Ostatni kojot. Michael Connelly
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Ostatni kojot - Michael Connelly страница 17

Название: Ostatni kojot

Автор: Michael Connelly

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Поэзия

Серия:

isbn: 978-83-8110-956-7

isbn:

СКАЧАТЬ drzwi. Właśnie się zamykały. Nawet nie zauważył, kiedy zniknęła.

      8

      Wracał do domu. Wjechał na Sunset, która doprowadziła go do samego miasta. Nie było dużego ruchu. Przesiedział w barze dłużej, niż planował. Palił papierosa i słuchał stacji radiowej nadającej przez całą noc wiadomości. Powiedzieli, że szkoła Grant High ma wreszcie zostać ponownie otwarta. Tam właśnie uczyła Sylvia przed wyjazdem do Wenecji.

      Bosch był zmęczony i obawiał się, że nie przeszedłby testu na trzeźwość, gdyby zatrzymała go policja. Kiedy jechał przez Beverly Hills, uważał, żeby nie przekroczyć dopuszczalnej prędkości. Wiedział, że z tutejszymi gliniarzami nie ma żartów, a nie chciał mieć kolejnych problemów. Wystarczał mu przymusowy urlop.

      Przy Laurel Canyon skręcił w lewo, na drogę wijącą się w górę. Zatrzymał się na skrzyżowaniu z Mulholland. Chciał skręcić w prawo na czerwonym, więc najpierw sprawdził, czy nic nie nadjeżdża z drugiej strony. W tym momencie zamarł. Z przydrożnych zarośli wyłonił się kojot i ostrożnie rozejrzał się dokoła. Poza Boschem nie było tu nikogo. Tylko on go widział.

      Zwierzę było chude i sponiewierane, umęczone walką o przeżycie na wzgórzach wchłoniętych przez miasto. Światło reflektorów przebijające się przez mgłę napływającą z kotliny spowijało je jasnoniebieską poświatą. Wpatrywało się w wóz Boscha, jego ślepia jaśniały odbitym blaskiem. Przez chwilę Bosch był przekonany, że kojot patrzy prosto na niego. Nagle zwierzę odwróciło się i cofnęło w głąb niebieskiej mgły.

      Z tyłu podjechał jakiś samochód i rozległo się trąbienie. Bosch miał zielone światło. Machnął ręką do niecierpliwego kierowcy i skręcił w Mulholland. Chwilę potem zjechał na pobocze, zatrzymał wóz i wysiadł.

      Wieczór był chłodny. Kiedy wracał przez skrzyżowanie na miejsce, w którym widział niebieskiego kojota, przebiegł go dreszcz zimna. Koniecznie chciał jeszcze raz zobaczyć to zwierzę. Przystanął na krawędzi urwiska i spojrzał w dół, w ciemność. Niebieska mgła otaczała go ze wszystkich stron. Za jego plecami przejechał samochód. Kiedy hałas silnika ucichł w oddali, wsłuchał się w ciszę i wytężył wzrok. Nic z tego. Kojot zniknął. Bosch wrócił do samochodu i pojechał Mulholland, a następnie ulicą Wilsona do domu.

      Później, kiedy po kilku drinkach leżał już w łóżku, zapalił ostatniego tej nocy papierosa i wbił wzrok w sufit. Zostawił włączone światło, ale jego myśli wracały ciągle do ciemnej, świętej nocy. Do niebieskiego kojota i twarzy kobiety z baru. Wkrótce wszystko rozpłynęło się w mroku.

      9

      Spał bardzo krótko i przed wschodem słońca był już na nogach. Niewiele brakowało, żeby ostatni papieros wypalony poprzedniej nocy okazał się ostatnim w jego życiu. Zasnął, trzymając go w palcach. Ocknął się, czując palący ból. Opatrzył poparzone dwa palce i próbował ponownie zasnąć, ale nie udało mu się. Czuł pulsujący ból i myślał tylko o tym, ile dochodzeń przeprowadził w sprawie śmierci nieszczęsnych pijaków, którzy zasnęli z papierosem w ręce i zginęli w płomieniach. Zastanawiał się, co Carmen Hinojos powiedziałaby o jego wyczynie. Czyż nie było to typowo autodestrukcyjne zachowanie?

      Kiedy wreszcie światło jasnego świtu zaczęło przenikać do pokoju, zdecydował, że daruje sobie dalsze próby zaśnięcia. Wstał. Nastawił kawę i poszedł do łazienki zmienić opatrunek. Spojrzał na siebie w lustrze. Miał podkrążone oczy.

      – Cholera – powiedział do siebie. – Co się dzieje?

