Название: Nigdy nie zapomnisz
Автор: Kathryn Croft
Издательство: PDW
Жанр: Триллеры
isbn: 9788380534674
isbn:
Wprawdzie kochałam moją pracę, ale przez całe popołudnie znowu się niecierpliwiłam. Chciałam wrócić do domu i sprawdzić, czy Julian jest na czacie. Czułam, że kolejna rozmowa z nim nie będzie trudna, że będę miała coś do powiedzenia, a on sprawi, iż poczuję się komfortowo. Nie wiem, dlaczego byłam tego taka pewna, ale miałam wrażenie, jakbym znała go od wieków.
Było już niemal wpół do dziesiątej, gdy skończyłam wizytę w domu opieki. Zalogowałam się na portal, gdy tylko przekroczyłam próg mieszkania. Brzuch zaburczał w proteście, ale zignorowałam głód i nie zrobiłam sobie nawet nic do picia, chociaż gardło miałam wyschnięte na wiór. Moje odstępstwa od rutyny same zaczynały stawać się nawykiem. Szybko odkryłam, że nie mam żadnej wiadomości od Juliana ani powiadomienia zapraszającego mnie na prywatny czat. Zawiedziona zamknęłam laptop i postanowiłam przygotować sobie coś do jedzenia. Przyszło mi do głowy, że moje życie było łatwiejsze, nim pojawił się w nim Julian. Wcześniej nie miałam nic, co mogłoby wywołać rozczarowanie.
Lubiłam rytuał gotowania, fakt, że jeśli postępowało się według zaplanowanych kroków, nic nie mogło pójść nie tak ani mnie zaskoczyć. Rozmawiałyśmy kiedyś z doktor Redfield o tym, że potrzebuję struktur i rytuałów, bo boję się tego, co niespodziewane. Miała rację.
Ale tego wieczoru nie miałam nastroju na gotowanie, więc przetrząsnęłam szafki i znalazłam paczkę smażonego ryżu z jajkiem marki Uncle Ben’s.
Podczas gdy danie podgrzewało się w mikrofalówce, przypomniałam sobie dzisiejszą rozmowę z terapeutką i sięgnęłam po telefon, żeby zadzwonić do mamy. Podejrzewałam, że nie będzie jej w domu, ale przynajmniej mogłam zostawić wiadomość.
Myliłam się. Właśnie wróciła ze spotkania klubu książki i brzmiała tak, jakby była zdyszana. Nie potrafiła ukryć niepokoju.
– Leah, wszystko w porządku?
Serce mi zamarło. Myślała, że dzwonię tylko dlatego, iż coś się stało. Zapewniłam ją, że nic mi nie jest. Byłam wdzięczna, że nie należy do osób, które drążyłyby temat. Wyczułam jej ulgę, zanim głęboko odetchnęła.
Zaczęłyśmy rozmawiać i słuchałam, jak wylicza wszystko, co zaplanowała sobie na weekend. Zastanawiałam się, kiedy znajduje czas na sen. Była moją matką, a jednak nasze życia nie mogłyby bardziej się od siebie różnić. My nie mogłybyśmy się bardziej od siebie różnić. Mama rzadko spędzała czas sama, podczas gdy ja pragnęłam samotności. Rozumiałam, dlaczego czuła potrzebę przebywania wśród ludzi; to był dla niej sposób na blokowanie myśli o śmierci taty i wszystkim, co się stało. Zawsze uważałam, że opanowałam lepsze techniki i nauczyłam się blokować wspomnienia bez pomocy postronnych osób.
Aż do teraz.
Mikrofalówka zapiszczała i chociaż byłam pewna, że mama to usłyszała, wydawała się zła, że muszę kończyć.
– Przyjedziesz wkrótce? – zapytała.
Powiedziałam jej, że owszem i że ją kocham, ignorując lęk narastający na myśl o powrocie do Watford.
