Wspomnienie o przeszłości Ziemi. Cixin Liu
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Wspomnienie o przeszłości Ziemi - Cixin Liu страница 33

Название: Wspomnienie o przeszłości Ziemi

Автор: Cixin Liu

Издательство: PDW

Жанр: Научная фантастика

Серия: s-f

isbn: 9788380628427

isbn:

СКАЧАТЬ nie można się było skonsultować z osobami, którym je przydzielono. A gdy zadanie to zostało już przydzielone i znana była tożsamość Wpatrujących się w Ścianę, nie mogli odmówić jego przyjęcia ani się wycofać. Ta niemożność nie wynikała ze zmuszenia któregokolwiek z nich do tego, lecz stąd, że wskutek chłodnej logiki tego programu, narzuconej przez sam jego charakter, z chwilą, gdy ktoś stał się Wpatrującym się w Ścianę, między nim a zwykłymi ludźmi natychmiast wyrastał niewidzialny, ale niemożliwy do pokonania mur, który sprawiał, że każde jego zachowanie stawało się ważne. A uśmiechy kierowane pod adresem Wpatrujących się w Ścianę znaczyły:

      „Skąd mamy wiedzieć, czy nie zacząłeś już pracy?”.

      Teraz Luo Ji zrozumiał, że Wpatrujący się w Ścianę dostali najdziwniejsze zadanie w dziejach ludzkości, beznamiętne, pokrętne i krępujące ich jak łańcuchy Prometeusza. Była to klątwa, której nie mogli sami z siebie zdjąć. Choćby nie wiadomo, jak się wysilali, wszystko, co robili Wpatrujący się w Ścianę, przyjmowane było z tym wymownym uśmiechem i przepojone doniosłym znaczeniem programu, do którego realizacji zostali powołani.

      „Skąd mamy wiedzieć, czy nie pracujesz już nad swoim zadaniem?”

      W jego sercu wezbrała wściekłość, jakiej nie czuł nigdy wcześniej. Chciał histerycznie krzyczeć, powiedzieć, co sądzi o prowadzeniu się matki Say, matek wszystkich delegatów na sesję specjalną ONZ i członków ROP, o prowadzeniu się matek wszystkich ludzi i wreszcie o prowadzeniu się nieistniejących matek Trisolarian. Miał ochotę zeskoczyć z kanapy i porozbijać wszystko, co mu się nawinie pod rękę, zrzucić z biurka dokumenty, globus i bambusowy kubeczek na ołówki, a potem podrzeć na strzępy niebieską flagę, ale w końcu uświadomił sobie, gdzie jest i z kim rozmawia, opanował się i wstał, tylko po to, by z powrotem opaść ciężko na kanapę.

      – Dlaczego zostałem wybrany? – jęknął i zakrył rękami twarz. – W porównaniu z pozostałymi Wpatrującymi się w Ścianę nie mam żadnych kwalifikacji. Nie mam żadnego talentu ani doświadczenia. Nigdy nie widziałem wojny, a tym bardziej nie byłem przywódcą kraju. Nie odniosłem żadnych sukcesów jako naukowiec. Jestem tylko wykładowcą uniwersytetu, który jakoś ciągnie, pisząc gówniane artykuły. Żyję z dnia na dzień. Nie chcę mieć dzieci i nie obchodzi mnie przetrwanie ludzkiej cywilizacji… Dlaczego właśnie ja?

      Pod koniec tej tyrady podniósł się z kanapy.

      Z twarzy Say zniknął uśmiech.

      – Prawdę mówiąc, doktorze Luo, my też byliśmy zaskoczeni. I z tego powodu ma pan najmniejszy ze wszystkich Wpatrujących się w Ścianę dostęp do zasobów. Wybór pana jest najbardziej ryzykownym zagraniem w dziejach ludzkości.

      – Ale przecież musi być jakiś powód tego, że zostałem wybrany!

      – Tak, ale tylko pośredni. Nikt nie zna prawdziwego powodu. Jak już mówiłam, sam pan musi znaleźć odpowiedź.

      – A jaki jest powód pośredni?

      – Przepraszam, ale nie zostałam upoważniona, by go panu zdradzić. Jednak wierzę, że kiedy nadejdzie właściwy czas, pozna go pan.

      Luo Ji wyczuł, że rozmowa dobiegła końca, więc ruszył do wyjścia i dopiero w drzwiach uświadomił sobie, że się nie pożegnał. Odwrócił się. Tak jak w sali posiedzeń, Say z uśmiechem skinęła mu głową, tyle że tym razem wiedział, co znaczy ten uśmiech.

