Nigdy nie zapomnisz. Kathryn Croft
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Nigdy nie zapomnisz - Kathryn Croft страница 7

Название: Nigdy nie zapomnisz

Автор: Kathryn Croft

Издательство: PDW

Жанр: Триллеры

Серия:

isbn: 9788380534674

isbn:

СКАЧАТЬ trzymając oba przedmioty nad zlewem, i patrzyłam, jak czernieją i się kruszą.

      Dopiero gdy usunęłam zwęglone resztki ze zlewu, położyłam się z powrotem do łóżka i naciągnęłam na głowę kołdrę, powtarzając sobie, że nic się nie stało, że to była po prostu kolejna zwyczajna rocznica.

      4

      2014

      W poniedziałek pojechałam do Fulham. Miałam umówione spotkanie z doktor Redfield i pewnie znowu przełożyłabym wizytę, gdyby nie te ostatnie incydenty. Mogłam zniszczyć kartkę i zdjęcie, wmawiać sobie, że nic się nie stało, ale wymazanie wspomnień o nich było niemożliwe.

      Idąc Fulham Palace Road, próbowałam sobie przypomnieć, kiedy ostatnim razem dotrzymałam terminu i pojawiłam się u doktor Redfield. Miałam mgliste wspomnienie, że byłam wtedy ubrana w luźny top, bo pamiętałam, że ramiączko wciąż mi opadało, a ja je nieustannie podciągałam, więc to musiało być latem. A teraz zbliżał się koniec roku. Czy ona od razu przejrzy mnie na wylot? Czy będzie wiedziała, że przychodzę do niej tylko dlatego, że jest jedyną osobą, z którą mogę porozmawiać o tym, co się dzieje? Nie sądziłam, aby to miało znaczenie. Ostatecznie nie była przyjaciółką, o której uczucia musiałam dbać; płacono jej za słuchanie.

      Zawsze mnie dziwiło, że pracowała w domu. Był to piękny dwupiętrowy dom z tarasem przy Rigault Road i gdybym była jego właścicielką, nie pozwalałabym ludziom takim jak ja się do niego zbliżać. Gabinet urządziła na parterze, ale gdy wchodziło się do hallu, było z niego widać pozostałe pomieszczenia, więc cóż miałoby powstrzymywać pacjentów przed wściubianiem nosa w jej życie?

      Nie lubiłam myśleć o tym, ile pieniędzy mama wyrzuca na moje sesje. Chodziłam na terapię z przerwami od ponad dziesięciu lat i wiedziałam, że znacznie uszczupliło to spadek, który zostawił po sobie tata. Wiele razy próbowałam przekonać mamę, że poradzę sobie bez pomocy doktor Redfield, lecz ona nie chciała mnie słuchać. Z założenia miałam chodzić na terapię tylko raz w miesiącu, ale to się sumowało i niepokoiłam się tym, jak mama sobie radzi. Ona nigdy nie chciała o tym rozmawiać. Kwestie finansowe stanowiły dla niej coś, czym nie należało obciążać dziecka, nawet jeśli to dziecko było teraz dorosłe i odpowiedzialne za całe zło, jakie wydarzyło się w jego życiu.

      Doktor Redfield już na mnie czekała. Stała w progu, jak zawsze nienagannie ubrana – w ołówkową spódnicę, rozpinany sweter i ładną czarno-białą apaszkę zawiązaną wokół szyi. Nie wiedziałam, ile ma lat, prawdopodobnie była po pięćdziesiątce, a jednak ubierała się lepiej niż ja. Nie zaniedbywałam się, ale moje stroje były po prostu nijakie. Dżinsy, w miarę dopasowane koszulki albo pulowery, kozaczki albo adidasy. Nic zwracającego uwagę, ale też nic, co świadczyłoby o tym, że jestem flejtuchem. Chodziło o to, żeby wtopić się w tłum.

      – Nie martw się, nie sterczę w drzwiach od nie wiadomo kiedy, po prostu zobaczyłam przez okno, że idziesz – powiedziała doktor Redfield z uśmiechem i gestem zaprosiła mnie do środka. – Cieszę się, że przyszłaś, Leah, dawno się nie widziałyśmy, prawda?

