Wspomnienie o przeszłości Ziemi. Cixin Liu
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Wspomnienie o przeszłości Ziemi - Cixin Liu страница 27

Название: Wspomnienie o przeszłości Ziemi

Автор: Cixin Liu

Издательство: PDW

Жанр: Научная фантастика

Серия: s-f

isbn: 9788380628427

isbn:

СКАЧАТЬ poprawił krawat. Luo Ji spostrzegł, że unika jego wzroku. Zauważył też, że Shi Qiang wydaje się zupełnie odmieniony. Już się krzywo nie uśmiechał i patrzył na Kenta z poważną miną, stojąc w rzadkiej u niego postawie na baczność. W tym momencie Luo Ji wiedział już, że wszystko, co wcześniej mówił mu Shi Qiang, było prawdą – on rzeczywiście nie miał pojęcia, jaki jest cel tej wizyty.

      – Doktorze Luo – rzekł Kent – mogę panu powiedzieć tylko tyle, że ma pan wziąć udział w ważnym zebraniu, na którym zostanie złożone ważne oświadczenie. Pan nie będzie musiał nic robić.

      Potem zapadło milczenie. W pomieszczeniu panowała całkowita cisza. Luo Ji słyszał bicie swego serca. Potem zdał sobie sprawę, że jest to pokój medytacji. Stojący pośrodku głaz był sześciotonową bryłą czystej rudy żelaza. Był to dar od Szwecji. Teraz jednak Luo daleki był od tego, by się oddać medytacji. Usilnie starał się nie myśleć o niczym, przekonany, że Shi Qiang miał absolutną rację, gdy powiedział: „Myśli trudno kontrolować”. Zaczął liczyć kształty na malowidle.

      Otworzyły się drzwi i ukazała się w nich głowa, która skinęła na Kenta, a ten obrócił się do Luo Ji i Shi Qianga.

      – Czas iść – oznajmił. – Nikt tutaj nie zna doktora Luo, więc nie zakłócimy posiedzenia, jeśli wejdziemy razem.

      Shi Qiang kiwnął głową. Potem z uśmiechem pomachał Luo Ji ręką.

      – Zaczekam na pana na zewnątrz – powiedział.

      Luo zrobiło się cieplej na sercu. Shi Qiang był teraz dla niego jedyną duchową podporą. Potem opuścił z Kentem pokój medytacji i wszedł do sali posiedzeń Zgromadzenia Ogólnego Organizacji Narodów Zjednoczonych.

      Sala była pełna i panował w niej gwar rozmów. Najpierw, gdy Kent prowadził go przejściem, Luo nie zwrócił na siebie niczyjej uwagi, ale kiedy zbliżyli się do pierwszych rzędów, zaczęły się odwracać w jego stronę głowy zebranych. Posadziwszy go w piątym rzędzie na krześle przy przejściu, Kent poszedł dalej i zajął miejsce w drugim rzędzie.

      Luo Ji rozejrzał się po miejscu, które oglądał niezliczoną liczbę razy w telewizji. Na podstawie tego, co widział, zupełnie nie potrafił zrozumieć, jakie znaczenie pragnęli nadać mu architekci, którzy zaprojektowali ten budynek, co chcieli wyrazić. Wysoka, żółta ściana z emblematem ONZ na wprost niego, na której tle stało podium, była nachylona pod kątem ostrym do wewnątrz jak płaszczyzna urwiska, które w każdej chwili może się zawalić. Kopuła, która miała przypominać rozgwieżdżone niebo, była strukturalnie oddzielona od żółtej ściany i w żadnej mierze nie zapewniała jej stabilności, wprost przeciwnie – wyglądała jak wielki ciężar napierający na nią z góry i jeszcze bardziej zwiększający jej niestabilność, co sprawiało przemożne wrażenie, że to wszystko za moment runie. Jednak w obecnej sytuacji wydawało się, że jedenastu architektów, którzy stworzyli w połowie dwudziestego wieku projekt tego budynku, znakomicie przewidziało trudne położenie ludzkości w przyszłości.

      Oderwawszy uwagę od odległej ściany, Luo Ji usłyszał rozmowę dwóch siedzących obok niego osób. Nie mógł się zorientować, jakiej są narodowości, ale rozmawiały po angielsku, używając idiomatycznych wyrażeń.

      – Naprawdę wierzy pan w decydującą rolę jednostki w historii?

      – Hmm, myślę, że tego nie da się udowodnić ani obalić, chyba że cofnęlibyśmy czas, zabili paru wielkich ludzi i zobaczyli, jak potoczyłaby się historia. Oczywiście nie można wykluczyć możliwości, że bieg dziejów został wyznaczony przez rzeki, które ci wielcy ludzie kazali ujarzmić i przegrodzić tamami.

