Wspomnienie o przeszłości Ziemi. Cixin Liu
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Wspomnienie o przeszłości Ziemi - Cixin Liu страница 31

Название: Wspomnienie o przeszłości Ziemi

Автор: Cixin Liu

Издательство: PDW

Жанр: Научная фантастика

Серия: s-f

isbn: 9788380628427

isbn:

СКАЧАТЬ wydało mu się noszami, a następnie dźwigają je do góry. Otoczyła go ciasno grupa ludzi i znalazł się jakby w wąskim szybie utworzonym z ich ciał. Z dna tego szybu widział tylko czarne nocne niebo i jedynie z ruchu ludzkich nóg domyślił się, że go niosą. Wylot szybu wkrótce zniknął, podobnie jak niebo nad nim, zastąpiony przez zapalone światła sufitowe ambulansu. Poczuł w ustach krew, a potem chwyciły go torsje i zwymiotował. Ktoś obok niego złapał wyćwiczoną ręką wymiociny – krew i to, co zjadł w samolocie – w plastikowy worek. Potem założono mu na twarz maskę tlenową. Gdy było mu już łatwiej oddychać, poczuł się lepiej, chociaż wciąż bolała go klatka piersiowa. Czuł, jak rozcinają mu ubranie na piersi, i w nagłym przypływie paniki wyobraził sobie, że z rany tryska świeża krew, ale chyba było to złudzenie, bo go nie zabandażowano. Przykryto go kocem. Niedługo potem karetka się zatrzymała. Wyniesiono go z niej. Przesuwały się nad nim nocne niebo i oświetlone sufity szpitalnych korytarzy, potem sufit izby przyjęć oddziału ratunkowego, a na koniec, powoli, jarzący się czerwono otwór skanera tomografu komputerowego. Od czasu do czasu w polu widzenia pojawiały się twarze lekarzy i pielęgniarek, którzy zadawali mu ból, badając jego klatkę piersiową. Wreszcie, gdy zobaczył ponownie nad głową sufit izby przyjęć, wszystko ustało.

      – Jedno złamane żebro i niewielki krwotok wewnętrzny. Nic groźnego. Nie jest pan poważnie ranny, ale z powodu tego krwotoku potrzebuje pan odpoczynku – rzekł patrzący na niego z góry lekarz w okularach.

      Tym razem Luo Ji nie odmówił wzięcia tabletek nasennych. Połknął je z pomocą pielęgniarki i szybko zasnął. W jego snach przewijały się na zmianę dwie sceny: wiszące nad nim podium sali posiedzeń ONZ i mężczyzna z młotem z rzeźby Przekujemy miecze na lemiesze. Później znalazł się na śnieżnej równinie, której obraz nosił w głębi serca, i wszedł do prostej, lecz wykwintnie urządzonej chaty. Stworzona przez niego Ewa wstała sprzed kominka z oczami pełnymi łez… Potem się obudził i poczuł łzy we własnych oczach oraz wilgotną plamę na poduszce. Przygaszono dla niego światła i ponieważ ukochana nie pojawiła się, gdy się ocknął, zapadł z powrotem w sen z nadzieją, że powróci do jej chaty. Ale tym razem nic mu się nie śniło.

      Kiedy się ponownie obudził, wiedział, że spał długo. Czuł się pokrzepiony i chociaż nadal chwytał go ból w klatce piersiowej, wierzył już, że obrażenia nie były poważne. Gdy spróbował usiąść, jasnowłosa pielęgniarka nie powstrzymała go, tylko podniosła wyżej poduszkę, by mógł się na niej oprzeć. Po chwili do pokoju wszedł Shi Qiang i usiadł na jego łóżku.

      – Jak się pan czuje? Postrzelono mnie trzy razy, kiedy miałem na sobie kamizelkę kuloodporną. To nie powinno być nic poważnego – powiedział.

      – Da Shi, uratował mi pan życie – rzekł słabym głosem Luo Ji.

      Shi Qiang machnął ręką.

      – Doszło do tego, bo zawaliliśmy robotę. Nie podjęliśmy na czas działań i nie zastosowaliśmy skutecznych środków ochrony. Musimy robić, co pan każe. Ale już po wszystkim.

      – A pozostali trzej?

