Kroniki Nicci. Terry Goodkind
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Kroniki Nicci - Terry Goodkind страница 19

Название: Kroniki Nicci

Автор: Terry Goodkind

Издательство: PDW

Жанр: Детективная фантастика

Серия: Fantasy

isbn: 9788381887175

isbn:

СКАЧАТЬ Co planowali? Czemu nie przysłał emisariusza, żeby omówić warunki?

      Mrra warknęła, jakby się upierała, że życie w Ildakarze też nie jest bezpieczne. Nicci wyczuwała ostre pazury i odruchy zwierzęcia i świetnie wiedziała, że kocica potrafiłaby o siebie zadbać. Chociaż ich magiczna więź była silniejsza w snach, czarodziejka mogła się z panterą komunikować. Rozumiały się.

      Wtem Nicci uświadomiła sobie, że biegająca na swobodzie wielka kocica byłaby użyteczna. Widziałaby to, czego ona nie mogła zobaczyć. Któż byłby lepszym szpiegiem od drapieżnika niepostrzeżenie przemykającego się nocą? Pochyliła się i ujęła dłońmi łeb kocicy. Złociste ślepia spojrzały w jej oczy.

      – Za murami jest nieprzyjacielska armia. Widzimy ich obóz, ale nie tak dokładnie, żebym mogła coś zaplanować. Pokażesz mi, co widzisz? Będziesz ostrożna, jeśli cię wypuszczę? Będziesz na siebie uważać?

      Piaskowa pantera machnęła ogonem. Nicci podjęła decyzję.

      – Trzymaj się wzgórz, kryj pośród drzew, ale możesz też krążyć. Chcę, żebyś się im przyjrzała, abym mogła ich zobaczyć twoimi oczami. – Leciutko się uśmiechnęła. – Bądź moim szpiegiem u generała Utrosa.

      Mrra, kołysząc ogonem, wyszła z komnaty na korytarz. Nicci czuła, jak przyspiesza jej tętno, wiedziała, że pantera jest podekscytowana.

      – Idź. Znajdę mniejszą bramę, żeby cię wypuścić, odległą od miejsca, gdzie żołnierze walą w mur. – Zmarszczyła brwi. – Właściwie tam możesz być bezpieczniejsza niż my tutaj.

      Pradawni żołnierze koncentrowali swój atak w pobliżu olbrzymiej głównej bramy, lecz do Ildakaru można się było dostać przez mniejsze furty przy stromo opadającej ku rzece ścianie klifu, furty dla podróżnych i sekretne bramy dla kupców w różnych częściach muru. Nicci i Mrra szły ulicami, słuchając nocnych ptaków i domowych kotów polujących przy rynsztokach. Mrra kroczyła przodem ku północnemu krańcowi murów, gdzie zakręcały i docierały do skraju pionowego urwiska.

      Nicci znalazła niskie wejście, zasłonięte kamieniem – dokładnie tam, gdzie jej kiedyś powiedziano. Przywołała dar i otworzyła zamek. Żaden zwiadowca z wojsk Utrosa nigdy by nie znalazł tych ukrytych przejść. Kiedy zaklęcie zamykające ustąpiło, otworzyła furtę wysokości człowieka. Owionęło ją wilgotne powietrze od płynącej w dole rzeki Killraven i okalających równinę trawiastych wzgórz. Jasnobrązowe ciało Mrry sprężyło się w oczekiwaniu. Nicci położyła dłoń na szerokich barkach pantery, wyczuwając jej rozradowanie.

      – Szkoda, że nie mogę pójść z tobą, lecz moje miejsce jest w Ildakarze. Chwilowo. – Pochyliła się i objęła wielką panterę; Mrra zamruczała i szorstkim jęzorem polizała policzek Nicci. – Idź – poleciła czarodziejka. – Będę przy tobie. Jestem twoją siostrą.

      Mrra wypadła przez furtę i pognała ku wzgórzom, znikając w mrokach nocy. Nicci poczuła ukłucie w sercu; miała nadzieję, że nie po raz ostatni widziała piaskową panterę. Wiedziała, jak tam jest niebezpiecznie, ale i Mrra była niebezpieczna.

      Patrzyła przez równinę na niezliczone ogniska oblegającej miasto armii; trzeba było na nie ogołocić z drzew całe zbocze. Wyglądały jak czerwone mrugające oczy wygłodniałych duchów, sfory sercowych psów wypuszczonej z zaświatów.

