Kordian. Juliusz Słowacki
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Kordian - Juliusz Słowacki страница 4

Название: Kordian

Автор: Juliusz Słowacki

Издательство: Public Domain

Жанр: Зарубежная драматургия

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ style="font-size:15px;">      DIABLI

      Tłum! tłum! tłum poleciał na ziemię

      Jak zwichrzone szpaków stado.

      SZATAN

      Widzicie tę postać bladą28,

      Z mętów kotła już na pół urodną;

      Twarz uwiędła i wzrok w czarnym kole;

      Paszczę myśli otwiera wciąż głodną,

      Wiecznie dławi księgarnie i mole;

      I na krzywych dwóch nogach się chwieje

      Jak niepewne rządowe systema.

      Chce mówić; posłuchajmy, co na świat posieje?…

      TWÓR

      pokazując z kotła głowę

      Czy lepiej, kiedy jest król? czy kiedy go nie ma?…

      SZATAN

      Precz z tym sfinksem, co prawi zagadki!

      Sam jej diabeł rozwiązać nie umie;

      Niech w szkolarzów zasiewa ją tłumie,

      Oplątaną w dziejowe wypadki;

      Niech z ministerialnej ławy,

      Nad rozlewem żyźniącym krwi Nilu,

      Ze złamanych kolumien podstawy

      Gada hieroglifem stylu.

      ASTAROTH

      Panie! Patrz, tam z kotła pary

      Znów się jakiś twór wylęga.

      Twarz ma okropnej poczwary,

      Przez pierś jeneralska wstęga.

      SZATAN

      Witajcie go! oto twór

      Niszczyciel, jakby horda Nogajca.

      On w stolicy owłada dział mur,

      On z krwi na wierżch29 wypłynie – to zdrajca!

      A gdy zabrzmi nad miastem dział huk,

      On rycerzy ginących porzuci;

      Z arki kraju wyleci jak kruk30,

      Strząśnie skrzydła, do arki nie wróci…

      Kraj przedany on wyda pod miecz.

      GŁOS W POWIETRZU

      W imię Boga! precz stąd! precz!…

      Wszystko znika

      CHÓR ANIOŁÓW

      Ziemia – to plama

      Na nieskończoności błękicie;

      Ciemna gwiazda w słonecznych gwiazd świcie,

      Grób odwieczny potomków Adama.

      ARCHANIOŁ

      Onego czasu jedna z gwiazd wiecznego gmachu

      Obłąkała się w drodze, jam ją zgonił lotem,

      Czułem w dłoni jej serce bijące z przestrachu,

      Jak serce ptaka ludzkim dotkniętego grotem;

      I drzącą31 położyłem przed tronem Jehowy.

      A Bóg rzekł do mnie świato-tworzącymi słowy:

      «Krew ludzka skrzydła twoje rumieni».

      Padłem twarzą na boskie podnóże,

      Na proch gwiazd, na kobierce z promieni…

      «Boże! Boże! Boże!

      Skrzydeł pióry otarłem o ziemię,

      Krwawa była – widziałem! widziałem!

      Za grzechy ojców w groby kładące się plemię,

      Lud konał… gwiazda gasła… za gwiazdą leciałem —

      Lud skonał…

      Czas, byś go podniósł, Boże, lub gromem dokonał.

      A jeśli Twoja dłoń ich nie ocali,

      Spraw, by krwi więcej niżli łez wylali…

      Zmiłuj się nad nimi, Panie!»

      A Bóg rzekł: «Wola moja się stanie…»

      CHÓR ANIOŁÓW

      Ziemia – to plama

      Na nieskończoności błękicie,

      A Bóg ją zetrze palcem lub wleje w nią życie

      Jak w posąg gliniany Adama.

      PROLOG

      PIERWSZA OSOBA PROLOGU

      Boże! zeszlij na lud twój, wyniszczony bojem,

      Sen cichy, sen przespany, z pociech jasnym zdrojem;

      Niechaj widmo rozpaczy we śnie go nie dręczy.

      Rozwieś nad nim kotarę z rąbka niebios tęczy,

      Niech się we łzach nie budzi przed dniem zmartwychwstania;

      A mnie daj łzy ogromne i męki niespania,

      Po mękach wręcz mi trąbę sądnego anioła;

      A kogo przed tron Boga ta trąba zawoła,

      Niechaj stanie przed Tobą. Daj mi siłę, Boże,

      A komu palec przekleństw na czoło położę,

      Niech nosi znak na czole… Pozwól, Panie, tuszyć32,

      Że słowem zdołam cielce złote giąć i kruszyć…

      Z brązu wzniosę posągi, gdzie pokruszę gipsy.

