Nigdy nie zapomnisz. Kathryn Croft
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Nigdy nie zapomnisz - Kathryn Croft страница 5

Название: Nigdy nie zapomnisz

Автор: Kathryn Croft

Издательство: PDW

Жанр: Триллеры

Серия:

isbn: 9788380534674

isbn:

СКАЧАТЬ więc zanim położyłam się do łóżka, wetknęłam ją na samo dno szuflady z bielizną, żeby nie musieć na nią patrzeć. Więcej sensu miałoby wyrzucenie jej do kosza, ale nie potrafiłam tego zrobić, dopóki nie zrozumiem, co oznacza.

      Odcinanie się od rzeczywistości było czymś, czego musiałam się nauczyć, więc właśnie to zrobiłam. Gdy zadzwonił budzik, wstałam, wzięłam prysznic i zjadłam miseczkę muesli, w którym pływało za dużo rodzynek. Próbowałam udawać, że ten dzień będzie dokładnie taki jak w poprzednich latach.

      W pracy łatwo było zachowywać pozory. Gdy dotarłam na miejsce, okazało się, że padł system biblioteczny i panował kompletny chaos. Wszyscy biegali w panice, a ponieważ z całego personelu tylko ja jako tako znałam się na komputerach, to mnie poproszono o zbadanie problemu. Jeszcze zanim zdjęłam płaszcz, wiedziałam, że nie będę w stanie pomóc – nie byłam żadnym informatycznym geniuszem – ale spróbowałam. To zadanie przynajmniej pozwoliło mi oderwać myśli od koperty czekającej na mnie w domu.

      Paplanina Marii również pomagała. Na szczęście nie wspomniała ani słowem o tym, że poprzedniego dnia nie chciałam z nią pójść na kawę. Kilka razy otwierałam usta, żeby jakoś jej to wyjaśnić, ale słowa więzły mi w gardle, więc w zamian postanowiłam zrobić, co w mojej mocy, żeby ułatwić jej życie i przejąć od niej część obowiązków.

      Słuchałam, jak opowiada, że z Danem chyba jednak nic nie wyjdzie, i zdumiewało mnie to, jaka jest odporna. Miała trzydzieści dziewięć lat, a jednak nie pozwalała, aby kolejne rozczarowania i katastrofy zniechęciły ją do szukania partnera. Bratniej duszy, jak mówiła. Nie miałam pojęcia, jakim cudem za każdym razem podnosiła się po ciosie, ale podziwiałam ją za to.

      – Naprawdę wierzysz, że na świecie istnieje jedna osoba przeznaczona tylko tobie? – zapytałam ją kiedyś, a jej oczy rozbłysły na samą myśl o tym.

      – Oczywiście, a co? Ty nie? – Najwyraźniej nie mogła uwierzyć, że nie podzielam jej przekonania.

      – Ja uważam, że po prostu musimy się zadowolić tym, kogo spotkamy, i pracować nad związkiem, żeby się jakoś ułożył – powiedziałam, ale prawda była taka, że nie miałam pojęcia. Jeśli Maria miała rację, czy to znaczyło, że Adam był moją bratnią duszą? Nie potrafiłam sobie wyobrazić, żeby to mogła być prawda, ale jeśli była, to co to dla mnie oznaczało?

      Chociaż kochałam książki, czasami się dziwiłam, że wybrałam pracę w bibliotece, skoro nieustannie pragnęłam samotności. Zawsze panował tam ściszony gwar, nieustanny szmer aktywności setek ludzi przekraczających nasze progi każdego tygodnia. Ale chociaż mieliśmy stałych czytelników, większość twarzy była nieznajoma i to mi odpowiadało. Czułam się od nich odizolowana, mimo że im pomagałam i odpowiadałam na ich pytania. Przychodzili, odchodzili i nie mieli na mnie żadnego wpływu.

      Jeśli chodzi o Marię, to zdążyłam ją polubić, mimo że znałyśmy się tak krótko. Żyłyśmy w innych światach, ale sam dźwięk jej głosu poprawiał mi nastrój. Nigdy nie była wścibska. Wiem, że chciała mi zadać wiele pytań, ale powstrzymywała się, a ja udawałam, że nie widzę jej ukradkowych spojrzeń, gdy próbowała mnie rozgryźć.

      Kiedy podeszła i postukała mnie w ramię, obróciłam się w fotelu, żeby na nią spojrzeć.

      – Ten koleś jest naprawdę apetyczny – mruknęła, wskazując na informatyka, którego musiałyśmy wezwać, bo nie udało mi się rozwiązać problemu.

