Kordian. Juliusz Słowacki
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Kordian - Juliusz Słowacki страница 5

Название: Kordian

Автор: Juliusz Słowacki

Издательство: Public Domain

Жанр: Зарубежная драматургия

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ jest to siedem grodów,

      Stoi wśród siedmiu złotem nalanych narodów,

      Wygnaniec. – A włos czarny w siwość mu zamienia

      Nie wiek, ale zgryzota… W oczach blask natchnienia,

      W ręku gwiazdy… to myśli, z których jasność dniowa;

      Miecz w ustach obosieczny, jest to sztylet słowa,

      Którym zabija ludzi głupich… albo wrogów.

      TRZECIA OSOBA PROLOGU

      Zwaśnionych obu spędzam ze scenicznych progów.

      Dajcie mi proch zamknięty w narodowej urnie,

      Z prochu lud wskrzeszę, stawiam na mogił koturnie

      I mam aktorów wyższych o całe mogiły.

      Z przebudzonych rycerzy zerwę całun zgniły,

      Wszystkich obwieję nieba polskiego błękitem,

      Wszystkich oświecę duszy promieniem i świtem

      Urodzonych nadziei – aż przejdą przed wami

      Pozdrowieni uśmiechem, pożegnani łzami.

      CZĘŚĆ PIERWSZA

      AKT PIERWSZY

      SCENA I

      Kordian, młody 15-letni chłopiec, leży pod wielką lipą na wiejskim dziedzińcu, Grzegorz, stary sługa, nieco opodal czyści broń myśliwską. Z jednej strony widać dóm wiejski, z drugiej ogród… za ogrodzeniem dziedzińca staw, pola – i lasy sosnowe

      KORDIAN

      zadumany

      Zabił się – młody… Zrazu jakaś trwoga

      Kładła mi w usta potępienie czynu,

      Była to dla mnie posępna przestroga,

      Abym wnet gasił myśli zapalone;

      Dziś gardzę głupią ostrożnością gminu,

      Gardzę przestrogą, zapalam się, płonę,

      Jak kwiat liściami w niebo otwartemi

      Chwytam powietrze, pożeram wrażenia.

      Myśl Boga z tworów wyczytuję ziemi

      I głazy pytam o iskrę płomienia.

      Ten staw odbite niebo w sobie czuje

      I myśli nieba błękitem.

      Ta cicha jesień, co drzew trzęsie szczytem,

      Co na drzewach liście truje

      I różom rozwiewa czoła,

      Podobna do śmierci anioła,

      Ciche wyrzekła słowa do drzew: Gińcie drzewa!

      Zwiędły – opadły.

      Myśl śmierci z przyrodzenia w duszę się przelewa;

      Posępny, tęskny, pobladły,

      Patrzę na kwiatów skonanie

      I zdaje mi się, że mię wiatr rozwiewa.

      Cicho. Słyszę po łąkach trzód błędnych wołanie.

      Idą trzody po trawie chrzęszczącej od szronu

      I obracają głowy na niebo pobladłe,

      Jakby pytały nieba: «Gdzie kwiaty opadłe?

      Gdzie są kwitnące maki po wstęgach zagonu?»

      Cicho, odludnie, zimno… Z wiejskiego kościoła

      Dzwon wieczornych pacierzy dźwiękiem szklannym bije,

      Ze skrzepłych traw modlitwy żadnej nie wywoła,

      Ziemia się modlić będzie, gdy słońcem ożyje…

      Otom ja sam, jak drzewo zwarzone od kiści,

      Sto we mnie żądz, sto uczuć, sto uwiędłych liści;

      Ilekroć wiatr silniejszy wionie, zrywa tłumy.

      Celem uczuć – zwiędnienie; głosem uczuć – szumy

      Bez harmonii wyrazów… Niech grom we mnie wali!

      Niech w tłumie myśli jaką myśl wielką zapali…

      Boże! zdejm z mego serca jaskółczy niepokój,

      Daj życiu duszę i cel duszy wyprorokuj…

      Jedną myśl wielką roznieć, niechaj pali żarem,

      A stanę się tej myśli narzędziem, zegarem,

      Na twarzy ją pokażę, popchnę serca biciem,

      Rozdzwonię wyrazami i dokończę życiem.

      po chwili

      Jam się w miłość nieszczęsną całym sercem wsączył…

      myśli – potem nagle obraca się do Grzegorza:

      Grzegorzu, porzuć strzelbę czyścić…

      GRZEGORZ

      Jużem skończył.

      Co mi panicz rozkaże?

      KORDIAN

      Chodź tutaj, mój stary…

      Nudzę się…

      GRZEGORZ

      Nie nowina; cóż ja pocznę na to?

      Chcesz panicz, powiem bajkę, szlachetnie bogatą,

      Mam ja w szkatule mózgu dykteryjki33, czary

      Po babce mojej starej, co w Bogu spoczywa. —

      Chcesz pan tej, co się gada? czy tej, co się śpiéwa34?…

      Kordian milczy; Grzegorz mówi następującą bajkę:

      Było sobie niegdyś w szkole

      Piękne dziecię, zwał się Janek.

      Czuł zawczasu bożą wolę,

      Ze starymi suszył dzbanek.

      Dobry z niego byłby wiarus,

      Bo w literach nie czuł smaku;

      Co dzień stary bakalarus35

      Łamał wierzby na biedaku36,

      I po setnej, setnej próbie

      Rzekł do matki: «Oj, kobiéto37!

      Twego Janka w ciemię bito,

      Nic nie wbito – weź go sobie!…»

      Biedna matka wzięła Jana,

      Szła po radę do plebana,

      Przed plebanem w płacz na nowo;

      A księżulo słuchał skargi

      I poważnie nadął wargi,

      Po ojcowsku ruszał głową.

      Wysłuchawszy pacierz złego:

      «Patrz mi w oczy» – rzekł do żaka —

      «Nic СКАЧАТЬ



<p>33</p>

dykteryjka (z łac. dicterium: żart) – zabawne, krótkie opowiadanie, anegdota. [przypis edytorski]

<p>34</p>

śpiéwa – (daw.; wym.: śpiwa) – obecność é tzw. pochylonego zmienia brzmienie wyrazu, przez co rymuje się on z użytym wcześniej słowem: spoczywa. [przypis edytorski]

<p>35</p>

bakalarus (z łac. średniow.: baccalarius) – bakałarz (osoba, która uzyskała najniższy stopień naukowy na uniwersytecie), nauczyciel. [przypis edytorski]

<p>36</p>

Łamał wierzby na biedaku – chodzi o wierzbowe rózgi służace do wymierzania kar cielesnych. [przypis edytorski]

<p>37</p>

kobiéto (daw.; wym.: kobito) – obecność é tzw. pochylonego zmienia brzmienie wyrazu, przez co rymuje się on z „bito”. [przypis edytorski]