      Każde ognisko odpowiadało tylu wrogim wojownikom, że wystarczyłoby ich do zajęcia miasteczka. Gdyby wszyscy ci pradawni wojowie mogli swobodnie łupić Stary Świat, pewnie zdołaliby podbić cały kontynent. Musiała ich jakoś tu zatrzymać. Długo patrzyła na ogniska, słuchając odległych odgłosów ogromnej armii wroga.

      Mrra krążyła teraz na swobodzie, a stojąca przy furcie Nicci czuła się jak w pułapce.

      Długo po północy, z powrotem w swoich pokojach, Nicci próbowała się przespać, wiedząc, że potrzebuje sił i energii. Nie chciała śnić, nie chciała myśleć, lecz kiedy odpłynęła w sen, jej świadomość swobodnie podryfowała i Nicci znalazła się w umyśle piaskowej pantery. Mrra cieszyła się swobodą. W mieście czuła się taka przytłoczona, a teraz hasała z czystej radości; czuła pod poduszkami przednich łap szeleszczące trawy, tylnymi wybijała się do przodu. Wielka kocica urodziła się do swobodnego życia w dziczy, chociaż została wychowana przez treserów w Ildakarze, wyszkolona na podstępną wojowniczkę mającą zabijać przeciwników na arenie. Na skórze Mrry wypalono niezliczone runy chroniące przed magicznym atakiem.

      Czyż wolna pantera musiała bać się magii?

      Mrra i jej dwie siostry-pantery z jej pierwszej troki wyrwały się z klatek naczelnego tresera. Uciekły z Ildakaru i grasowały na swobodzie, póki nie natknęły się w pobliżu Cliffwall na Nicci i jej towarzyszy. Trzy kocice walczyły z ludźmi, jak je wyszkolono, ale oni zabili dwie i omal nie uśmiercili Mrry. Kiedy czarodziejka ją leczyła, ich krew się zmieszała – połączyła je magiczna więź, czyniąc z Nicci nową siostrę Mrry. I dla niej już inaczej być nie mogło.

      Wypuszczona pobiegła na wzgórza, czaiła się wśród drzew, płoszyła nocne ptaki, wyczuwała w podszyciu woń dzikich zwierząt. Wyczuwała też inne zwierzęta, które uciekły z Ildakaru podczas rewolty – ale ich nie atakowała. Nawet nie polowała; jeszcze nie. Była głodna, lecz przede wszystkim głodna wolności.

      Mrra, choć tak rozradowana, pojmowała, czego trzeba Nicci. Jej siostra prosiła, żeby krążyła skrajem obozu, obserwowała potężną armię – żeby jej siostra mogła patrzeć bystrymi kocimi oczami.

      W willi Nicci przewracała się z boku na bok na jedwabnych prześcieradłach; błękitne oczy miała zamknięte, lecz we śnie strzelała nimi dokoła. Obydwie – ona i Mrra – widziały ogrom zagrożenia stojącego pod Ildakarem.

      ROZDZIAŁ 11

      Generał Utros leżał – nie śpiąc – późną nocą w swojej kwaterze; przytulały się do niego dwie nagie kobiety. Ava i Ruva leżały nieruchomo, ale wiedział, że nie śpią. Czuł dotyk ich skóry, chłodnej i gładkiej, ciał twardszych od kobiecych krągłości, których zwykł dotykać. Jego skóra była twarda, bodźce przez nią odbierane były przytłumione jak dobiegający z oddali głos.

      Ruva się poruszyła i Ava połączona z bliźniaczką więzią zrobiła to samo. Utros, leżąc nieruchomo, z czarodziejkami po bokach, wpatrywał się w strzechę i rozmyślał o jedynej kobiecie, której szczerze pragnął, o namiętności, która wciąż żyła w jego kamiennym sercu. Nie kochał tych lojalnych bliźniaczek, ale dawały mu to, czego potrzebował.

      Majel dawała mu o wiele więcej.

      Według niego przebywała daleko, w stołecznym Orogangu, z imperatorem Kurganem, któremu Utros przysiągł wierność. Wciąż czuł się związany tą przysięgą, lecz dręczyły go namiętność i upór, żeby służyć obydwojgu, chociaż to pragnienie go rozdzierało i niszczyło.

      Jeśli wierzyć pasterzom yaxenów, Majel dzieliła teraz od niego nie tylko odległość. Widział uroczą cesarzową zaledwie parę miesięcy temu – tak mówiła mu pamięć. Czy to możliwe, że wraz z armią był spetryfikowany przez stulecia? Że ta piękna i namiętna kobieta od dawna nie żyła? Nie zniesie tego, jeśli to prawda. Musiał się dowiedzieć – ale jak pozna prawdę na tej rozległej równinie, daleko od Orogangu i imperium Żelaznego Kła?

      Po СКАЧАТЬ