Patria. Fernando Aramburu
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Patria - Fernando Aramburu страница 4

Название: Patria

Автор: Fernando Aramburu

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Поэзия

Серия:

isbn: 978-83-8110-477-7

isbn:

СКАЧАТЬ męża Bittori dbała regularnie o cztery rośliny doniczkowe, które ustawiła na grobie. Potem przez pewien czas nie przychodziła na cmentarz i rośliny uschły. Nowe wytrzymały do pierwszych przymrozków. Następnie kupiła wielką donicę, a Xabier przywiózł ją na taczce. Wspólnie zasadzili w niej krzaczek bukszpanu. Kiedy pewnego ranka Bittori przyszła na cmentarz, krzak leżał połamany, donica była rozbita, a część ziemi rozsypana na kamiennej płycie. Od tej pory nagrobka Txata nic nie zdobi.

      – Mówię, co myślę, i nikt mi tego nie zabroni, a tym bardziej ty. Czy żartuję? Zmieniłam się po twojej śmierci. Stałam się zła. Może nie tyle zła, co obojętna i chłodna. Nie poznałbyś mnie, gdybyś ożył. I chcę, żebyś wiedział, że twoja córeczka, twoje oczko w głowie, bardzo przyczyniła się do tej zmiany. Wyprowadza mnie z równowagi. Tak samo jak wtedy, kiedy była dzieckiem. Oczywiście przy twojej aprobacie. Zawsze jej broniłeś. Pozbawiałeś mnie autorytetu i nigdy nie nauczyła się mnie szanować.

      Bittori spojrzała na parę wróbli, które wylądowały na pustej przestrzeni przy wyasfaltowanej alejce kilka rzędów grobów dalej i z rozpostartymi skrzydłami kąpały się w piasku.

      – Chciałam ci jeszcze powiedzieć, że bandyci postanowili zawiesić broń. Jeszcze nie wiadomo, czy ogłosili to na poważnie, czy to tylko jakiś ich podstęp, żeby zyskać na czasie i się dozbroić. W każdym razie tobie to i tak już w niczym nie pomoże. Mnie też nie za bardzo. Czuję ogromną potrzebę, żeby poznać prawdę. Zawsze ją czułam i nikt mnie nie powstrzyma. Nawet dzieci. Jeśli się o tym dowiedzą. Bo im nie powiedziałam. Tylko ty o tym wiesz. Nie przerywaj mi. Tylko ty wiesz, że tam wrócę. Nie, nie mogę pojechać do więzienia. Nawet nie wiem, w którym ten łajdak siedzi, ale oni na pewno wciąż mieszkają w miasteczku. Poza tym jestem bardzo ciekawa, w jakim stanie jest nasze mieszkanie. Nie martw się, Txato, Txatito, Nerea jest za granicą, a Xabier jak zwykle żyje swoją pracą. O niczym się nie dowiedzą.

      Wróble odleciały.

      – Naprawdę nie przesadzam. Bardzo potrzebuję pogodzić się w końcu z samą sobą, usiąść i powiedzieć: dobrze, to już koniec. Koniec czego? No widzisz, Txato, tego też muszę się dowiedzieć. I znaleźć odpowiedź. Jeśli istnieje jakakolwiek, to tylko w miasteczku, i dlatego pojadę tam dzisiaj po południu.

      Wstała. Starannie złożyła szal i kwadratową folię i schowała je do kieszeni.

      – No to już wiesz. Muszę iść.

      4

      W ich domu

      Dziewiąta wieczorem. W kuchni otwarte okno, żeby wywietrzyć zapach smażonej ryby. Wiadomości w telewizji rozpoczęły się od informacji, którą Miren usłyszała poprzedniego dnia w radiu. Całkowite zawieszenie walki zbrojnej. Nie terroryzmu, jak mówią tamci, bo mój syn nie jest terrorystą. Odwróciła się do córki.

      – Słyszałaś? Znów przestają. Zobaczymy, na jak długo.

      Chociaż Arantxa sprawiała wrażenie, jakby nic do niej nie docierało, wszystko zrozumiała. Poruszyła lekko przechyloną na jedną stronę głową – a może miała skurcz w szyi? – jakby chciała wyrazić w ten sposób swoje zdanie. Z nią nigdy nic nie wiadomo, ale Miren przynajmniej wiedziała, że córka ją usłyszała.

      Pokroiła widelcem dwa kawałki panierowanego dorsza. Na dwa niezbyt duże kęsy, żeby Arantxa bez problemu mogła je połknąć. Zgodnie z zaleceniem fizjoterapeutki, bardzo miłej dziewczyny. Co prawda nie Baskijki, ale to nic. Arantxa musi się wysilić, inaczej nie będzie postępów. Słychać było rytmiczny, nerwowy odgłos widelca uderzającego o fajansowy talerz, a po przekrojeniu panierki z białego rybiego mięsa uleciał obłoczek pary.

