Ostatni kojot. Michael Connelly
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Ostatni kojot - Michael Connelly страница 15

Название: Ostatni kojot

Автор: Michael Connelly

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Поэзия

Серия:

isbn: 978-83-8110-956-7

isbn:

СКАЧАТЬ wiem.

      – Kiedy jednak zniknąłeś z jej życia, zmieniła się. Czasami wydaje mi się, że to, co ją spotkało, było w pewnym sensie nieuniknione. Droga, którą obrała, musiała zaprowadzić ją na tę uliczkę.

      Bosch wstał. W oczach Katherine widział głęboki smutek.

      – Lepiej już pójdę. Powiadomię cię, kiedy tylko czegoś się dowiem.

      – Świetnie. Chciałabym, żebyśmy utrzymywali ze sobą kontakt.

      – Ja też.

      Skierował się ku drzwiom, świadom, że czas zniszczył łączące ich więzi. Teraz byli tylko obcymi ludźmi ze wspólną przeszłością. Na ostatnim schodku ganku odwrócił się i spojrzał na nią.

      – A czemu przysłałaś mi tę kartkę? Już wtedy chciałaś, żebym zajął się tą sprawą, prawda?

      Na jej twarzy ponownie pojawił się słaby uśmiech.

      – Nie wiem. To było zaraz po śmierci męża i myślałam o swoim życiu. O niej. I o tobie. Jestem dumna, że doszedłeś do czegoś w życiu, mój mały Harry. Dlatego wciąż myślę, jak wszystko by się potoczyło, gdybyście pozostali razem, ty i ona. Ktokolwiek to zrobił, powinien…

      Nie dokończyła. Bosch skinął głową.

      – Do widzenia, Harry.

      – Wiesz, moja matka miała w tobie dobrą przyjaciółkę.

      – Mam taką nadzieję.

      7

      Bosch wsiadł do samochodu i przejrzał listę.

      Conklin

      McKittrick i Eno

      Meredith Roman

      Johnny Fox

      Wykreślił nazwisko Meredith Roman i przyjrzał się pozostałym. Wiedział, że nie będzie rozmawiał z nimi w tej kolejności, w jakiej ich wpisał. Zanim skontaktuje się z Conklinem czy z McKittrickiem lub Eno, musi zdobyć więcej informacji.

      Wyjął z kieszeni kurtki notes z numerami telefonów, a z aktówki telefon komórkowy. Na początek zadzwonił do Wydziału Komunikacji w Sacramento i przedstawił się tamtejszemu urzędnikowi jako porucznik Harvey Pounds. Podał numer identyfikacyjny swojego przełożonego i poprosił o sprawdzenie danych z prawa jazdy Johnny’ego Foxa. Zajrzał do notesu i podał jego datę urodzenia. Obliczył, że Fox ma teraz sześćdziesiąt jeden lat.

      Podczas oczekiwania uśmiechnął się na myśl, że za niecały miesiąc Pounds będzie musiał się nieźle tłumaczyć. Szefostwo policji niedawno podjęło decyzję o kontrolowaniu wykorzystywania danych uzyskanych w Wydziale Komunikacji. Kiedy „Daily News” opublikował artykuł, w którym oskarżono policjantów ze wszystkich wydziałów o udostępnianie tych danych zaprzyjaźnionym reporterom oraz dobrze opłacanym prywatnym detektywom, nowy szef postanowił z tym walczyć i wydał zarządzenie, że wszystkie połączenia telefoniczne i komputerowe z Wydziałem Komunikacji muszą być odnotowywane na specjalnym formularzu. Należało tam wpisać, jaki jest cel ich pozyskania. Formularze wysyłano do Centrum Parkera, a następnie porównywano je z listą przysłaną z Wydziału Komunikacji. Kiedy nazwisko porucznika pojawi się na tej liście, a on nie dostarczy odpowiedniego formularza, szefostwo nie puści mu tego płazem.

      Bosch spisał numer porucznika z jego karty identyfikacyjnej, kiedy ten któregoś dnia zostawił ją przypiętą do marynarki powieszonej przed wejściem do swego pokoju. Miał przeczucie, że może mu się do czegoś przydać.

      Urzędniczka Wydziału Komunikacji wreszcie wróciła do telefonu. Oznajmiła, że w rejestrach nie figuruje żaden Johnny Fox urodzony w dniu, który podał Bosch.

      – Nic? Nawet w przybliżeniu?

      – Nie, złotko.

      – Poruczniku, panienko – poprawił ją Bosch ostrym tonem. – Poruczniku Pounds.

      – Nie, panienko, ale proszę pani, poruczniku. Pani Sharp.

      – Dobra, dobra. Niech mi pani powie, pani Sharp, z ilu lat macie dane w komputerze?

      – Z siedmiu. Coś jeszcze?

      – Jak mogę sprawdzić dane z wcześniejszego okresu?

      – Nie może pan. Jeśli życzy pan sobie, byśmy ręcznie przeszukali wszystkie akta, proszę przesłać nam podanie, poruczniku. Zajmie to dziesięć do czternastu dni. W pana przypadku liczyłabym na czternaście. Coś jeszcze?

      – Nic. Tyle tylko, że nie podoba mi się pani zachowanie.

      – Nawzajem. Do widzenia.

      Bosch się rozłączył i wybuchnął głośnym śmiechem. Teraz był pewien, że telefon od Poundsa będzie uwzględniony na liście, która trafi do Centrum Parkera. Już pani Sharp się o to zatroszczy. Nazwisko jego szefa pewnie znajdzie się na pierwszym miejscu. Postanowił zadzwonić do Edgara. Złapał go jeszcze w komisariacie.

      – Harry, co słychać?

      – Masz coś do roboty?

      – Nie. Nic nowego.

      – Mógłbyś sprawdzić dla mnie jedno nazwisko? Skontaktowałem się już z Wydziałem Komunikacji i chciałbym sprawdzić je w komputerze, ale nie mam do niego dostępu.

      – Hm…

      – No, możesz czy nie? Jeśli boisz się Poundsa, to…

      – Harry, spokojnie. Co się z tobą dzieje? Nie powiedziałem, że tego nie zrobię. Podaj mi to nazwisko.

      Bosch nie wiedział, dlaczego, ale był wściekły na Edgara. Odetchnął głęboko, próbując się uspokoić.

      – John Fox, Johnny Fox.

      – Cholerny świat, takich to będzie ze stu. Masz datę urodzenia?

      – Tak, mam.

      Bosch sprawdził w notesie i podał Edgarowi datę.

      – A cóż on ci zrobił? No i w ogóle jak ci leci?

      – Śmiesznie. Opowiem ci później. Sprawdzisz to?

      – Tak, powiedziałem, że to zrobię.

      – Dobra, masz mój numer. Gdybyś nie mógł mnie dorwać, zostaw wiadomość na automatycznej sekretarce.

      – Sprawdzę to, kiedy tylko będę miał chwilę, Harry.

      – Co? Przecież mówiłeś, że nic się nie dzieje.

      – Bo nic się nie dzieje, ale ja pracuję, stary. Nie mogę przez cały czas zajmować się twoimi sprawami.

      Boscha СКАЧАТЬ