Название: Patria
Автор: Fernando Aramburu
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Поэзия
isbn: 978-83-8110-477-7
isbn:
Matka wypominała jej przez telefon, że ich nie odwiedzała. Wtedy, kiedy wiele osób z miasteczka przestało się do nich odzywać, czuli się opuszczeni. Chwilę później słuchawkę przejął ojciec i ściszając głos, mówił, żeby nie przyjeżdżała. Nawet o tym nie myśl, my cię odwiedzimy. Powiedz, jeśli czegoś potrzebujesz. Cholera, tak bardzo ją kochał! Mój aita, mój stary. A ona w Saragossie myślała, że wysłał ją na studia poza Kraj Basków, żeby trzymać ją z dala od nacisków, którym był poddawany. Bo wiedziała o groźbach i napisach na murach, i że zaczął przygotowania i załatwianie formalności, żeby przenieść firmę w spokojniejszy region. Nie miała jednak pojęcia o tym, o czym dowiedziała się dopiero od matki, kiedy aita leżał już w grobie: terroryści w liście wymuszającym haracz podali wiele związanych z nią szczegółów – gdzie wtedy studiowała, że umawiała się z przyjaciółkami na czwartkowe kolacje na Starym Mieście w San Sebastián. Wszystko zgodne z prawdą. Wiedzieli nawet, jakiego koloru miała skuter i w którym miejscu zazwyczaj go parkowała.
30
Opróżnić pamięć
Dopiła wodę. Piętnaście po siódmej postanowiła zapłacić rachunek i sobie pójść, ale… Ale co? Usłyszała wewnętrzny głos: nie bądź kretynką, Nereo. Nie myśl nawet, żeby zamknąć się samotnie w domu z głową pełną wspomnień. Wyrzuć wszystko ze swojej głowy tu i teraz! Opróżnij pamięć, a wspomnienia przestaną ci później przeszkadzać. Pomyśl, noc jest długa, a listopad mokry i ciemny, co za gówniana pora roku!
Poczuła nagle ogromny ciężar smutku, który nie pozwalał jej podnieść się z krzesła. Pokazała kelnerowi pustą buteleczkę wody mineralnej, sugerując, żeby przyniósł jej jeszcze jedną. Chociaż nie chciało się jej pić, wstydziła się pozostać tam bez żadnego zamówienia.
Ona, jej matka i brat stali się satelitami krążącymi wokół zamordowanego człowieka. Chcąc nie chcąc, życie każdego z nich od wielu lat kręciło się wokół tej zbrodni, nieprzerwanego źródła… Czego? Smutku, bólu, do cholery! Jednak to się musi skończyć, tylko że nie wiem jak. Wreszcie wpadłam na jakiś pomysł, a oni mi go rujnują.
Kelner przyniósł butelkę wody oraz szklankę z kostkami lodu i plasterkiem cytryny. Nerea, zmęczona obserwowaniem ulicznego ruchu, pogrążona w niechęci i nostalgii, zapomniała mu podziękować. Kontynuowała swoje rozmyślania, jakby siedziała w więziennym pomieszczeniu przed skruszonym członkiem ETA. Rodzina nie wie, jak i kiedy się dowiedziałam. Byli przekonani, że wiadomość przekazały jej współlokatorki, uprzedzone przez syna właściciela baru. Z drugiej strony, jakie to ma znaczenie? Matce powiedziała, że wyszła z koleżankami i wróciła do domu późną nocą, nie mając pojęcia, co się stało.
Nieprawda. Około piątej po południu, po wyjściu z biblioteki usłyszała: był zamach. Ktoś za jej plecami zapytał gdzie. Nerea jednak spieszyła się do domu, żeby zostawić rzeczy i przygotować się na imprezę organizowaną przez studentów weterynarii, więc nie zwróciła na tę rozmowę uwagi. Cóż, jeden zamach więcej. Po prostu temat nie wzbudził jej ciekawości. Najwyżej jutro przeczytam w gazecie. W mieszkaniu panowała ciemność, nie było nikogo. Wzięła prysznic, nie mocząc włosów, bo na dworze było zimno i padał deszcz. W międzyczasie wróciła jedna ze współlokatorek. Cześć, cześć. Ani słowa o zamachu. Najwyraźniej Xabier jeszcze nie rozmawiał przez telefon z właścicielem baru albo jego syn dobijał się do drzwi, kiedy dziewczyn nie było w mieszkaniu. Przed szóstą Nerea była gotowa. W sumie nie poświęciła wiele czasu na strojenie. Wtedy nie lubiła się malować tak jak teraz. Spryskała się perfumami i to wszystko. Przyszedł po nią kolega – jak on miał na imię? José Carlos – i wyszli z mieszkania.
