Patria. Fernando Aramburu
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Patria - Fernando Aramburu страница 7

Название: Patria

Автор: Fernando Aramburu

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Поэзия

Серия:

isbn: 978-83-8110-477-7

isbn:

СКАЧАТЬ Plaga dokuczliwych owadów. Powinna otworzyć okna na oścież, żeby wygonić na zewnątrz słowa, narzekania, dawne smutne rozmowy uwięzione w czterech ścianach opuszczonego mieszkania.

      – Txato, Txatito, co chcesz zjeść na kolację?

      Txato uśmiechał się delikatnie ze zdjęcia na ścianie, twarz człowieka z góry skazanego na to, że zostanie zamordowany. Wystarczyło na niego spojrzeć, by wiedzieć, że kiedyś go zabiją. I te uszy. Bittori złączyła dwa palce, pocałowała ich opuszki, po czym przytknęła je delikatnie do czarno-białej twarzy na zdjęciu.

      – Jajka sadzone na szynce. Znam cię, jakbyś nadal żył.

      Odkręciła kran w łazience. Ku jej zdziwieniu, poleciała z niego woda, i do tego nie aż tak mętna, jak przypuszczała. Przejrzała zawartość szuflad, zdmuchnęła kurz osiadły na meblach i innych przedmiotach, zrobiła to i tamto, pokrzątała się tu i tam, i około wpół do jedenastej podciągnęła żaluzję w oknie sypialni – na tyle tylko, żeby światło lampy było widoczne z ulicy. Czynność tę powtórzyła w sąsiednim pokoju, ale bez włączania światła. Następnie przyniosła z kuchni krzesło i usiadła przy oknie w całkowitej ciemności, by jej postać nie rysowała się przez szczeliny między listwami.

      Ulicą przeszło kilku wyrostków. Pojedyncze osoby. Kłócąca się para – chłopak próbował pocałować dziewczynę, ale ona mu się opierała. Staruszek z psem. Bittori była przekonana, że prędzej czy później ujrzy przed domem jedno z nich. Skąd wiesz? Nie potrafię ci tego wytłumaczyć, Txato. Kobieca intuicja.

      Czy przeczucie się sprawdziło? Tak, sprawdziło się, chociaż dopiero po pewnym czasie. Na kościelnej wieży wybiła jedenasta. Bittori rozpoznała go natychmiast. Przekrzywiony beret, zarzucony na ramiona sweter z zawiązanymi na piersi rękawami, pęk porów ściśniętych pod pachą. To znaczy, że wciąż uprawia warzywnik. Ponieważ zatrzymał się w kręgu światła rzucanego przez uliczną latarnię, wyraźnie widziała na jego twarzy mieszaninę niedowierzania i zdziwienia. Przystanął dosłownie na sekundę, później ruszył dalej, jakby ktoś ukłuł go szpilką w tyłek.

      – A nie mówiłam? Teraz powie żonie, że widział w oknie światło. Ona mu odpowie: jesteś pijany. Będzie ją jednak zżerać ciekawość i przyjdzie, żeby się upewnić. O co się ze mną założysz, Txato?

      Wybiła północ. Cierpliwości. Zobaczysz, że przyjdzie. I przyszła, oczywiście, że przyszła, prawie o wpół do pierwszej. Zatrzymała się dosłownie na chwilę w świetle latarni, spojrzała w stronę okna bez zdziwienia ani niedowierzania, marszcząc brwi, po czym natychmiast odwróciła się na pięcie, odeszła energicznym krokiem i zniknęła w ciemnościach.

      – Trzeba przyznać, że dobrze się trzyma.

      7

      Kamienie w plecaku

      Wstawił rower do kuchni. Lekki, szosówka. Dzień jak każdy, Miren przed stertą naczyń do zmywania.

      – Na takie drogie rupiecie znajdujesz pieniądze, co?

      – Tak, stać mnie, a co? Przez całe życie harowałem jak wół, do cholery.

      Nie dotykając ścian, bez trudu wniósł rower z piwnicy. Dobrze, że mieszkamy na pierwszym piętrze. Zarzucił go sobie na ramię jak w czasach, kiedy jako młody chłopak brał udział w wyścigach przełajowych. Była niedziela, siódma rano. Mógłby przysiąc, że nie robił hałasu. Mimo to Miren w nocnej koszuli czekała na niego, siedząc przy stole i patrząc z wyrzutem.

