy chodziło o coś ważnego. Gdy je potem zobaczyłem, wydawały się zaprzyjaźnione jak nigdy wcześniej. Po zniknięciu Margot Irene wpadła w histerię. – Na chwilę zapadło milczenie. – Możliwe, że nie było to do końca szczere – przyznał Gupta – ale jestem pewny, że u podłoża leżała prawdziwa rozpacz. Za to Gloria, nieszczęsna mała Gloria, była zdruzgotana. Widzi pan, Margot była dla niej kimś więcej niż pracodawczynią. Była kimś w rodzaju starszej siostry, mentorki. To ona chciała ją zatrudnić, mimo że Gloria nie miała prawie żadnych kwalifikacji do pracy na tym stanowisku. I muszę przyznać – powiedział po namyśle Gupta – że to była dobra decyzja. Ta dziewczyna ciężko pracowała. Szybko się uczyła. Wystarczyło ją poprawić tylko raz. Zdaje się, że pochodziła z ubogiej rodziny. Wiem, że Dorothy patrzyła na nią z góry. Potrafiła być bardzo nieprzyjemna.

      – A ta sprzątaczka? – spytał Strike, docierając do końca swojej listy. – Jak Wilma dogadywała się z Margot?

      – Skłamałbym, gdybym powiedział, że pamiętam – odrzekł Gupta. – Wilma była cichą kobietą. Nigdy nie słyszałem, żeby dochodziło między nimi do waśni. – Po chwili dodał: – Mam nadzieję, że niczego nie zmyślam, ale chyba pamiętam, że mąż Wilmy był jakimś szemranym typem. Słyszałem, jak Margot mówiła, że Wilma powinna się z nim rozwieść. Nie wiem, czy powiedziała to Wilmie w twarz, choć znając Margot, pewnie to zrobiła… W zasadzie – ciągnął – po odejściu z przychodni doszły mnie słuchy, że Wilmę wyrzucono. Ponoć piła w pracy. Zawsze nosiła przy sobie termos. Ale mogłem coś poprzekręcać, więc proszę nie przywiązywać do tego zbyt wielkiej wagi. Jak wspomniałem, wtedy już tam nie pracowałem.

      Otworzyły się drzwi do salonu.

      – Jeszcze herbaty? – spytała pani Gupta, po czym zabrała tacę i stygnący dzbanek, mówiąc Strike’owi, który wstał, by jej pomóc, żeby usiadł z powrotem i przestał się wygłupiać.

      – Moglibyśmy wrócić do dnia, w którym zniknęła Margot, doktorze? – spytał Strike, gdy pani domu wyszła.

      Filigranowy lekarz zebrał się w sobie.

      – Oczywiście – powiedział. – Ale muszę pana uprzedzić, że to, co dziś pamiętam z tego dnia, to w większości relacja, którą przekazałem wtedy policji. Rozumie pan? Moje wspomnienia są mgliste. Pamiętam głównie to, co powiedziałem śledczemu.

      Strike pomyślał, że to niezwykle przenikliwa uwaga jak na świadka. Miał doświadczenie w spisywaniu zeznań i wiedział, jak bardzo ludzie przywiązują się do pierwszej podanej relacji oraz że jeśli zostały wtedy pominięte jakieś cenne informacje, często przepadały bezpowrotnie pod wersją sformalizowaną, uważaną odtąd za wspomnienie oparte na faktach.

      – W porządku – powiedział do Gupty. – Interesuje mnie wszystko, co pan pamięta.

      – Cóż, to był zupełnie zwyczajny dzień – powiedział Gupta. – Z tą drobną różnicą, że jedna z dziewczyn w recepcji miała umówioną wizytę u dentysty i wyszła o wpół do trzeciej. Irene. My, lekarze, pracowaliśmy jak zwykle w swoich gabinetach. Do wpół do trzeciej obie dziewczyny były w recepcji, ale po wyjściu Irene Gloria została tam sama. Dorothy siedziała przy biurku do piątej, bo zwykle właśnie o tej godzinie kończyła pracę. Janice była w przychodni do pory lanczu, a po południu zaczęła wizyty domowe, co było działaniem rutynowym. Dwa razy widziałem Margot na zapleczu, gdzie mieliśmy może niezupełnie kuchnię, ale coś w rodzaju aneksu z czajnikiem i lodówką. Była zadowolona z wyniku Wilsona.

      – Kogo?

      – Harolda Wilsona – powiedział Gupta z uśmiechem. – Poprzedniego dnia odbywały się wybory. Partia Pracy odzyskała władzę, zdobywając większość. Widzi pan, Wilson od lutego kierował rządem mniejszościowym.

      – Aha – odrzekł Strike. – No tak.

      – Wyszedłem wpół do szóstej – powiedział Gupta. – Pożegnałem się z Margot, która miała otwarte drzwi. Drzwi Brennera były zamknięte. Założyłem, że jest u niego pacjent. Oczywiście nie mogę mówić z absolutną pewnością o tym, co się stało po moim wyjściu – zaznaczył Gupta – ale mogę panu powiedzieć, co usłyszałem od innych.

      – Jeśli nie ma pan nic przeciwko temu – powiedział Strike – interesuje mnie zwłaszcza ta niezapowiedziana pacjentka, która zajęła Margot tyle czasu.

      – A – powiedział Gupta, tym razem składając dłonie w piramidkę i kiwając głową. – Słyszał pan o tajemniczej śniadej damie. Wszystko, co wiem na jej temat, pochodzi od małej Glorii. W przychodni Świętego Jana przyjmowaliśmy pacjentów w takiej kolejności, w jakiej przychodzili. Zarejestrowane osoby zjawiały się i czekały na swoją kolej, chyba że zdarzył się nagły wypadek, rzecz jasna. Ta pani weszła prosto z ulicy. Nie była u nas zarejestrowana, ale bardzo bolał ją brzuch. Gloria kazała jej zaczekać, a potem poszła spytać Brennera, czy przyjmie tę pacjentkę, ponieważ on był już wolny, a u Margot wciąż siedział ostatni zarejestrowany pacjent. Brenner robił problemy. Podczas gdy Gloria i Brenner rozmawiali, Margot wyszła ze swojego gabinetu, żegnając swojego ostatniego pacjenta – dziecko przyprowadzone przez matkę, i zaproponowała, że sama zbada ponadprogramową pacjentkę, ponieważ po pracy umówiła się z przyjaciółką w pubie niedaleko przychodni. Brenner, jak opowiadała mi Gloria, powiedział „Miło z twojej strony” albo coś w tym rodzaju, a jak na niego było to całkiem uprzejme, po czym włożył płaszcz, kapelusz i wyszedł. Gloria wróciła do poczekalni, by powiedzieć tej pani, że Margot ją przyjmie. Kobieta weszła do gabinetu i była w nim dłużej, niż Gloria się spodziewała. Pełne dwadzieścia pięć minut, może nawet trzydzieści, tak że wybił kwadrans po szóstej, a Margot była umówiona z przyjaciółką СКАЧАТЬ