      Shi Qiang z miejsca się zorientował, o kogo Luo pyta.

      – Nic im nie jest. Nie byli tak nieostrożni jak pan i nie wyszli bez ochrony.

      – Chce nas zabić RZT?

      – Prawdopodobnie. Zamachowiec został zatrzymany. Dobrze, że umieściliśmy za panem oko węża.

      – Co?

      – Precyzyjny system radarowy, który na podstawie toru pocisku określa położenie strzelca. Ustalono tożsamość zamachowca. To zawodowy partyzant z milicji RZT. Nie przypuszczaliśmy, że ośmieli się zaatakować w centrum miasta. To był praktycznie zamach samobójczy.

      – Chciałbym się z nim zobaczyć.

      – Z kim? Z tym zamachowcem?

      Luo Ji skinął głową.

      – Oczywiście. Ale to nie leży w moich kompetencjach. Ja zajmuję się tylko ochroną. Przekażę pańską prośbę.

      Powiedziawszy to, Shi Qiang odwrócił się i wyszedł. Wydawał się teraz bardziej dbały i ostrożny, odmienny od wizerunku, który wcześniej tworzył. Luo nie był do tego przyzwyczajony.

      Shi Qiang szybko wrócił i powiedział:

      – Może pan się z nim spotkać, tutaj albo gdzie indziej. Lekarze mówią, że może pan chodzić.

      Luo Ji chciał mu powiedzieć, że wolałby zmienić miejsce. Zaczął się nawet podnosić, ale wtedy przyszło mu do głowy, że słabowity wygląd lepiej posłuży jego celowi, więc z powrotem opadł na poduszkę.

      – Właśnie z nim jadę, więc będzie pan musiał trochę poczekać. Może by pan coś zjadł? Od posiłku w samolocie minęła doba. Zaraz to załatwię.

      Potem znowu wyszedł.

      Zamachowca przyprowadzono akurat wtedy, gdy skończył jeść. Mężczyzna miał wyrazistą twarz o europejskich rysach, ale jego najbardziej rzucającą się w oczy cechą był lekki uśmieszek, który zdawał się na stałe przylepiony do ust. Nie miał na rękach kajdanków, ale po wprowadzeniu go do pokoju dwóch ludzi wyglądających na zawodowych konwojentów usiadło na krzesłach, a dwóch innych stanęło w drzwiach. Nosili odznaki, z których wynikało, że są funkcjonariuszami Rady Obrony Planety.

      Luo starał się jak mógł wyglądać na bliskiego śmierci, ale zamachowiec go przejrzał.

      – Doktorze, na pewno rana nie jest aż tak poważna. – Uśmiechnął się, ale był to już inny uśmiech niż ten stały. Pojawił się jak efemeryczna plama oleju na wodzie. – Bardzo mi przykro.

      – Przykro panu, że próbował pan mnie zabić?

      Luo podniósł głowę z poduszki, by spojrzeć na napastnika.

      – Przykro mi, że pana nie zabiłem. Nie myślałem, że na takie zebranie przyjdzie pan w kamizelce kuloodpornej. Powinienem był użyć pocisków przeciwpancernych albo po prostu strzelić panu w głowę. Wtedy wykonałbym moje zadanie, a pan zostałby uwolniony od swojego, od tej nienaturalnej misji, której nie jest w stanie podołać żaden normalny człowiek.

      – Już jestem od niego uwolniony. Złożyłem na ręce sekretarz generalnej odmowę objęcia stanowiska Wpatrującego się w Ścianę i wszystkich związanych z nim praw i obowiązków, a ona w imieniu ONZ przyjęła moją rezygnację. Oczywiście nie wiedział pan o tym, kiedy podjął pan próbę zabicia mnie. RZT zmarnowała zamachowca.

      Uśmiech na twarzy zabójcy stał się bardziej promienny, niczym ekran monitora po zwiększeniu jasności.

      – Zabawny z pana gość – powiedział.

      – O co panu chodzi? Powiedziałem szczerą prawdę. Jeśli pan mi nie wierzy…

      – Wierzę, ale mimo to jest pan zabawnym człowiekiem – przerwał mu zamachowiec, wciąż z promiennym uśmiechem.

      Luo Ji nie zwrócił szczególnej СКАЧАТЬ