      Zerknęłam na zegarek. Była dopiero za pięć dziesiąta, ale ona z pewnością nie miała nic przeciwko podarowaniu mi dodatkowych pięciu minut; była życzliwa i uprzejma, przez co miałam jeszcze większe wyrzuty sumienia, gdy odwoływałam kolejne wizyty. Weszłam za nią do gabinetu i usiadłam w jednym z czarnych skórzanych foteli, a ona zabrała się do robienia herbaty. Chociaż odwiedzałam ją sporadycznie, zawsze pamiętała, że w trakcie sesji lubię popijać coś ciepłego.

      – A więc co u ciebie słychać? – Usiadła w drugim fotelu i wzięła łyk napoju, który przygotowała dla siebie.

      Zastanawiałam się, czy częstowała mnie herbatą, żebym miała wrażenie, że tylko ucinam sobie z nią miłą pogawędkę, a nie odbywam sesję terapeutyczną. W każdym razie to działało. Powiedziałam jej, że wszystko w porządku, ale ona zmrużyła oczy i ściągnęła brwi.

      – Zaczęłaś wychodzić? Poznawać ludzi? – Mówiąc „ludzi”, miała na myśli mężczyzn. Uważała za problem, że przez tyle lat żadnego do siebie nie dopuściłam, ale chyba powinna brać pod uwagę, że mi to nie przeszkadza? To był mój wybór. Dopóki nie poznałam Juliana. Ale nie zamierzałam o nim wspominać, ani o fakcie, że od tygodni zaglądam na portal randkowy, bo przecież nic się nie wydarzyło. I wykluczałam, że kiedykolwiek do czegoś dojdzie.

      – Nie, chodziło mi tylko o to, że wszystko jest w porządku… biorąc pod uwagę moją sytuację.

      Doktor Redfield pokiwała głową. Czekała, aż powiem coś więcej. Trzymała kubek w obu dłoniach, a nogi skrzyżowała, kierując stopy w moją stronę. Bez wątpienia perfekcyjnie opanowała język ciała, bo każda pozycja, którą przybierała, była celowa, czemuś służyła. Nie przeszkadzało mi to. Byłam wdzięczna, że nie robi notatek. Oczywiście pewnie sporządzała je później, bo jak inaczej spamiętałaby informacje o wszystkich swoich pacjentach? Ale przynajmniej była na tyle uprzejma, żeby poczekać, aż sesja dobiegnie końca.

      Gdy zamilkłam, zaczęła zadawać kolejne pytania.

      – Jak praca?

      – W porządku. Daję sobie radę. W każdym razie nie mam żadnych problemów.

      Znowu pokiwała głową.

      – Wciąż pracujesz w bibliotece? To musi być przyjemne dla kogoś, kto tak kocha książki.

      Jej pamięć była imponująca. Zastanowiło mnie, czy mogłabym lepiej wyćwiczyć własną, chociaż to i tak na nic by się nie zdało; wolałam, by jak najmniej myśli zaśmiecało moją głowę.

      – Mam tam spokój – powiedziałam, wiercąc się w fotelu. Jej pytania coraz bardziej mnie krępowały. Przecież już to wszystko o mnie wiedziała. Wiedziała, że nigdy nie pracowałam gdzie indziej. Że od kiedy zrezygnowałam ze studiów, biblioteka stanowiła dla mnie jedyną opcję. Miałam wrażenie, jakby to była nasza pierwsza sesja, jakbyśmy zaczynały od początku.

      – A dom opieki? Wciąż tam pracujesz jako wolontariuszka?

      Pokiwałam głową.

      – Na tyle, na ile mogę sobie na to pozwolić. Uwielbiam tam chodzić, dotrzymywać towarzystwa pensjonariuszom.

      Doktor Redfield uśmiechnęła się. Rozmawiałyśmy już wcześniej o moim wolontariacie i podkreślała, jak bardzo się cieszy, że to robię, że jestem taka bezinteresowna. Próbowałam jej wytłumaczyć, iż czerpię z tego równie dużo korzyści, co moi podopieczni, ale ona powiedziała, żebym nie była wobec siebie zbyt surowa. Że robię coś dobrego. Chciałam ją zapytać, czy uważa, że to wszystko wynagrodzi, ale przemilczałam to pytanie, obawiając się jej odpowiedzi.

      Zadawała mi podobne pytania przez całą wieczność, a ja jej na to pozwalałam, bo bardzo ją lubiłam i miałam wobec niej dług wdzięczności, ale nagle rzuciła pytaniem, którego się nie spodziewałam, a powinnam była.

      – Mogę cię zapytać, co robiłaś wczoraj po pracy?

      Wbiłam w nią wzrok, ale ona wytrzymała moje spojrzenie. Obie СКАЧАТЬ