Kordian. Juliusz Słowacki
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Kordian - Juliusz Słowacki страница 7

Название: Kordian

Автор: Juliusz Słowacki

Издательство: Public Domain

Жанр: Зарубежная драматургия

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ walką, przypominam, śmiech nas ruszył szczery;

      Bo, trzeba panu wiedzieć, na wojska ogonie

      Snuły się z bagażami osły… przy bagażach

      Przywlekli się z Francyji w bagnetów zachronie

      Mędrkowie, co to baśnie piszą w kalendarzach.

      Gardziliśmy jak Niemcem tą chmurą komorów46,

      Tą psiarnią, co jak truflów wietrzyła kamieni;

      Więc gdy do walki wiele stanęło pozorów,

      Zawołaliśmy głośno: «Osły i uczeni,

      Chowajcie się w kwadraty! dalej za pas nogi!»

      Dalibóg, korzystali z łagodnej przestrogi;

      Przyznam się jednak panu, że choć żołnierz bitny,

      Przed walką byłem nieco nad zwyczaj ponury. —

      Jak dziś pamiętam, z dala lał się Nil błękitny,

      Dalej jakiegoś miasta widać było mury;

      I nad głowami niebo czyste, bez obłoku,

      A powietrze, choć bardzo jasne, grało w oku,

      Nad katafalkiem niby od gromnic płomyki…

      Lecz co najbardziej ludu zadziwiło szyki,

      To były owe wielkie, murowane góry;

      Stąd by je było widzieć, gdyby nie Karpaty

      I gdyby z nieba można zetrzeć wszystkie chmury.

      Wtem wódz przyjechał konno… zagrzmiały wiwaty,

      Acz bez winnych kielichów. Wódz wskazał na wieże

      I rzekł: «Soldats!», co znaczy, powiedział: «Żołnierze!»

      Słyszałem wszystko; wódz rzekł: «Patrzcie, wojownicy!

      Ze szczytu piramidy – co znaczy: z dzwonnicy —

      Ze szczytu tych piramid sto wieków was widzi».

      Więc spojrzałem, gdzie wskazał po nieba błękicie;

      Aż tu patrz… niech kto ze mnie jak z prostaka szydzi,

      Opowiem… Klnę się panu, na piramid szczycie,

      Jak w kościołach sławnego malują Michała,

      Taki stał rycerz w zbroi, promiennego ciała,

      I płomienistą dzidą przebijał z wysoka

      Wijącego się z dala na pustyni smoka47,

      Co ku nam leciał w chmurze kurzawy i piasku.

      Sto dział zagrzmiało, oczy zgubiłem od blasku.

      A kiedym wzrok odpytał, aż tu mameluki48

      Krzywymi nas szablami dziobią gdyby kruki49,

      To końmi do ucieczki obróceni wrzkomo50,

      Siadają na bagnetach jak małpy.

      KORDIAN

      Coż daléj51?…

      GRZEGORZ

      A wstydźże się pan pytać, każdemu wiadomo,

      Żeśmy zawsze łamane parole wygrali,

      I gdyby nie ta dżuma… Ale pan nie słucha!…

      KORDIAN

      zamyślony, mówi sam do siebie

      Wstyd mi! Starzec zapala we mnie iskrę ducha.

      Nieraz z myślą zburzoną w ciemne idę lasy,

      Szczęk broni rzucam w sosen rozchwianych hałasy,

      Widzę siebie wśród świateł czarodziejskich sławy.

      Wśród promienistych szyków; szyki wstają z ziemi.

      Ziemia wstaje jak miasto odgrzebane z lawy…

      Głupstwo… dzieciństwo marzeń… myślami takiemi

      Nie śmiałbym się wynurzyć przed starców rozsądkiem,

      Więc szukam – kogo? – sługi, co rozwlekłym wątkiem

      Snuje głupie powieści.

      myśli.. potem nagle do Grzegorza

      Idź sobie, Grzegorzu!

      Jak się panna na konną przechadzkę wybierze,

      Dasz mi znać.

      GRZEGORZ

      Panicz może dziś nie dospał w łożu?

      Bo starego odpędza jak natrętne zwierzę.

      Bywszy niegdyś w niewoli, znałem ja młodziana,

      Co miał wiele nauki, nie gardził mną przecie

      I dziękował za powieść, gdy dobrze dobrana

      Było to piękne wcale i szlachetne dziecię!

      Smutno skończył!

      KORDIAN

      Cóż, umarł?

      GRZEGORZ

      A gdzie tam, mój panie!

      KORDIAN

      Więc żyje!

      GRZEGORZ

      Oj nie żyje! Gdy nas Rosyjanie

      Wzięli w dwunastym roku, spędzili jak trzodę

      I na Sybir zawiedli… Dwóchset naszych było.

      Wiarusy kęs nadpsute, oficerstwo młode;

      A jak wzajem sprzyjali, wspomnieć starcu miło;

      Jeden drugiemu nigdy nie powie jak «Bracie»,

      Chleb łamią jak opłatki, w jednej chodzą szacie.

      Ten, o którym rzecz wiodę, zwał się Kazimierzem.

      Otóż kiedy się Moskal pastwił nad żołnierzem,

      Pan Kazimierz za wszystkich cierpiał, potem z głowy

      Dobył myśli – zawołał na tajemne zmowy

      I odkrył zamiar wcale dostojny, bo śmiały.

      Nie szydź, panie, kto kupi niewolą włos biały52,

      Ten rozpaczy szalonej w ludziach nie potępi.

      Więc on myślał, że straże kozackie wytępi,

      Zmarłym wydrze żelazo i polskie wiarusy

      Do Polski odprowadzi… Poznali się Rusy

      Na malowanych lisach; wywiedli na pole;

      Cały nas pułk Baszkirów ostąpił w półkole,

      Wołga stała za nami… pułkownik tatarski

      Przeczytał głośno niby jakiś dekret carski,

      A w tym dekrecie stało, aby polskie СКАЧАТЬ



<p>46</p>

chmurą komorów – chmurą komarów; przekształacone dla rymu z: pozorów. [przypis edytorski]

<p>47</p>

rycerz w zbroi (…) I (…) przebijał (…) smoka – jest to kanoniczne przedstawienie Michała Archanioła (pogromcy szatana, przedstawianego często w postaci węża) albo też św. Jerzego, który z wysokości, siedząc na białym koniu zabija smoka. [przypis edytorski]

<p>48</p>

mameluki (właśc. mamelucy; z arab. mamluk: niewolnik) – sławna ze swej bitności, wyszkolenia i sukcesów militarnych armia utworzona ze specjalnie zakupionych niewolników lub jeńców wojennych. [przypis edytorski]

<p>49</p>

dziobią gdyby kruki – dziobią niby kruki. [przypis edytorski]

<p>50</p>

wrzkomo – rzekomo. [przypis edytorski]

<p>51</p>

daléj – w związku z występującym tu é tzw. pochylonym wym.: dali. [przypis edytorski]

<p>52</p>

kto kupi niewolą włos biały – kto okupi (zapłaci za) siwiznę niewolą. [przypis edytorski]