Kroniki Nicci. Terry Goodkind
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Kroniki Nicci - Terry Goodkind страница 22

Название: Kroniki Nicci

Автор: Terry Goodkind

Издательство: PDW

Жанр: Детективная фантастика

Серия: Fantasy

isbn: 9788381887175

isbn:

СКАЧАТЬ style="font-size:15px;">      Nicci spojrzała w dół z wysokich murów i dostrzegła ospowatą powierzchnię kamiennych bloków u podstawy. Nieustanne bębnienie naruszyło kamień, pojawiły się pęknięcia, odpadły odłamki – ale czarodzieje utwardzili skalne bloki zaklęciami. U podstawy murów zobaczyła też okopcenia, kałuże oleju, rozrzucone głazy i inne pociski, które zabiły setki nieprzyjaciół, ich ciała jednak zabrano.

      Na równinie armia generała Utrosa rozstąpiła się z niesamowitą koordynacją: szeregi utworzyły przejście dla samotnego jeźdźca. Siedział na kredowobiałym bojowym rumaku, poruszającym się jednak niczym koń od pługa, a nie wierzchowiec. Jeździec miał skórzany pancerz z szerokimi naramiennikami, pełny hełm i szeroki zakrzywiony miecz w pochwie u boku. Statecznie dotarł do olbrzymiej bramy i się zatrzymał.

      Nicci patrzyła w dół. Mężczyzna był weteranem o pobrużdżonej twarzy, starszym wojownikiem emanującym mocą i skutecznością. Wpatrywał się w nich dłuższą chwilę, a kapitan Stuart i strażnicy na murach mruczeli po nosem, czekając, aż poseł coś powie.

      Wreszcie pokryty bliznami weteran uniósł obleczoną w rękawicę pięść i zawołał:

      – W imieniu generała Utrosa oraz potężnego Żelaznego Kła, imperatora Kurgana, żądamy rozmowy z przedstawicielem Ildakaru. Będziemy negocjować, jakie szkody musi ponieść wasze miasto, zanim się poddacie. – Czekał.

      Strażnicy szeptali między sobą, popatrując na Stuarta, a on z kolei patrzył na Nicci i Nathana. Żaden z pozostałych członków dumy jeszcze się nie pojawił na murze.

      Nathan zmarszczył brwi i zawołał do jeźdźca:

      – A więc nie jesteś generałem Utrosem, tylko zwyczajnym pachołkiem?

      Twarz przybysza na moment się zmieniła, a potem znowu znieruchomiała, szczera i otwarta.

      – Jestem naczelny dowódca Enoch. Mówię w imieniu Utrosa, a Utros w imieniu imperatora Kurgana. Wycofamy naszych żołnierzy, żebyście mogli przysłać swojego emisariusza. Gwarantujemy mu bezpieczeństwo. Generał chce pozostać neutralny, póki nie dacie mu powodu do zmiany decyzji. – Zawrócił konia i odjechał, znikając wśród nieprzeliczonych żołnierzy.

      Kiedy zabrakło twardej ręki władczyni i wodza-czarodzieja, członkowie dumy byli zupełnie zagubieni. Przez wieki pod osłoną całunu ich narady w miejskich sprawach były całkiem jałowe; teraz musieli stawić czoło groźnemu kryzysowi i nie mieli pojęcia, kto miałby podjąć tak ważną decyzję ani nawet kto powinien przemawiać w imieniu Ildakaru. Nikt nie zamierzał zgłosić się na ochotnika.

      Zniecierpliwieni Nicci i Nathan siedzieli wśród nich. Członkowie dumy – Elsa, Damon, Quentin i na wpół spetryfikowana Lani – omawiali ultimatum Utrosa. Najnowszy członek dumy, Oron, miał najwięcej do powiedzenia.

      – Nie pozostaje nam nic innego, jak rozmawiać z Utrosem. Tylko tak zdobędziemy informacje.

      – Jedynie tak możemy to rozwiązać – przyznał Damon. – A jeśli zaproponuje znośne warunki?

      – Nie możemy wysłać z miasta najpotężniejszych ludzi – powiedział Quentin. – Jeśli to podstęp? Jeśli generał zrobi z nas zakładników, miasto stanie się o wiele słabsze.

