Kroniki Nicci. Terry Goodkind
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Kroniki Nicci - Terry Goodkind страница 20

Название: Kroniki Nicci

Автор: Terry Goodkind

Издательство: PDW

Жанр: Детективная фантастика

Серия: Fantasy

isbn: 9788381887175

isbn:

СКАЧАТЬ Zawsze lojalnie mu służyli, a i on nigdy ich nie zawiódł. Był ich wodzem.

      W trakcie wieloletniej służby przywykł do podróżowania z wygodnym namiotem – z futrami i zasłonami, stołami zarzuconymi mapami i planami bitew. Chciał zadowolić Avę i Ruvę i teraz miał je w łożu; każdą obejmował krzepkim ramieniem, jakby chciał je zmiażdżyć o własne ciało, przejąć ich energię. Leżeli pod świeżo wyprawioną skórą yaxena. To nie było to samo, co starannie tkane koce czy gładkie jedwabne prześcieradła w pałacu w Orogangu, lecz był to pierwszy krok.

      Cienki materac wypchano suchą trawą. Byłby kłujący i niewygodny, lecz stwardniała skóra Utrosa nie reagowała na takie drobnostki. Dym z koksowników unosił się, uciekając przez szczeliny w strzesze. Przytłumiony czerwony podblask palących się drzewnych węgli i kadzidła spowijał kwaterę generała łagodnym światłem. Dym był gęsty, ale Utros niemal go nie czuł. Czarodziejki dodały do ognia specjalne zioła – czasami miewał dzięki temu wizje i objawienia. Lecz teraz jego zapylone płuca zdawały się niewrażliwe na ich działanie.

      Ale nie potrzebował wizji. Miał swój rozum i mógł układać plany.

      Zwiadowcy powrócili do głównego obozu z zaopatrzeniem; w paru osadach na wzgórzach obrabowali drwali, samotnego wędrowca, dwóch mężczyzn wiozących na mułach towar do Stravery; wszyscy potwierdzili informacje uzyskane od pasterzy, Boyle’a i Irmy.

      Wkrótce oddziały wypadowe znajdą większe miasto i przyniosą potrzebniejsze narzędzia i materiały.

      Jego niezwyciężona armia miała sprawić, że świat zadrży. Utros przemaszerował przez rozległe ziemie i zawładnął całym kontynentem w imieniu Żelaznego Kła, bo mu to przysiągł, a on zawsze dotrzymywał słowa.

      Teraz czuł się jak żebrak. Jego wielka armia, chociaż dalej potężna, była niczym więcej jak zbieraniną uchodźców. Żołnierze nie mieli namiotów ani jedzenia, nawet jeśli już nie musieli jeść. Przed nimi wznosił się wspaniały Ildakar, ogromny i niezdobyty, kpiąc sobie z nich swoimi bogactwami i sposobem życia.

      Utros musiał się dowiedzieć, co się przytrafiło jego armii. Musiał wiedzieć, co powinien teraz zrobić, i zrozumieć te informacje, zanim jego niezliczeni żołnierze zaczną sobie uświadamiać, że ich wódz nic nie wie.

      – Wiem, że nie śpicie – powiedział na głos. – Obie.

      Ava odsunęła się od niego i podparła na łokciu. Ruva tuliła się do jego szerokiej piersi, jakby chciała dodać mu otuchy swoim biustem, brodawkami jeszcze twardymi po czarze petryfikacji, a nie z podniecenia. Ona też się odsunęła.

      – Musimy się dowiedzieć, co się stało z Ildakarem, co się stało z imperium. Komu mamy teraz służyć.

      – Służymy Żelaznemu Kłowi – odpowiedziała Ruva. – Jak zawsze.

      – A co, jeśli Żelazny Kieł to tylko proch w krypcie, zapisek w księgach historii?

      Kobiety milczały przez chwilę, a potem Ava powiedziała:

      – To będziesz służył samemu sobie, jak my zawsze ci służyłyśmy.

      – Nie zabiegam o własną korzyść – burknął Utros. – Nie jestem jakimś tyranem. Nie działam dla sławy.

      – Ty może nie, ukochany Utrosie – powiedziała Ruva – ale my służymy tobie. Wspierałyśmy Kurgana tylko dlatego, że ty postanowiłeś mu służyć. Wszyscy twoi żołnierze walczą dla ciebie, a nie dla Żelaznego Kła. Zdobyłeś ich lojalność. Prowadziłeś do sławy. Żelazny Kieł to jedynie kleszcz na psim uchu, pęczniejący od krwi.