      – Ale jest też inna możliwość. Te pańskie wielkie postacie mogły być tylko pływakami w rzece historii i pozostawić swoje nazwiska dla potomnych dzięki ustanowionym przez siebie rekordom świata i zdobytej w ten sposób sławie i uznaniu, lecz nie miały żadnego wpływu na bieg rzeki… Ach, czy w obecnym stanie rzeczy rozmyślanie o tym wszystkim ma w ogóle sens?

      – Problem polega na tym, że w całym procesie decyzyjnym nikt nie myśli o sprawach na tym poziomie. Wszystkie kraje uwikłane są w spory o takie kwestie jak równość kandydatów i równy dostęp do zasobów.

      Sala ucichła, gdy do podium podeszła sekretarz generalna Say. Administracja tej filipińskiej polityczki lawirowała w erze przed- i pokryzysowej. Gdyby wybory odbyły się nieco później, nie wygrałaby ich, bo wyrafinowana azjatycka dama nie reprezentowała sobą poczucia mocy, której szukał świat w obliczu kryzysu trisolariańskiego. Jej drobna postać wydawała się bezradna na tle pochyłej jak urwisko ściany. Gdy wchodziła na podium, zatrzymał ją Kent i szepnął jej coś do ucha. Spojrzała na salę, skinęła głową i poszła dalej.

      Luo Ji był pewien, że popatrzyła w jego stronę.

      Stanąwszy na mównicy, zlustrowała wzrokiem salę, po czym powiedziała:

      – Dziewiętnaste zebranie Rady Obrony Planety doszło do ostatniego punktu planu obrad: ogłoszenia projektu Wpatrujących się w Ścianę i ujawnienia kandydatów na te stanowiska. Sądzę, że zanim przejdę do tego punktu, trzeba pokrótce przedstawić, na czym ten projekt polega. Na początku kryzysu trisolariańskiego stali członkowie byłej Rady Bezpieczeństwa przeprowadzili pilne negocjacje i stworzyli rzeczony projekt. Kraje, które uczestniczyły w tych negocjacjach, wzięły pod uwagę następujące fakty: coraz więcej dowodów świadczyło o tym, że po pojawieniu się pierwszych dwóch sofonów do Układu Słonecznego i w pobliże Ziemi ciągle przybywały nowe. Proces ten trwa nawet teraz. Wskutek tego Ziemia jest dla wroga całkowicie przejrzystym światem. Wszystko tutaj jest dla niego otwartą książką, którą może czytać, kiedy zechce. Ludzkość nie ma przed nim żadnych tajemnic. Społeczność międzynarodowa przystąpiła ostatnio do realizacji powszechnego programu obrony, ale zarówno opracowywanej w jego ramach strategii, jak i najdrobniejszych szczegółów technicznych i wojskowych nie da się ukryć przed wrogiem. Sofony mają wgląd do każdej sali zebrań, do każdej kartoteki, do dysków twardych i pamięci każdego komputera – nie ma miejsca, do którego nie mogłyby zajrzeć. Każdy plan, program, rozmieszczenie każdego oddziału wojskowego i każdej broni stają się widoczne dla odległego o cztery lata świetlne dowództwa wroga już w chwili, kiedy nabiorą kształtu na Ziemi. Natychmiast wycieknie do niego treść komunikacji międzyludzkiej w dowolnej formie. Powinniśmy zdawać sobie sprawę z jednego: fortele strategiczne i taktyczne nie są skorelowane z postępem technicznym. Wywiad dostarczył niezbitych dowodów, że Trisolarianie komunikują się ze sobą, wymieniając bezpośrednio i otwarcie swoje myśli, wskutek czego zupełnie nie znają podstępów, kamuflowania zamiarów i oszukiwania, a to daje ludziom ogromną przewagę nad nimi. Jest to nasz jedyny atut, którego za nic nie możemy stracić. Twórcy projektu Wpatrujących się w Ścianę uważają, że równolegle z powszechnym programem obrony powinniśmy opracowywać inne plany strategiczne, które będą ukryte przed wrogiem, niedostępne dla wścibskich sofonów. Wysunięto wiele propozycji, ale ostatecznie przyjęto, że wykonalny jest tylko projekt Wpatrujących się w Ścianę. Jedna poprawka do tego, co przed chwilą powiedziałam: ludzie nadal mają sekrety w wewnętrznym świecie, każdy z nas. Sofony rozumieją ludzkie języki i mogą niezwykle szybko przeczytać każdy drukowany tekst i każdą informację zawartą we wszelkiego rodzaju pamięci komputerowej, ale nie potrafią odczytać ludzkich myśli. Dopóki nie komunikujemy się ze światem zewnętrznym, myśli każdej jednostki są dla sofonów nieprzeniknione. To podstawa projektu Wpatrujących się w Ścianę. СКАЧАТЬ