Kroniki Nicci. Terry Goodkind
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Kroniki Nicci - Terry Goodkind страница 18

Название: Kroniki Nicci

Автор: Terry Goodkind

Издательство: PDW

Жанр: Детективная фантастика

Серия: Fantasy

isbn: 9788381887175

isbn:

СКАЧАТЬ wiedzy. Ludzie w Cliffwall mieli niezliczone księgi traktujące o potężnej magii, ale niemal żadnej świadomości, jak z niej korzystać.

      Zatem Verna dołączyła do generała Zimmera i ponad stu d’harańskich żołnierzy udających się na południe. Większości Starego Świata nie było na mapach – kraina tajemnic, nieznanych miast i ludzi. Chociaż skończyły się pradawne wojny czarodziejów, pokonano Imperialny Ład, lord Rahl rozgromił imperatora Sulachana i jego armię nieumarłych, to na niezbadanym kontynencie wciąż czyhało wiele niebezpieczeństw.

      Verna i jej towarzysze, szukając Cliffwall, natrafili na nadbrzeżne miasto Renda Bay, nękane przez brutalnych napastników, grabiących i palących miasta. Generał zostawił tam część swoich żołnierzy, polecając bratu Amber, kapitanowi Norcrossowi, żeby pomógł mieszkańcom przepędzić norukaiskich handlarzy niewolników, jeżeli znowu się pojawią.

      To był zaledwie krok w budowaniu obronności Starego Świata stającego się częścią rozrastającego się imperium D’Hary. Verna wiedziała, że zabierze to dużo czasu, ale jak często mawiali uczeni w Cliffwall: „księgę czyta się strona po stronie, półkę księga po księdze, a bibliotekę regał po regale”. Miała nadzieję, że Norcross i mieszkańcy Renda Bay będą bezpieczni, ale wiedziała też, że trzy duże okręty kotwiczą tam dla ich obrony.

      W Cliffwall zdarzyły się okropne tragedie, kiedy naiwni amatorzy zabawiali się magiczną wiedzą; nie wiedzieli, co robią, i niechcący doprowadzali do zniszczeń. Verna mogła sobie tylko wyobrażać, o ile gorzej byłoby, gdyby dostała się ona jakiemuś tyranowi, na przykład imperatorowi Jagangowi, który by ją wykorzystał jako broń.

      D’harańscy żołnierze zaraz po przybyciu do Cliffwall zbadali jego obronność. Archiwum zbudowano w niszy, wysoko na stromym klifie, dzięki czemu było względnie bezpieczne; lecz Zimmer zaplanował jeszcze bardziej rygorystyczne środki obronne, barykady i mury. Chociaż trudno było znaleźć wejście do osłoniętego kanionu, Zimmer chciał zwiększyć liczbę strażników. Taka rozbudowana ochrona peszyła uczonych, ale widzieli zniszczenia spowodowane przez Życiożercę i potworną nieokiełznaną czarodziejkę Victorię.

      Wygłodzony Renn zajadał zupę.

      – Nawykłem do uczt w Ildakarze. Pieczone yaxeny, wyborne desery, kandyzowane owoce. – Siorbnął kolejną łyżkę i osuszył usta miękkim, ciepłym chlebem. – To uznano by za strawę dla niższych klas czy nawet dla niewolników. Nie miałem pojęcia, że to takie pyszne!

      – Jemy płody doliny – powiedziała Gloria. – Przez długi czas musieliśmy być samowystarczalni. Cliffwall ma niewielki kontakt ze światem zewnętrznym.

      – W kanionie mamy sady, pola uprawne, stada owiec – dodał Franklin. – Zauważyłeś w zupie mieloną jagnięcinę?

      – Pyszne – powtórzył Renn. Wydawał się zadowolony, jego arogancja zniknęła, z westchnieniem powiódł wzrokiem wokół stołu. – Chciałbym tu zostać jakiś czas, oczywiście z ramienia Ildakaru.

      – Po co właściwie Ildakarowi ta cała magiczna wiedza? – zapytała Verna. – W pradawnych czasach czarodzieje ukryli tutaj księgi, żeby Sulachan nie mógł ich zniszczyć. Nie chcemy, żeby pojawił się kolejny bezlitosny tyran.