      Utros odrzucił ciężką skórę yaxena i usiadł.

      – Kurgan jest moim imperatorem. Gdybyście powiedziały to w Orogangu, wyrwano by wam języki i usmażono na waszych oczach.

      – Nie jesteśmy w Orogangu – zauważyła Ava. – Wiesz, że to imperium powstało dzięki tobie, a nie Kurganowi.

      – Imperator nie zasługuje na ciebie, ukochany Utrosie, lecz my cię szanujemy, dlatego spełniamy twoje życzenia – dodała Ruva.

      – Rzućcie jakiś czar albo ześlijcie mi wizję, żebym ujrzał swoje miejsce w świecie. Będę bezlitośnie walczyć, broniąc tego, ale tylko wtedy, kiedy będę wiedział, co to jest!

      – Już wiesz. – Ava ześliznęła się z łoża i podeszła do ognia, rzuciła na węgle więcej suchych liści, skierowała dym ku Utrosowi i siostrze; generał wyczuł słodkawą woń ziół. – Pasterze yaxenów już ci powiedzieli. Nie uwierzyłeś im?

      Utros westchnął.

      – Nie chcę im wierzyć. Mówicie, że jestem sercem tej armii, ale siłę czerpię z tego, że służę swojemu imperatorowi.

      I zdradziłem go z jego żoną… którą kocham.

      – Może i byłem silny i poprowadziłem żołnierzy do wielu zwycięstw, lecz bez imperatora jestem jak strzała bez cięciwy. On jest moim wodzem.

      Ava wróciła do łoża i usiadła przy Utrosie. Zaczęła gładzić jego pierś, a Ruva plecy. Dotykały jego policzków, gładkiej skóry i blizny po oparzeniu smoczym ogniem.

      A on widział jedynie piękną Majel o długich czarnych włosach połyskujących rudawo w słonecznych promieniach. Jej migdałowe brązowe oczy, złocistą skórę piękniejszą od złota, jej pocałunki, słyszał jej westchnienia, jęki, kiedy ją obejmował, gwałtownie biorąc w swoim namiocie niczym zwierzę w rui. A potem, kiedy zaspokoił żądzę, kochali się długo i powoli, śpiewając ciałami pieśń, sekretną pieśń, której imperator Kurgan nigdy nie usłyszy…

      – Ofiarowałyśmy ci nasz dar – powiedziała Ava. Położyła się, oplotła nogą jego udo.

      Ruva musnęła drugie, a potem i ona do niego przylgnęła. Próbowali zwinąć się w supeł ciał i chłodnych mięśni. Siostry znowu pomalowały swoją gładką, bezwłosą skórę w jaskrawe barwy, lecz w zadymionym mroku nie widział szczegółów.

      – Damy ci wszystko, ukochany Utrosie, jeśli zdołamy.

      – Jak zawsze – powiedział łagodnie generał, reagując na ich pieszczoty.

      Siostry ofiarowywały mu przywiązanie, miłość, energię, ufność – już jako nastolatki. Uważano je za osobliwość i czczono w małym górskim miasteczku, jednym z pierwszych zajętych przez Utrosa poszerzającego imperium Żelaznego Kła. Ava i Ruva urodziły się bardziej zespolone niż zwyczajne bliźniaczki. Ich ciała były zrośnięte, nogi sklejone jak dwie miękkie świece.

      Mogły umrzeć lub zostać porzucone przez zabobonnych wieśniaków, lecz ich ojciec podjął ogromne ryzyko, kiedy jeszcze były niemowlętami. Matka płakała z rozpaczy, ojciec zaś wziął najostrzejszy nóż do skórowania i położył zrośnięte niemowlęta na stole. Rozdzielił je, tnąc skórę i kości przypominające spleciony pień drzewa. A potem opatrzył rany. Wdało się poważne zakażenie. Dzieci słabły, były coraz bardziej chore. W końcu umarły. Duchy dwóch niewinnych istot znalazły się w zaświatach i już patrzyły na Opiekuna. Ich serca stanęły, ale tylko na parę minut. Wioskowemu uzdrowicielowi jakoś udało się je ożywić. СКАЧАТЬ