      – Dał słowo, że nasz przedstawiciel będzie bezpieczny – odezwała się Elsa. – Jego armia przez wiele dni tłukła w mury, ale po raz pierwszy usłyszeliśmy wieści od generała. Czy nie powinniśmy się przekonać, czego oczekuje?

      Oron się z nią zgodził, podparłszy brodę na pięści.

      – To kupi nam czas, póki nie wymyślimy, jak ich przepędzić lub jak mamy wszyscy uciec.

      – Uciec? – prychnął szyderczo Nathan. – Drogie duchy, w tym mieście jest z pół miliona ludzi. Chcesz ich wszystkich wysłać z drabinami i sznurami na urwisko, żeby odpłynęli rzeką? To się nie uda.

      – Nie chodzi o ewakuację – powiedział Quentin. – Rozważamy inne możliwości.

      – Generał Utros może nie wiedzieć, co mu się przytrafiło. Dopiero się ocknęli po trwającym setki lat skamienieniu. Może jeszcze sobie nie uświadomił, ile czasu minęło – odezwała się Nicci.

      Lani potaknęła.

      – I ja, kiedy byłam spetryfikowana, nie czułam upływu czasu. Może nie wie, że jego imperator od dawna nie żyje.

      – Całe to oblężenie nie ma sensu – stwierdziła Elsa. – Może mu to unaocznimy. Posłucha głosu rozsądku?

      – Będzie zdesperowany. Miasto było samowystarczalne przez wiele stuleci i możemy bez końca wytrzymywać oblężenie, ale tych wszystkich żołnierzy trzeba żywić – podkreślił Quentin. – Setki tysięcy żołnierzy bez zaopatrzenia. Wystarczy, że zaczekamy, aż umrą z głodu. Taką mamy nad nimi przewagę.

      Oron zaśmiał się zimno i paskudnie.

      – Powinniśmy wysłać najlepszego mówcę. Skoro Utros nie ma już imperatora, któremu mógłby służyć, to może uda się nam zwerbować jego armię dla Ildakaru.

      – Wtedy to my musielibyśmy ich żywić – zaoponowała Elsa. – Jeśli nawet się zgodzą odstąpić od oblężenia, to jak miasto utrzyma tysiące nowych ludzi?

      – To nie była poważna propozycja – odezwał się Damon.

      Nathan był zaintrygowany.

      – Nie, to bardzo ważna sprawa. Z pewnością nie jedli, od kiedy się ocknęli. Powinno dochodzić do przejawów paniki, masowych dezercji, a wyglądają na zdyscyplinowanych. Jak setki tysięcy żołnierzy mogą egzystować bez schronienia i żywności?

      Lani też była zdezorientowana.

      – Kiedy się obudziłam, nie chciało mi się jeść ani pić. – Dotknęła swojej kredowobiałej skóry. – Zaklęcie nie do końca zniknęło. Może nie potrzebują strawy.

      – Jeśli to prawda, mogą w nieskończoność przeciągać oblężenie – powiedziała Nicci.

      Damon jęknął.

      – Szkoda, że nie możemy znowu zarzucić całunu i zająć się własnymi sprawami, jak przedtem, kiedy Ildakar trwał w spokoju.

      – Ildakar nigdy nie trwał w spokoju – mruknął Nathan. – Tylko wy tego nie zauważaliście.

      Nicci skierowała rozmowę na właściwe tory.

      – Jak tylko Utros się dowie, że Żelazny Kieł od dawna nie żyje, a imperium upadło, powinien zdać sobie sprawę, że oblężenie jest bezcelowe. Ktoś powinien go o tym przekonać.

      – Kto tam pójdzie i mu o tym powie? – zapytał Quentin. – Ja z pewnością nie. Nie wierzę, że jego straszni żołnierze nie zabiją naszego wysłannika i nie wrzucą nam za mury jego odciętej głowy.

      – A może by tak wysłać Thorę? – podpowiedział Damon. – Niech zaryzykuje. Upiera się, że chce jak najlepiej dla Ildakaru, i można ją spisać na straty.

СКАЧАТЬ