      – O, czarodzieje z Ildakaru nigdy nie staną się tyranami! Nigdy by nie nadużyli… – Zamilkł. – Cóż, władczyni Thora wysłała mnie tutaj, bo chciała kontrolować moc. A wódz-czarodziej Maxim rzucił pewne straszliwe zaklęcia, żeby chronić miasto. – Podrapał się w policzek. – Na brodę Opiekuna, w sumie nie jestem pewien, czemu chcieli zdobyć tę wiedzę – ściszył głos. – Nie jestem przekonany, czy powinni ją dostać. – Przez chwilę milczał, pogryzając chleb, a potem podjął: – Może ich to nie obchodzi. Całkiem możliwe, że nie wierzyli, że odnajdę Cliffwall. Miałem zaledwie mgliste wskazówki i bardzo mało prowiantu. Kapitan Trevor i jego ludzie nigdy nie byli na takiej wyprawie, nie szkolono ich, jak przetrwać na odludziu. Są miejskimi strażnikami… Ciężko nam było, straciliśmy po drodze trzech żołnierzy. Tylko dzięki szczęśliwemu trafowi znaleźliśmy Cliffwall, i to w samą porę. – Zachmurzył się. – Thora wpakowała mnie w te tarapaty. Ciekaw jestem, czy chciała się mnie pozbyć. Nigdy mi nie wybaczyła po tym, jak Lani zakwestionowała jej władzę. – Podrapał się w szyję i poklepał wydatny brzuch. – Byłem wtedy młodszy. Można by mnie nawet uznać za przystojnego, lecz kiedy Thora zmieniła Lani w kamień, ja zwyczajnie nie… – Potrząsnął głową. – Nadal jestem lojalnym obywatelem Ildakaru, ale miasto to nie władczyni. Po tych wszystkich wiekach pod całunem nieśmiertelności sama Thora mogła skarłowacieć niczym drzewo starające się rosnąć w szklanej butli. – Sięgnął po wazę i dolał sobie zupy. – Taa, postanowiłem tu zostać i więcej się nauczyć. Może archiwa powinny pozostać na miejscu.

      Verna przytaknęła z ulgą. Siedząca obok niej Amber, zawsze uważna, słuchała, ale nie zadawała pytań. Ksieni powiedziała:

      – Cliffwall ma wiele informacji, podobnie jak ty, czarodzieju Rennie. Chcemy się dowiedzieć wszystkiego o Ildakarze i usłyszeć wieści o Nicci i Nathanie.

      ROZDZIAŁ 10

      Mrra zamknięta w murach miasta nie mogła znaleźć sobie miejsca. Włóczyła się ulicami wśród budynków, chciała polować, biegać. Panowała nad sobą, chociaż marzyła o zabijaniu.

      Nicci, połączona z nią magiczną więzią, też czuła się jak w klatce. Pracowała z rebeliantami w katakumbach. Uczucie uwięzienia się wzmogło, kiedy pradawna armia generała Utrosa obległa miasto.

      Ludzie wzmacniali mury, żeby podołać długiemu oblężeniu, a Nicci się zastanawiała, jak długo wytrzymają Utros i jego żołnierze. Czego on chciał? Armia obudziła się całe trzy dni temu; pradawni żołnierze odbudowywali obóz, przygotowując się do szturmu na niezdobyte miasto.

      Zapadła noc, a monotonne łomotanie w kamienne mury nie ustało. Lata temu, kiedy Imperialny Ład zaczął maszerować na północ, żeby podbić Nowy Świat, imperator Jagang żądał, żeby nieustannie bito w bębny – dzień i noc – ilekroć zamierzał odwiedzić jakieś miasto. Słysząc to, mieszkańcy trwożliwie oczekiwali imperatora, chociaż mogły upłynąć miesiące, nim Jagang się pojawił. To łomotanie brzmiało podobnie, a ponieważ Utros miał tysiące żołnierzy, mogło trwać bardzo długo.

      Nicci spędzała noc w obszernych gościnnych komnatach w willi. Maxima i Thory nie było, toteż zatrzymała swoje pokoje, tak samo jak Nathan i Bannon.

      Niespokojna Mrra chciała krążyć ciemnymi ulicami, polować na szczury, przeskakiwać z dachu na dach dla samej radości rozciągania mięśni. Nicci odmówiła zamknięcia pantery w klatce czy uwiązania jej. Mrra rozumiała, że nie powinna atakować ludzi, tak jak robiły to kolczaste wilki, lecz Nicci nie zapominała, że piaskowa pantera to dzikie zwierzę. Kocica zaatakuje, jeśli poczuje się sprowokowana czy osaczona. Potrzebowała swobodnej wędrówki po trawiastych wzgórzach, polowania w lasach. Ale jakże Nicci mogła ją wypuścić, skoro czyhała tam ogromna armia?

      Siedziała na brzegu szerokiego łoża, lekki wiatr kołysał jedwabnymi zasłonami. Oprócz dalekiego dudnienia słyszała ciche odgłosy miasta: szum rozmów szlachetnie urodzonych w ich siedzibach, gwar tawern i okrzyki ulicznych sprzedawców, dźwięki z lupanarów z jedwabistymi yaxenami, muzyków; Ildakar starał się normalnie żyć, chociaż pradawna armia napierała na bramy.

      Mrra chodziła tam i z powrotem po sypialni, ocierając się СКАЧАТЬ