Przed pójściem spać po raz kolejny zajrzałam na portal, ale nie znalazłam żadnej wiadomości od Juliana. Przez chwilę jeszcze siedziałam na czacie, czytając rozmowę na temat reality show, o którym nigdy nie słyszałam, ale mężczyzna się nie pojawił. Pewnie znalazł sobie bardziej interesującą rozmówczynię, może nawet się z nią spotkał i nie będzie już zainteresowany podtrzymywaniem kontaktu ze mną. Ale czego innego się spodziewałam? Oszukiwałam się, myśląc, że coś się między nami rodzi. Nie mogłam się bardziej mylić. Gardziłam sobą za to, że w ogóle śmiałam pomyśleć, iż mogłabym wieść normalne życie. Że mogłabym być jak Maria: zaryzykować i związać się z kimś. Powinnam była wiedzieć, że to niemożliwe.
Gdy zamknęłam stronę, zauważyłam, że dostałam e-mail. Nikt nigdy nie przesyłał mi niczego interesującego, ale zawsze sprawdzałam pocztę i szybko przenosiłam wiadomości do kosza, gdy niezmiennie okazywały się spamem.
Byłam przekonana, że patrzę na spam, gdy kliknęłam i otworzyłam wiadomość wysłaną z adresu [email protected], ale znowu się pomyliłam. W treści e-maila znajdował się tylko link. Normalnie nie kliknęłabym w coś takiego, ale słowa rzucały się w oczy, jakby były wypisane wielkimi migoczącymi literami. Nie widziałam jej ani nawet nie słyszałam o niej od lat. Przez moment gapiłam się na link, a potem wstrzymałam oddech i kliknęłam.
Gdy zabrał mnie do artykułu z archiwum gazety, szybko zamknęłam stronę, czując ucisk w piersi. Nie zamierzałam go czytać. Nie zamierzałam na nowo przeżywać tego, co się stało.
Ale zdjęcie kobiety towarzyszące artykułowi zdążyło się wyryć w moim mózgu.
5
1998
Dzwonek wciąż jeszcze słychać, gdy wypadam z bloku matematycznego. Nie ja jedna; dzieciaki wylewają się falami ze wszystkich budynków, równie zdesperowane jak ja, żeby wyrwać się na wolność, chociaż jest styczeń, a na zewnątrz panuje przenikliwy ziąb. Nigdy się tak nie spieszę, kiedy to angielski jest ostatnią lekcją, bo zawsze chcę jeszcze porozmawiać z panią Owen o lekturze, którą omawiamy. Teraz czytamy Władcę much i jestem nim zachwycona. Z łatwością identyfikuję się z Prosiaczkiem, bo też zawsze trzymam się na uboczu i nigdzie do końca nie pasuję. Ale przynajmniej mam Imogen. Bez niej to miejsce byłoby jeszcze większym piekłem.
No i w pewnym sensie możemy też liczyć na Coreya. Nie pamiętam, jak to się stało, ale jakoś do nas dołączył i teraz traktujemy go jak przyjaciela. Cóż, w każdym razie ja. Nie mogę ręczyć za Imogen, bo ostatnio mam wrażenie, że chce, aby stał się dla niej kimś więcej. Może później ją o to zapytam. Nocuję dziś u niej, więc będziemy miały mnóstwo czasu, żeby porozmawiać o wszystkim.
Corey pojawia się przy mnie, jakbym przywołała go myślami, i stuka mnie w ramię.
– Cześć. Idziesz do domu?
– Nie, czekam na Imogen. Idziemy do niej.
– Och – mówi, marszcząc brwi. Może czeka na zaproszenie?
– To takie babskie spotkanie – wyjaśniam. – Nocuję u niej.
Corey rozgląda się, jakby wypatrywał Imogen.
– Okej. Umówiłyście się tutaj?
– Nie, przy bloku plastycznym. Chcesz pójść ze mną?
– Nie, spoko, zobaczymy się w poniedziałek – mówi, wzruszając ramionami, po czym idzie w stronę bramy, a wypchany plecak podskakuje mu na plecach.
To СКАЧАТЬ