      A kto ja jestem? – Jestem duch Apokalipsy —

      Obróćcie ku mnie oczu zamglonych i twarzy…

      Oto stoję wśród siedmiu złocistych lichtarzy

      Podobny do człowieka… szata w długość szczodra

      Spływa do stóp; pas złoty przewiązał mi biodra,

      Głowę kryje włos biały, jak śniegi, jak wełna;

      Z oczu skra leci ogniów dyjamentu pełna,

      Nogi mam jak miedź świeżym ogniskiem czerwona,

      Głos huczy jako woda wezbraniem szalona,

      W ręku siedem gwiazd niosę, a z ust mi wytryska

      Miecz ostry obosieczny, a twarz moja błyska

      Jak słońce w całej mocy wyświecone kołem.

      A gdy przede mną na twarz upadniecie czołem,

      Powiem wam: «Jestem pierwszy… i ostatnim będę…»

      DRUGA OSOBA PROLOGU

      Ja СКАЧАТЬ



<p>28</p>

Widzicie tę postać bladą – chodzi tu o Joachima Lelewela (1786–1861) wybitnego polskiego historyka, ideologa i działacza polit., profesora w liceum krzemienieckim i na Uniwersytecie Wileńskim (był duchowym ojcem Filomatów). W dziedzinie badań hist. był twórcą tzw. szkoły lelewelowskiej, stawiającej sobie za cel całościową analizę procesów historycznych (w związku z tym np. w dorobku Lelewela znajdują się ciekawe materiały i opracowania z zakresu geografii czy religio- i kulturoznawstwa). W czasie powstania listopadowego Lelewel był członkiem Rządu Narodowego i zwolennikiem przeprowadzenia głębokich, demokratycznych reform społecznych. Po upadku powstania przebywał na emigracji w Paryżu, a następnie w Brukseli, działał m.in. na rzecz zjednoczenia skłóconych polskich emigrantów. Był przywódcą współpracującego z lewicą fr. Komitetu Narodowego Polskiego, a następnie Młodej Polski, republikańskiej organizacji związanej z Młodą Europą Mazziniego. W 1846 wstąpił do Towarzystwa Demokratycznego Polskiego. Po klęsce Wiosny Ludów wycofał się z życia politycznego. [przypis edytorski]

<p>29</p>

wierżch – dziś: wierzch. [przypis edytorski]

<p>30</p>

wyleci jak kruk – chodzi tu o generała Jana Krukowieckiego (1772–1850), odznaczonego Krzyżem Kawalerskim Orderu Virtuti Militari, Orderem Obojga Sycylii, Komandora Legii Honorowej. Rozpoczynał karierę w wojsku austr., a kontynuował w armii fr. i armii Księstwa Warszawskiego, brał udział w kampaniach napoleońskich (został ranny pod Smoleńskiem), po Kongresie Wiedeńskim pozostał w wojsku Królestwa Polskiego. Po wybuchu powstania listopadowego dowodził wojskami powstańczymi m.in. w zwycięskiej bitwie pod Białołęką, jednakże jego niesubordynacja wobec rozkazów gen. Chłopickiego w rozgrywającej się tego samego dnia (25 II 1831) bitwie pod Olszynką Grochowską przesądziła prawdopodobnie o klęsce Polaków. Następnie Krukowiecki został gubernatorem Warszawy, a pod koniec powstania przewodniczył Rządowi Narodowemu, a faktycznie również był wodzem wojsk powstańczych. Konserwatysta (ideowo zajmował stanowisko przeciwstawne wobec poglądów np. Lelewela czy Mochnackiego), był przeciwny prowadzeniu dalszej walki z Rosją, zajął się raczej pertraktacjami z Paskiewiczem dotyczącymi warunków kapitulacji, nie przygotował właściwie obrony Warszawy. Krukowiecki nie opuścił jednak, jak sugerują słowa dramatu „rycerzy ginących”. Po kapitulacji Warszawy pozostał w mieście, a po upadku powstania przebywał na zesłaniu w Jarosławiu i Wołogdzie do 1834 r. Następnie powrócił do Królestwa, by do końca życia zajmować się już tylko gospodarowaniem w majątku żony. [przypis edytorski]

<p>31</p>

drzącą – dziś: drżącą. [przypis edytorski]

<p>32</p>

tuszyć – mieć nadzieję; por. wyraz pokrewny: otucha. [przypis edytorski]