      Wypił kawę na tylnej werandzie. Patrzył, jak ciche miasto budzi się do życia. Było chłodno, a z eukaliptusów w przełęczy unosił się charakterystyczny zapach. Wzgórza wyglądały bardzo tajemniczo, pogrążone we mgle. Siedział tak prawie przez godzinę, zafascynowany widokiem z werandy.

      Kiedy wszedł do domu, by zrobić sobie drugą kawę, zauważył, że na automatycznej sekretarce mruga czerwone światełko. Miał dwie wiadomości, nagrane zapewne poprzedniego dnia. Nie zauważył tego po powrocie do domu.

      Włączył taśmę.

      „Bosch, tu porucznik Pounds. Jest wtorek, godzina trzecia trzydzieści pięć. Dzwonię, żeby cię poinformować, że dopóki jesteś urlopowany i twój… przyszły status pozostaje sprawą otwartą, musisz zostawić samochód służbowy w garażu policyjnym. Mam tu napisane, że chodzi o czteroletniego chevroleta caprice, numer 1AA3402. Zrób to jak najszybciej i dopilnuj, by zostało to odnotowane. Wydaję ten rozkaz na podstawie Kodeksu postępowania, artykuł 3, punkt 13. Niezastosowanie się grozi zawieszeniem w czynnościach służbowych lub zwolnieniem. Powtarzam, jest to rozkaz wydany przez porucznika Poundsa o godzinie trzeciej trzydzieści sześć we wtorek. Jeśli jest w nim coś, czego nie rozumiesz, możesz się ze mną skontaktować w biurze”.

      Na automatycznej sekretarce wyświetlało się, że wiadomość została nagrana o czwartej. Pewnie zaraz potem Pounds poszedł do domu. Pieprzyć to – pomyślał Bosch. – Ten samochód to i tak kupa złomu. Niech go sobie biorą.

      Drugą wiadomość zostawił Edgar.

      „Harry, jesteś tam? Mówi Edgar… Słuchaj, zapomnijmy o tym, co było dzisiaj, dobra? Powiedzmy, że ja zachowałem się jak kutas i ty zachowałeś się jak kutas, no to jesteśmy dwa kutasy i tyle. Bez względu na to, czy okaże się, że jesteś moim partnerem czy moim byłym partnerem, dużo ci zawdzięczam, stary. I jeśli kiedykolwiek zachowam się tak, jakbym o tym zapomniał, rąbnij mnie w łeb, tak jak zrobiłeś to dzisiaj. Teraz przejdźmy do złych wieści. Sprawdziłem tego Johnny’ego Foxa wszędzie, gdzie się dało, i nic. Przejrzałem wszystkie możliwe rejestry. Wygląda na to, że jeśli gość żyje, jest czysty. Mówiłeś, że nawet nie ma prawa jazdy, więc może to fałszywe nazwisko albo facet przeniósł się już na tamten świat. No, to tyle. Nie wiem, co kombinujesz, ale gdybyś jeszcze czegoś potrzebował, zadzwoń… Trzymaj się, stary. Zaraz się stąd zwijam, więc możesz mnie złapać w domu, jeśli”…

      Na tym wiadomość się kończyła. Edgar nie zmieścił się w czasie. Bosch cofnął taśmę i nalał sobie kawy. Wyszedł na werandę i zaczął rozmyślać o Johnnym Foxie. Po tym, jak Wydział Komunikacji nie znalazł jego danych, Bosch zastanawiał się, czy Fox nie siedzi w więzieniu – tam nie potrzeba prawa jazdy. Jednak Edgar nie znalazł go w żadnym z rejestrów więziennych ani w spisach poszukiwanych przestępców. Stąd wniosek, że Johnny Fox albo stał się uczciwym obywatelem, albo, jak zasugerował Edgar, nie żyje. Gdyby Bosch miał się założyć, postawiłby na tę drugą możliwość. Ludzie jego pokroju nie stawali się uczciwymi obywatelami.

      Mógł teraz pójść do ratusza i spróbować odnaleźć świadectwo zgonu, ale bez dokładnych danych byłoby to szukanie igły w stogu siana. Zajęłoby mu to ładnych parę dni. Postanowił więc załatwić to w prostszy sposób, poprzez „L.A. Times”.

      Wybrał numer telefonu Keishy Russell, reporterki, która od niedawna zajmowała się pisaniem artykułów o policji. Kilka miesięcy temu podjęła subtelną próbę zwerbowania Boscha do współpracy. Dziennikarze zwykle osiągali to poprzez publikowanie niezliczonych tekstów dotyczących przestępstw, które w ogóle nie zasługiwały na rozgłos. Dzięki temu pozostawali w stałym kontakcie z detektywami prowadzącymi śledztwa, mogli się do nich przymilać i zdobywać СКАЧАТЬ