      – Można wiedzieć, po co przyniosłeś go do domu? Chcesz ubrudzić mi podłogę?

      – Muszę naciągnąć hamulec i przetrzeć ramę przed wyjazdem.

      – Dlaczego nie wyczyścisz go na dworze?

      – Bo ledwie co widać i jest zimno jak cholera. A ty dlaczego wstałaś o tej porze?

      Nie musiała mówić, że nie śpi od dwóch dni. Zdradzały ją podkrążone oczy. Powód? Światło sączące się przez szczeliny w żaluzji mieszkania tamtych. Nie tylko w piątek, również wczoraj, i jestem przekonana, że odtąd każdego dnia. A potem ludzie będą gadać, że to biedne ofiary i trzeba wokół nich tańczyć z uśmiechem na twarzy. Światło, żaluzja, ludzie, którzy widzieli Bittori na ulicy i od razu przybiegli donieść o tym Miren, wszystko to ożywiło wspomnienia, złe wspomnienia, naprawdę bardzo złe.

      – Skomplikował nam życie ten nasz syn.

      – Jeśli ktoś cię usłyszy, to dopiero będziemy mieli przechlapane.

      – Przecież do ciebie mówię. Z kim innym mam rozmawiać?

      – Zrobiłaś się wielką abertzale. Zawsze musisz być pierwsza, krzyczeć najgłośniej, pieprzona rewolucjonistka. A kiedy ja popłakałem się na widzeniu w więzieniu, od razu zrobiłaś mi awanturę! Nie bądź mięczakiem, nie płacz przed chłopakiem, bo się przez ciebie załamie – przedrzeźniał żonę Joxian.

      Wiele lat temu – ile? – ponad dwadzieścia, zaczęli podejrzewać, domyślać się, rozumieć. Arantxa pewnego dnia w kuchni odezwała się:

      – Pomyśl tylko, te wszystkie plakaty na ścianach jego pokoju. A ta drewniana przedstawiająca węża owiniętego wokół topora figurka, którą postawił na szafce?

      Pewnego popołudnia Miren wróciła do domu zaniepokojona/zdenerwowana. Joxe Mari wziął udział w ulicznej rozróbie w San Sebastián. Kto go tam widział?

      – Jak to, kto? Bittori i ja. A może myślisz, że spotykam się z jakimś mężczyzną?

      – Nie denerwuj się. Młody jest, krew się w nim burzy. Niedługo mu przejdzie.

      Miren, popijając herbatkę lipową, którą zaparzyła sobie naprędce, poprosiła w myślach świętego Ignacego o opiekę i radę. I obierając ząbki czosnku, żeby powkładać je w mięso wątłusza, przeżegnała się, nie wypuszczając z ręki noża. Podczas kolacji prowadziła nieprzerwany monolog w obecności milczących członków rodziny, wieszcząc poważne kłopoty, przypisując wyskoki Joxe Mariego wpływowi złego towarzystwa. Zrzucała winę na syna Manoli, syna rzeźnika, jednym słowem na całą cuadrillę.

      – W tych swoich ubraniach i z tym kolczykiem, który działa mi na nerwy, wygląda jak obdartus. Miał twarz zasłoniętą chustką.

      Czy w tamtych czasach Bittori i Miren były przyjaciółkami? Kimś więcej – siostrami. Najbliższymi sobie osobami. Mało brakowało, żeby razem wstąpiły do klasztoru, ale pojawił się Joxian, pojawił się Txato – para z barowych rozgrywek w mus, przyjaciele od wieczornych, głównie sobotnich biesiad, członkowie stowarzyszenia gastronomicznego3 i niedzielnego klubu turystyki rowerowej. I dwie przyjaciółki ubrane w białe suknie wyszły za mąż w miejscowym kościele – z tradycyjnym aurresku po wyjściu młodej pary – jedna w czerwcu, druga w lipcu tego samego, 1963 roku. W dwie tak pogodne niedziele, jakby zostały zamówione na tę okazję. Pary zaprosiły się wzajemnie. Miren i Joxian wyprawili wesele w sidreríi4, trzeba СКАЧАТЬ



<p>3</p>

Stowarzyszenie gastronomiczne txoco (bask.) – typowy dla Kraju Basków klub, w którym ludzie spotykają się, aby gotować, jeść i rozmawiać ze znajomymi.

<p>4</p>

Hiszp. sidrería – bar, w którym pija się głównie cydr.