      – Miło mi było spotkać się z panem ponownie, ale w przyszłości będzie pan prowadził pracę w ramach ROP, więc proszę informować bezpośrednio przewodniczącego Rady.

      – Nie wierzy pani we mnie, prawda? – zapytał Luo Ji.

      – Powiedziałam, że wybór pana był bardzo ryzykowny.

      – Więc ma pani rację.

      – Rację, że zaryzykowałam?

      – Nie. Rację, że nie ma pani wiary we mnie.

      Wyszedł z gabinetu, znowu bez pożegnania. Wróciwszy do stanu ducha, w jakim się znajdował tuż po ogłoszeniu, że jest Wpatrującym się w Ścianę, ruszył przed siebie bez celu. Na końcu korytarza wsiadł do windy i zjechał nią na parter, potem wyszedł z budynku sekretariatu i raz jeszcze znalazł się na placu Organizacji Narodów Zjednoczonych. Przez całą drogę otaczali go strażnicy i chociaż parę razy odepchnął ich niecierpliwie, lgnęli do niego jak opiłki do magnesu i podążali za nim, gdziekolwiek się ruszył. Był już dzień. Shi Qiang i Kent podeszli do niego na zalanym słońcem placu i poprosili go, by albo wrócił do budynku, albo wsiadł jak najszybciej do samochodu.

      – Do końca życia nie zobaczę już słońca, prawda? – zapytał Shi Qianga.

      – Nie o to chodzi. Oczyścili otoczenie, więc jest tu względnie bezpiecznie, ale przybywa tu mnóstwo turystów, którzy pana rozpoznają. Nad tłumem trudno jest zapanować i pewnie nie chciałby pan tego.

      Luo Ji rozejrzał się wokół. Przynajmniej na razie nikt nie zwracał uwagi na ich małą grupkę. Skierował się do budynku Zgromadzenia Ogólnego i ponownie szybko do niego wkroczył. Miał jasny cel i wiedział, gdzie musi iść. Skręcił w prawo i wszedł do pokoju medytacji, zamykając za sobą drzwi, by zostawić Shi Qianga, Kenta i ochronę na zewnątrz.

      Kiedy po raz drugi zobaczył podłużną bryłę rudy, miał ochotę skoczyć na nią głową do przodu i zakończyć to wszystko. Pohamował się jednak i zamiast tego położył na gładkiej powierzchni głazu, którego chłód częściowo uśmierzył jego irytację. Czuł twardość rudy i, o dziwo, przyszło mu na myśl pytanie, które kiedyś zadał jego nauczyciel fizyki w szkole średniej. Co zrobić, by kamienne łoże było tak miękkie jak materac Simmonsa? Odpowiedź brzmiała: Wykuj w kamieniu wgłębienie o wielkości i kształcie swego ciała. Potem możesz się położyć w tym wgłębieniu, a ponieważ ciężar twojego ciała będzie równo rozłożony, będzie ono niewiarygodnie miękkie. Zamknął oczy i wyobraził sobie, że ciepło jego ciała topi głaz pod nim i tworzy takie zagłębienie… To go stopniowo uspokoiło. Po pewnym czasie otworzył oczy i spojrzał na nagi sufit.

      Ów pokój został zaprojektowany przez Daga Hammarskjölda, drugiego sekretarza generalnego ONZ, który uważał, że w budynku powinno się znaleźć miejsce do medytacji, oddalone od gwaru sali Zgromadzenia Ogólnego, gdzie podejmowano historyczne decyzje. Luo Ji nie wiedział, czy jakaś głowa państwa albo ambasador jakiegoś kraju akredytowany przy ONZ rzeczywiście tam medytowali, ale Hammarskjöld przed swoją śmiercią w 1961 roku z pewnością nie wyobrażał sobie, że będzie tam śnił na jawie Wpatrujący się w Ścianę, taki jak Luo Ji.

      Ponownie poczuł się schwytany w logiczną pułapkę i ponownie był przekonany, że nie może się z niej uwolnić.

      W tej sytuacji zaczął się zastanawiać nad władzą, jaka znalazła się w jego rękach. Był najmniej ważny ze wszystkich Wpatrujących się w Ścianę, jak powiedziała Say, ale i tak na pewno będzie miał do dyspozycji oszałamiające zasoby. Przede wszystkim nie będzie musiał się przed nikim tłumaczyć z tego, jak je wykorzysta. Prawdę mówiąc, ważną częścią jego mandatu było działanie w taki sposób, by inni zgadywali, co robi, mało tego, powodowanie jak największej liczby СКАЧАТЬ