      – Ciekawe, jaki teraz wymyślą powód, żeby nie wypuścić Joxe Mariego.

      Usiadła przy stole obok córki, nie spuszczając z niej oka. Nie ufała jej. Zakrztusiła się wiele razy. Ostatnio w lecie. Musieli wezwać pogotowie. Syrenę słychać było w całym miasteczku. Boże, ale się przestraszyłam. Zanim zjawili się sanitariusze, Arantxa sama wyciągnęła sobie z gardła wielki kawałek polędwicy.

      Czterdzieści cztery lata. Najstarsza z trójki rodzeństwa. Do tego Joxe Mari siedzi w więzieniu w Puerto de Santa María. Zmuszają nas, żebyśmy jeździli do niego tak daleko na południe. Bydlaki. Jest jeszcze najmłodszy syn. Ten chodzi własnymi drogami. Nie widujemy go.

      Arantxa ujęła szklaneczkę białego wina, którą podała jej matka. Uniosła ją i drżącym ruchem zbliżyła do ust jedyną sprawną ręką. Lewą rękę – ze spastyczną dłonią zaciśniętą w nieruchomą pięść – podkurczała jak zwykle przy boku na wysokości talii. Wzięła porządny łyk wina. Joxian uważa, że trzeba się z tego cieszyć, biorąc pod uwagę, że jeszcze niedawno Arantxę karmiono przez sondę.

      Odrobina trunku spłynęła kobiecie po brodzie, i co z tego? Miren pospiesznie osuszyła ją serwetką. Taka śliczna, zdrowa dziewczyna, matka dwojga dzieci, miała przed sobą całe życie, a teraz to.

      – Smakuje ci?

      Arantxa potrząsnęła głową, jakby chciała powiedzieć, że nie przepada za rybą.

      – Tania nie była, więc przestań wybrzydzać.

      Z telewizora dobiegały kolejne komentarze. Ach, ci politycy. Ważny krok w stronę pokoju. Żądamy rozwiązania ugrupowania terrorystycznego. Wszczęty zostanie proces. Droga ku nadziei. Koniec koszmaru. Niech złożą broń.

      – Zawieszenie broni w zamian za co? Zapomnieli już, że Euskal Herria czeka na wyzwolenie? A co z gnijącymi w więzieniach bojownikami? Tchórze. Jak się coś zaczyna, to trzeba skończyć. Rozpoznałaś po głosie, kto przeczytał oświadczenie?

      Arantxa przeżuwała powoli kawałek dorsza. Pokręciła głową. Chciała coś powiedzieć, więc zdrową ręką dała znać matce, by podała jej iPada. Miren, wyciągając szyję, przeczytała na ekranie tabletu: „Za mało posoliłaś”.

      Joxian wrócił do domu po jedenastej w nocy, przynosząc ze sobą pęk porów. Spędził całe popołudnie w ogródku, którego stał się miłośnikiem po przejściu na emeryturę. Działka leży nad rzeką. Kiedy ta wylewa – ostatni raz na początku roku – żegnaj, ogródku. Zdarzają się gorsze rzeczy, mówi Joxian. Prędzej czy później woda opada. Wtedy Joxian osusza narzędzia, sprząta szopę, kupuje nowe młode króliki, sadzi nowe sadzonki warzyw, jeśli nie da się wykorzystać starych. Jabłoń, figowiec i leszczyna przetrzymują powódź i problem z głowy. Z głowy? Do rzeki spływają ścieki przemysłowe, więc ziemia po powodzi wydziela silny zapach. Joxian mówi, że śmierdzi fabryką.

      – Trucizną. Pewnego dnia umrzemy, skręcając się w strasznych bólach – odpowiada ostro Miren.

      Inną rozrywką Joxiana jest codzienna popołudniowa partyjka kart. Spotyka się ze swoją cuadrillą2 i gra w mus o dzban wina. W dolnej części miasteczka, idąc w stronę głównego placu, w barze Pagoeta. Nie chce mi się wierzyć, że wystarcza im na czterech tylko jeden dzbanek wina, mruknęła Miren.

      Ze sposobu, w jaki Joxian trzymał w ręku pory, Miren domyśliła się, że jest wstawiony. Powiedziała mu, że będzie miał od picia czerwony СКАЧАТЬ



<p>2</p>

Hiszp. cuadrilla – grupa przyjaciół (zazwyczaj cztery osoby) silnie związanych ze sobą od dzieciństwa, na ogół utrzymujących ze sobą stały kontakt jako dorośli poprzez regularne spotkania bądź wspólne hobby. Pojęcie „cuadrilli” jest uznawane za zjawisko socjologiczne i kulturowe.