Spotkali się w grupie dziesięciu, dwunastu studentów i studentek. Niektórych Nerea nie znała. I cóż, poszli do baru przy calle Maestro Tomás Bretón, gdzie rozpoczęli imprezę, a po pewnym czasie – Nerea nie wiedziała, która to dokładnie była godzina – mieli wsiąść do kilku samochodów i pojechać na Wydział Weterynarii, który był na końcu świata. Nie miała o tym pojęcia. Kiedy zapytała, czy nie da się tam dojść pieszo, usłyszała wybuchy śmiechu. Spoważniała. Co gorsza, zesztywniała. Myśląc, że się obraziła, jeden z chłopaków ją przeprosił. Koleżanka spytała: co ci jest? A ona odpowiedziała wymijająco: nie, nic takiego. Inna chciała wiedzieć, czy źle się poczuła, ale Nerea znów zaprzeczyła. A co miała powiedzieć?
Na ekranie telewizora zamocowanego wysoko na ścianie zauważyła przypadkiem zdjęcie swojego ojca. I zrozumiała. Domyślała się? Nie, była pewna od pierwszej chwili. Napis na pasku w dolnej części ekranu natychmiast potwierdził jej przypuszczenia: ZAMORDOWANY PRZEDSIĘBIORCA W GUIPÚZCOI. Nerea, otoczona śmiechem i beztroskimi, trywialnymi rozmowami, nie dała nic po sobie poznać. Serce biło jej tak mocno, że czuła ból w piersi. W przerwie w rozmowie odwróciła głowę do telewizora. Z powodu hałasu panującego w barze nie mogła usłyszeć, co mówili ludzie stojący przed mikrofonami: mężczyzna w białym fartuchu, lehendakari Ardanza o surowym spojrzeniu. W końcu zobaczyła ulicę i elewację budynku, które bez trudu rozpoznała.
Nie zdołała utrzymać moczu. Dobrze, że miała na sobie czarne dżinsy. Wciąż zachowywała pozorną naturalność. Opowiada o tym wszystkim szeptem wyimaginowanemu terroryście, który siedzi przed nią podczas ich zaimprowizowanego w jej wyobraźni spotkania pojednawczego w kawiarni hotelu Europa. Siedziałam ze znajomymi przy stoliku jeszcze przez mniej więcej pięć minut. Nawet zaśmiała się z dowcipu jednego z kolegów i dopiła z udawanym spokojem piwo. Wszystkie te szczegóły po wielu latach palą jej wnętrze jak rozżarzone węgle. Nigdy z nikim o tym nie rozmawiała. Z rodziną? Niemożliwe. Nie zrozumieliby jej, chociaż dotknęło ich to samo nieszczęście. Z Quiquem? Zawsze był zbyt pochłonięty swoimi sprawami, żeby zainteresować się moimi przeżyciami z czasów, kiedy jeszcze się nie znaliśmy.
Dała dyskretny znak temu chłopakowi, José Carlosowi. Nie był jej chłopakiem, ale z całej grupy zebranej w barze znała go najlepiej. Zrozumiał, że chce porozmawiać z nim na osobności. A może zrozumiał coś innego, jeśli w ogóle cokolwiek do niego dotarło. W każdym razie ruszył za nią do wyjścia z lokalu, a potem prawie na róg ulicy. Było już ciemno. Kiedy znaleźli się w bezpiecznej odległości od baru, Nerea z mokrymi od moczu udami, odwróciła się do chłopaka, przytuliła do niego i wybuchła płaczem. Boże, cóż to był za szloch! José Carlos osłupiał. Co się stało? Tamci ci dokuczali? Ona: mój aita. Tylko tyle była w stanie z siebie wydusić – mój aita. Zaskoczony chłopak: co ty mówisz? Co ci jest? W końcu Nerei udało się wziąć głęboki oddech i odpowiedzieć. Poprosiła, żeby odprowadził ją do domu.
Nalegała, żeby nie zostawiał jej samej i był przy niej przez całą noc. Dobrze, co tylko chcesz, co tylko chcesz. Weszli do mieszkania. Nerea najpierw poszła do łazienki się umyć. Po chwili przyszła do niej jedna z jej współlokatorek, chcąc przekazać jej wiadomość z baru na dole, by jak najszybciej zadzwoniła do domu. Nerea odparła, że tak, bo ETA zabiło jej ojca. Koleżanka, która do tamtej chwili nie miała pojęcia o zdarzeniu, złapała się rękami za głowę i wybuchła płaczem. Druga wybiegła przerażona na korytarz. Co się stało? Co się stało? Twój ojciec jest gwardzistą?, zapytała naiwnie i też zaczęła płakać. Nerea kazała José Carlosowi pójść z nią do jej pokoju. Nie zadzwonisz? Ona na to, żeby poszedł z nią i nie odstępował jej na krok. Położyli się, ale on – zabili twojego ojca, cholera, zabili СКАЧАТЬ