      Rozumiałam, co miała na myśli; jego czysta cera i szeroki uśmiech były atrakcyjne. Zaczęłam się zastanawiać, czy Julian chociaż trochę go przypomina. A nawet jeśli tak, to jakie to miało znaczenie? Nie mogłabym wpuścić nikogo do swojego życia, niezależnie od tego, jak samotna się czułam i jak przyjemnie byłoby się do kogoś przytulić.

      Wzruszyłam ramionami i zauważyłam, że Maria ściąga brwi. Pewnie się zastanawiała, jak mogę tak obojętnie traktować przystojnych mężczyzn, podczas gdy ona natychmiast czerwieni się na ich widok.

      Przez kilka następnych godzin obie zajmowałyśmy się pracą, ale ja byłam coraz bardziej rozkojarzona. Perspektywa powrotu do domu jednocześnie mnie niepokoiła i cieszyła. Czekał mnie rocznicowy wieczór, ale nie obawiałam się go. Już nie. To było coś, co musiałam zrobić. Odkryłam jednak, że nie tylko dlatego chciałam, aby czas płynął szybciej. Wiedziałam, że gdy tylko skończę to, co muszę zrobić, zaloguję się na portal randkowy w nadziei, że spotkam Juliana.

***

      Po powrocie do domu zrobiłam sobie grzankę z serem i położyłam na niej plastry pomidora. Nie był to porządny posiłek, ale w ten dzień nigdy nie byłam zbyt głodna.

      Gdy już zjadłam, przygotowałam wszystko i usiadłam po turecku na podłodze, przed niskim stolikiem kawowym. Zgasiłam światła, ale odsłoniłam zasłony, żeby salon zalał blask latarni stojącej po drugiej stronie ulicy.

      Chociaż ta rocznica wydawała się inna niż poprzednie –  b y ł a  inna – kontynuowałam rytuał i zapaliłam świeczki. Komuś, kto zajrzałby przez okno, musiałoby się wydawać, że przeprowadzam jakiś dziwny seans spirytystyczny, ale to nie było nic z tych rzeczy. Po prostu dawałam sobie czas na refleksję.

      Siedziałam w milczeniu, nieruchomo, z zamkniętymi oczami, znowu przeżywając to, co się stało, aż świeczki się wypaliły.

      Posprzątałam i schowałam świeczniki z powrotem do kuchennej szuflady, ale coraz trudniej było mi ignorować fakt, że coś się zmieniło i nie mam nad tym kontroli. W końcu postanowiłam się z tym pogodzić, a to tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że powinnam wejść na portal. Normalnie nie brałabym czegoś takiego pod uwagę w ten wieczór – zazwyczaj czytałam książkę, dopóki nie zasnęłam na sofie – ale niepokój narastał i potrzebowałam czegoś, co odwróciłoby moją uwagę.

      Julian.

      Był mi zupełnie obcy i nie miałam pojęcia, jak wygląda, a jednak myślałam o nim przez cały dzień. Zdumiewało mnie to, bo przecież nauczyłam się trzymać dystans, szczególnie jeśli chodziło o mężczyzn, i nie byłam przygotowana na takie uczucia. Nie wiedziałam nawet do końca, jakiego były one rodzaju. Może ciekawość? Ostatecznie minęło wiele lat, od kiedy choćby trzymałam kogoś za rękę, więc to chyba naturalne, że zatęskniłam za kontaktem z drugim człowiekiem.

      Zabrałam laptop z kuchennego stołu, zaniosłam go na sofę i natychmiast zalogowałam się na portal. Nie wiedziałam, czy Julian będzie dziś moderował, więc postanowiłam, że trochę się pokręcę i zajrzę do kilku pokojów czatowych w nadziei, że mnie znajdzie. Zauważyłam, że dostałam nową wiadomość. Kliknęłam w nią bez entuzjazmu, zakładając, że pochodzi od kogoś, z kim nie będę miała ochoty rozmawiać, ale odkryłam, że to wiadomość od Juliana i że wysłał ją zaledwie dwie minuty wcześniej. Była krótka, ale jeszcze zanim ją przeczytałam, zauważyłam zdjęcie, które załączył.

      Było tak malutkie, że musiałam w nie kliknąć, żeby wypełniło ekran. I oto go zobaczyłam: uśmiechał się szeroko, odrzucając głowę do tyłu, jakby został przyłapany w trakcie śmiechu. Patrzyłam na fotografię, jego rysy i tło. Wyglądało na to, że siedział przy stole piknikowym gdzieś na wsi.

      Być СКАЧАТЬ